TOMASZ CIESZYŃSKI

Działalność Wydziału Lekarskiego UJK we Lwowie w czasie II Wojny Światowej od września 1939 do sierpnia 1944 roku

Okres sowiecki

W okresie pierwszej okupacji sowieckiej od 22 września 1939 do 27 czerwca 1941 roku zlikwidowane zostały we Lwowie wszystkie polskie instytucje, a mianowicie administracyjne, społeczne, gospodarcze jak również wychowawcze i naukowe z Uniwersytetem Jana Kazimierza na czele. Ludność miasta została wywłaszczona ze stanu posiadania w trybie tzw. nacjonalizacji- Wykorzystując przemoc okupacyjną Rada Najwyższa Związku Sowieckiego, na podstawie sfałszowanych wyników głosowania, w listopadzie 1939 r., inkorporowała miasto Lwów do Sowieckiej Republiki Ukraińskiej. Środkami propagandy prasowej i radiowej oraz transparentami w języku ukraińskim usiłowano stworzyć pozory ukraińskości miasta.

Jak wiadomo, przed wybuchem II wojny światowej było we Lwowie około 8% Ukraińców i około 3% Rusinów. Okupacja sowiecka spowodowała masową imigrację ludności rosyjskiej i azjatyckiej, głównie rodzin wojskowych i służb NKWD mówiących po rosyjsku. Napływ Ukraińców był stosunkowo niewielki. Dlatego po zajęciu Lwowa przez Związek Sowiecki procent ludności ukraińskiej pozostawał w dawnych granicach, miasto jednakże zmieniło zasadniczo swój zewnętrzny i etniczny charakter. Stanowiska kierowników i sprzedawców w upaństwowionych sklepach powierzono napływowej ludności sowieckiej mówiącej po rosyjsku, podobnie w bankach, na kolei i na poczcie, a w komendach milicji osadzano komandirów rosyjskich. Ludność polska nie znająca w ogóle rosyjskiego mówiła oczywiście po polsku, wskutek czego Lwów rozbrzmiewał na codzień dwoma językami - polskim i rosyjskim pod ukraińskim napisem "Lwiw".

Uniwersytet Jana Kazimierza, zgodnie z formalną ukrainizacją został przemianowany na Uniwersytet im. Iwana Franki. Zlikwidowano Wydział Teologiczny, a Wydział Lekarski i Farmaceutyczny wydzielono administracyjnie i utworzono z nich Państwowy Instytut Medyczny podległy Komisariatowi Zdrawochranienja. Do istniejących katedr i zakładów obu wydziałów dodano sowieckie specificum: Katedrę Marksizmu-Leninizmu.

Na Katedrę Farmakologii, wakującą powodu nieobecności prof. Włodzimierza Koskowskiego (który jako przedstawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża wyjechał legalnie ze Lwowa do Szwajcarii w jesieni roku 1939 i na koniec znalazł się w Szkocji gdzie wykładał na Polskim Wydziale Lekarskim w Edynburgu) dyrektor Instytutu Medycznego, doktor nauk medycznych Makarczenko powołał z Moskwy dobrego dydaktyka, prof. Władimira (?) Woltera. Prof. Wolter, z pochodzenia Żyd rosyjski, wykładał po rosyjsku. Wszystkie inne wykłady w zakresie medycyny, w zakładach teoretycznych i klinikach, prowadzone przez polskich profesorów były wygłaszane po polsku. Jedynie wspomniany uprzednio marksizm-leninizm głosił po ukraińsku sprowadzony z Kijowa doc. Zaszkilniak.

Problem mianowania dziekana dyrektor Makarczenko rozwiązał par exscellance po rosyjsku. Zaprosił do siebie "na kwartiru" najmłodszego profesora Wydziału Lekarskiego Bolesława Jałowego "na wino i frukty", którymi okazały się litr wódki i słój kiszonych ogórków. Po degustacji tych specjałów służących do poznania osobowości zaproszonego, profesor Bolesław Jałowy został powołany na stanowisko dziekana, które piastował z wielkim poczuciem odpowiedzialności w niezwykle trudnych warunkach okupacji.

Wydział Lekarski we Lwowie był zatem czynny i to prawie w komplecie. Tylko jeden profesor, a mianowicie prof. dr Roman Rencki, internista, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, został aresztowany zaraz po wkroczeniu wojsk sowieckich do Lwowa i przebywał w więzieniu aż do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Uszedł wprawdzie z życiem przed rzezią więźniów przeprowadzoną przez NKWD, ale niestety w kilka dni później został zamordowany przez Niemców w dniu 4 lipca 1941 roku.

