Horne International 1958 - 1961
Pan Horne (George) po zawale wrocil spowrotem do
biura i zaprosil mnie w koncu lata na spotkanie. Byl
wysokim przystojnym mezczyzna w wieku lat 56. Pochodzil
ze Stanislawowa i przed wojna z zona wyemigrowal do
Kanady gdzie byl przedstawicielem Wedla. W czasie wojny
zaczal handlowac dewocjonaliami za co dostal list
pochwalny od Piusa XII ktory wisial w jego gabinecie
pieknie oprawiony w ramke. Nie wiem kiedy sie wychrzcil
na "episcopalian" jako "elegantsza"
religie, nie mniej jego towar byl sprzedawany dla
katolikow. Kiedy przyjechal do Stanow, nie wiem, w czasie
kiedy sie poznalismy mieszkal w eleganckin domu z basenem
w Larchmont, NY. Jego firma znajdowala sie w dawnej boznicy ktora kupil zapewnie tanio w Mamaroneck, NY kiedy wybudowano nowa okazalsza. Znajdowala sie doslownie na przeciwko stacji kolejowej. Budynek byl dwupietrowy - znajdowal sie na zboczu wzgorza - wchodzilo sie z ulicy na drugie pietro gdzie znajdowaly 3 pokoje: jeden zajmowany przez p. Horna, drugi przez sekretarke Mrs. Smith i trzeci przez ksiegowa, ktorego imienia juz nie pamietam. Stamtad wchodzilo sie do dawnej boznicy gdzie byl magazyn prowadzony przez dwoch mlodych murzynow ktorzy rowniez zajmowali sie pakowaniem i wysylka zamowien. Na dolnym pietrze ktory byo na poziomie parkingu byla kuchnia, kilka pokoi i dalsze sklady. Zeby wyjechac z parkingu na ulice trzeba bylo wyjechac stromym podjazdem ktory sprawial duze trudnosci duzym ciezarowkow dowozacym lub zabierajacym towary. Glowna firma byla Horne International, Inc. oprocz ktorej mial Candimport ktora wowczas byla wylacznym importerem Wedla na USA i z adresem w Filadelfii Lutom, Inc. ktora wowczas byla wylacznym importerem polskiego piwa i wodki na USA. W tej sytuacji ja bylem bardzo przydatny a z drugiej strony on byl doskonala firma ktora mogla mi zalatwic wize. Nie mozna powiedziec ze Horne byl chojny, tak ze musialem sie zadowolic mala pensja na poczatek. Mialem dostac procent od sprzedanych cukierkow, ale to nie byla powazna suma. Najbardziej mi sie podobala jego kalkulacja prowizji. Opierala sie ona na ilosci mieszkancow Stanow polskiego pochodzenia i zakladal ze jak zjedza w ciagu roku po kilka cukierkow ile on sprzeda i ile z tego bedzie prowizji. Wszytskie sprzedaze cukierkow zalatwial telefonicznie i nie interesowali go detalisci, tylko hurtownicy. Podobnie bylo z wodka i piwem, tak ze obroty byly minimalne. Jezeli chodzi o dewocjonalia to mial kilku podrozujacych sprzedawcow. Jak przyszedlem bylo trzech starszych panow. Pozniej jeden odszedl i znalazl mlodszego, ale ten niedlugo popracowal bo nie mial ochoty spedzac calego zycia w samochodzie. Moim pierwszym zadaniem bylo powiekszenie sprzedazy cukierkow. Pojechalem swoim Oldsmobil'em do Chicago, Detroit, Buffalo, Cleveland, Pittsburg'a. Po drodze odwiozlem Renie i Andrzejka do Margaretville w gorach Catskil - tzw pasie barszczowym albo zydowskich Alpach - do doktora Jurasza ktory juz zoperowal Cioci Tarczyce a nastepnego dnia Andrzejek mial miec operacje dwoch przepuklin. Jak mi Renia obecnie przypomniala cala droge walczylismy bo nie dawalem jej palic w samochodzie, a ona w tym czasie byla namietna palaczka. Ja nigdy nie znosilem papierosow i ich smrodu. Ciocia przyjechala wczesniej i byla juz po operacji tarczycy, miala cala glowe zabandazowana i sie nie ruszala ani nie mowila. Renia poszla wiec zobaczyc Andrzejka po operacji ktory zaczal plakac jak zobaczyl Matke i dr. Jurasz wypedzil ja z pokoju i nie dal jej przyjsc do nieho przez reszte dnia. To bylo dla Reni bardzo przygnebiajace i miala same czarne mysli. Zaraz po odwiezieniu ich do szpitala pojechaem w dalsza droge. Sprzedazy bylo niewiele, a samochod sprawial mi