Fort Lee 1961 - 1966

Z ulga pozegnalem sie z moimi "rozjazdami" i ciaglym spedzaniem nocy w motelach i hotelach. Cieszylem sie naszym nowym mieszkaniem i wstawaniem codzinnie rano w tym samym miasteczku. Moim nowym obowiazkiem bylo zalozenie firmy, wynajeciem biura, zalozeniem telefonu i zakupem mebli i wyposazenia biurowego. Co miala robic firma bylo bardzo mgliste. Nie podejrzewajac zadnych nieczystych interesow nie przejmowalem sie tym i zabralem sie do dziela.
Nie zdziwilo mnie nawet to ze ja zostalem prezesem firmy, Lulu sekretarka - bezplatna, tylko potrzebna do zalozenia firmy, a skarbnikiem byl ksiegowy ktory dojezdzal co miesiac z Toronto.

Po zakonczeniu urzadznia sie czekalem co dalej. Dostalem sporo literatury, ksiazek, czasopism zeby sie z nimi zapoznac, bo nie mialem pojecia o chemikaliach jakie mialem importowac. Uczciwie spedzalem caly czas w biurze w godzinach urzedowania, ale nic sie nie dzialo. Zaczalem sie pytac co dalej i po pewnym czasie dowiedzialem sie ze bedzie latwiej pracowac jak sie przeniose do biura ktore rowniez nalezalo do tego samego wlocha, ktory byl polecony przez Niccolo. Dostalem sekretarke i zaczelismi szukac kilijentow w poszczegolnych krajach uzywajac list sporzadzonych przez Departament Handlu.

Poniewaz nowa firma byla zaangazowana juz w exporcie chemikalii i surowcow farmaceutycznych do Wietnamu Poludniowego, ktore bylo finansowane przez pomoc amerykanska, wiec zaczelismy z jednej strony reklamowac nasze towary, a z drugiej uczestniczyc w przetargach jakie importerzy musieli publikowac w specjalnym wydawnictwie. Wloch mial na imie Caezar polecial do Saigonu nawiazac kontakty i uzgodnic wspolprace. Poludniowi Wietnamczycy  mieli tylko jedno zainteresowanie: jak najwiecej i jak najszybciej zarobic. Niedlugo potem przyjechal jeden z najwiekszych wietnamskich imnporterow. Wynajelismy Cadillac'a i zaczelismy go wozic. Niedlugo potem zaczely przychodzic zamowienia i zaczelismy kupowac towar jaki trzeba bylo pakowac, i przygotowywac do wysylki. Wygladlo to wszystko normalnie i nie mialem zadnych powodow do podejzen.

Tymczasem zalozona przezmnie firma stala nieczynnie, czasem jezdzilem tam zeby odebrac poczte i wracalem do nowego biura. Poniewaz Caesar nie chcial ograniczac sie do Wietnamu, nawiazal stosunki z firma w Meksyku ktora miala rozprowadzac tam nasze towary. Ja mialem pojechac do Meksyku i Panamy i tam nawiazac kontakty i zorganizowac dystrybucje. Mialem problem, bo nie mnialem jeszcze obywatelstwa i mialem podrozowac jako bezpastwowiec, wie musialem miec wizy. Dostanie wizy meksykanskiej trwalo z 3 miesiace i jako warunek musialem po przekroczeniu granicy wplacic kaucje w wysokosci $800.00 ktora moglem odebrac w momencie wylotu z Meksyku. Lulu ktora leciala
ze mna nie miala zadnych problemow bo jako obywatelka amerykanska nie potzrebowala nic oprocz karty turystycznej.

Lato bylo bardzo upalne tak ze czesto chodzilismy do kina czy do
sklepow zeby sie ochlodzic. Kupilem klimatyzator, ale instalacja elektryczna w domu nie byla wystarczajaca, tak ze ciagle bezpieczniki wysiadaly. Pod koniec lata zaczely sie alergie ktore nie "umilaly" zycia. Od czasu do czasu jezdzilismy na plaze, ale to byla wielka wyprawa i ruch na drogach calkiem do tego nie zachecal.

Poniewaz eksport towarow finansowanych przezpomoc amerykanska musial spelniac caly szereg warunkow jak jego pochodzenie,  jakosc, ceny musialy byc rynkowe, wiec musielismy miec dokumentacje ktora by udowadniala ze warunki zostaly spelnione. Zeby to sprawdzic przyjechala inspekcja z Departamentu
Stanu, ktora niestety nie dostala wszystkich wymaganych dokumentow, wiec pozostawila liste dokumentow ktora trzeba bylo dostarczyc w okreslonym terminie.

W koncu wrzesnia polecielismy do Meksyku. Lulu przeszla przez imigracje doslownie bez zatrzymania sie, natomiast ja musialem czekac az wszyscy przejda i zaczely sie moje formalnosci ktore trwaly bez konca. W koncu mnie wypuscili zapominajac o kaucji jaka mialem zaplacic. Nasz nowy klijent  czekal na nas i zawiozl nas do hotelu. Wzielismy prysznic i przebralismy i pojechalismy na kolacje. Jak to w Meksyku, pospiech tam jest nieznany, wiec wrocilismy do hotelu kolo 3 rano. Tam czekala na mnie imigracja ktora chciala zebym z nimi pojechal na lotnisko zalatwic dodatkowe formaslnosci i obiecali ze zaraz mnie odwioza do hotelu. Doskonale wiedzialem ze chodzi im o kaucje o ktorej zapomnieli. Lulu poszla spac a ja wrocilem na lotnisko. Zamiast mi z gory powiedziec i przypomniec ze potrzebuje pieniedzy na kaucje, robili tajemnicze miny. Po przyjezdzie na lotnisku jak mi powiedzieli ze mam zaplacic kaucje, siegnalem do kieszeni i zoerientowalem sie ze pieniadze zostaly w ubraniu jakie mialem na sobie w czaasie przylotu, a ktore zostawilem w hotelu. Zadzwonilem do Lulu zeby jak po nia przyjada wziela z soba pieniadze ktore sa w drugim ubraniu. Po jej przyjezdzie zaplacilkerm kaucje, wzialem pokwitowanie i odwiezli nas do hotelu. Mialem dosc Meksyku na szereg lat.

Nastepne dni to bylo polaczanie interesow i zwiedzania. Bylismy na walce bykow. Byk nie dal sie latwo i nim go zabili poranil toreadora ktorego zniesli na noszach i kilka dni pozniej widzielismy ten wypadek w trygodniku filmowym. Zwiedzilismy szereg muzeow, kampus uniwersytecki ktory naprawde byl imponujacy, i po zakupach przypominajacych targowanie sie na lwowskich "krakidalach" po tygodniu, bez zalu, polecielismy do Panamy.

Kanal Panamski byl imponujacy. Rowniez jazda pociagiem wzdluz kanalu do Colon przez jungle ktora doslownie dotykala pociagu. Po doswiadczeniach w Meksyku gdzie dostalismy zemste Montezumy - biegunke - juz nie probowalismy niczego co nie bylo gotowane i podane w restauracji hotelowej dla amerykanskich turystow. W pociagu wedrowni sprzedawcy oferowali rozne smakolyki, ktorym sie dzielnie opieralismy. W Hiltonie gdzie mieszkalismy, po kolacji byl "show" i ja zostalem zaproszony na estrade zeby pomoc sztukmistrzyni. Te zaproszenia na estrade staly sie dla mnie juz potem tradycyjne i do dzis niewiem dlaczego mnie zawsze wybierali. Moze moja lysina byla taka widoczna ? w tym czasie bylem szczuply, zawsze dobrze ubrany i zadbany, ale takich bylo sporo gosci, wiec niewiem czemu zawdzieczam te zaproszenia.

Zadziwiajaca byla roznica pomiedzy Panama i strefa kanalu pod administracja amerykanska. Jak widac tubylcom nie zalezalo na czystosci i porzadku. Ostatni dzien pobytu spedzilismy w motelu kolo lotniska gdzie byl duzy basen kapielowy i nastroj wakacyjny. Zadziwiajaca byla ilosc owadow ktore ciagle zabijano
spryskujac krzaki srodkami owadobojczymi w postacji pary. Z przestzreni lat widze ze najprosciej by bylo miec siatki nad basenem jak mamy na Florydzie. Nie opalalem sie tylko plywalem w basenie, nie mniej strasznie sie spieklem, tak ze nastepna noc nie moglem spac.

Nastepny nasz postoj byla Miami Beach gdzie musielismy spedzic dzien bo w tym dniu wszystkie loty cywilne byla odwolane ze wzgledu na cwiczenia wojsk lotniczych. Zatrzymalismy sie w Hotelu Seville gdzie zaraz po kolacjach byly "wystepki" i znowu zostalem zaproszony na podium. Nie pamietam co tam robilem, ale pamietam ze ze mna byla tez ladna ale bardzo gruba dziewczyna polskiego pochodzenia z Brooklyn'a. Lulu jej wspolczula z powodu tuszy.
Ale jak nastepnego dnia zobaczylismy co ona je na sniadanie, nie mielismy dla niej wspolczucia, a raczej pogarde. Mozna byc perwnym ze nie przytyla "z powietrza".

Mielismy przed soba caly dzien bo dopiero nastepnego dnia odlatywalismy, wiec mozna bylo pojsc na basen czy na plaze. Niestety moja "opalenizna" do tego nie zachecala. Poszedlem tylko w podkoszulku, kostiumie i w kapeluszu na glowie poplywac. Wpadlismy w oko nauczycielom tanca, ktorzy zaczeli nas namawiac na lekcje wowczas modnego cza cza cza. Nasze tlumaczenia ze nastepnego dnia odlatujemy nie wywieraly wrazenia. Skonczylo sie na "probnym tancu" ja z zona nauczyciela, a Lulu znauczycielem, poczem dali nam spokoj.

Caezar byl zadowolony z wynikow podrozy. On byl wyjatkowym szefem, bardzo wyrozumialym i cierpliwym. Jego moto bylo ze tylko ci co nic nie robia nie robia pomylek.

Dwa dni pozniej przyplynela tesciowa, wiec pojechalismy na dworzec morski ja odebrac. Byla mna mile rozczarowana i od tej pory zawiazala sie miedzy nami przyjazn ktora dotrwala do momentu kiedy stracila moznosc poznawania ludzi. Szesc tygodni minelo bardzo szybko i przyszedl czas powrotu. Pozegnalismy sie z zalem jako starzy przyjaciele.

Swieta spedzilismy z Wujostwem Renia i Andrzejkiem a na Sylwestra Renia przyjechala do nas jak i jej byly maz i spedzilismy mily wieczor, majac nikla nadzieje ze moze sie pogodza. To sie nie sprawdzilo.

Nie pamietam dokladnie kiedy, ale chyba niedlugo po swietach dostalem w niedziele telefon ze Caezar zostal aresztowany. Po kilku godzinach zostal wypuszczcony za kaucja. Mowiac szczerze bylem przerazony bo z tym sie nigdy nie zetknalem i nie mialem ochoty miec zadnych problemow prawnych.

Okazalo sie ze Caezar zajmowal sie importem i sprzedaza witaminy B12 produkowanej we Wloszech miedzy innymi przez fabryke ktorej prezesem byl Niccolo z pogwalceniem patentu amerykanskiego ktory nie byl wazny we Wloszech. Do tej pory jak sie okazuje to byla jakby zabawa w kotka i myszke. Sprowadzal i sprzedawal i byl skarzony przez wlasciciela patentu, a stawka byla nie byle jaka bo stosunek ceny amerykanskiej do wloskiej byl jak 1 :20, wczesniej nawet wiekszy a potem mniejszy. Potem sie dogadywali, placil adwokatow, umowy i potem zaczynal od nowa. Poniewaz towar przychodzil legalnie, wiec zglaszal na cle, placil clo - ktore powiadamialo wlasciciela patentu - wiec nie bylo to przestepstwem kryminalnym. Pozniej jednak zmieniono prawo i nie mozna bylo importowac towarow z pogwalceniem amerykanskiego patentu. Towar nie zostal przepuszczany przez clo. Wobec tego towal byl przemycany i jeden z kurierow zostal zlapany i zeznal ze to jest towar dla Caezar'a i dlatego go zamkneli.

Teraz dopiero sie zorientowalem dlaczego zalozyli te firme dla mnie, ale jak zobaczyli ze ja sie nie nadaje do takich interesow, dali sobie spokoj i nigdy mnie w te sprawy nie wtajemniczyli. Bylem zadowolony bo jak bym wiedzial to bym dawno podziekowal i zostal na lodzie i musial zaczynac od nowa.

Po tym aresztowaniu zabrali Ceazar'owi paszport, tak ze nie mogl wyjezdzac. Zamiast niego musialem pojechac ja, co z moim formalnosciami i wizami nie bylo latwe. Najlatwiej bylo z wiza szwajcarska, tak ze stamtad moglem pojechac i wrocic do Wloch. Weekend chcialem spedzic w Niemczech u tesciowej, ale wizy nie mialem i byla z tym cala zabawa. Tesciowa jednak tak zalatwila ze ja odebralem w sobote, kiedy konsulat byl nieczynny. Przyjechala po mnie z "Wujem" Walterem, jej wspolnikiem i zabrali mnie do Ueberlingen.

Jechalo sie przez urocze wsie i miasteczka, najpierw w Szwajcarii a potem w Niemczech. Pojechalismy bardziej malownicza droga przez Stein am Rhein. To bylo dla mnie nowowscia. Pozniej jezdzilem tam wiele razy ale inna, krotsza droga przekraczajac dwa razy granice Niemiec bo czesc drogi byla ponownie przez Szwajcarie.

Ueberlingen jest letniskiem i uzdrojowiskiem i miasteczkiem przemyslowym polozym malowniczo na brzegu jeziora Bodenskiego gdzie zbiegaja sie: Niemcy, Szwajcaria i Austria. Hotelik tesciowej byl na przeciwko glownej stacji kolejowej, na poczatku miasteczka na samym brzegu jeziora czyniac jej posesje bardzo wartosciowa. Hotel skladal sie z dwuch budynkow. Glowny ktory byl rownoczesnie mieszkaniem tesciowej i Wuja plus kuchnia, jadalnia i duza piwnica ktora mogla byc wykorzystana nie tylko jasko pralnia i magazyny, ale jako mieszkanie dla pracownikow hotelu. Obok stal garaz ktory byl podstawa drugiego budynku w ktorym znajdowaly sie bardziej nowoczesne pokoje z balkonami.

W jeziorze na palach stal domek ktory tez byl wynajmowany letnikom. Do jeziora schodzilo sie po schodach - caly ogrod byl o jakies pietro powyzej jeziora i byl zabezpieczony murem zeby woda go nie podmyywala. Ogrod byl nie duzy z altanka w srodku i nad samym murem bylo miejsce do opalania sie. Ze schodkow wchodzilo sie na mala przystan do ktorej przybijaly zaglowki i motorowki i po niej wchodzilo sie do jeziora kapac.

Nastepny dzien spedzilem poznajac okoliczna rodzine i przyjaciol i nastepnego dnia zostalem odwieziony na lotnisku w Zurich'u skad odlecialem do Amsterdamu i po kilku dniach wrocilem do domu. Caesar byl zadowolony z wynikow mojej podrozy i na nastepny miesiac pojechalem znowu. Tym razem wzialem ze soba Tadzia ktory bedac amerykanskim obywatelem nie mial problz wizami i pomogl mi w zalatwianiu spraw ktore wymagaly kilkakrotnego przekroczenia
granicy. Przyznam sie ze nie bardzo pamietam detale, wiem tylko ze musialem otwierac akredytywy na zamowione towary i ze banki byly po obu stronach granicy wloskiej i szwajcarskiej i majac jednorazowa wize wloska jak z Wloch wyjechalem to juz tam nie moglem wrocic i zawiezc szwajcarskiej akredytywy.

Moim "paszportem" byla biala kartka papieru ze zdieciem i poswiadczona przez notariusza i na niej dostawalem wizy, stemple wjazdu i wyjazdu i to nie wygladalo "powaznie", ale nie mialem wyboru bo nie chcialem przedluzac polskiego paszportu co by mi pewnie odmowiono.

W drodze powrotenej zatrzymalismy sie u tesciowej w Ueberlingen. Byly akurat ostatki, pelne paczkow ktore tam nazywaly sie "Berliner". Szwagierka ktora wowczas miala 19 lat szla na bal w niedalekim hotelu i nas zabrala. Byl niesamowity tlum ktory wylewal sie z sali balowej na okoliczne korytarze  klatke schodowa. Bylo sporo kostiumow, masek. Poniewaz bylo nas dwoch, wiec zwerbowala swoja kolezanke ubrana za kowboja i poszlismy w tany. W pewnym momencie podszedl do szwagierki czy jej kolezanki kolega na gazie i zaczal robic uwagi ze sa z "amerykanami". Tadzio byl bardzo silny i krewki i nie dawal sobie w kasze pluc. Jak to uslyszal poprosil kolege zeby z nim wyszedl. Mysmy poszli tez. Jak byli juz na klatce schodowej Tadzio dal koledze "w morde" tak ze ten stoczyl sie na pol pietro a mysmy wrocili tanczyc. To byl rok 1962 a wiec prawie 17 lat po zakonczeniu wojny kiedy ten kolega mial pewnie nie wiecej jak 2-3 lata. To nam przypomnialo gdzie jestesmy.

Dostawalismy ciagle monity z Departamentu Stanu w sprawie brakujacych papierow jakie firma sie zobowiazala dostarczyc, a ktorych nie mogla dostac, bo jak sie okazalo kupowano i wysylano towary ktore sie na ten cel nie nadawaly. Dopiero jak ja przyszedlem i zobaczylem wymogi protestowalem zeby nie kupowac i nie wysylac nie odpowiednich towarow. Dla swietego spokoju dostali kilka swiadectw pochodzenia i mysleli ze jak je wysla to sie od nich odczepia. Poniewaz byla ladna pogoda i chcielismy sie z Lulu przejechac do Washington'u wiec ofiarowalem sie ze pojade. To byla fatalna decyzja ktora przez wiele lat mnie pozniej rzesladowala, ale wowczas sie nie spodziewalem ze spedzenie kilku minut w ich biurze  dostarczajac papiery spowoduje mi wiele przykrosci i wydatkow. Potem pojechalismy zwiedzac Galerie Narodowa gdzie wlasciwie zaczela sie nasza znajomosc i inne muzea.

Niedlugo potem Lulu wrocila wczesniej z laboratorium zaplakana ze ja zwolnili z pracy. Jak sie okazalo dowiedzieli sie ze ona jest "sekretarzem" firmy jaka rok wczesniej zalozylem i o ktorej praktycznie zapomnialem, bo byla nieczynna. Zadnych tlumaczen nie chcieli sluchac. Poniewaz Lulu nie chiala siedziec w domu, wiec poprosilem brata o pomoc. On znal na Uniwerytecie Columbia szereg osob, wiec mogl pomoc. Uniwersytet byl po drugiej stronie Hudsonu, wiec duzo blizej jak jej poprzednia praca. Brata kolega prof. Zamenhof - potomek tworcy Esperanto - nie mial u siebie wolnego etatu, ale jego kolega - hindus - szukal pomocy. I tak Lulu wyladowala w Columbii. Jej nowy szef nawet zgodzil sie ze moze wziasc bezplatny urlop zeby ze mna poleciec do Europy. 14 lat pozniej zostal jej drugim mezem.