W uruchomionym w listopadzie 1939 roku Instytucie Medycznym kształciło się bardzo wielu studentów Polaków, Rosjan i Żydów. Ukraińców było niewielu. O ile działalność dydaktyczna na obu wydziałach prowadzona była na poziomie przedwojennym, o tyle sprawa rozwoju naukowego asystentów została istotnie przyhamowana. Wpłynęły na to zarówno specyficznie sowieckie warunki awansu naukowego w trybie tzw. kandydatury nauk wyglądającej mało atrakcyjnie zwłaszcza wobec ogólnego przekonania o tymczasowości okupacji sowieckiej jak i ogromne trudności życia codziennego: terror ciągłych najść na mieszkania, które najeźdźcy starali się zająć na siłę, bieda, a przede wszystkim nieustająca groźba nocnych aresztowań i masowych wywozów na Wschód do azjatyckich obszarów Związku Radzieckiego. Tymi bowiem sposobami władze sowieckie pozbywały się ludności polskiej ze Lwowa i uzyskiwały mieszkania dla sprowadzonych rodzin rosyjskich.

A mimo to życie toczyło się dalej. Choć nie było to łatwe, najwytrwalsi asystenci prowadzili rozpoczęte prace naukowe. Funkcjonował pozornie wolny Polski Teatr Dramatyczny. Wydawana po polsku gazeta codzienna pod nazwą Czerwony Sztandar systematycznie opluwała polskość w artykułach literatów (nazwiska tych osób, nie wszystkich wprawdzie, podaje Kazimierz Żygulski w książce "Jestem z lwowskiego etapu". Wydawnictwo PAX, Warszawa 1994r.), którzy zabłysnęli potem jako koryfeusze literatury PRL.

Nagle rozpętana wojna miedzy dwoma wrogami Polski; III Rzeszą Niemiecką z Związkiem Sowieckim w czerwcu 1941 roku zakończyła pierwszy okres rządów sowieckich we Lwowie.

Okres niemiecki

Niemcy weszli do Lwowa w nocy z 30 czerwca na 1 lipca 1941 roku, w trzy dni po ucieczce Rosjan. Ludność miasta pozostawała jeszcze pod wrażeniem potwornej zbrodni dokonanej przez NKWD na kilku tysiącach więźniów. Kiedy około południa wkroczyła brygada tyrolskich strzelców górskich z szarotkami na polowych czapkach, niewiele osób przyglądało się im na ul. Pełczyńskiej. Śpiewali wesoło Heili! Heilo!". Patrzyłem na nich w ponurym nastroju. Mimochodem zauważyłem, że mieszkające w naszym domu na parterze panny Sassowerówny z entuzjazmem obrzucają jasnowłosych tyrolczyków kwiatami. Ze zgrozą przypomniały mi się słowa Hitlera; "Der Sieger hat immer recht!".

Drugiego lipca Niemcy aresztowali na Politechnice profesora Kazimierza Bartla. W nocy z 3 na 4 lipca formacje SS i Gestapo dokonały aresztowania grupy 22 profesorów (dwudziestym trzecim aresztowanym był prof. Franciszek Groer, pediatra, który został zwolniony po przesłuchaniu dzięki czemu unkinął śmierci) Uniwersytetu Jana Kazimierza, Politechniki Lwowskiej i Akademii Weterynaryjnej, niektórych z żonami i synami oraz innymi bliskimi osobami o brzasku dnia 4 lipca rozstrzelali ich na Wzgórzach Wuleckich. Wśród nich było 12 profesorów Wydziału Lekarskiego. Byli to - Antoni Cieszyński (stomatolog), Władysław Dobrzaniecki (chirurg), Jan Grek (internista) wraz z żoną, Jerzy Grzędzielski (okulista), Henryk Hilarowicz (chirurg), Stanisław Mączewski (ginekolog), Witold Nowicki (anatomopatolog) wraz z synem, Tadeusz Ostrowski (chirurg) wraz z żoną, Stanisław Progulski (pediatra) wraz z synem, Roman Rencki (internista), Włodzimierz Sieradzki (medyk sądowy), Adam Sołowij (ginekolog) wraz z wnukiem.

Tę straszną masakrę, mającą na celu realizację niemieckiego planu odmóżdżenia narodu polskiego, Niemcy zataili wobec świata. Byli jednakże naoczni świadkowie i jeden z nich, asystent prof. Rudolfa Weigla - Zbigniew Stuchły w kilka godzin po dokonanej egzekucji złożył mu z tego faktu relację. Ja sam poznałem tragiczną prawdę o tym zdarzeniu dopiero w sierpniu 1944 roku tj. po wyparciu Niemców ze Lwowa przez wojska sowieckie. Być może, osoby znające wśród Polaków prawdę, uznały, że wiadomość o okrutnym masowym morderstwie będzie zbyt trudna do zniesienia dla zrozpaczonych żon i matek. Przede wszystkim jednak zaważył moment ostrożności. W razie przypadkowego ujawnienia nazwiska któregokolwiek z naocznych świadków było pewne, ze zostanie on zamordowany przez Gestapo.

W obliczu przedstawionych zjawisk, naprzód praktycznego zablokowania osobistego rozwoju młodych pracowników naukowych, które przyniosła okupacja sowiecka, a następnie wobec świadomości gwałtownej, fizycznej eksterminacji profesorów wyższych uczelni, stało się jasne, że pozostali przy życiu profesorowie medycyny powinni, horribile dictum: póki jeszcze żyją, umożliwić awans naukowy zasługującym na to asystentom, niezależnie od lego należało kontynuować kształcenie studentów medycyny.

To drugie zadanie miało ogromne znaczenie nie tylko dla Polaków, ale również dla ukraińskiej inteligencji zainteresowanej żywotnie w kształceniu młodych Ukraińców. Ponieważ problem ochrony zdrowia ludności podbitej, Niemcy uznali za ważny ze względu na własne bezpieczeństwo, gubernator generalny dr Hans Frank, na wniosek Ukraińca dr Mariana Pańczyszyna mianowanego uprzednio przez władze sowieckie profesorem Lwowskiego Medycznego Instytutu, a 4 lipca 1941 roku tj. w dniu rozstrzelania Lwowskich Profesorów mianowanego komisarycznym zarządcą Wydziału Lekarskiego przez prezydenta Działu Nauki i Oświaty Generalnej Guberni dr Adolfa Watze - zezwolił na uruchomienie we Lwowie Państwowych Zawodowych Kursów Medyczno-Przyrodniczych (Staatliche Medizinisch-Naturwissenschaftliche Fachkurse), na które w terminie wiosennym 1942 roku przyjęto na rok pierwszy około 14% Polaków i około 85% Ukraińców. Na latach wyższych, Polacy stanowili kolejno około 31, 36 i 63% ogółu studentów.

Znamienna jest motywacja drą Pańczyszyna w piśmie skierowanym do generalnego gubernatora dr Hansa Franka: "Das Wissenschafts und Lehrwissenschaftspersonalstellen, auch nach Entfernung der juedischen und anderen der deutschen Regierung und dem deulschen Volke feindlich gesinnten Elemente, und nach seiner Ergaenzung durch ukrainische wissensschaftliche Krafte, einen Apparat dar, welcher im Stande ware jederzeit verantworlliche wissensschaftliche Arbeit und Lehrtaetigkeit vorzunehmen und dieselbe in vollem Einklang mit den hohen Traditionen der deutschen Wissenschaft und Kultur weiterzufuhren", co znaczy w tłumaczeniu polskim: "Personel naukowy i dydaktyczny, także po usunięciu wrogo nastawionych do niemieckiego rządu i do niemieckiego narodu elementów żydowskich i innych (tj. polskich) i po uzupełnieniu go przez ukraińskie siły naukowe, przedstawia aparat, który byłby w stanie w każdej chwili podjąć odpowiedzialną pracę naukową i dydaktyczną i prowadzić tę działalność nadal w pełnej harmonii z wysokmi tradycjami niemieckiej nauki i kultury".

Argumentacja dr Pańczyszyna pochwalająca zbrodnię ludobójstwa przypomina informację o pomocniczej roli Ukraińców w zamordowaniu Lwowskich Profesorów, którą ujawnił pani docent Karolinie Lanckorońskiej Hauptsturmfuhrer SS Hans Krueger w czasie jej przesłuchania w więzieniu w Stanisławowie. Przyjęcie na studia zależało faktycznie od dwóch Ukraińców mianowanych komisarzami Wydziału Lekarskiego cieszących się zaufaniem władz niemieckich. Byli to: wspomniany dr Marian Pańczyszyn - internista oraz dr Andrzej Łastowiecki -były asystent Zakładu Fizyki UJK mianowany uprzednio przez władze sowieckie profesorem fizyki Medycznego Instytutu we Lwowie. Jak podaje prof. Albert, ogółem nie przyjęto 29 Polaków, w tym trzech na polecenie Gestapo, a 26 rzekomo z braku miejsc. Ja osobiście nie zostałem przyjęty, podanie moje załatwiono negatywnie ("abgelehnt") bez podania uzasadnienia.