mase klopotow i to co dostawalem za mile nie wystarczylo na pokrycie kosztow naprawy. Tak ze na nastepna podroz pojechalem autobusem i wrocilem samolotem zuzywajac czesc mojego polskiego bietu tak ze zaczalem zbierac pieniadze zeby oddac bratu moje dlugi. Na wiosne znowu pojechalem samochodem ta sama trasa i bylo jeszcze wiecej problemow, tak ze wracajac zaczela mi sie slizgac automatyczna skrzynia biegow i ledwie dojechalem spowrotem. Lulu kupila Forda Consula ale ze standartowa skrzynia biegow, tak ze jak mi pozyczyla musialem sie uczyc jezdzic, ale to nie bylo takie trudne. Chcialem kupic nowy samochod, ale nie mialem na to pieniedzy i nie chcialem zaczynac z pozyczkami. W miedzyczasie moje ponowne podanie o staly pobyt na Horna papierach zaczynalo sie posuwac do przodu. Mialem pierwsze spotkanie w Immigration i musialem przygotowac papiery jakie wymagali. Z Marysia ktora zaczela miec powazne zamiary w stosunku do Rysia ktory rozszedl sie z Ala doszlismy do porozumienia ze zlozymy papiery na rozwod. To tez nie bylo takie proste bo trzeba bylo wszystko tlumaczyc na angielski - Rysio mowiacy biegle po angielsku to zalatwil zeby nam oszczedzic wydatkow. Na wiosne dostalem zielona karte i stalem sie stalym mieszkancem Stanow. To byla ulga. Mialem jeszcze polski paszport, ale juz nie wazny i nie staralem sie go przedluzac bo i po co. Nowy sprzedawca ktory mial pokryc poludnie Stanow odszedl i zaczalem szukac nowego, ale chetnych nie bylo, wiec ja w zastepstwie mialem pojechac. Horne kupil mi nowego Forda i wyslal mnie w swiat. Pozegnalem sie z Lulu, zostawilem swoj TV u brata ktory dotad nie mial TV i samochod w ktorym od czasu do czasu slizgala sie automatyczna skrzynia biegow i pojechalem na Indianopolis, Saint Louis, Nashville, Mobile, Birmingham, New Orleans gdzie przyleciala na tydzien Lulu. Bylismy kompletnie zieloni, tak ze wiedzielismy tylko to co przeczytalismy w spisie hoteli i przewodniku automobilklubu ktorego zostalem czlonkiem z ramienia firmy. Poszlismy na obiad do ogrodka slawnej restauracji - o czym wowczas nie wiedzielismy - Court of Two Sisters. Wieczor byl goracy i parny - to byl czerwiec - i bylo mase owadow ktore wszedzie chodzily i trudno je bylo ignorowac. Pozniej poszlismy na spacer i byla restauracja gdzie gral Al Hirt o ktorym do tego czasu nie slyszelismy. Potem wycieczka po Mississippi, zwiedzanie miasta - byl weekend - w pieniedzialek i wtorek odwiedzanie klientow a w srode wyjazd do Galveston'u z odwiedzeniem kilku malych mniejscowosci i klientow. Galveston to miasto z tradycjami polozone na wyspie ktora w poczatku stulecia byla zdewastowana przez huragan. Ogromna plaza po ktorej po odplywie jezdza samochodami, urzadzaja piknick'i i lapia ryby i kraby. Jak nam poradzono w hotelu pojechalismy na plaze i mielismy pecha bo juz podsychala i jednym kolem trafilem na suchy piasek i nie mogllismy wyjechac. Poniewaz na plazy bylo pelno ludzi wiec znalezli sie chetni zeby pomoc i popchac woz. Trwalo to troche czasu i bedac na plazy zostalismy napadnieci doslownie przez pchly piaskowe ktore strasznie gryza i potem te ugryzienia swedza do tego stopnia ze mozna sobie skore rozdrapac do krwi. Po powrocie do hotelu i prysznicu i siedzielismy na podlodze i drapalismy sie szczotkami do zebow. Lulu miala potem znaki - miala bardzo wrazliwa skore - ze w laboratorium mysleli ze zlapala jakas chorobe weneryczna na swojej eskapadzie. Mnie to szybciej minelo, ale jej ciagnelo sie dobrych kilka tygodni. Z Galvestonu pojechalismy do Houston skad Lulu wrocila do New Jersey, a ja po kilku dniach pojechalem do Dalas gdzie wizyte w Restauracji Old Varsovie opisalem w swoich Lwowskich wspomnieniach z 1978 roku. Natepny przystanek to Corpus