Po Wielkanocy Mama przyplynela Batorym do Montrealu, wiec pojechalem po nia i przywiozlem do nas. Z Lulu Mama mogla rozmawiac po niemeicku, ze mna po polsku a ja z Lulu po angielsku. W tym okresie byla u nas modna ceasar salad ktora Lulu lubila robic. Myslala ze nia sprawi Mamie przyjemnosc. Okazalo sie ze Mama nie uwazala salaty za obiad, niezaleznie od jej skladu i wielkosci i byla nie zadowolona. Niestety pozycie pomiedzy panaiami nie ukaldalo sie zbyt dobrze. Ja na ten temat mialem doswiadczenie z poprzedniego malzenstwa. Tu sytuacja byla inna poniewaz mieszkanie bylo nasze a Mama byla gosciem. Mowiac szczerze Mama sie nudzila bo nie znajac jezyka i nie majac koncertow, teatru i kina, tylko nas bylo dla Mamy troche malo. Na szczescie Wujostwo mieszkali niedaleko, wiec tam pojechala na kilka dni, ale z Ciocia nigdy nie byla zbyt blisko. Choc na starosc sytuacja sie poprawila, szczegolnie ze byla tam gosciem. Jak sie pozniej dowiedzialem od Reni, mieli jeden tylko telewizor ktory byl wlasnoscia Andrzejka, bo go dpstal od swego ojca. Uwazal za swoja wlasnosc, a tu sie pokazala cioteczna babcia ktora chciala tez ogladac. Poniewaz Andrzejek byl dobrze wycghowany, wiec ustapil, ale nie byl tym zachwycony.

Staralismy sie Mamie pokazac jak najwiecej, ale przewaznie spotykalismy sie z tym ze nic Mamie nie imponowalo. To zniechecalo do dalszych wysilkow. Caezar chcial Mamie pokazac najlepsza restauracje w Nowym Jorku - Cztery Sezony. Oczywiscie dla Mamy to nie mialo wiekszego znaczenia bo to wszystko bylo dla Niej nieznana nowowscia. W holu spotkalismy Carol Burnette o ktorej Mama nigdy nie slyszala a Lulu mi nie mogla mi darowac ze jej w pore nie pokazalem, ale dopiero jak przeszla. Poniewaz Caesar mowil po francusku wiec mogl Mame zabawiac, co bylo ulga.

Potem byla konsternacja bo mysmy jechali do Europy na kombinacyjny wyjazd sluzbowo wakacyjny, a brat tez gdzies pojechal, tak ze byl okres 2 tygodni "luzu". Wybawil nas z tego Tadzio, ktory z Krzysia przyjechali zabrac Mame zeby spedzila kilka dni u nich, potem wzieli ja na wakacje do polskiego pensjonatu gdzie oni jak rowniez Wujostwo jezdzili. Potem odwiezli Mame do Brata.

Kilka dni pozniej polecielismy do Europy. Nasz pierwszy przystanek byl Paryz. Zatrzymalismy sie w Hotely George V bo Caesar uwazal ze zeby zrobic dobre wrazenie trzeba zatrzymac sie w najlepszym hotelu. Jak w czasie nastepnych pobytow w Paryzu w czasie tury po miescie zawsze pokazywano ten hotel jako najwyzszej klasy. Po kapieli poszlismy cos zjesc i po wyjsciu przed hotel rozgladnelismy sie i Lulu powiedziala zebysmy poszli na te "glowna ulice". Ku naszsemu zdziwieniu to byly Pola Elizejskie i blok od nas byl Luk Triumfalny. Bylismy mile zdziwieni. Pod wieczor poszlismy na spacer i zobaczylismy tlum ludzi bijacych i kopiacych zatrzymanego czlowieka. Okazalo sie ze zlapali zlodzieja i w oczekiwaniu na policje sami wymierzali "sprawiedliwosc". To bylo odrazajace.

Nastepnego dnia odwiedzilem pare firm i pojechalismy zwiedzic miasto zarowno autobusem jak i statkiem po Sekwanie. Miasto bylo imponujace i bardzo ciekawilo nas ogladanie na "zywo"miejsc tak dobrze znanych z historii. Nastepny raz odwiedzilem Paryz dopiero 12 lat pozniej.

Nastepnie polecielismy do  Kopenhagi na ktorej lotnisku bylem wylatujac z Polski piec lat wczesniej. Tym razem nie bylem juz biednym przestraszonym emigrantem. Zamieszkalismy w Palace Hotel w samym centrum. Mialem kilka spotkan i zwiedzilismy miasto. Lulu nie czula sie nadzwyczajnie i narzekala ze ciagle jest tak samo jak w Paryzu sama bo ja ciagle gdzies jezdze. Straralem sie jej wytlumaczyc ze to byla czesc podrozy sluzbowej i nie bylo wyboru.

Potem polecielismy do Zurich'u. Niedlugo po starcie samolot zaczal wydawac jakies dziwne odglosy. Zapytana stewardesa zaczela uspakajac, ale po chwili poczulismy ze samolot zawraca. Nie mogli zamknac podwozia wiec wrocilismy do Kopenhagi i przesiedlismy sie na inny samolot i bez niespodzianek przylecielismy z opoznieniem do Zurichu gdzie rodzina Lulu czekala na nas i sie denerwowala.

Zabrali nas do Ueberlingen, dostalismy najladniejszy pokoj w hotelu i zalatwili nam wynajecie uzywanego Volkswagena, tak ze bylismy niezalezni. Po kilku dniach ja musialem poleciec dalej zostawiajac Lulu. Najpierw do Mediolanu. Tam spotkalem sie rownie z Niccolo ktory calkiem wyraznie dal mi do zrozumienia ze po tych wszystkich przygodach niema zamiaru na blizsze stosunki handlowe z Caesar'em. Bylo mu glupio, bo to on byl przyczyna dlaczego sie z nim zwiazalem. Dostalem sporo rad i ostrzezenie zebym na siebie uwazal bo poco mam miec jakies przykrosci. Zadzwonilem do Lulu ktora poszla do lekarza i dowiedzialemn sie ze spodziewamy sie dziecka. Oblalismy to z Niccolo i polecialem do Tel Aviv'u. Jak zaczalem planowac moja podroz poszukalem przez Czerwona Gwiazde - Israel niema Czerwonego Krzyza tylko gwiazde -
Urszulke z ktora rozstalismy sie 12 lat wczesniej. Znalazlem ja i dowiedzialem sie ze jest mezatka, ma dwoje dzieci i chiala by sie ze mna zobaczyc i przedstawic mezowi i pokazac dzieci.

Do Tel Aviv'u przylecialem jeszcze za dnia, ale jak przeszedlem przez kontrole paszportowa i odebralem bagaz byla juz noc. To bylo cos nowego. Zatrzymalem sie w Sheraton'ie. Nie trudno tam bylo porozumiec sie po polsku. Windziarzem byl hindus. Bylem zdziwiony i zapytalem sie. Okazalo sie ze jest zydem z Indii. Po kolacji w restauracji hotelowej gdzie obslugiwal mnie kelner ze Lwowa, poszedlem na krotki spacer po okolicznych ulicach, bo jak mnie zapeniono jest bezpiecznie. Przechodzac kolo budynku ktorego okna byly otwarte - byl sierpien i wieczorem bylo chyba 33 stopnie C a wilgotnosc 100% - i byl szalony halas dzieci mowiacych rownoczesnie. To byl cheder - szkola zydowska - i wowczas zrozumialem dlaczego we Lwowie sie mowilo ze chalas jak w chederze.