Dr Łastowiecki został zamordowany w sierpniu 1943 roku w bramie domu przy ul. Wronowskich. W domu tym mieszkała Ukrainka Gałanowa, którą odwiedzał Łastowiecki - kobieta niezwykłej urody, żona rzeźnika Gałana, będąca sprzedawczynią w sklepie mięsnym ("Nur fur Deutsche") swego męża przy ul. Leona Sapiehy. O fakcie zabójstwa dowiedzieliśmy się z matką moją rano od dozorcy naszego domu, Ukraińca Teodora Wilkowa, który przybiegł podekscytowany z miejsca zbrodni, na którym oglądał zwłoki dr Łastowieckicgo z tkwiącym w klatce piersiowej nożem.

Nie umiem zrozumieć prof. Alberta, który pisze: "natychmiast po śmierci prof. Łastowieckiego" ... "zastrzelonego przez Polaków" ...-"rozmawiałem z ludźmi, którzy znali jego zabójców". Skąd prof. Albert wiedział, że morderstwa dokonali Polacy? oraz, że ludzie do których się zwracał "znali zabójców"?

Przede wszystkim jednak wiadomo, że po śmierci dr Łastowieckiego nie została przeprowadzona sekcja sądowo-lekarska, na podstawie której, stwierdzenie przez Polaka, kierownika Zakładu Medycyny Sądowej doc. dr Bolesława Popielskiego, że denat został zabity pociskiem z broni palnej mogłoby się stać oficjalnym dokumentem propagandy ukraińskiej "motywującym" zbrodnie ukraińskie na ludności polskiej. Sekcja musiałaby wykazać prawdę miarodajną tak dla Polaków, jak i dla Ukraińców, ponieważ asystentem Zakładu Medycyny Sądowej był Ukrainiec lek. Bohdan Mryc, a przy sekcji asystowało by na pewno kilku lekarzy ukraińskich. Ukraińcy nie dopuścili jednak do ujawnienia kryminalnej prawdy rzucającej skandal i żujące światło na osobę dr Łastowieckiego, ale też nie rozpowszechniali fałszywej wersji podanej przez prof. Alberta.

Wracając do problemu rozwoju naukowego asystentów, należy powiedzieć, że sprawa nadania wyższego stopnia naukowego zasługującym na to młodym pracownikom nauki pozostawała paląca na skutek faktu katastrofalnego zmniejszenia się składu osobowego Wydziału Lekarskiego po masowym morderstwie w dniu 4 lipca 1941 roku. Z tego powodu pozostali przy życiu profesorowie, członkowie Rady Wydziału Lekarskiego mieszkający we Lwowie, uznali, że zachodzi bezwzględna konieczność tajnego działania według polskiego prawa o szkołach akademickich.

Na tym miejscu uważam za potrzebne wymienić ich nazwiska w porządku alfabetycznym: prof. dr Eugeniusz Artwiński - kierownik Kliniki Neurologicznej, prof. dr Kazimierz Bocheński - kierownik Kliniki Położniczo-Ginekologicznej, prof. dr Franciszek Groer - kierownik kliniki Pediatrycznej, prof. dr Marian Frankę - kierownik Zakładu Patologii ogólnej, prof. dr Bolesław Jałowy - kierownik Zakładu Histologii, prof. dr Józef Markowski - kierownik Zakładu Anatomii Prawidłowej, prof. dr Jan Lenartowicz-kierownik Kliniki Dermatologii i Chorób Wenerycznych, prof. dr Zdzisław Steusing - kierownik Zakładu Higieny, prof. dr Rudolf Weigl - kierownik Zakładu Biologii Ogólnej, prof. dr Mieczysław Wierzuchowski - kierownik Zakładu Fizjologii, prof. dr Teofil Zalewski - kierownik Kliniki otolaryngologicznej.