Christi, ladne miasto nad Zatoka Meksykanska. Typowo poludniowe. San Antonio gdzie spedzilem weekend bylo urocze, pelne historii i bardzo rozlegle. To bylo miejsce gdzie mozna bylo spedzic wakacje. Potem McAllen gdzie poraz pierwszy przekroczylem granice Meksyku. Meksykiem bylem rozczarowany bo tam nic nie bylo ciekawego, ale to byla mala miescina przygraniczna. Nastepny przystanek to Laredo ktore wygladalo inaczej jak w programach TV. Male spiace i bez wyrazu. Nastepny przystanek to El Paso a po Meksykanskiej stronie Juarez gdzie mozna bylo pojechac tramwajem przez most na Rio Grande. Oba miasta dosc duze, ale roznica niesamowita. Podczas gdy w El Paso byl porzadek, czyste ulice, ladne sklepy i ladne dzielnice mieszkaniowe, w Juarez wszystko zaniedbane i pelno ludzi stojacych na ulicach i tylko mowiacych bardzo glosno. Poniewaz to byl weekend 4 lipca, wiec mialem male wakacje mieszkajac w ladnym motelu z basenem kapielowym i duza iloscia turystow. Najbardziej na Teksanczyka ubrany facet mial samochod z rejestracja z Brooklyn, NY. To mnie bardzo rozsmieszylo. Po odwiedzeniu kilku klientow pojecjalem przez Odessa'e do Carlsbad'u gdzie zwiedzilem slynne groty do Tucson. Upal byl niesamowity, samochod nie mial klimatyzacji, wiec przez otwarte okna samochodu wlewal sie zar. Na szczescie byl weekend, wszystko bylo zamkniete, wiec kursowalem pomiedzy pokojem hotelowym a basenem i tylko wieczorem jezdzilem zeby cos zjesc. To bylo niesamowita jak bym stal przed otwartym piecem. Jedno tylko ze zar byl suchy. Miasto otoczone slicznymi gorami calkie bez flory, co robi niesamowite wrazenie. Stamtad do Phoenix gdzie nie bylo takiego zaru, albo sie do niego juz przyzwyczailem. Chodzilem tylko w krotkich spodniach, co w owym czasie nie bylo przyjete. Kiedys dotknalem sie noga do zderzaka i sie popieklem. Potem mialem wielki babel na nodze. Jak opowiedzialem moja przygode uslyszalem: jak bys nosil dlugie spodnie tego bys nie mial. Od czasu wyjazdu z New Orleans zawsze mialem na bocznym lustrze zawieszony specjalny worek z woda, ktora mimo upalu byla chlodna. Bez wody nie mozna tam podrozowac, bo w razie awarii, a tam ruch na drogach jest maly, bez wody mozna latwo zginac. Bylem 400 mil od Kaliforni i mialem pokuse zeby tam pojechac. Jednak panujace upaly i bedac sam zrezygnowalem. Postanowilem skorzystac z okazji i zwiedzic Grand Canyon poniewaz byl prawie po drodze do Pueblo. Najpierw zlapala mnie gradowa burza tak ze schowalem samochod pod drzewo bo grad byl wielkosci pilek golfowych i tak walil w samochod ze myslame ze wybije mi szyby. Zaparkowalem na parkingu przy samym Grand Canyon, tak ze mozna bylo tam chodzic ile razy chcialem. Bylo pelno turystow, sporo niemcow ktorzy bardzo glosno szwargotali. Mialem do wyboru albo znalezc motel, ale nic w poblizu za godziwa cene nie widzialem, albo spac w samochodzie, albo w namiocie jaki ze soba wozilem. Wybralem to ostatnie bo chcialem zobaczyc wschod slonca. Troche sie za pozno zbudzilem, ale jeszcze zdazylem zobaczyc koniec wschodu i widok byl niesamowicie piekny. Potem pojechalem do Pueblo a stamtad do Denver dokad przyleciala Lulu i pojechalismy na dwu tygodniowe wakacje w Gorach Skalistych. Zebym ja nie przerywal podrozy, Horne zaplacil Lulu za przelot na wakacje majac w ten sposob pewnosc ze nie bede wracal. Musialem mu pisac sprawozdania co tydzien po polsku. Chcial zebym tez w soboty pracowal i czasem dzwonil do klientow zeby sprawdzic czy jade zgodnie z planem. Poniewaz nie uwazalem ze soboty sa pracujace, wiec pisalem tak sprawozdania ze mialem zawsze zaoszczedzonych klientow z tygodnia na sobote. Wilk byl syty i owca cala. Poniewaz bylem miesiacami w drodze wiec moja pensje skladal na ksiazeczke potracajac z pensji jak musial poslac czek za moje meiszkanie. Problem byl jak poslac mi czek na wydatki. Na benzyne mialem karty kredytowe, ale na hotele i na jedzenie potrzebna byla gotowka. Banki nie wypalacaly na czeki z innych bankow. Poprosilem o czeki potwierdzone, ale i te nie zawsze brano. Prosilem klijentow o pomoc, ale to nie bylo dobre wyjscie. Pozniej dostawalem Postal Money orders - przekazy pocztowe - ale i z tymi mialem czesto klopot. Pamietam jak dzis w Zachodniej Wirginii poczta nie chciala mi wyplacic twierdzac ze wszystko moze byc falszywe z zielona karta wlacznie. Dopiero miejscowy klient potwierzil kto ja jestem i moglem odebrac pieniadze. Wakacje spedzilismy w Gorach Skalistych. Zaczelismy od Parku Narodowego Grand Darby na wysokosci pona 4,000 m nad lodowatym jeziorem. Zajelo nam kilka dni nim sie dostosowalismy do niskiego ccomcastenia jakie tam panowalo. Jezioro bylo otoczone w czesci luksusowymi domami polozonymi na zboczach gor otaczajacych jezioro po ktorym kursowaly motorowki rowniez z turystami jak my. Kilka nastepnych dni spedzilismy w Estes Park i jego okolicy. To bylo w czasie Nixon'a jeszcze Vice Prezydenta odwiedzin w Polsce o ktorych slyszelismy w radiu samochodowym. Byl koniec urlopu, wiec odwiozlem Lulu do Denver na samolot, a sam pojechalem do Kansas na odwiedznie klienta w Hays. Kansas to bezgraniczne prerie i uprawy zboza tak ze sie jedzie godzinami wsrod pol i nic wiecej. To troche jak w powiesciach May'a. Hays jest malym miasteczkiem w srodku stanu z malym domem towarowym ale doskonalym klientem. Wlasciciel majacy ponad 90 lat i dwoch synow po 60-siatce. Kupuje tylko ojciec ktory latwo sie meczy i musi pojsc sie zdrzemnac poczem znowu wraca i zamawia. To jednak byl jeden z najlepszych klientow wiec warto bylo spedzic dzien u niego. Pozniej znowu jazda przez prerie do Kansas City ktore czesciowo jest w Kansas, ale wieksza czesc w Missouri. Stad do Topeka, Topeka Turnpike ktora w tym czasie byla chyba jedyna droga w Stanach bez limitu szybkosci, tak ze mozna bylo woz wyprobowac. Bylo ladne choc upalne lato wiec postanowilem oszczedzic na motelu i w czasie weekendu zanocowac w samochodzie. Zobaczylem jak zdjac oparcie z przedniego siedzenia - mialem dwu drzwiowy woz - i wypelnienia miejsca pomiedzy przednim a tylnym siedzeniem i polozenia nan nadmuchiwanego materaca i spiwora. Poniewaz jak bym otworzyl okno to wleca komary ktore mnie zjedza zywcem, wiec kupilem gaze i nakleilem ja na otwarte okno tak ze mozna bylo oddychac. Zaparkowalem kolo samego jeziora, sporo plywalem, tam byla niedaleko toaleta i cieply prysznic, mozna tez bylo zjesc. Zaparkowalem sie jednak zbyt blisko piasku i woz zakopal sie w piasek i nie mozna bylo wyjechac. Musialem zawolac pomoc i na nia wydalem wszystko co zaoszzcedzilem. Piszac te slowa mysle czemu nie zawolalem AAA ktorego bylem czlonkiem. Nie potrafie odpowiedziec. Ale mialem nauczke na przyszlosc. Nastepne postoje to Lincoln, Des Moines i po drodze zabraklo mi benzyny. Wowczas jak sie kupowalo benzyne dawali znaczki za ktore potem dostawalo sie rozne towary. Zbieralem zielone i kupowalem benzyne tylko tam gdzie takowe dawali. Tak tej benzyny szukalem ze samochod stanal. Musialem poprosic przejezdzajacego kierowce zeby mnie zabral do nastepnej stacji i potem wrocic z benzyna z innym kierowca, dolac do samochodu i pojechac oddac zbiornik i sie zatankowac. To na szczescie byla moje jedyna przygoda z benzyna co na ponad 100,000 mil przejechane w ciagu tych dwu lat nie mozna narzekac. Nastepnie zatrzymalem sie w Chicago, odwiedzilem Wujostwo Dziuniow z ktorymi spedzilem weekend a potem w dalsza droge do Wisconsin. Wuj zostal przeniesiony do New York'u i skorzystal ze moje mieszkanie bylo puste i zamieszkal w nim na kilka miesiecy poki nie znajdzie mieszkania i przeniesie sie z Ciocia. Niedlugo potem znalezli mieszkanie w South Bound Brook dokad sie przeniesli. Z Milwaukee polecialem na Labor Day weekend do New York'u zeby spotkac sie z Lulu i zobaczyc jak sie miewa moja kawalerka. Wszystko bylo w porzadku. Jedyna zmiana bylo ze moj samochod jaki zostawilem u brata poszedl na zlom bo szpecil widok domu brata i bratowa mial tego dosc. Strata nie byla wielka bo mialem samochod firmowy. Po dlugim weekendzie trzeba bylo wrocic do samochodu i kontynuowac moja podroz ktora skonczyla sie w poczatku listopada. Mialem dosc samochodu i jezdzenia, ale nie na dlugo, bo w styczniu trzeba bylo wracac do odwiedzania klientow bo nasi sprzedawcy coraz bardziej zaczeli sie wykruszac i nie mozna bylo zostawiac klientow bez obslugi. W jesieni Lulu przeniosla sie do samodzielnej kawalerki w Montclair, wiec ja postanowilem zlikwidowac swoja ktora i tak wiekszosc czasu stala pusta. Spedzilismy swieta jeszcze w Forest Hills i zaraz po swietach przenioslem swoj dobytek do Lulu - mielismy sie pobrac jak tylko moj rozwod sie uprawomocni - gdzie spedzalem weekendy, a w ciagu tygodnia jak bylem w biurze to wynajalem sobie pokoj zeby codziennie nie jezdzic do Lulu, bo to bylo za daleko. Kilka dni po swietach ktore czesciowo spedzilismy u Wujostwa ktorzy sie nami "zaopiekowali" i lubili Lulu, pojechalem do Hays w Kansas. Mialem szczescie ze pogoda dopisywala, bo inaczej nie trudno bylo utknac tam na dobre kilka dni. Ta bezkresna plaszczycna prerii przysypanych sniegiem robila wrazenie ze jest nieskonczona. Potem odwiedzilem klientow w okolicznych stanach i powoli wrocilem do biura zeby nadal szukac nowych sprzedawcow. Musze przyznac ze pierwszy rok prodrozy po Stanach pamietam doskonale, drugi rok znacznie mniej. Wiele miast widzialem poraz drugi lub nawet trzeci, wiec nie robily na mnie takiego wrazenia. Pozatem ten rok byl rokiem wielkich zmian w moim zyciu , wazniejszych od odwiedzania klientow. Tak ze sie bede troche "slizgal", co prosze mi wybaczyc. Przpomne tylko ze od tego czasu minelo 38 lat. A to robi swoje. Moj brat przeniosl sie do Madison, Wisconsin do tamtejszej Akademii Medycznej i objal katedre Onkologii ktora prowadzi do dzis. Likwidacja jego domu, sprzedaz i przenosiny byly naszym glownym zajeciem. Pomagalem mu jak moglem i staralem sie nie wyjezdzac w czasie kiedy bylem potrzebny. Bylo mi smuno bo byl dla mnie "ostoja" i pomoca ktora na odleglosc nie bedzie juz taka sama. Nie mial biedak wielkiej ochoty, ale los tak zrzadzil ze trzeba bylo sie przenosic. Chyba zawodowo na tym sporo skorzystal nie mowiac juz ze sie rozstal z niezbyt zyczliwymi mu ludzmi, ktorzy mu sie tak odplacili za jego pomoc. Dostalismy w spadku sporo rzeczy, wlacznie ze starym ale jeszcze w dobrym stanie samochodem. Dwa lata temu zlamala mi sie wyciskarka do pomarancz tak przydatna szczegolnie na Florydzie. Miala chyba za soba ponad 50 lat sluzby, lub moze wiecej, ale nie moglem jej odzalowac bo to byl jeden z prezentow od brata i mial duza dla mnie sentymrntalna wartosc. Niedlugo po braterstwa wyjezdzie pojechalem w kierunku na Pensylwanie, Ohio, Michigan. Wstapilem do Tadziow na weekend i korzystajac z okazji pojechalismy na polnoc zeby wynajac domek na letnie wakacje z Lulu. W tym czasie u swojej rodziny w Detroit byla znajoma z Sopot, wiec zaprosilem ja z jej kuzynka u ktorej byla na wspolna wycieczke razem z tadziem i Krysia. Jak przyjechalismy na miejsce, zostalismy zaatakowani przez chmure komarow. Zamknalem okno w samochodzie, ale nie majac klimatyzacji, nie mozna bylo wytrzymac. Jak otworzylem okno to wlecialy komary ktore zaczalem spryskiwac co z kolei powodowalo protesty moich pasazerow. Zeby oszczedzic sobie jazdy dokola jeziora w drodze do Wisconsin, za rada Tadzia pojechalem do Muskegon i tam zaokretowalym sie nocnym promie, wzialem kabinbe zeby sie przespac i na nastepny ranek wyladowalismy w Milwaukee i stamtad zaczalem odwiedzac klientow w Wisconsin. Na weekend dotarlem do Madison gdzie zatrzymalem sie u brata. Nastepnego dnia pojechalismy ogladac nowe budownictwo, bo mimo ze braterstwo mieli dom, to traktowali go tymczasowo planujac wybudowac sobie cos bardziej odpowiedniego. Tak mialem ulozona swoja trase zeby dojechac spowrotem do Detroit przed rozpoczeciem sie urlopu, zabrac Lulu i pojechac do wynajetego domku. Korzystajac z pobytu w Detroit pojechalismy z Tadziami do Windsor'u w Kanadzie na wystep Sid Caesar'a znanego z TV komika. Wystep trzeba przyznac byl doskonaly. Po okresie trudnosci z powodu picia wracal powoli do formy i jego tamtejsze przedstawienie bylo krokiem do powrotu do telewizji. Ale jeszcze lepszy byl nasz powrot z Kanady kiedy oficer imigracyjny zaczal nas sprawdzac gdzie sie urodzilismy. Tadzio w Rosji, Krysia w Szkocji, ja w Polsce a Lulu w Ameryce, ale powiedziane z jej ciezkim niemieckim akcentem. Co do nas nie bylo zadnych watpliwosci ale od niej chcial zobaczyc papiery. Na szczescie miala przy sobie paszport i wszystko sie skonczylo dobrze, ale przez wiele lat byla obiektem zartow. Wakacje byly przyjemne, domek byl nad samym brzegiem jeziora wiec mozna bylo prosto z werandy wchodzic do wody. Mielismy milych sasiadow, on z pochodznie niemiec zaprosil nas na przejazdzke wynajeta motorowka i pokazal nam jak jezdic na nartach wodnych. Po jego nauce wynajelismy sami motorowke i przez kilka dni jezdzilismy na nartach: jedno kierowalo drugie jechalo na nartach i tak na zmiane. Nie pamietam kto nas namowil zeby pojechac przez most laczacy poludniowy z polnocnym Michigan'em. Most byl ladny, ale bardzo dlugi i po drugiej stronie nic nie bylo ciekawego, wiec zaraz wrocilismy spowrotem. Nastepna wycieczka byl wyjazd do kanalu laczacego St. Lawrance Sea Way z wielkimi jeziorami ktory podobno jest bardziej ruchliwy jak kanal panamski. Rok pozniej bylismy nad kanalem Panamskim i byl znacznie ciekawszy i ladniej polozony w tropikalnej dzungli. Wakacje minely szybko i Lulu poleciala spowrotem do pracy a ja w dalsza droge do Missouri, Kansas, Iowa, Nebraska, Illinois gdzie spedzilem weekend z Wujostwem i nastepny weekend z bratem kiedy to dowiedzialem sie ze bede wujkiem. Wrocilem do Michigan znowu promem, tym razem dziennym ktory robil wrazenie ze plyne po morzu. Stamtad zaczalem zjezdzac na poludnie do Cincinati, Louisville, zachodnia Virginie i Labor Day weekend spedzilismy w Washington'ie zwiedzajac muzea i galerie. Po weekendzie Lulu wrocila do pracy a ja jeszcze kilka tygodni bylem w drodze i wrocilem do biura. Papiery rozwodowe przyszly, musielismy tylko poczekac zeby sie uprawomocnily. Zaczelismy robic przygotowania, wynajelismy mieszkanie w Fort Lee NJ ktore bylo w polowie drogi pomiedzy Bloomfield NJ gdzie pracowala Lulu i Mamaroneck, NY gdzie ja pracowalem. Nasi nowi gospodarze byli z Polski. On byl rzeznikiem koszernym a ona gospodynia domowa. Mieli poprzednie swoje rodziny ktore wyginely w czasie wojny i po ocaleniu sie pobrali i zaczeli od nowa. Mieli 3 corki ktore nie mowily juz po polsku. Byli mili, uczynni i traktowali nas bardzo rodzinnie co sie wiele razy nam bardzo przydalo nie majac w poblizu nikogo bliskiego. Miszkanie bylo na drugim pietrze dwu rodzinnego domu z garazami obok. Mysmy mieli gorne pietro skladajace sie z dwoch sypialni z lazienka, kuchnia, jadalnia i living roomem. Nie bylo duze, ale dla nas w owczesnym czasie calkiem wystarczajace. Druga sypialnia byla polaczeniem mego gabinetu z pokojem goscinnym zas pozniej dziecinnym. Zamowilem meble w Danii, w tym sasmym sklepie gdzie brat kupil swoje a tu na miejscu dokupilem lozko, kanapke, meble do kuchni i rozne drobiazgi na nowe gospodarstwo. Nasz slub odbyl sie 11 listopada w Montclair gdzie Lulu wowczas mieszkala. Slub byl skromny. Moim druzba byl Wuj Dziunio, a Lulu jej przyjaziolka Elke. Oprocz tego byla Renia i Elki narzeczony. Po ceremonii slubu w miejscowym sadzie mielismy mala party w Lulu mieszkaniu ktore po Lulu przejmowala Elke. Na obiad zaprosilismy Wujostwo i Renie, ale Ciocia sie wymowila. Pojechalismy do Somerville Inn ktorre bylo niedaleko Wujostwa i ktore lubilem bo tam bylem kilka razy z braterstwem i ich goscmi zaraz po przyjezdzie do Stanow. Po kolacji pojechalismy do naszego nowego mieszkania w Fort Lee, gdzie nie bylo jeszcze mebli, nawet mozka ktore zamowione jeszcze w lecie nie zostalo dostarczone. Mialem tylko firmowy samochod ale Horne po moim poworcie zamienil go na Oldsmobil'a ktory chcial zeby zona uzywala jak ja bede w biurze i uzywal go tylko na wyjazdy sluzbowe. Dal mi go na slub pod warunkiem ze go zwroce w poniedzialek a on mi da swego starego Cadillac'a. Nie wiedzialem ze Cadillac mial problem. Po 7-8 milach stawal i nie chcial zapalic. Trzeba bylo dolewac benzyny do karburatora zeby pojechal te kilka mil i stanal znowu. Pojechalem z nim do warsztatu, ale nie potrafili tego problemu usunac. Tak ze nasz tydzien "miodowy" spedzilismy na czekaniu na lozko ktore nigdy nie doszlo i trzeba bylo kupic inne ktore sami przywiezlismy na dachu samochodu majac dosc spania na materacach powietrznych i spiworach. Na szczescie samochod ktory dostalismy od brata byl sprawny tak ze Cadillac stal przed domem i czekal na powrot do biura. Potrzebny byl nam drugi samochod i kupilem Volkswagena. Najpierw myslalem ze uda mi sie go kupic z dostawa w Niemczech i w ten sposob zoszczedze troche, ale sie nie udalo, bo trzeba go bylo tam samemu odbierac a do Niemiec sie nie wybieralismy. Nie pamietam jak spedzilismy Thanksgiving czy u Wujostwa czy tez u siebie w nowym mieszkaniu. Meble przyszly razem z samochodem przed samymi swietami. Po formalnosciach celnych przyszla skrzynia wielkosci malego domku kampingowego i nie majac zadnych narzedzi musialem skorzystac z pomocy gospodarza ktory nie tylko rozbil skrzynie, ale pomogl mi zaniesc meble do mieszkania ktore znajdowalo sie na drugim pietrze, po spadzistych schodach, a potem rozebral reszte skrzyni i deski sprzatnal. Na swieta bylismy u Wujostwa na wigilie a do nas przyjechali z Renia i Andrzejkiem na pierwszy dzien swiat. Bylismy dumni z nabytku i z przyjemnoscia sluchalismy komplementow. Pragne tu wyjasnic ze wszystkie meble, samochood i drobiazgi kupilem sam podczas gdy Lulu poslala swoje oszczednosci matce na czesne dla jej siostry. Bylem tym niemile zdziwiony, ale bylem zbyt dumny zeby wyrazic zdziwienie i robic jej wymowki na ten temat. Jej siostra potem sie jej tak "odplacila" ze zagarnela jej czesc spadku po matce korzystajac z tego ze matka miala Alzheimer'a i pewnie nie zdawal sobie sprawy co jej podsuwano do podpisu. Lulu nigdy w czasie naszego malzenstwa nie poczuwala sie do udzialu w wydatkach, za wyjatkiem drobiazgow ktore jej sie podobaly. Jako"wyprawe" dostala z Niemiec srebro i porcelane jaka dla niej matka znbierala. Polozenie naszego mieszkania bylo bardzo dogodne bo blok od niego byl przystanek autobusowy z ktorego mozna bylo dojechac do dworca autobusowego na Manhattan'ie. Jednak do naszych miejsc pracy mozna bylo dojechac tylko samochodem chyba ze by sie chcialo jechac przez Manhattan, co by trwalo pewnie z 3 godziny w jedna strone. Mowiac szczerze mialem dosc siedzenia miesiacami w samochodzie, szczegolnie kiedy mialem swoje mieszkanie i nowa rodzine, wiec ucieszylem sie kiedy Niccolo przyslal mi swoich klientow ktorzy zaoferowali mi prace na miejscu ze znacznie lepszymi zarobkami. Mowiac szczerze nie mailem pojecia na czym moja praca miala polegac, bo to byl temat "nie dyskutowany". Polecenie Niccolo byl dla nich calkiem wystarczajacy. Mowiac szczerze bylem naiwny i niedoswiadczony i nie myslalem ze powinienem sie ta praca bardziej zainteresowac, szczegolnie ze brat przyjal te oferte jako rzecz normalna i nie zadawal swoich normalnych pytan. Poniewaz nie chcialem zostawiac Horne'a na lodzie powiedzialem ze bede mogl zaczac na poczatku marca, na co sie skwapliwie zgodzono. Zawiadomilem Horne'a o moim postanowieniu. Nie byl tym zachwycony, ale mnie rozumial i wiedzial ze nie moze konkurowac z oferta jaka dostalem. Chcial tylko zebym wyszkolil swego nastepce ktorym byl dr. Kowalski. Jak sie okazalo byl milym panem w srednim wieku ktory byl zamieszany w Polsce w afere jelitowa, o ktorej w owczesnym czasie nie mialem zielonego pojecia. Skorzystal z wyjazdu na Wystawe Swiatowa w Brukseli gdzie dal dyla i przyjechal do Stanow jako azylant polityczny. Byl chetny do nauki, mial tylko problem ze nie prowadzil samochodu, co bylo konieczne w tej pracy. Pojechalismy razem na kilka tygodni i wracajac dwa tygodnie przed moim odejsciem do domu, mialem wypadek samochodowy ktory na szczescie nie skonczyl sie tragicznie. Dojezdzajac do New Jersey w silnej lutowej mgle chcialem wyprzedzic stary samochod ze starym farmerem. W momencie gdy go wyprzedzalem a mialem silny samochod, dodal gazu i w tej chwili zobaczylem wylaniajaca sie z gestej mgly wielka ciezarowke. Z prawej strony bylem zablokowany, na wprost ciezarowka wiec skrecilem w lewo myslac ze wjezdzam na sniegiem pokryta lake. Okazalo sie ze to nie byla laka tylko staw i samochod zaczal tonac. Otworzylem okno i zaczalem wolac do stojacego nieopodal czlowieka pytajac sie jak jest ta woda gleboka. Odpowiedzial ze chyba 9 stop. Uslyszawszy to powiedzialem memu towarzyszszowi zeby uciekal na brzeg przez swoje okno, a ja to uczynilem przez swoje. Wyszlismy po mokrym sniegu i wodzie po kostki a samochod stanal na dnie, z wystajacym dachem, tak ze nie bylo tam glebiej jak 2-3 stopy. Zadzwonilem do biura gdzie przyjeto nasza wiadomosc z ulga ze jestesmy cali i zdrowi, ale nie bylo nikogo kto by po nas przyjechal i zabral. Dostalem polecenie zeby samochod dac wyciagnac i oszacowac szkody dla ubezpieczenia i "sobie poradzic" zeby wrocic. Zadzwonilem do Lulu, ktora ucieszyla sie ze zyje i jestem caly ale nie miala wielkiego entuzjazmu zeby nas zabrac bo miala problem ze swiatlami w samochodzie a pozatem bala sie mgly. Udalo mi sie ja przekonac i przyjechala po nas poznym wieczorem rozdenerwowana jazda. Zabralismy dr. Kowalskiego do pobliskiego motelu a sami wrocilismy do domu. Nastepnego dnia wrocilem swoim Volkswagenem zeby zabrac mego towarzysza i co sie da z samochodu ktory pozostal na miejscu do dyspozycji firmy ubezpieczeniowej i tak wrocilismy do naszych domow. Nastepnego dnia wrocilismy do biura gdzie dowiedzialem sie ze poniewaz zostal mi jeszcze tydzien, wiec wynajeto mi samochod i po przygotowaniu nastepnych wzorow i katalogow pojechalismy jeszcze do Washington'u, Baltimore i Wilmington zeby wrocic pod koniec tygodnia i rozstac sie z Horne Internatioanal ktoremu zawdzieczalem moja zielona karte i to co sie pracujac tam nauczylem. Z Horne'm spotkalem sie kilka lat pozniej probujac
zrobic wspolnie interes, ale to nie doszlo do skutlu i
wiecej o nim nie slyszalem. Jezeli by zyl, dzis by mial
97 lat. |
Stanislaw Szybalski Punta Gorda, FL 33950 Prawa autorskie zastrzezone |