Nastepnego dnia rano zadzwonilem do Urszulki i umowilismy ze przyjedzie z dziecmi do hotelu pod wieczor jak bede na basenie a potem pojdziemy na spacer a nasterpnego dnia porzyjade do nich na obiad i poznam meza. Potem pojechalem na spotkania. Mialem kilka umowionych przez Niccolo, bo Israelskie produkty byly dozwolone na niektore projekty finansowan przez pomoc amerykanska pod warunkiem ze sa produkowane wedlug norm amerykanskich,  w wypadku antybiotykow maja potwierdzenie z FDA.

Po powrocie z rozmow poszedlem poplywac i niedlugo potem przyszla Urszulka. 12 lat zrobilo swoje. Przedewszystkim tusza matrony. Chlopcy ladni, ale bez zadnej dyscypliny. Ona calkiem sie nie przejmowala co robia i byla zajeta rozmowa, a ja ciagle bylem w strachu ze wpadna do basenu. Nie chciala isc na obaid i sie nie dziwie, bo pewnie byly by powazne problemy z dziecmi. Poszlismy najpierw do arabskiej kafejki zebym sprobowal ich slodyczy. Wszystko bylo bardzo slodkie, a do kawy to sypali cukier na pol. Cos niesamowitego. Pozniej poszlismy do eleganckiej kawiarni na glownej ulicy Dizengof gdzie chyba mowiono tylko po polsku. Znajomi podchodzili do nas witajac sie z Urszulka po polsku i pokazywala mnie jako "okaz", prawdziwego "goja", ktory tam byl rzadkoscia. Jak mi wytlumaczyla ze przez wieki zydzi byli zawsze mniejszoscia przyzwyczajeni do wiekszosci gojow ktorych mozna bylo cyganic. Teraz bedac sami nie jest duzo trudniej kogos nabijac w butelke. Sa tym zmeczeni. Maja sentyment do przeszlosci.

Nastepnego dnia w dalszym ciagu odwiedzalem mozliwych dostawcow a wieczorem kupiwszy kwiatki pojechalem na proszony obiad. Maz Urszulki byl sympatyczny, jak wygladal nie pamietam. Pamietam tylko ze sprzedawal radia chyba jako komiwojazer. Mowiac szczerze myslalem ze Urszulka miala wieksze ambicje, ale latka lecialy i chyba nie bylo wielkiego wyboru. Spedzilismy mily i ciekawy wieczor pelnych wspomnien oczywiscie bez krepujacych detali.

Nie byli religijni, bo mimo ze byl piatek wieczor to swiatlo sie swiecilo, radio gralo i byla normalna kolacja, nie tradycyjny seder. Zreszta watpie zeby Urszulka pochoidzila z religijnej rodziny.

Nastepnego dnia byla sobota - szabes - wiec wracalem do Zurichu. Okazalo sie ze limuzyna odwozaca i przywozaca pasazerow z i na lotnisko w szabes nie kursowala, jak i wiekszosc taksowek. Znalazlem na koncu jedna ktorej szofer byl z Polski - Tadek - ktory w drodze na lotnisko mi wyjasnil ze w szabes nikt nie uzywa pojazdow, tylko chodzi piechota i to po okreslonym terenie ktory jest ogrodzony "drutem" ktory obecnie jest umocowany na slupach telefonicznych czy elektrycznych. Jedynym wyjatkiem jest jak sie jest na "wodzie", bo wowczas jest wytlumaczenie ze trudno jest przerywac podroz jak sie jest np. na oceanie. Poniewaz zydzi zawsze byli pomyslowi, wiec jak chcieli gdzies jechac i nie lamac praw religijnych, wkladali pod siedzenie butelke z woda i wowczas "podrozujac na wodzie" nie popelniali grzechu.

Nastepna niespodzianka bylo ze z powodu zmniejszonego ruchu w czasie weekendu zamiast odrzutowca musialem poleciec smiglowcem co trwalo dluzej i Lulu musiala czekac dluzej na mnie na lotnisku.

Nastepne kilka dni spedzilismy odwiedzajac roznych czlonkow Lulu rodziny. Bylismy w Baden Baden ktory przypomnial mi przedwojenne polskie kurorty, tylko wiekszy i elegancki z duzym domem zdrojowym i nie daleko stad byla szkola hotelarska do ktorej uczeszczala Sigi - Lulu siostra na ktorej czesne Lulu poslala swoje oszczednosci. Przyszedl dzien kiedy trzeba bylo wracac. Po przylocie na lotnisko, wowczas jeszcze zwane Idlewild musielismy przejsc przez osobista kontrole w oddzielnym pokoiku. To nie bylo mile przezycie spowodowane tym ze pracowalem dla Ceasar'a ktory byl na ich czarnej liscie. Lulu ktora byla w ciazy bardzo to przezyla.

Miesiac pozniej do biuraprzyszlo FBI i zaaresztowalo Caezar'a. To byl dla mnie szok. Nie pamietam czy widzialem go wyprowadzanego w kajdankach czy nie, ale sam fakt byl wystarczajacy. Ceasar wrocil nastepnego dnia bedac na kaucji i calkiem sie tym nie przejmowal, uwazajac ze to jest czescia business'u. Okazuje sie zebyl zamieszany z dwoma pracownikami Lederle w kradziezy metody produkcji tetracykliny i sprzedazy jej do Wloch,gdzie jak juz wspomnialem nie bylo patentow na farmaceutyki. Mialem tego dosc i chcialem odejsc.

Nie mialem nic na oku, wiec Caesar porozmawial ze znajomym fabrykantem chemikalii zeby przejal eksport razem ze mna. Ten sie zgodzil, ale nie mial zamiaru inwestowac w te przedsiewziecie. Wynajalem na biuro mieszkanie w suternie domu gdzie mieszkalismy i tam zalozylem biuro. Pensji nie dostawalem i nie mialem widokow na szybkie zarobki z ktorych bym mogl sobie placic. Na szcescie mialem oszczednosci bo poprzednio niezle zarazbialem i Lulu tez pracowala, choc ona na utzymanie nigdy nic nie daswala, tylko "odkladala'.

Po paru miesiacach "nieplatnej" pracy rozeszlismy sie z fabrykantem nota bene polskiego ,pochodzenia nie otrzymawszy ani centa z obiecanej pensji. Poniewaz wszystko bylo "na twarz", wiec nie bylo mozna sie prawnie dochodzic o zalegla zaplate.

Mama wrocila do nas bo bratowa sie spodziewala i nie miala ochoty na tesciowa w tym okresie. Zreszta nie mogly sie zesoba porozumiec. Bratowa byla z zasady malomowna i w dodatku mowila tylko po angielsku a Mama po polsku, niemiecku i francusku. Moze to bylo i lepsze bo oszczedzalo nieporozumien. U mnie bylo inaczej bo mogly ze soba rozmawiac i mozna powiedziec nie bylo idealnej zgody. Ja znowu bylem pomiedzy mlotem a kowadlem.

Caesar czul sie glupio ze mnie wystawil do wiatru i znalazl nastepne rozwiazanie w postacji spolki ze swoimi klijentami ktorzy kupowali od niego i mieli fabryke chemiczna, co prawda wydzierzawiona murzynskiej firmie i handlowali surowcami do produkcji farmaceutykow. Ja mialem prowadzic eksport, a oni mieli mi pomagac. Ja dostalem polowe akcji, 40 % Stanley ktory byl wlascicielem firmy i 10% Jerry ktory byl jego sprzedawca. Jako dodatkowa zacheta bylo ze Stanley'a ojciec mial fabryke farmaceutyczna a brat fabryke strzykawek (wowczas wielorazowych) ktore bedziemy eksportowac. To okazalo sie poboznym zyczeniem, bo ojciec eksportowal swoje produkty od wielu lat i nie mial zamiaru zmieniac eksportera. Po latach dowiedzialem sie ze tym eksporterem byl moj pozniejszy przyjaciel i ekspedytor Harrald. Jaki swiat jest maly. Ze strzykawkami bylo podobnie. Dostalem tylko probki ktorych czesc jeszcze mam uzywajac je jak potrzebuje cos napelnic co ma maly otwor.

Lulu okres porodu sie zblizal. Chodzilismy na kursy dla rodzicow i Lulu chciala urzadzac pokoj dziecinny, ale Mama byla w tym pokoju i nie miala wielkiej na to ochoty co denerwowalo Lulu.Tydzien przed Lulu porodem Mama wrocila do brata zeby pomoc przy noworodku. Niestety czas wizyty nie byl dobry bo obie synowe rodzily w tym czasie.<

Tydzien po Wielkanocy Lulu zbudzila mnie ze ma bole. Byla dokladna i wszystko sporawdzala wedlug ksiazki. Ubralismy sie pojechalismy przez most Washington'a na Columbie. Poniewaz bylem po kursie wiec moglem byc obecnym w sali przedporodowej. Lekarzem odbierajacym byla sama Pani Profesor Poloznictwa. Poniewaz zmienialem prace nie mielismy ubezpieczenia i wszystko bylo platne. Na szczescie wowczas ceny nie byly takie jak dzis a Pani Profesor znala sytuacje i nie policzyla wiele. Porod trwal 12 godzin i nie byl lekki. Wysylano mnie na spacer, potem siedzac obok Lulu zasnalem, czego mi nigdy nie wybaczyla. W koncu urodzila sie corka ktora zobaczylem 10 minut po urodzeniu. Dla mnie byla sliczna. Matka i corka poszly spac, a ja pojechalem do domu tez spac. Przez nastepne piec dni codziennie przyjezdzalemje odwiedzac i ostatniego dnia zabralem je do domu. Pokoj dziecinny byl urzadzony i obie poszly spac. Ja w miedzyczasie pozyczylem drugi magnetofon i zaczelm przegrywac z tasmy na tasme. Tego mi tez Lulu nigdy nie wybaczyla. Niewiem co mialem robic czy siedziec i patrzyc sie na spiaca zone w jednym pokoju z corke w drugim ?


Z mama nad Hudsonem

Zblizal sie Mamy termin powrotu do Polski bo nie chciala zostac w Ameryce. Mama wrocila do nas zebym ja zawiozl do Montrealu na statek. Korzystajac z Mamy i brata wizyty urzadzilismy Ewie chrzciny. Poniewaz z Lulu mielismy tylko slub cywilny, wiec musialem zalatwic z ksiedzem zeby nie miala w papierach ze jest koscielnie nieslubnym dzieckiem. Po chrzcinach bylo w domu male przyjecie, bylo sporo rodziny, znajomych, wspolnicy dla ktorych katolickie chrzciny byly czyms nieznanym - byli tylko w domu na przyjeciu. Brat zostal ojcem chrzestnym a matka kuzynka Lulu, a w jej zastepstwie moja siostra cioteczna Renia. Kilka dni pozniej odwiozlem Mame do Montrealu gdzie sie zaokretowala na Batorym.To bylo bardzo smutne pozegnanie bo nie wiedzialem czy i kiedy sie z Mama zobacze. Owczesna sytuacja nie robila wielkich nadziei. Zobaczylismy sie 8 lat pozniej w Sopocie. Jednym z Mamy wspoltowarzyszy podrozy byl polski naukowiec ktorego spotkalem po latach na brata urodzinach urzadzonych mu przez jego Uniwersytet. Swiat jest maly.

Moje nowe biuro znajdowalo sie w pokoju zbudowanym w hali fabrycznej. Nie mielismy wiele miejsca ani swiatla dziennego, ale na szczescie byla klimatyzacja, choc jak byla produkcja w hali to jej zapachy wchodzily przez klimatyzator. Na poczatku byla sekretarka i nawet miala pomocnice. Rozsylalismy sporo reklam i bralem udzial w przetargach finansowanych przez pomoc amerykanska. Z Wietnamu Poludniowego praktycznie nie bylo zamowien bo zeby tam sprzedac trzeba bylo dawac lapowki, a to nie bylo mozliwe korespondencyjnie. Stanley polecial do Wietnamu, ale nie przywiozl nic bo on nie mial zamiaru sie bawic w dawanie lapowek a potem miec problemy prawne. Zgadzalem sie z nim pamietajac inspekcje Departamentu Stanu. Poniewaz jego ojciec nie chcial sie z nami wiazac, wiec musielismy szukac nowych dostawcow zeby ich towary umiescic w naszym katalogu. Wspolnicy nie mieli ochote na pomaganie, dochody byly minimalne, nikt nie chcial wkladac pieniedzy na biezace wydatki, ja nie dostawalem zadnej zaplaty a oszczednosci sie konczyly. Przyszedl koniec roku i doszlismy do wniosku ze tak dalej nie pojdzie. Z tego co bylo w kasie splacilem wspolnikow, a sam z sekretarka przenioslem sie spowrotem do mieszkania w suterenie domu gdzie mieszkalem. Mialem blisko do biura.

Po kilku miesiacach zwolnilem sekretarke i sam zajalem sie pisaniem listow ktore Lulu mi poprawiala. To nie byl jeszcze okres kompiuterow ani nawet maszyn do pisania z pamiecia, wiec wszystko trzeba bylo przepisywac co bylo czasochlonne. Mozna powiedziec ze Lulu nie chciala sie w nic angazowac i cala moja firme traktowala ze wstretem.

Musze przyznac ze byla bardzo sumienna matka i na poczatku karmila Ewe piersia i chyba po 6 miesiacach, albo roku przeszla na butelke. Ewa chowala sie dobrze, ale nie chciala jesc i zapytany pediatra smial sie i powiedzial ze zaden z jego pacjentow nie zmarl z gloldu. Ksiazka Dr. Spock'a byla dla niej biblia i prowadzila dokladny dziennik wszystkiego co dotyczylo Ewy. W stosunku do mnie byla chlodna co sobie tlumaczylem tym ze Ewa byla na pierwszym miejscu. Lato chciala spedzic z Ewa w Ueberlingen, calkiem sie nie interesujac tym co ja bede robil. Znowu sobie to tlumaczylem
tym ze chciala zeby Ewa miala wakacje na jeziorem. Przelot do Szwajcarii byl duzym uszczerbkiem dla naszego budzetu, ale nie protestowalem. Lato spedzilem pracujac ile sie da, choc efekty tej pracy nie byly zbyt zachecajace.

Zlozylem papiery na obywatelstwo. Poniewaz bylem zonaty z amerykanka, wiec moglem zlozyc pol roku wczesniej niz moje piec lat od czasu jak dostalem zielona karte. Niedlugo potem mialem wezwanie do sadu zeby zdac egzamin i jesienia tego roku dostalem obywatelstwo, wyrobilem sobie paszport i odeslalem moj polski paszport do konsulatu zawiadamiajac ich ze zostalem obywatelem amerykanskim.

W jesieni mialem inspekcje z Departamentu Stanu. Nauczony smutnym doswiadczeniem Caesar'a wszystkie dokumenty mialem w porzadku, tak ze nie bylo zadnych zastrzezen.

Komorne za mieszkanie poszlo w gore, tak ze zdecydowalem sie przeniesc biuro do jadalni, meble zlozyc w garazu i w ten sposb oszczedzic. Mialo to swoje dobre strony bo jak Lulu jechala na zakupy Ewa miala opieke. Zorientowalem sie ze na prawe oko gorzej widze. Poszedlem do okulisty ktory powiedzial mi ze mam katarakte, co w moim wieku bylo dziwne. Przepisal mi okulary. Napisalem do brata ktory zaczal te sprawe badac i poradzil mi zebym poszedl do innegio lekarza, bo ta diagnoza wydawala mu sie mylna. W czasie nastepnej Lulu wizyty o jej Pani Profesor poprosila ja o rade. Ona polecila jej mlodego bardzo dobrego okuliste, tez profesora i zalatwila mi u niego wizyte. Okazalo sie ze niemam zadnej katarakty tylko moja soczewka jest spiczasta. Jak dlugo drugie oko jest dobre to sie nie trzeba przejmowac, ale jak mi to bedzie przeszkadzac to mi przepisze soczwke ktora wklada sie na oko zeby zniwelowala znieksztalcenie oka.

Swieta spedzilismy z Wujostwem, Renia i Andrzejkiem co stalo sie nasza tradycja. Tym razem nasza rodzina byla powiekszona o Ewe. Po swietach Lulu zaczela mowic o nastepnych wakacjach w Niemczech. Nie bylem tym zachwycony, pozatem w owczesnej sytuacji finansowej taki wyjazd byl zbyt duzym wydatkiem.
Lulu miala w pokoju dziecinnym obok lozka magnetofon do ktorego stale mowila opowiadajac matce kazdy najmniejszy drobiazg. Te opowiadnia byly nagrywane na male krazki tasm ktore co tygodnia wysylala do matki. Nie robilem z tego kwestii i nawet sam robilem pudeleczka na tasmy. Zeby nie bylo problemow matka przyslala bilety z tym ze wyjazd nastapil zaraz po wielkanocy i Lulu wrocila wczesniej, bo wowczas matka miala dla nich wiecej czasu.

Przegladajac prase fachowa znalazlem krotka notatke ktora wprowadzila mnie w oslupienie. Otoz Ceasar, jego firma i ja zostalismy zaskarzeni przez Departament Stanu o zaplacenie ponad pol miliona jako zwrot i kare za towary ktore nie spelnialy warunkow dostawy a zostaly przez nich zaplacone. Zadzwonilem do jego przyrodniego brata Paul'a z ktorym wowczas razem pracowalismy, a ktory nie byl wymieniony w skardze zeby dowiedziec sie o co chodzi. On nic o tym nie wiedzial, ale po tylu doswiadczeniach nic go nie dziwilo. Napewno cieszyl sie ze jemu dali spokoj. Okazalo sie ze  Caezar byl zamieszany w kradzione witaminy, ponownie aresztowany i na kaucji uzyl swego mlodszego brata paszport i wyjechal do Wloch. Poniewaz mial podwojne obywatelstwo, wiec sie nie obawial ze go wydadza. Oczywiscie ani jego ani firmy juz nie bylo, tylko pozostalem ja. Nikt sie nie pofatygowal sprawdzic ze w tym czasie wogole tam nie pracowalem i ze nigdy nie bylem "oficerem" firmy jak podano w skardze. Wszystko sie opieralo na zeznaniu kontrolujacego ktoremu oddalem papiery w czasie wizyty w Washington'ie.

Od tej pory spodziewalem sie ze przyjedzie US Marshall zeby mi wreczyc pozew. Oczywiscie bede potrzebowal adwokata na ktorego mnie nie bylo stac i zabronia mi eksportowac towary zakupywane przez pomoc amerykanska, ktora byla moim glownym klijentem. Od tej pory przestalem uzywac swego nazwiska w korespondencji, tylko Lulu panienskie nazwisko.

Poniewaz Paul chcial kupic dom, bo i jego komorne bylo zbyt wysokie, zaczeli szukac jakiegos dobrego osiedla gdzie by sie przeniesli. Oczywiscie ich dzieci nie byly zachwycone bo nie chcialy zaczynac nowej szkoly i nowych kolegow, ale inne byly realia finansowe. Poniewaz ja bylem sam, wiec mnie zabrali do towarzystwa. Ogladalismy sporo osiedli w roznych granicach cen.
Mnie spodobalo sie osiedle niedaleko Wujostwa budowane przez Levitt & Son, najwiekszych w swiecie budowniczych. Bylo piec modeli i byly tak zaplaniowane zeby obok siebie nie bylo ani identycznych modeli ani kolorow, co nie robilo wrazenia typowego siedla gdzie kazdy dom jest identyczny i trudno znalezc wlasny dom. Podobnie bylo z wnetrzami. Domy byly dobrze zaplanowane i atrakcyjne dostarczane pod klucz z ogrodkami, drzewami, krzakami i trawa ktora trzeba bylo podlewac zeby wyrosla. Paul i jego zona nie kupili i dobrze bo on niedlugo potem dostal prace na Long Island w swoim zawodzie - matematyk - i tam kupili dom gdzie mieszkali az do czasu przejscia na emeryture.

Po powrocie Lulu bylismy zaproszeni na lunch do Wujostwa i po drodze wstapilismy na osiedle. Lulu sie podobalo i zdecydowalismy sie kupic dom, ktorego miesieczna oplata byla znacznmie nizsza niz nasz czynsz. Wybralismy dom z 3 sypialniami i pokojem rodzinnym ktory potem podzielilismy na dwa z ktorych jeden byl moim biurem a drugi pokojem TV. Zadzwonilismy do Wujostwa ze sie troche spoznimy bo musimy zalatwic formalnosci. Zadatek byl $50.00 a pozniej juz przy podpisaniu umowy $1,100.00 i mozna sie bylo wprowadzac.

Zadatkowany dom mial parcele potrojnej prawie wielkosci, za co byla doplata kolo tysiaca, ale dawala wiecej miejsca. Nie orientowalismy sie wowczas ze bylismy na granicy osiedla, ktore przytykalo do dawnych farm, nalezacych przewaznie do polakow i ze bardzo niedaleko bylo osiedle murzynskie, ktore powoli wchlonelo farmy i oni stali sie naszymi sasiadami.

     
  Ewa 1964     Z rodzina

Nastepnego dnia mielismy powazna rozmowe z Lulu ktora powiedziala mi ze mnie nie kocha i chce sie rozejsc. Zapytana czemu tego nie powiedziala dzien wczesniej przed zadatkowaniem domu, nie dostalem odpowiedzi. Teraz zrozumialem cala zmiane w jej zachowaniu sie. Nastepne szesc lat, bo dopiero po tylu latach sie rozeszlismy, byly zawsze pod tym uczucien ze to wszystko dobiega konca. Staralem sie nacieszyc Ewa bo wiedzialem ze bede tylko dochodzacym ojcem i ze nie bede obecny jak bedzie dorastac. Uczucie bylo bardzo przykre. Nie poczuwalem sie zadnej winy, ani Lulu mnie o nic nie winila. Raczej siebie, ale to bylo malo pocieszajace.

Kilka lat wczesniej mialem zamowienie z Pakistanu na chinine. Kupilem surowiec chyba w Holandii, ale pochodzacy z Indonezji i firma ktora dzierzawila fabryke od mego owczesnego wspolnika zobowiazala sie ja przerobic na gotowy produkt, ktory tym samym zdobedzie amerykanskie pochodzenie i bedzie sie nadawal do eksportu finansowanego przez pomoc amerykanska. Produkcja miala wiele problemow i trwonienie surowca ktory kosztowal majatek doprowadzalo mnie do nudnosci, ale nawet nie moglem prostestowac zeby sie w ostatniej chwili nie wycowali a ja zostalbym na lodzie. Zostalo ostatnie chyba 7 kilo ktore juz nie przerobili i ja schowalem puszki z chinina do szafy. Pozniej dostalem reklamacje ze chinina byla za gorzka, opisali firme w gazecie pakistanskiej, ale potem dali sobie spokoj bo cena chininy poszla w gore kilkanastrokrotnie z powodu jej braku. To co mialem w szafie, stalo sie na wage zlota. Sprzedalem i mialem pieniadze na wplate na dom i na przeprowadzke.

Zaczely sie formalnosci z zalatwieniem pozyczki. Nie moglem sie wykazac wielkimi osiagnieciami finansowymi. Co prawda moja firma miala dobry kredyt i moglem kupowac nawet na kredyt bez uzywania lichwiarza na finansowanie jak to bylo na poczatku mnojej dzialalnosci. Ale dla banku to moglo byc malo. Napisalem sobie ze dostaje ladna pensje, ale jak dlugo tego nie sprawdza wszystko bylo w porzadku. Na szczescie nie sprawdzili i pozyczke dostalem.
Dom powoli sie krystalizowal. Jak go kupilismy to byly tylko paliki z choragiewkami. Pozniej byla juz plyta betonowa na ktorej mieli budowac dom. Potem byl szkielet z beleczek pozniej obijanych dykta, papa i okladzina. Pozniej wnetrza. Chcac miec wiecej gniazdek telefonicznych poprosilem firme telefoniczna zeby je zalozyla w miejscach przezemnie wskazanych nim beda zalozone sciany. To spowodowalo protest firmy ktora przybijala okladzine wnetrz, bo to wymagalo wiecej roboty od nich. Udalo mi sie ich uglaskac, tak ze nie zerwali drutow i gniazdek.

W garazu ktory znajdowal sie pod naszymi oknami zapalil sie samochod naszego gospodarza. Przyjechala straz i pozar ugasila, ale gaszac zalala woda nasz garaz gdzie skladowalismy meble biurowe, ktore ulegly czesciowemu zniszczeniu. Na szczescie mielismy wowczas dobre ubezpieczenie ktore nam zaplacilo za szkody, nawet z nawiazka.

Swieta spedzilismy jak zwykle z Wujostwem po drodze ogladajc nasz budujacy sie dom. Miesiac pozniej dom byl gotow i bank zalatwil formalnoisci kupna. Dostalismy klucze. Kilka dni wczesniej zamowilem pzeprowadzke w firmie ktora szesc lat wczesniej przenosila brata i byl z niej zadowolony. Przyleciala tesciowa zeby nam pomoc. Poniewaz nasze mieszkanie bylo zaplacone do konca miesiaca, wiec nie musielismy sie spieszyc. Nim sie sprowadzilismy zalozyli nam dywan w living room'ie i jadalni, ktory przetrwal 30 lat i wygladal dobrze jak dom sprzedalem. Podzielilem pokoj rodzinny na dwa. Zrobil to Frazier, ten sam ktory wykanczal gorne pietro brata domu. Pozyczylem samochod od Paul'a i przewiozlem kwiaty. Po drodze wysiadly hamulce ktore musialem dac naprawic, tak ze pozyczenie samochodu kosztowala mnie wiecej jak by kosztowalo jego wynajecie.

Przyszedl dzien przenosin. Po pieciu latach i 4 miesiacach opuszczalismy Fort Lee.
 
July 3 1999


Stanislaw Szybalski
Punta Gorda, FL 33950
Prawa autorskie zastrzezone