Prof. Jałowy został zamordowany strzałem z pistoletu w dniu l października 1943 roku na ul. Teatyńskiej przez syna dr Mariana Pańczyszyna, którego rozpoznał towarzyszący Jałowemu student medycyny Jan Chmiel. Przerażony i wstrząśnięty czynem swego syna dr Pańczyszyn ukrył się w pałacu metropolity Szeptyckiego, gdzie zmarł na zawał serca w 9 dni po zamordowaniu prof. Jałowego. Prof. Wierzuchowski najprawdopodobniej niedługo uczestniczył w tajnej działalności i docenci należący do rozszerzonego Wydziału, ale nie do Rady. Po uzyskaniu dodatnich ocen wydanych przez trzech referentów. Rada Wydziału podejmowała pozytywną decyzję, którą następnie profesor -patron przekazywał kandydatowi do wiadomości najczęściej u siebie w domu.

Należy podnieść, że w zakresie anatomii patologicznej i patologii ogólnej, współopiniowała doc. dr Helena Schuster (szwagierka zamordowanego wraz z synem Jerzym profesora Witolda Nowickiego - kierownika Zakładu Anatomii Patologicznej). Niemka z urodzenia, z przebiegu życia Polka, która w okresie okupacji niemieckiej podpisała Volkslistę. A jednak doc. Schuster zasłużyła na dodatnią ocenę: nie tylko czynnie współdziałała w zakresie funkcji uniwersyteckich, ale także okazywała wraz ze swą siostrą, panią profesorową Olgą Nowicką pomoc osobom poszukiwanym przez Gestapo. Należy zwrócić uwagę na okoliczność, że pani profesorowa Olga Nowicka z domu Schuster, tak bardzo czuła się Polką, że w momencie aresztowania przez Gestapo jej męża prof. Witolda Nowickiego i jej syna dr Jerzego Nowickiego, nie przyszło jej na myśl powiedzieć, że jest Niemką, co mogło uratować życie mężowi i synowi. Oto lista habilitantów, którzy uzyskali veniam legendi dzięki tajnej działalności Rady Wydziału Lekarskiego UJK-zestawiona przez prof. Kazimierza Jabłońskiego:

1. Zygmunt Albert - anatomopatolog,
2. Tadeusz Ceypek-laryngolog,
3. Bronisław Giędosz-patolog,
4. Kazimierz Jabłoński - położnik-ginekolog,
5. Tadeusz Jacyna Onyszkiewicz-chirurg,
6. Jan Jankowski - internista,
7. Tadeusz Korzybski - biochemik,
8. Włodzimierz Kuryłowicz-mikrobiolog,
9. Stanisław Liebhard-ginekolog-położnik,
10. Franciszek Redlich - pediatra.

Wypada mi na koniec wspomnieć o sobie, Tomaszu Cieszyńskim, studencie medycyny, co nie został przyjęty na Staatliche Medizinisch-Naturwissenschaftliche Fachkurse, ale dzięki pomocy prof. dr Jana Lenartowicza uzyskał aprobatę Rady Wydziału Lekarskiego na kontynuację studiów sposobem tajnym.

Dzisiaj pragnę na znak wdzięczności wymienić imiona i nazwiska moich egzaminatorów, przytaczając stopnie i tytuły naukowe, jakie podówczas posiadali. Byli to w porządku alfabetycznym: prof. dr Kazimierz Bocheński, doc. dr Wincenty Czemecki, doc. dr Adrian Demianowski, prof. dr Franciszek Groer, prof. dr Adam Gruca, doc. dr Wiktor Jankowski, prof. dr Jan Lenartowicz, dr Albin Musiał - starszy asystent Kliniki Okulistycznej oraz doc. dr Bolesław Popielski.

Przekonałem się potem, że nad wszystkim czuwał prof. Rudolf Weigl. Z osobistej relacji prof. K. Jabłońskiego jest mi wiadome, że po zakończeniu II wojny światowej Ministerstwo Oświaty PRL zatwierdziło habilitacje przeprowadzone w tajnym postępowaniu na Radach Wydziału Lekarskiego UJK we Lwowie, przyjmując ze względów politycznych uległości wobec imperializmu sowieckiego, wsteczną datę dla wszystkich habilitacji na dzień 19 października 1939 roku, którą zmuszeni byli wpisać na żądanym dokumencie rektor tajnego Uniwersytetu Jana Kazimierza prof. dr Edmund Bulanda i dziekan prof. dr Teofil Zalewski. Data ta bowiem poprzedzała datę sfałszowanego głosowania o przyłączenie Lwowa do Związku Sowieckiego, które miało miejsce 1 listopada 1939 roku.

Prof. dr hab. Tomasz Cieszyński


Copyright © 1995 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik