Konrad Sura

Pierwsze zetknięcie się polskiej młodzieży szkolnej we Lwowie z sowieckim systemem w roku 1939

Do wielu znanych już wspomnień z życia Lwowa w czasie pierwszej okupacji sowieckiej pragnę dorzucić swoje wspomnienie z pierwszego zetknięcia młodzieży polskiej z "demokracją" sowiecką. Nie znalazłem dotąd w żadnej ze znanych mi publikacji opisu mityngu w Filharmonii Lwowskiej, a Stanisław Pempel w swojej książeczce pt. "ZWZ-AK we Lwowie 1939-1945" na str. 13 poświęcił temu zdarzeniu tylko kilka zdań:

"Pierwszymi ofiarami aresztowań była młodzież. W połowie października 1939 r. wezwano delegacje uczniowskie ze wszystkich szkół na spotkanie (mityng) w sali Filharmonii Muzycznej przy ul. Chorążczyzny 7, gdzie powiadomiono, że w szkołach nie będzie nauki religii ani modlitwy przed lekcjami, a w klasach muszą być zdjęte krzyże. Gdy protestująca młodzież zaczęła śpiewać "My chcemy Boga..." znaczna część zebranych została aresztowana i już nie wróciła do domów."

Jako uczestnik tego wydarzenia stwierdzić muszę, że opis ten nie pokrywa się z prawdą. W rzeczywistości delegacje uczniowskie zostały zebrane w Filharmonii i do zapełnionej sali zaczął przemawiać jakiś bolszewik, oświadczając, że zniknęła pańska Polska, została wyzwolona Ukraina i ludność Lwowa wreszcie rozpocznie szczęśliwe życie w ustroju sowieckim. Oznajmiono również o zniesieniu nauki religii i wszelkich oznak kultu religijnego. Informacje te sala przyjęła głośnymi protestami, na scenę wskoczyła grupa kolegów z których jeden wygłosił płomienne przemówienie, że Polska nie zginęła i zakończył znanym powiedzeniem, że "Upaść może naród wielki, ale zginąć tylko nikczemny". Okrzyki "Niech żyje Polska" i śpiew "My chcemy Boga..." opanowały salę, a zdezorientowani i nie spodziewający się czegoś podobnego organizatorzy, zniknęli jak niepyszni. Rozeszliśmy się podnieceni i radośni do domów, szeroko komentując naszą demonstrację polskości Lwowa.

Około tygodnia później znowu zaproszono delegacje szkół do Filharmonii. Wszyscy, jeszcze nie znający stosunków sowieckich, poszliśmy pełni zapału do ponownej demonstracji. Gdy sala się zapełnia i oczekiwaliśmy na rozpoczęcie zebrania, przez wszystkie drzwi wejściowe do sali wkroczyło kilkudziesięciu "bojców" NKWD w czapkach z niebieskimi denkami, uzbrojonych w karabiny z nałożonymi bagnetami i rozstawili się szczelnie wzdłuż ścian. Gdy jak poprzednio zaczął przemawiać jakiś bolszewik o upadku Polski, rozległy się głośno protesty z sali. Wtedy po kilku bojców rzucało się z nastawionymi bagnetami między rzędy krzeseł i wyciągali protestujących kolegów. W ten sposób aresztowano kilkudziesięciu kolegów i sterroryzowano salę. Teraz już bez przeszkód mówca zakończył swoje ohydne przemówienie. O ile pamiętam, jakiś uczeń Ukrainiec odczytał na koniec rezolucję, dziękującą Armii Czerwonej za wyzwolenie i przesyłając słowa hołdu dla wodzów Związku Sowieckiego. Z tego zebrania wracaliśmy już z bardzo minorowymi minami, ale nie załamani, bo nie zdawaliśmy sobie jeszcze sprawy jak straszne będą konsekwencje dla aresztowanych kolegów. Było to pierwsze doświadczenie jak wygląda "demokracja" sowiecka, ich wolność słowa i zrzeszeń, gwarantowane w stalinowskiej konstytucji.

Nie spotkałem dotąd nikogo, kto pamiętałby te zebranie, ale może moje obecne wspomnienia po latach, dotrą do kogoś z ówczesnych uczniów szkół średnich we Lwowie i dobrze by było dorzucić jeszcze jakieś szczegóły. Pamięć ludzka po 57 latach jest zbyt zawodna i rejestruje tylko ogólny obraz sytuacji.


Copyright (c) 1996 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik