„Historia miasta Lwowa w zarysie” Fryderyk Papée (Książnica Polska, Wydanie drugie, poprawione i uzupełnione, Lwów- Warszawa 1924) Pisownia oryginalna
Spis najważniejszych opracowań do historji Lwowa Spis objaśnień i rycin 19. PRZEJSCIE LWOWA POD RZĄDY AUSTRIACKIE W chwili śmierci drugiego króla z rodziny saskiej Augusta III (1763), była Polska już tak podupadłą, że tronem jej swobodnie mogła rozporządzać carowa Katarzyna II. Włożyła ona koronę Jagiellonów na skronie człowieka, którym według własnej woli kierować zamierzała. Stanisław August Poniatowski, zdolny i ożywiony najlepszą chęcią, ale słabego charakteru monarcha, doskonale nadawał się do takiej roli zawisłego władcy. Odkąd też dla poparcia jego wyboru wkroczyły do Polski wojska moskiewskie, odtąd już z niej prawie nie wychodziły. Poseł moskiewski w Warszawie Repnin potężniejsze miał w Polsce stanowisko, niżeli król Stanisław August. Nareszcie otworzyły się narodowi oczy na otchłań, nad którą zawisł. Powstały dwa stronnictwa: jedno z ludzi rozważniejszych złożone pragnęło najprzód wewnętrznego wzmocnienia - drugie, do którego należeli ludzie gorętszego serca, przed wszystkiem innem myślało o wypędzeniu Moskali. Najprzód popróbowali pierwsi, z królem na czele, przeprowadzić zniesienie liberum veto i innych wad ustroju, które ubezwładniały Polskę; ale im w tem przeszkodził Repnin. Wzięło więc teraz przewagę w narodzie stronnictwo drugie i zawiązała się konfederacja w Barze, celem wygnania Moskwy (29 lutego 1768). Jednakże konfederacja barska mimo bohaterskich wysileń nie zdołała odwrócić ani nawet opóźnić upadku ojczyzny. Ówczesne siły polskie nie mogły wystarczyć przeciwko Moskwie, tembardziej, że powstało rozdwojenie w narodzie, bo konfederaci wystąpili także przeciw królowi. Nie wystarczyła nawet uzyskana przez konfederatów pomoc turecka. Owszem wmieszanie się Turcji sprowadziło tylko nowe zawikłania, które przyśpieszyły rozwój wypadków. Na tronie Prus zasiadał wówczas Fryderyk II, monarcha, który bez żadnego względu na prawa drugich pragnął wyzyskać na swoją korzyść każde zamieszanie. Nie podobało mu się, że Rosja zwycięża i Polskę i Turcję. Jeśli Rosja jakie korzyści odniesie, to i Prusy przytem coś zyskać powinny - to było jego hasłem. Przedstawił więc Fryderyk w Petersburgu projekt, aby Rosja nie powiększała się krajami tureckimi lecz tylko polskimi - a przytem "dla równowagi" pozwoliła także Prusom i Austrji zabrać po kawałku Polski. Wprawdzie władczyni Austrji cesarzowa Marja Teresa nie zgadzała się na takie ratowanie Turcji kosztem Polski, ale ostatecznie przeważyło na dworze wiedeńskim zapatrywanie ministra Kaunitza, tudzież syna i współrządcy Marji Teresy, cesarza Józefa II. Według tego zapatrywania, Austrja, usuwając się od podziału, poniosłaby stratę, a nie przeszkodziłaby podziałowi. Tak więc przyszedł do skutku układ pierwszego rozbioru Polski między Rosją, Prusami i Austrią, dnia 5 sierpnia 1772. Sejm polski zmuszony był w roku następnym na ten układ dać swoje przyzwolenie. W mieście Lwowie stali Rosjanie Już od roku 1767; trzeba było ich żywić i rozmieszczać. Generał Kreczetnikow zamieszkiwał kamienicę narożną w Rynku od strony ulicy Ruskiej. Gdy wybuchła wojna turecka pomaszerował Kreczetnikow na Podole (z początkiem r. 1769), a z tego poruszenia skorzystali konfederaci, aby wykonać atak na Lwów. Silny oddział jazdy, przy którym znajdował się sam bohater konfederacji Kazimierz Pułaski, uderzył 1 czerwca 1769 wieczorem na wały miejskie. Atak nastąpił od zachodniej strony. Jednakże i w mieście znajdował się z ramienia króla Stanisława Augusta jako komendant mąż dobrze rzemiosła wojennego świadomy, wysłużony gwardzista pruski, generał Felicjan Korytowski. Konfederaci, mimo kilkakrotnych szturmów, które trwały od 8 wieczorem aż do 6 rano, musieli ustąpić z pod Lwowa. Ogień działowy i ręczny od strony Krakowskiej Bramy zadał im znaczne straty, tak że zginęło 60 ludzi, a 60 wozów uwięziono z rannymi. Przy tej sposobności użył komendant Lwowa jeszcze po raz ostatni manewru zapalania przedmieścia. Ogień podłożony od strony jezuickiej furty rozszerzył się ku południowi i zniszczył wiele domów i dworów, tudzież wieżę kościoła Karmelitów trzewiczkowych na Halickiem przedmieściu. Szczęśliwszym dla konfederatów był podjazd pod Lwów wykonany przez dzielnego pułkownika Szyca w nocy z dnia 6 na 7 lipca roku następnego (1770). Postawiwszy 100 ludzi przy Bramie Krakowskiej, tyleż przy Halickiej i tyleż w rezerwie pod katedrą św. Jura, uderzyli konfederaci w 200 koni na dworek w pobliżu klasztoru Brygidek, gdzie był wielki odwach moskiewski. Miał tam główną kwaterę major Traubenberg, dowodzący Moskwą w nieobecności generała Kreczetnikowa. Konferedaci tak niespodziewanie spadli na nieprzyjaciela, że nie mógł ani razu dać ognia. Zginęło 40 ludzi od szabel konfederackich; pięciu oficerów, trzy sztandary, kilka działek, koni kilkadziesiąt i cała kasa wojenna dostały się w ręce zwycięzców. Major rosyjski ratował się ucieczką, oknem przez ogrody, ale żona jego, która przebrana w męski płaszcz i kapuzę zachęcała żołnierzy 174 do boju, zginęła w tem zamieszaniu. Konfederaci, straciwszy tylko 7 zabitych a kilkunastu mając rannych, cofnęli się o wschodzie słońca ze zdobyczą ku Nawarji. Tutaj odparli jeszcze skutecznie ścigający ich oddział moskiewski. Rok następny był spokojny, trzeba było tylko po dawnemu dostarczać prowiantów dla Moskali we Lwowie i pod Lwowem stojących - dopiero rok 1772 przyniósł nadzwyczajnie doniosłe odmiany. Jeszcze układy podziałowe były w toku, a już zaczęły wkraczać do naszego kraju wojska austrjackie od strony Dukli. Pod Lwowem zjawił się przy końcu czerwca korpus generała Esterhazy'ego, a przy końcu lipca drugi korpus pod dowództwem generała Hadika, naczelnego komendanta całej wyprawy. Wojska austrjackie przez półtrzecia miesiąca stały obozem pod Kulparkowem - nie dlatego, żeby się miano spodziewać jakiego oporu ze strony Lwowa, gdzie była tylko bardzo mała załoga polska, ale ponieważ Moskale wynieść się nie chcieli, czekając na ukończenie układów podziałowych*). *) Zachodził prócz innych także i o sam Lwów spór pomiędzy trzema dworami. Prusy i Rosja nie chciały go zrazu przyznać Austrji i ustąpiły dopiero na przedstawienie, ze jest to jedyne większe miasto w całym projektowanym zaborze austriackim. Traktat podziału przyszedł do skutku dnia 5 sierpnia 1772 w Petersburgu; ale nim o tem przyszła wiadomość do Wiednia, a stamtąd znowu rozkazy do Hadika, była już połowa września. Wówczas (14 września) zjawił się na ratuszu lwowskim kapitan austrjacki Braun z żądaniem pomieszczenia 22 urzędników cywilnych. Trzeba było zadość uczynić temu żądaniu. Nazajutrz 15 września 1772 po 12 godzinie, opuścili Moskale Lwów, poczem wkroczyły wojska austrjackie przez Bramę Krakowską do miasta. Hadik zajął mieszkanie po Kreczetnikowie, żołnierzy, o ile nie pomieścili się w obu arsenałach, musieli po domach rozkwaterować mieszczanie. W przeciągu kilku dni kazano zrestaurować odwach, stojący przed ratuszem, który później był aż do roku 1848 w użyciu. W kilka dni po jakiem takiem urządzeniu się wojskowości, w sam dzień św. Michała (29 września), wjeżdżał wśród huku dział pierwszy gubernator nowej prowincji austrjackiej Galicji i Lodomerji, bar. Antoni Pergen, w mury Lwowa. Zajął mieszkanie w tej samej kamienicy co Hadik. Najbliższa niedziela, t. j. dzień 4 października przeznaczony był na uroczystość instalacji nowego namiestnika. Zaproszono na nią dostojników duchownych i świeckich. Księdza biskupa Sierakowskiego nie było we Lwowie - prawdopodobnie umyślnie wyjechał zawczasu. Zastępca jego sufragan Głowiński wymawiał się od urządzenia nabożeństwa w katedrze, ale musiał ulec rozkazowi. Wezwano także i radę miejską do asystencji. Rada ("wszystkie stany i narody") w odpowiedzi na to uchwaliła wystać do jenerała Hadika deputację z przedstawieniem piśmiennem, w którem prosi o uwolnienie od tego aktu, jako ubliżającego zaprzysiężonej królowi polskiemu wierności. Jednakże generał nie przyjął ani deputacji, ani pisma; oświadczył tylko prywatnie, że odprowadzenie bar. Pergena do katedry nie będzie uważane jako złożenie hołdu nowemu monarsze. Zresztą nieodwołalnie ponowił swój rozkaz. Nie było znikąd rady ni pomocy - nie pozostawało nic innego jak tylko ocalić honor. Wzruszającem szlachetną prostotą swoją jest pismo, wystosowane przez naszych mieszczan do kanclerza Młodzianowskiego, którem dają wyraz uczuciom swoim, w wilję owej poniewolnej asystencji. "Królewskie miasto Lwów" - piszą w niem zacni mieszczanie - "które zawsze niezachwianą zachowało wobec królów polskich, a także i wobec szczęśliwie nam teraz panującego króla Stanisława Augusta, wierność, otrzymawszy onegdaj rozporządzenie gen. Hadika, aby wziąć udział przy instalacji cesarskiego "ministra", wszelkimi sposobami starało się od tego uwolnić - niestety bezskutecznie. "Tak więc dnia jutrzejszego to miasto od wszystkich opuszczone, nie bez ciężkiego umysłów przygnębienia, w nakazanym akcie obecnością swoją będzie musiało uczestniczyć! Jednakże czyn ten, samą tylko podyktowany przemocą, stałości miasta tego w zachowaniu nieskazitelnej wiary Najj. królowi polskiemu, panu swemu miłościwemu, w niczem na przyszłość zachwiać nie potrafi". List ten był ostatniem pożegnaniem naszego miasta z tą Rzeczpospolitą, z którą je tyle wieków w dobrej i złej doli serdecznym węzłem złączyło. Nadszedł nareszcie ów przykry dla Lwowa a nieunikniony dzień 4 października. Na wały miejskie wytoczono działa, od mieszkania gubernatora aż do wielkiego ołtarza w katedrze zrobili szpaler grenadjerowie odświętnie ubrani; przed ratuszem ustawiły się cechy z chorągwiami. Szedł "minister" cesarski w okazałym stroju wśród huku dział i dźwięków kapeli, poprzedzony garstką radnych, tudzież orszakiem radców i sekretarzy swojego biura. Przed bramą kościoła katedralnego powitał go sufragan Głowiński i drugi -biskup tytularny i wprowadzili na uroczyście przystrojone podwyższenie (t. zw. teatrum) przed głównym ołtarzemf Odbyto się solenne nabożeństwo z odśpiewaniem hymnu "Te deum laudamus" (Ciebie Boże chwalimy), a potem - znowu wśród salw armatnich - wzniesiono okrzyk: "Vivat Marja Teresa cesarzowa i Józef II pan nasz!" Miasto było odświętnie przystrojone zielem, ale usposobienie ludności przygnębione. Przez cały czas uroczystości bramy miejskie były zamknięte i przechodziły przez ulice patrole dragonji; wiwaty grenadierów słabo tylko i bez ochoty lud powtarzał. Nawet w Wiedniu nie zrobił dobrego wrażenia opis tej uroczystości, który nadesłał bar. Pergen. Szczególnie uderzał ustęp, w którym jedynie stosownym zarządzeniom wojskowym gen. Hadika przypisuje sprawozdawca, "że tak w czasie pochodu jak i w czasie wieczornej iluminacji ratusza nie zaszły żadne nieporządki". Po kościele odbyło się przyjęcie u gubernatora, na które za przykładem ostatniego polskiego we Lwowie starosty, Jana Kickiego, żaden z dotyczasowych polskich urzędników nie przybył. Wszyscy wymówili się chorobą. Król Stanisław August w osobnym liście podziękował staroście za ten postępek, oświadczając, iż "tem mu jest szacowniejszy, że nie był nakazany i że własne światło, własne sumienie, jedynym były do niego powodem". Po uroczystościach instalacyjnych rozkazano władzom miejskim podpisywać formułę przysięgi, że odtąd wszystkie wyroki sądowe wydawane będą w imieniu cesarzowej Marji Teresy. Zaledwie do 10 stycznia 1773 znalazła się wystarczająca liczba podpisów - przyczem jeszcze raz 31 grudnia 1772 założyli mieszczanie lwowscy protest. Właściwe złożenie hołdu naznaczono dopiero na czas najbliższy po przyzwoleniu Rzeczypospolitej na traktat podziałowy. Cesarzowa Marja Teresa, dla której cała sprawa podziałowa była nadzwyczaj przykrą, nie chciała gwałtu zadawać sumieniom. Mieszkańcy Galicji mieli przysięgać nowemu rządowi dopiero po uwolnieniu od posłuszeństwa przez rząd dawny. "I tak przysięga wierności" - pisze cesarzowa - będzie tylko ceremonją na tych biednych ludziach wymuszoną i wyciśniętą". Gdy sejm polski dat swoje poniewolne przyzwolenie na podział, gdy układ z Austrją podpisany został w Warszawie (18 września 1773), natenczas ustanowiono w Wiedniu termin do złożenia hołdu (hommagium). Był na ten cel przeznaczony dzień 29 grudnia 1773 r. W tym dniu we wszystkich wsiach składali przysięgę wierności włościanie, po miastach mieszczanie, a we Lwowie prócz mieszczan także naczelnicy duchowieństwa i szlachta całego kraju przez wysłanych na ten cel z każdego powiatu delegatów. Nowe rządy były faktycznie i formalnie wprowadzone. Wprowadzenie nowych rządów pociągnęło za sobą zupełną zmianę wszystkich urządzeń wewnętrznych w całym kraju. Zaraz po zajęciu kraju ogłoszono, że wszystkie dobra koronne przechodzą na własność nowego rządu i że ustają wszystkie dotychczasowe urzędy: wojewodów, kasztelanów, starostów i t. d. Natomiast wprowadzono we Lwowie rząd krajowy, czyli t. zw. gubernium, a na prowincji podległe mu urzędy obwodowe. Tych obwodów urządził Józef II*) 18 i tak zostało (z małemi zmianami) aż do r. 1848. Naczelnik obwodu nazywał się "Kreishauptman"; w polskim zaś języku na oznaczenie tego nowego urzędu podstawiono dawną nazwę starosty.
Jednakże ogromna zachodzi różnica między staropolskim a austrjackim starostą co do zakresu władzy. Różnica ta da się najlepiej w trzech punktach zaznaczyć,
*) Józef II, który był za żyda matki, cesarzowej Marji Teresy, współrządcą, objął po jej śmierci samodzielnie rządy w roku 1780 i panował do roku 1790. Po nim nastąpił brat jego Leopold II (1790-1792), a potem syn Leopolda Franciszek I. 2) Przybyły nadto urzędom tym takie sprawy, o które się dawniej wcale nikt, zwłaszcza na powiecie, nie troszczył, np. stosunki zdrowotne, meljoracje i t. p. 3) Nawet nad sprawami prywatnego zarządu dóbr rozciągnął rząd swoją opiekę: wobec szlachty, co się tyczy powinności włościańskich, (które znacznie obniżył), wobec miast, co się tyczy zarządu funduszami gminy. Tak dalece skrępowano władzom miejskim ręce w zawiadywaniu własnym majątkiem, że na każdy najmniejszy wydatek potrzeba było zasięgać pozwolenia urzędu obwodowego. Jeżeli zaś wydatek przekraczał 100 złr. (a w mniejszych miastach kwotę 50 złr.), to należało udawać się aż do gubernium! Bardziej uwzględniono dawne stosunki przy urządzeniu sądownictwa. W Polsce udawała się szlachta do sądów grodzkich i ziemskich, mieszczanie do miejskich; chłopów sądził właściciel wsi, odsyłając ich zazwyczaj w sprawach gardłowych do najbliższego sądu miejskiego. W chwili zajęcia kraju ogłoszono, że każdy sędzia dotychczasowy ma i nadal pełnić swoje czynności, pozostawiając tylko stronom wolność odwołania się do nowo założonego we Lwowie trybunału apelacyjnego. Dopiero Józef II zniósł sądy grodzkie i ziemskie, a ustanowił natomiast dla szlachty t. zw. sądy szlacheckie (fora nobilum); mieszczan sądziły i nadal magistraty, a chłopów ich panowie - tylko że musieli do tego utrzymywać osobnych sędziów czyli mandatarjuszów. Te sądy niższe miejskie i wiejskie obejmowano wspólną nazwą sądów miejscowych (Ortsgerichte). To wszystko odnosi się jednak tylko do sądownictwa spornego (cywilnego). W sprawach karnych zaprowadził Józef II t. zw. sądy okręgowe, wspólne dla wszystkich stanów. Tylko drobniejsze sprawy karne pozostawiono magistratom i mandatarjuszom (sądom miejscowym). Mimo tego większego uwzględnienia dawnych stosunków, spostrzeżemy jednak i w sądownictwie znaczne ukrócenie autonomicznych urządzeń - jeżeli zważymy, że dawniej tak szlachta jak i mieszczanie sami sobie sędziów wybierali, teraz zaś byli to mianowani przez władzę obcą urzędnicy. Ukrócenie samorządu odnosi się także do szkolnictwa. Wszystkie szkoły oddano pod ścisły nadzór państwowy. W miastach obwodowych zaprowadził rząd 4-klasowe szkoły normalne; w mniejszych zaś miastach szkoły 3-klasowe, czyli trywialne, a po wsiach mieli naukę udzielać organiści. Gminy nie miały żadnego głosu w szkolnictwie. Natomiast duchowieństwo, które dawniej wyłącznie zajmowało się uczeniem, zachowało i teraz przeważny wpływ na szkołę*). Wprawdzie nauczyciele byli w większej części ze stanu świeckiego, ale inspekcja szkół, a w gimnazjach dyrekcja, spoczywała w ręku duchownych. Tylko że dawniej przeważnie zajmowali się szkołami księża zakonni, a teraz świeccy. Ponieważ zakon Jezuitów zniesiono (1773), więc ustała też we Lwowie utrzymywana przez nich wyższa szkoła, której Jan Kazimierz w r. 1661 nadał tytuł i prawa uniwersytetu. Natomiast założył Józef II w naszem mieście (1784) uniwersytet świecki z językiem wykładowym łacińskim, wcielając doń zasoby naukowe jezuickie**). *) Chwilowo tylko za Józefa II ograniczono duchowieństwo i w tem jak we wszystkiem innem. **) Uniwersytet lwowski cesarz Franciszek I w r. 1805 przemienił na liceum, a potem w r. 1817 odnowił, jednakże bez wydziału medycznego i z językiem wykładowym niemieckim. Dwie tylko były katedry polskie: prawa polskiego i literatury polskiej. Rozpatrzyliśmy się tedy w zarządzie kraju, sądownictwie tudzież szkolnictwie i poznaliśmy jak dalece rząd wszystko ujął w swoje ręce i jak mocno ukrócił dawne swobodne urządzenia. Gdyby zamiast obszerniejszego wywodu na jednym tylko przykładzie chcieć zasady nowego rządu poznać od razu, to należałoby wskazać na ówczesny sejm galicyjski, czyli t. zw. "Stany". Stany te nie miały prawa najmniejszych uchwalać ustaw, miały tylko zastanawiać się, jakby najlepiej wykonać przysłane z Wiednia zarządzenia. Co najwyżej wolno im było przedstawiać prośby, czyli t. zw. postulata, które prawie zawsze w Wiedniu rzucano do kosza (stąd sejm ten zwano "postulatowym"). Jedno jeszcze prócz ukrócenia samorządu. Oto we wszystkich szkołach od najniższych zacząwszy, we wszystkich urzędach, z wyjątkiem chyba owych malowanych "Stanów", niemiecki język objął panowanie, z pozostawieniem językowi polskiemu chyba tylko roli posiłkowej. Najwyraźniej było to postawione jako zasada rządu, że w Galicji ma być jak najbardziej rozpowszechniona niemiecczyzna. Ażeby teraz poznać, jak te wszystkie nowe urządzenia zastosowano do naszego miasta, wystarczy rozpatrzyć się bliżej w przywileju wydanym dla Lwowa przez cesarza Józefa II i w dalszym tego aktu losach. Zaraz po wprowadzeniu nowych władz w naszym kraju rozkazano miastu przedłożyć wszystkie przywileje do zatwierdzenia. Długo trwało przepisywanie a jeszcze dłużej zastanawianie się nad tymi dokumentami, wreszcie uznano, że zamiast tych wszystkich odrębnych nadań, z których wiele nie zgadzało się z zasadami nowego rządu, należy wydać jeden nowy przywilej. Jako wzór posłużył podobny, właśnie niedawno (1783) Wiedniowi nadany przywilej. Tak powstał ów akt cesarza Józefa II z 6 listopada r. 1789, w niemieckim spisany języku. Zawiera on 15 punktów, które ułożyć można w 3 grupy: 1) majątek i dochody miasta, 2) honorowe prawa, 3) władze i urzędy. 1. Przywilej zatwierdza miastu wszystkie jego posiadłości : wioski, grunta, realności, domy-i płynące z nich pożytki. Przyznaje mu także nadal taksy sądowe i policyjne, dochód z wagi miejskiej i czynsze jarmarczne. Dawny jarmark styczniowy (na św. Agnieszkę) ma trwać przez 4 tygodnie, zacząwszy od pierwszego poniedziałku po Trzech Królach; pozostawiają się także oba jarmarki przedmiejskie pod św. Jurem w maju i październiku. Miasto zachowuje także wyłączne prawo propinacji piwa, miodu i wódki. Za pozwolenie wyrabiania trunków każdy fabrykant musi opłacać do kasy miejskiej pewną kwotę; przywożący do miasta piwo obcego wyrobu płaci daleko więcej. Pozostaje miastu także dochód rogatkowy, według zwyczajnej, przez rząd potwierdzonej taryfy. 2. Prawa honorowe. Z 10 posad kanoników katedralnych połowę mianuje rząd sam bez odnoszenia się do kogokolwiek, a połowę na rozmaite przedstawienia. Otóż z tych ostatnich jednego przedstawia miasto, t. j. jedna kanonja jest patronatu miejskiego. Do stanów krajowych Lwów ma prawo posyłać 2 delegatów. Przyznany także miastu zostaje dawny jego herb, który przywilej bliżej opisuje. 3. Władze i urzędy. Do wymiaru sprawiedliwości, do utrzymania porządku i zarządzania majątkiem gminnym ustanowiony został magistrat, składający się z burmistrza, wiceburmistrza i 16 radców. Z tych 12 tworzy dwa senaty sądowe (cywilny i karny), a 4 senat polityczny. Senat sądowy lwowski miał w sprawach cywilnych mniejszy, zaś w karnych rozleglejszy zakres działania. W cywilnych sprawach należały do niego tylko wszystkie procesy w obrębie. Lwowa i jego posiadłości - i to z wyłączeniem szlacheckich. Natomiast w sprawach karnych podlegali mu wszyscy bez różnicy stanu mieszkańcy całego obwodu ("Kreisamt") lwowskiego, a w sprawach zdrady stanu nawet wszyscy mieszkańcy Galicji*). *) W sprawach cywilnych był zatem senat sądowy lwowski tylko Sądem miejscowym, zaś w sprawach karnych sądem okręgowym, a w niektórych wypadkach nawet sądem krajowym (porównaj str. 180). Senat karny lwowski dotrwał tylko do r. 1820, cywilny zaś do r. 1855. W r. 1820 utworzono bowiem we Lwowie (jak wszędzie w Austrji) osobny sąd karny, a w r. 1855 osobny sąd cywilny. Odtąd pozostała magistratowi tylko władza administracyjna, przyczem ilość radców politycznych powiększono. (Zarząd i sprawy polityczne). Drugi oddział magistratu, zwany senatem politycznym, miał sobie powierzony cały zarząd miasta; tylko opieka nad poddanymi, mieszkańcami miejskich wiosek, należała do lwowskiego urzędu obwodowego (starostwa). Zresztą od zarządzeń władz miejskich wolno odwoływać się w sprawach sądowych do apelacji, w sprawach politycznych i administracyjnych do gubernium. Prawo wyboru burmistrza, wiceburmistrza i radców magistratu oddaje przywilej Józefa II t. zw. wydziałowi miejskiemu, który przedstawia obywatelstwo stolicy i pochodzi z wolnych wyborów. Burmistrza, jego zastępcę i radców obiera wydział w obecności komisarzy rządowych. Wybierać wolno tylko takich mężów, którzy, na podstawie złożenia odpowiednich egzaminów rządowych, otrzymali od urzędu obwodowego t. zw. dekrety wybieralności. Przez to miał rząd możność niedopuszczenia do magistratu żadnej dla siebie niemiłej osoby. Podwładnych urzędników miał sobie magistrat sam dobierać. Zdawałoby się, że Lwów stosunkowo jeszcze nie najgorzej wyszedł przy tych nowych urządzeniach. Jednakowoż to właśnie, co stanowiło całą wartość autonomiczną przywileju Józefa II, ów wolny wybór burmistrza, wiceburmistrza i magistratu, to już w najbliższym czasie całkiem inaczej się przedstawiało. Zaraz w pierwszych latach cesarza Franciszka I wyszły w tej mierze odmienne postanowienia, znoszące wybory, a na posadach burmistrzów, wiceburmistrzów i radców magistratu widzimy samych mianowanych przez rząd urzędników, prawie wyłącznie Niemców. Pozostał tylko jakby błędny cień, jakaś pusta mara dawnego samorządu, ów wydział miejski, którego urzędnicy Niemcy tylko wtedy o zdanie pytali, kiedy chodziło o przyjęcie nowych i trwałych zobowiązań. Później (od r. 1837) pozwolono mu także wglądać w rachunki miejskie, jak dawniejszym czterdziestu mężom, ale to więcej dla formy. Liczba wybieranych do tego wydziału obywateli wynosiła zrazu 24, potem 60, a od 1848 r. 100 członków. Widzimy zatem, że Lwów nie stanowił żadnego wyjątku w ogólnym systemie nowych rządów. Niesprawiedliwą byłoby rzeczą we wszystkiem je potępić. "Pod Niemcami swawolić nie można" - napisał żyjący podówczas poeta Karpiński w swoim pamiętniku. Zaprowadzono większy ład i sprężystość w sądownictwie, ukrócono samowolę możnych, poczyniono znaczne ulgi w pańszczyźnie chłopów, podnoszono miasta, porządkowano poczty i drogi, postarano się o urządzenia zdrowotne. Poznamy bliżej te ulepszenia i we Lwowie w ust. 22. Prawda, że trzeba było dawać rekruta i ciężkie pieniądze tytułem podatków - ale któreż państwo może się obyć bez skarbu i bez wojska? Nie chcieliśmy dawać za królów polskich, musieliśmy, kiedy ich nie stało. Mimo jednak poprawy stosunków w tym lub owym kierunku, smutno było naówczas w naszym kraju. Owe dwa kierunki, któreśmy już mieli sposobność powyżej ostatecznie nacechować, t. j. przytłumienie wszelkiego samorządu i wyraźna dążność do wynarodowienia kraju, kazały zapominać o wszystkich choćby największych ulepszeniach. Dodać jeszcze należy utrudnienia handlowe zmierzające do tego, aby się przemysł krajowy nie podniósł, a Galicja pozostała polem zbytu dla towarów austrjackich. Gdybyż jeszcze wykonawcy tak przeciwnego krajowi systemu sta rali się postępowaniem swojem mniej go bolesnym uczynić! Lecz właśnie działo się całkiem przeciwnie. Do surowego wykonania uciążliwych przepisów, dodawali urzędnicy obcy d siebie samowolę, butę, nieznośne lekceważenie ludności polskiej - sami po większej części życiem swojem i prowadzeniem nie wzbudzając bynajmniej szacunku. Już sam widok takiego urzędnika niemieckiego w kusym fraczku i długich pończochach, z puklami albo warkoczem na głowie, rozśmieszał i drażnił Polaka, sama nazwa "Kreisamtu" odrazą go napełniała. Pod spokojną na pozór powierzchnią wszystko na wewnątrz burzyło się i przewracało; w całym kraju mnóstwo było powodów gorzkiego niezadowolenia. 21. PIERWSZE PODŹWIGI NARODOWE A tymczasem w sąsiedniej Polsce, nauczonej bolesnem doświadczeniem pierwszego podziału, coraz szerzej, coraz powszechniej przyjmować się zaczęły rzucone już dawniej hasła poprawy. Podniosły się nauki i szkoły, powstawały fabryki, porządkowały się miasta - nareszcie stawna konstytucja z 3 maja r. 1791 nadawała równouprawnienie mieszczanom a ochronę chłopom. Wszystko się przeobrażało, wszystko zmieniało na lepsze - ale z tą tylko różnicą, że na gruncie narodowym, że z zachowaniem dawnych polskich swobód, a z uwzględnieniem nowych potrzeb własnych. Cóż więc dziwnego, że "Galicja", że Lwów tęskny wzrok obrócił ku Warszawie?... A w Warszawie nawzajem zaczęto myśleć o Galicji. Rosja zajęta była nową wojną turecką, tym razem przy pomocy Austrji - zaś król pruski na przekór swoim dawnym sprzymierzeńcom popierał Polskę. Obiecywał nawet dopomóc do odzyskania Galicji. Wśród takich widoków zawiązano w stolicy polskiej komitet, który miał się postarać o rozbudzenie ruchu narodowego w Galicji. Zadanie to nie było trudnem. Niezadowolenie w Galicji doszło do szczytu przy końcu rządów cesarza Józefa. Józef II był monarchą, który z wielką sprężystością zaprowadzał ład i ulepszenia wewnętrzne, ale z większym jeszcze naciskiem tłumił resztki samorządu i dążył do zniemczenia wszystkich podległych sobie krajów. Prócz tego uszczuplił bardzo prawa i dochody duchowieństwa, co nie mogło się podobać ludności tak wiernej kościołowi, jak polska. Podatki przy tem podniósł nadzwyczajnie. Póki Józef II stał w całym blasku powodzenia, poty nieśmiałe podnosiły się tylko w Galicji głosy, żądające dla kraju przynajmniej takich praw, jakie miały wówczas Węgry*). *) Dowodzono, "że ponieważ monarchowie austriaccy zajęli nasz kraj.na podstawie mniemanych praw Węgier do Rusi Czerwonej, przeto powinna Galicja należeć do Węgier i dzielić ich swobody. Kiedy jednak Józef doznał niepowodzeń na wojnie tureckiej, kiedy burzyć się zaczęły podległe mu kraje, a do tego król pruski groźne zajął stanowisko, wtedy skargi Galicji stały się także głośniejszemi. Nareszcie przybył z Warszawy delegat komitetu, Kazimierz Rzewuski, wszędzie z upragnieniem witany i zorganizował akcję. We Lwowie powstał komitet najprzód tajny i z 13 tylko osób złożony, który wkrótce jednak przemienił się w jawny i szerokie przybrał rozmiary. Dnia 23 kwietnia 1790 przyszedł w naszem mieście akt związkowy do skutku - pokryty niebawem pięciu tysiącami podpisów - w którym szlachta "galicyjska" oświadcza, że łączy swoje usiłowania, celem odzyskania naruszonych praw religji i obywatelstwa. Dla przeprowadzenia swoich życzeń ustanawia we Lwowie komisję złożoną z 30 osób, która jedna zaufaniem narodu obdarzona, będzie wydawać zlecenia bawiącej w Wiedniu deputacji galicyjskiej. Właśnie bowiem niedawno wysłano do stolicy austrjackiej pod przewodnictwem Ossolińskiego kilku mężów wybranych, którzy mieli powitać nowo na tron wstępującego monarchę i przedstawić mu życzenia kraju. Obejmował wówczas rządy Austrji z powodu śmierci cesarza Józefa brat jego młodszy Leopold II, monarcha, który oględnością swoją w tych trudnych czasach uratował państwo Habsburgów. Okazał Leopold i dla tej części naszego kraju, którą miał pod swemi rządami, szczerą przychylność -ale żądania galicyjskie uważał za wygórowane. Ostrzegał wprawdzie rozważny Ossoliński, aby nie żądano od Wiednia wszystkiego naraz, ale nie usłuchano jego rady pod wpływem wielkich nadziei płynących z Warszawy. Żądano sejmu niezawisłego od monarchy, oddania dóbr koronnych pod zarząd kraju, utworzenie wojska polskiego i usunięcia języka niemieckiego z urzędu, a zastąpienia go językiem polskim i łacińskim. Ta cała ustawa miała się nazywać konstytucją czyli kartą leopoldyńską. Jednak skończyło się wszystko na pewnem zniżeniu podatków; żadnego z życzeń powyżej przytoczonych nie uwzględniono, tem bardziej, że umarł wkrótce cesarz Leopold i że zaszły niebawem wypadki, które podkopały do reszty siły i znaczenie naszego narodu. Carowa Katarzyna II, uporawszy się z Turkami, wszystkie siły swoje zwróciła przeciwko Polsce. Mimo świetnej walki uległy wojska polskie przemocy, a król pruski, nasz "sprzymierzeniec", wezwany o pomoc... ułożył się z Rosją o drug-i podział Polski (1793). Austrja w tym drugim podziale nie miała uczestnictwa. Wzięła jednak udział w podziale trzecim, gdy Rosja i Prusy pobiły zrywający się pod wodzą Tadeusza Kościuszki do nowej bohaterskiej walki naród polski. Wszystko się jak najsmutniej dla Polski skończyło. Cesarz Franciszek I, następca Leopolda przyłączył do Galicji jeszcze część północną Małopolski (Kieleckie, Sandomierskie i Lubelskie), którą nazwano Galicją nową czyli zachodnią: Prusy zajęły Warszawę, Rosja zaś litewskie i ruskie ziemie (1795). Pomimo tak smutnego spraw naszych obrotu, Lwów jednak w usiłowaniach narodowych nietylko nie ustał, lecz owszem stał się teraz jednem z najważniejszych ognisk ruchu. Doznawszy bolesnego zawodu na drodze prawnej, zeszedł na drogę rewolucyjną. Była to właśnie epoka wielkiej rewolucji francuskiej. W Paryżu obalono władzę królewską i zaprowadzono rzeczpospolitę; rząd rzeczypospolitej wzywał wszystkie ludy do walki przeciwko królom. Skrzywdzony przez monarchów sąsiednich naród polski usłuchał chętnie tego głosu. Emigranci polscy, wojskowi i mężowie stanu, ułożyli z rządem francuskim utworzenie legjonów polskich. Francja potrzebowała pomocy, mając do walczenia z koalicją całej prawie Europy - Polska jej chętnie udzieliła, w nadziei odzyskania niepodległości. Kraj cały poparł zabiegi, mające na celu postawienie legjonów. W Krakowie zawiązała się tajna konfederacja, we Lwowie założono główny komitet spiskowy, zwany centralnością. Resztki wojska polskiego zbierały się na wołoskiej ziemi - i wtedy to na ulicach naszego miasta można było czytać plakaty z napisem: "Kto kocha ojczyznę, niech jedzie na Wołoszczyznę!" Jednak legjony na Wołoszczyznie nie przyszły do skutku, gdyż dowódzca tamtejszego oddziału polskiego Denysko w 150 zaledwie ludzi porwał się do szalonego napadu na Bukowinę. Zginęło piętnastu w bitwie, czternastu wziętych do niewoli stracono (1797). Natomiast przyszły w tym samym czasie do skutku legjony polskie we Włoszech. Tam wojska polskie pod wodzą Henryka Dąbrowskiego pomagały do zwycięstw generałowi Bonaparte i śpiewały prostą piosenkę, pełną otuchy, że "nie zginęła jeszcze" ojczyzna i że powrócą do niej, aby się "złączyć z narodem". I rzeczywiście miała Polska, miał nawet Lwów nasz obaczyć legjony -, ale nie tak to jeszcze rychło nastąpiło. Generał Napoleon Bonaparte ogłosił się cesarzem Francuzów, a niedługo potem zadawszy Prusakom dotkliwą klęskę pod Jeną, odbiera im Warszawę i tworzy Księstwo Warszawskie (1807). Polacy jeszcze silniej przylgnęli do Francji - zdawało się, że Napoleon ziści ich nadzieje. W dwa lata potem wybuchła wojna francusko-austrjacka. Podczas gdy główne armje walczą nad Dunajem, wkracza austrjacki arcyksiążę Ferdynand d'Este do Księstwa Warszawskiego, a Polacy mimo bohaterskiego oporu pod Raszynem nie są w stanie przeszkodzić mu w zajęciu Warszawy. Jednakże wodzowie polscy nie tracą ducha; za radą Dąbrowskiego Józef Poniatowski nawzajem przekracza granice Galicji. Drobne i rozrzucone oddziały austrjackie zaskoczone tym niespodziewanym atakiem cofają się na południe; jedno miasto po drugiem wpada w ręce wkraczającej armji księcia Józefa. Nadszedł pamiętny w historji Lwowa dzień 27 maja 1809 roku. Jeszcze w nocy poprzedzającej ostatni oddział austrjacki przeszedł przez nasze miasto, a już z pierwszym brzaskiem dnia pokazały się na gródeckiej rogatce mundury polskich jeźdźców. Chociaż ich było wszystkiego razem z dowodzącym porucznikiem (Jerzym Starzeńskim) 17, jednak bez wahania wkraczają do miasta. Załogi wojskowej nie było - a mieszkańcy Lwowa przyjęli przybywających z otwartemi ramiony. Na Rynku, dokąd najprzód wkroczyli, a potem przed odwachem w pobliżu komory celnej, ogromne tłumy ludności, nie wyłączając żydów, wznosiły radosne okrzyki na cześć polskiego wojska. W jednej chwili pokazały się wszędzie narodowe odznaki i godła. Około południa deputacja szlachty i inteligencji pod przewodnictwem Teodora Potockiego, Walerjana Dzieduszyckiego, tudzież adwokatów Węgleńskiego i Dzierzkowskiego jawiła się z powitaniem u dowódcy polskiego oddziału. Następnego dnia, 28 maja, późnym już wieczorem, wśród odgłosu dzwonów i okrzyków ludu wkroczył generał Aleksander Różniecki na czele 350 żołnierzy w rzęsiście oświecone ulice Lwowa. Tylko 60 ludzi zostawiono jako załogę miasta, reszta nazajutrz (29 maja) pomaszerowała dalej. Generałowi Różnieckiemu przedstawiały się wszystkie władze; on zaś pozostawił urzędników niemieckich na posadach, przydał im tylko polskich inspektorów. Ponieważ jednak zajęto się wkrótce we Lwowie tworzeniem nowych oddziałów i zarządzono nawet po biurach przysięgę wierności dla nowego rządu, przeto wszyscy wyżsi urzędnicy niemieccy złożyli swoje urzędowanie. Zastąpiono ich polskimi z grona tych obywateli, którzy pierwsi witali wkraczające wojsko. Ustąpił też mianowany przez rząd burmistrz, radca gubernjalny Lorenz, a obywatelstwo Lwowa po raz pierwszy od lat wielu, a po raz ostatni na długi znowu lat szereg, dokonało wolnego wyboru burmistrza, zaszczycając zaufaniem swojem złotnika Wacława Koberweina. Cały Lwów zakipial naraz gorączkowem życiem. Szlachta tworzyła nowe oddziały jazdy dla legjonów, ze wsi okolicznych sprowadzano uzbrojonych wieśniaków, rzemieślnicy żwawą mieli krzątaninę około dostarczenia wojskowych potrzeb. Jeden tylko arcybiskup grecko-katolicki Angełłowicz odsunął się od całego ruchu. Niemcy zniknęli bez śladu. Jakby za pierwszym powiewem prysnęła niemiecka powłoka przez lat trzydzieści siedm z takim mozołem nakładana; urzędnicy niemieccy nie mogli się łudzić co do wyniku swoich usiłowań. Niejeden z nich drżał ze strachu, jednakże ani rząd polski ani ludność Lwowa nie splamiła się najmniejszym gwałtem. Nawet ci urzędnicy, których z rozkazu Napoleona uwięziono, Z największem uznaniem wyrażali się później o postępowaniu, jakiego doznali. Zawierały szczerą prawdę te słowa Rożnieckiego, któremi przy końcu wojny żegnając Galicjan wyraził, że wszystkie ich postępki nie miały za cel, aby szkodzić rządowi, lecz aby się przyczynić do dobra swojego narodu. Zajęcie Lwowa przez wojsko polskie nie trwało jednak dłużej jak dni 25. Na wiadomość, że generał austriacki Egermann na czele 4.500 ludzi zbliża się do naszego miasta, wycofał się z niego nocną porą drobny oddzialik polski. Następnego poranku - (a było to dnia 21 czerwca-1809 r.) - wkroczył generał Egermann od janowskiego gościńca na rynek Lwowa. Zjawili się znowu Niemcy, aby powitać wojsko, przybył nawet gubernator Wurmser - ale zaledwie ośm dni upłynęło od przybycia Egermanna, a już nowa nastąpiła we Lwowie odmiana. Dnia 28 czerwca 1809 w samo południe wyruszyła załoga austrjacka na Sambor, a w 4 godziny potem od strony Janowa 6.000 Moskali przy odgłosie hałaśliwej muzyki i z zapalonymi lontami dział wkroczyło do Lwowa. Dowodził nimi generał Meller-Zakomelski. Moskale weszli do Lwowa jako przyjaciele Napoleona, z którym car Aleksander I zniewolony był zawrzeć przymierze, ale w gruncie rzeczy więcej sprzyjali Austrji. Najwięcej zaś chodziło im o to, aby przeszkadzać powodzeniu Polaków. Dlatego zajęli prawie całą Galicję od Tarnowa aż do Tarnopola, z wyjątkiem tylko obwodów żółkiewskiego, tudzież zamojskiego. W Żółkwi był aż do końca wojny rząd polski; tam też prawie cały Lwów pociągnął na uroczystość w dniu urodzin Napoleona (15 sierpnia). W naszem mieście jednak nie pozwolili Moskale na powrót rządu polskiego, tylko ustanowili generała Mellera wojennym gubernatorem, a cywilny zarząd zostawili Wurmserowi i jego urzędnikom. Dały się rządy moskiewskie dobrze Lwowianom we znaki; prócz dostaw musieli kilkadziesiąt tysięcy wydać z kasy miejskiej dla rosyjskiego wojska. A trwało to gospodarstwo prawie pół roku. Wprawdzie wojna. była już w lipcu przez zwycięstwo Napoleona pod Wagram rozstrzygniętą, ale aż do połowy października przeciągnęły się układy pokojowe. Potem powoli, przez cały listopad, wyciągali się Moskale z Galicji; Lwów opuścili dopiero 14 grudnia z wielkim żalem za minionymi dniami hulanki. Pokój, zawarty 17 października 1809 r. w Schonbrunnie pod Wiedniem, oddawał Księstwu Warszawskiemu całą zachodnią czyli nową Galicję, a starej Galicji zakreślał mniej więcej te same granice, jakie miała po pierwszym rozbiorze i jakie do r. 1914 posiadała. Tylko obwód tarnopolski został przy Rosji aż do roku 1815, obwód zaś zamojski przyłączono do Księstwa Warszawskiego na stałe. W roku zaś 1815 po zwycięstwie sprzymierzonych mocarstw europejskich nad Napoleonem, kongres wiedeński zwrócił Austrji obwód tarnopołski, a z Księstwa Warszawskiego utworzył Królestwo Polskie pod panowaniem monarchów rosyjskich. Kraków tylko jeden z obwodem utrzymał jeszcze przez jakiś czas (do r. 1847) niezawisłość, jako Rzeczpospolita Krakowska - we Lwowie dawne stosunki wróciły na długo. 22. NOWOŻYTNE PRZEKSZTAŁCENIE LWOWA Jedną z najciekawszych rycin do objaśnienia przeszłości Lwowa, jakie się zachowały, jest ta, która przedstawia nasze miasto w chwili zajęcia przez władze austrjackie *). *) Obacz rycinę 24 na str. 179. Jakkolwiek tutaj nasze kościoły już w dzisiejszym niemal przedstawiają się kształcie i o wiele je łatwiej wyróżnić niż na owym rysunku Brauna (z r. 1617), to jednak daleko bardziej zbliża się całość obrazu do dawniejszego niż do dzisiejszego widoku Lwowa. Jeszcze stoi jeden i drugi zamek, jeszcze nasz gród zachował cały potężny swój pancerz obronny. Widać mury i baszty, widać Krakowską i Halicką Bramę i jezuicką furtę dla pieszych z długim zwodzonym mostem. A w koło w rozległym promieniu, z wyjątkiem kościołów znowu tylko folwarki i dworki. Prawda, że zapełnione są już te pola od strony zachodniej, jakie widzimy na samym froncie rysunku Brauna, ale zapełnione jeszcze więcej drzewami niźli domami. Cała ulica Kopernika - wówczas sokolnicka droga - to jedna aleja drzew, od samej Pełtwi zacząwszy; blisko św. Jura już widać pola otwarte. Od wschodu poza pagórkiem Karmelitów jeszcze zupełne pustki. Słowem stary Lwów we wszystkich swoich głównych zarysach. Tymczasem w kilkanaście zaledwie lat potem widok zupełnie odmienny - już kształty dzisiejsze Lwowa zaznaczone całkiem wyraźnie. Cóż spowodowało ten przełom, to przekształcenie tak szybkie? Oto dwie okoliczności wielkiego znaczenia: Lwów stał się stolicą znacznej prowincji i Lwów przestał stanowić fortecę. Kiedy nowe rządy rozgościły się w naszem mieście, cały zarząd cywilny i wojskowy skupiał się w owej podwójnej kamienicy rynkowej od rogu Ruskiej ulicy. Tam przebywali Pergen i Hadik wraz ze swojemi biurami. Wkrótce zaczęło być ciasno w tym domu; myślano o przeniesieniu gubernium do dawnego zamku niskiego. Jednakże niebawem nadarzył się inny gmach o wiele dogodniejszy. W roku 1773 papież Klemens XIV zniósł zakon Jezuitów; rządy pozabierały majątek zakonu. We Lwowie kościół Jezuicki uczyniono kościołem wojskowym, a gmach klasztorny i szkolny przeznaczono na urzędy. Mieściło się tam aż do r. 1848 gubernium i prawie wszystkie władze rządowe; stąd nazywano budynek ten wprost gmachem urzędowym (Dicasterialgebaude *). Gdy w 10 lat po rozwiązaniu zakonu jezuickiego, Józef II zarządził zniesienie wielu innych klasztorów, opróżniło się we Lwowie naraz mnóstwo gmachów. Przeznaczono je znowu na cele publiczne; na parafje, na szkoły, na teatr, na magazyny, nawet na więzienia. W klasztorze Trynitarzy, na miejscu, gdzie dzisiaj ruski "Narodny Dom", urządzono uniwersytet i gimnazjum; w przyległym kościele (obecnie nowej cerkwi) biblioteka uniwersytecka znalazła umieszczenie. Franciszkanów z pod Niskiego Zamku przeniesiono do dzisiejszego kościoła (dawniej kapucyńskiego) - zaś dawny ich klasztor przerobiony został na szkoły normalne, a kościół na teatr. W tym teatrze odbywały się przedstawienia niemieckie i polskie aż do wybudowania teatru Skarbka (1842). Odbywały się tam także reduty i bale aż pewnego razu w czasie restauracji gmachu, zrobiono przerażające odkrycie, że bawiono się... na grobach. Przeniesiono wprawdzie znalezione zwłoki z piwnic kościelnych na cmentarz i odprawione były uroczyste egzekwie w kościele jezuickim -ale gmach przeznaczenia swego nie zmienił. Lwów bowiem odkąd stał się prowincjonalną stolicą, rozbawił się na dobre i nie potrafiły go od zabaw odciągnąć ani dawne wspomnienia, ani powaga chwili bieżącej **). *) Zamek zaś niski Józef II oddał na własność Stanów, które go sprzedały miastu (1802), poczem nastąpiło rozebranie walących się budynków. Powstał stąd plac "castrum", który dopiero w ostatnich latach XIX w. zabudowano. **) Ówczesne życie towarzyskie we Lwowie bardzo dobrze jest przedstawione w zajmującej powieści Wł.Łozińskięgoi "Pierwsi Galicjanie". Właśnie w czasie drugiego i trzeciego rozbioru Polski największe odbywały się tutaj hulanki. Owych licznie do stolicy napływających- niemieckich urzędników, kupców i przemysłowców nic nie obchodziły nieszczęścia Polski, ale niestety zdawało się czasem, że zapominają o nich sami Polacy*). Był zaś także i przypływ polski do Lwowa naówczas niemały. Warszawa była naprzód pod bronią, później przed lat dwanaście (1795-1807) pod rządem pruskim. Wiadomo zaś, że społeczeństwo nasze zawsze łatwiej umiało zbliżyć się do austrjackich niżeli do pruskich Niemców - a już tem bardziej niż do Moskali. Przybywało więc gości z za kordonu pruskiego i rosyjskiego niemało; ale i naszą galicyjską szlachtę sprowadzały w pokaźnej liczbie do stolicy interesa urzędowe i sądowe sprawy. Szczególnie wielki był przypływ obywatelstwa w czasie tak zwanych kontraktów, które odbywały się w styczniu, t. j. właśnie podczas wielkiego jarmarku. i podczas karnawału. Pamiętają jeszcze starzy ludzie, jak wielkie znaczenie miała przed powstaniem kolei "okazja". Dziś, jeśli kto ma interes poza miejscem swego pobytu, jedzie zaraz; dawniej czekano na czas i na miejsce do tego przeznaczone, bo wtenczas można się było zobaczyć za jednym zachodem z mnóstwem znajomych. Więc i we Lwowie w czasie kontraktów był zjazd tak liczny, że z trudnością przychodziło znaleźć pomieszkanie; dla kupców prawdziwe było to żniwo. Kontrakty i bale szlacheckie odbywały się w kasynie Hechta, w miejscu, gdzie dzisiaj nowy uniwersytet (gmach sejmowy); mniej zamożna ludność bawiła się w t. zw. "Veteranische Höhle" przy Kurkowej ulicy. Daremnie starali się o sprowadzenie zabaw do należytej miary ludzie tacy jak arcybiskup Kicki lub kasztelanowa Kossakowska. *) Prawda, że równocześnie prawie odbywały się także bardzo poważne narady, skoro tylko jaka nadzieja zaświtała (por. str. 187-9 i następne), ale po każdem niepowodzeniu rozpacz znowu kazała szukać zapomnienia w zabawach, Rzecz łatwa do zrozumienia, że temu stołecznemu miastu, w którem już zakotłowało nowoczesne życie, za ciasno się zrobiło w starodawnym pancerzu. Wojskowość także uznała, że fortyfikacje już nie odpowiadają swemu przeznaczeniu. Zarządzono więc w r. 1777 zniesienie obu bram i powolne usuwanie obwarowań*). W kilka lat potem były już mury i baszty na całej stronie zachodniej usunięte, a wały zasadzone drzewami i zamienione w miejsce przechadzki. Ciągnęły się one jednak i z jednej i z drugiej strony dalej niż dzisiaj. Ani plac Gołuchowskich, ani Marjacki nie istniał jeszcze, bo nietylko, że przecinały miejsca te nawskroś aż do samego końca wały, ale i Pełtew jeszcze otwarcie płynęła. A przytem wyobrazić sobie należy jeszcze wały nie tylko z imienia ale i w rzeczywistości - to znaczy nasyp, wyższy od dzisiejszych szkarpów, pogłębiony nadto z jednej strony korytem Pełtwi, a z drugiej oddzielony od miasta głębokim rowem - nasyp, na który się wchodziło po schodkach. Komunikacja między przedmieściem zachodniem a miastem otwierała się tylko w trzech miejscach. Jednem był most na Pełtwi u wylotu Kazimierzowskiej ulicy, drugiem most i przerwa wśród wałów przy jezuickich gmachach, trzecim most aż w tem miejscu, gdzie Pełtew skręcała sięku placowi Marjackiemu i ku Akademickiej ulicy. *) Prawda, że ówczesne niemieckie władze miasta Lwowa uczyniły to bez należytego pietyzmu dla starych zabytków - ale czyż więcej wykazały dla nich poszanowania własne władze Rzeczypospolitej Krakowskiej? Poczucie konserwatorskie obudziło się wszędzie dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Tylko że placu Marjackiego i Akademickiej ulicy nie było jeszcze w zarysie; zaczynały się tam ogrody przedmiejskie, pod któremi Pełtew sobie spokojnie płynęła - jeszcze dość czysto i dosyć obficie, aby chłopcom przynajmniej wystarczać do kąpieli. Ciekawą też była owa przerwa pomiędzy wałami przy jezuickich gmachach; robiła wrażenie tunelu. Most bowiem u góry zawieszony łączył ze sobą obie przerwane ulicą części nasypu. Nie było więc tutaj miejsca na schodki; te na jednym i na drugim końcu z prawej i z lewej strony prowadziły po zboczach wałów. Nie da się zaprzeczyć, że wały takie, jakie opisujemy, były jeszcze pewną przeszkodą w komunikacji, ale miały zato daleko więcej powabu jako miejsce przechadzki. I były też wówczas rzeczywiście ulubioną całego eleganckiego świata "promenadą" - zwłaszcza, że nie brakło tam już "nawet włoskich kiosków limonadowych, gdzie można dostać wszelkiego rodzaju lodów, jak gdyby w środku Wiednia"*). Gdybyśmy mogli zakląć do życia tych kilka pokoleń, które się przesunęły przez wały, to mielibyśmy ożywiony obraz mody naszych pradziadów i dziadów. Najprzód kolorowe fraki i spodnie w jedwabnych pończochach albo w skórzanych sztylpach, później już dolne ubranie takie jak dzisiaj, ale surduty szerokie i kolorowe kamizelki, a na głowach okazałe cylindry. U pań za napoleońskich czasów suknie greckiem krojem obcisłe spadające, a na głowach lekkie przepaski; później głębokie jak budki kapelusze i szerokie suknie - aż do panowania krynoliny. Daleko dłużej, niżeli strona zachodnia, zachował swoje warownie bok wschodni. Tu jeszcze pradziadowie nasi od Karmelitów na Ruską ulicę przechodzili przez Bramę Bosacką i spoglądali na reszty murów i baszt. *) Tak się wyraża Niemiec Rohrer w swoim opisie podróży, wydanym w r. 1804 p. t. "Bemerkungen auf einer Reise durch Ost- und West-Galizien". Dopiero po r. 1820, odkąd gubernator Hauer przeniósł swoje mieszkanie (nie urząd) tam, gdzie dzisiaj województwo, rozpoczęło się i w tej stronie przekształcenie. Szczególnie czynnym w tym kierunku był radca gubernjalny Reitzenheim. Za jego staraniem usunięto reszty warowni i założono na drugich wałach plantacje, dawniej "Reitzenheimówką", dziś szkarpami zwane. I szkarpy były dawniej dłuższe, bo skręcały się jeszcze dość znacznym kawałkiem na plac Strzelecki. W miejscu, gdzie niegdyś był "wielki beluard" (główna baszta) a obecnie jest t. zw. rondo, była założona szkółka drzew, która rozsadniki swoje posunęła aż na Wysoki Zamek. Ten wspaniały park przed 80-ciu laty był jeszcze nagą górą, z której wywożono piasek i kamienie, z zamkowej ruiny odpadające. Rok 1841, (wyryty nad grotą), to data założenia parku, z którą się - znowu nazwisko i zasługa innego urzędnika, radcy Lazańskiego, łączy. Od czasu powstania szkarpów ożywiła się cała tamtejsza strona. Gdzie pierwej szarzały liche domki dawnej "Komorowszczyzny", powstał teraz szereg- pokaźnych kamienic od Karmelitów aż do Bernardyńskiego placu, a ulica przybrała nazwę "Pańskiej". Z drugiej zaś strony, od Podwala, otworzyły się nowe przejścia do miasta, dawniej murami zamknięte: od ulicy Skarbkowskiej, od "Nowej" (Sobieskiego) i od Wałowej ulicy. Z chwilą, w której przerwane zostało to odgrodzenie murowe zamykające z czterech stron miasto, rozpoczęła się także i nowa epoka dla przedmieść. Odtąd przedmieścia z zadziwiającą szybkością zaczęły się podnosić, rozszerzać i w jedną z miastem zlewać całość. Nowy rząd popierał bardzo ruch budowlany, udzielając uwolnienia podatkowe dla budujących a nawet dla restaurujących domy, i ściągając zdolnych rzemieślników obcych. Oporządzały się więc nietylko domy w mieście, ale i wybiegały na przedmieścia szeregi nowych kamienic. (Dzielnica II). Nasamprzód podniosła się strona zachodnia, dzisiejsza dzielnica gródecka (II). Przyczynę tego pierwszeństwa nietylko w tem upatrywać należy, że tu prędzej usunięto warownie, ale bardziej jeszcze tej okoliczności słusznie przypisać można, że jest to wogóle obszar najdogodniejszy do rozszerzenia miasta. Tu bowiem kotlina lwowska lekko w rozległą wyżynę przechodzi. Niestety jednak całą, przylegającą do Krakowskiego, połowę tej części zajęli przeważnie żydzi ze swemi kamienicami lichej budowy i z szeregami brudnych zajazdów. Te zajazdy wysuwały się daleko w głąb gródeckiego traktu - tego pierwszego murowanego gościńca, jaki ze Lwowa poprowadzono dla połączenia go na Bochnię z Wiedniem, a na Przemyśl z Węgrami. Dopiero od ulicy "Jezuickiej" (dziś Jagiellońskiej) ku halickiemu przedmieściu piękniejsze pobudowały się domy, zacząwszy od generalnej komendy, która stała na miejscu dzisiejszej Kasy Oszczędności, aż do hotelu George'a, który się wówczas "hotelem rosyjskim" nazywał. Po za tym pierwszym, wałom przeciwległym, szeregiem kamienic powstawały już- także piątrowe domy w głębi Jezuickiej, Sykstuskiej i "Szerokiej" ulicy. Jednak jeszcze mnóstwo było w tych stronach rozległych ogrodów. Cały wielki prostokąt między ulicą Szeroką (Kopernika), Sykstuską, Szajnochy i Ossolińskich zajmował ówczesny ogród botaniczny. Nie było też ani ulicy ani zakładu Ossolińskich, tylko wielki ogród, w głębi którego stały budynki po Karmelitkach - frontem zwrócone do ulicy Szerokiej. Dopiero kiedy Józef Maksymiijan Ossoliński otrzymał pozwolenie otwarcia narodowej bibijoteki (1817) i kiedy zakupił od rządu realność po Karmelitkach, powstała tutaj ulica i zakład narodowy, którego budowę wykończył generał Bem, wsławiony następnie w polskiem, a później także w węgierskiem powstaniu. Jeszcze później (bo dopiero w r. 1840) przez ogrody Maiera poprowadzono ową piękną ulicę, która obecnie mianem Trzeciego Maja jest oznaczona. Poza ogrodem Jezuickim kończył się już ówczesny Lwów, a gdy przed 80 laty na dzisiejszej ulicy Leona Sapiehy pierwsze zaczęły wznosić się domy, tedy tę część "Nowym Światem" nazwano. (Dzielnica I). Kto z tych okolic puścił się wąwozem pomiędzy cytadelą a dawnym stawem Pełczyńskim, (który się znajdował w połowie ulicy Pełczyńskiej), ten odbywał już całkiem zamiejską przechadzkę; a dochodząc z ulicy Pełczyńskiej do studni nad Pełtwią (plac Zyblikiewicza), znajdował się już przy samej stryjskiej rogatce. Staw Pełczyński oporządził i zamienił na wojskową pływalnię dopiero około r. 1820 generał Fresnel, od którego się dawniej dzisiejsza ulica Kościuszki nazywała. Cytadela jeszcze o 20 lat później powstała, a na początku XIX wieku nazywała się po dawnemu górą Kaleczą, albo górą Wronowskich. Tam bowiem, przy dzisiejszej ulicy Wronowskich, stała w r. 1800 niewielka kamieniczka tej rodziny, wówczas "pałacem" zwana (zburzona w r. 1895), w której odbywały się wielkie zabawy i teatry amatorskie, a w roku 1809 poważne narady. Rozłożona u stóp "góry Wronowskich" Chorążczyzna zaledwie się z jurydyki podnosić zaczęła. Jeszcze tam nawet poszczególnych ulic nie nazywa no - cały obszar nosił jedno wspólne miano; dopiero po r. 1840, zaczęto rozróżniać Chorążczyznę górną, dolną, boczną i t. p. Takie oznaczenie było naówczas modnem; były dwie Ormiańskie, dwie Piekarskie, trzy Garncarskie ulice. Dobrze to znamionuje ową dobę pierwszego rozrostu. Właściwie na całej halickiej części były tylko dwie okazalsze ulice: Halickie przedmieście-obecnie ulica Batorego i ulica Zbożowa, czyli późniejsza Pańska. Już nawet ta druga ulica nazwą swoją ówczesną przypominała bliskość przedmieścia; i w istocie, kto-się z niej zapuścił na "Zielone" albo "Rury", ten znalazł się odrazu jakby pośród małego miasteczka, przeplatanego polami. (Dzielnica IV). Jeszcze mniej rozwiniętą była dzielnica czwarta, łyczakowska, najtrudniejsza do zabudowania z powodu nierówności gruntu. Nazywała się wówczas przedmieściem brodzkiem. Na ulicy Piekarskiej były przeważnie dworki; na Łyczakowskiej piętrowe domy nie sięgały dalej jak do Franciszkańskiej ulicy. Naprzeciw Franciszkanów plac o wiele szerzej się rozprzestrzeniał, bo nie było jeszcze dzisiejszych koszar. W tę stronę przeniosło się towarzystwo strzeleckie już w pierwszych latach po zajęciu kraju, gdy rząd uznał miejsce przy Krakowskiej Bramie jako mniej odpowiednie do ćwiczeń ze względów bezpieczeństwa publicznego. Jeszcze w czasie wojen napoleońskich pełnili strzelcy, w razie wymarszu wojska, służbę wojskową we Lwowie, jako umundurowana, milicja miejska. (Dzielnica III). Najbardziej jednak ze wszystkich pozostała w tyle dzielnica żółkiewska i jeszcze w dzisiejszych czasach wyłaniać się zaledwie zaczynają jakieś projekty, które jej uporządkowanie mają na celu. Ludność tutaj przeważnie żydowska, mało wybredna w budowaniu i utrzymywaniu swoich domów. Położenie dzielnica ta miała niskie, podwilgocone różnemi odnogami Pełtwi. Wówczas tych odnóg pełtwianych było jeszcze znacznie więcej; największa z nich (dzisiaj już całkiem osuszona) przepływała całą ulicę Słoneczną. Najprędzej zabudowała się kamienicami ta część, która się ciągnie od wałów do placu Misjonarskiego. Jednakże jest to właśnie główne siedlisko żydowskiej ludności. Poza placem Misjonarskim z tej i z tamtej strony Pełtwi rozciągały się największe we Lwowie sady. Ziemia tutejsza torfiasta bardzo sprzyjała hodowli owoców - że, przypomnimy tylko kleparowskie czerechy, które słynęły niegdyś nie tylko w naszym kraju ale i zagranicą*). Dziś już te sady nie mają tego znaczenia co dawniej, bo łatwość dowozu zniechęciła niestety Lwowian do ich uprawy. *) Generał Fresnel, ten sam którego staraniem zbudowano wojskową pływalnię, posyłał szczepki czerech Kleparowskich aż do Francji. Ażeby świeżo obudzone w naszym grodzie nowoczesne życie poznać w całej pełni - wypada jednak przekroczyć nawet granice przedmieść, i choćby pobieżnym rzutem oka ogarnąć jeszcze lwowskie okolice. Ci przybywający do nas Niemcy byli to miastowcy w całem tego słowa znaczeniu; przynosili ze sobą i rozbudzali wszystkie upodobania miejskie. Jest to zaś rzeczą stwierdzoną, że mieszkaniec miast daleko jest więcej wrażliwym na piękności przyrody niż wieśniak, bo dla wieśniaka są one niemal codziennem zjawiskiem. Zwłaszcza, jeżeli do piękności natury przybędą pewne urządzenia dla wygody, to nic nie powstrzyma W lecie mieszczanina w pogodne dni świąteczne od wycieczki. Różne w różnych czasach zamiejskie okolice Lwowa szczególnem cieszyły się ożywieniem. Najpierw Zboiska ze swoją kręgielnią, którą raz także cesarz Józef odwiedził, i Lonszanówka od pobytu tegoż monarchy niegdyś "laskiem cesarskim (Kaiserwald) nazywana. Mało co później okolica Winnik, odkąd wioska ta ożywiła się przez założenie fabryki tytoniu, kolonji niemieckiej i bitego gościńca (za Józefa II). Na początku XIX wieku liczne towarzystwa dążyły w wolnych chwilach do Żelaznej wody, gdzie nawet letni teatr założył dyrektor niemieckiej sceny Kratter*). Cetnerówka zaś słynęła najpiękniejszymi kwiatami. Potem przyszła kolej na Pohulankę. Lasek "Węgleńskiego" to dawniejsza tej miejscowości nazwa, pochodząca od znanego nam z historji roku 1809 adwokata lwowskiego, który później został ministrem w Królestwie Polskiem Kongresowem. Węgleński pierwszy to miejsce oporządził, ale właściwie zasłynęła Pohulanka, i to już pod dzisiejszą swą nazwą, w 30 lat później, kiedy w innych (mieszczańskich) była już rękach. "U nas na Pohulance -W domu gościnność znana -Wesołość i tańce - I najlepsza śmietana" - *) Jest to ten sam Kratter, który się rozgłosił swoim złośliwym opisem Galicji. (Briefe über den itzigen Zustand von Galizien. Leipzig 1786). Upadł Napoleon a z nim razem i wolnomyślne zasady, które głosiła Francja od czasów wielkiej rewolucji. Zwycięscy sprzymierzeni byli zwolennikami absolutyzmu, czyli nieograniczonej władzy monarchicznej i ten kierunek pragnęli wprowadzić wszędzie. Świat miał wrócić do spokoju, do nieograniczonego posłuszeństwa monarchom, takiego, jakie winne są dzieci wobec ojca i wyrzec się wszystkiego, co zwykł był dotychczas oznaczać mianem wolności lub postępu. Jeżeli zaś gdzie, to właśnie w Austrji znalazł kierunek ten nieugiętego wykonawcę w osobie księcia Klemensa Metternicha, pierwszego ministra za czasów cesarzy Franciszka i Ferdynanda*). *) Franciszek I panował od z. 1792 do r. 1835; Ferdynand I do 3 grudnia r. 1848, w którym to dniu zrzekł się korony na rzecz swego bratanka Franciszka Józefa I (zm. w 1916). W całej Austrji przeto, a więc i w tej części naszego kraju, który po Kongresie wiedeńskim przy Austrji pozostał, wróciły podobne do dawniejszych stosunki. Podobne, bo istnieje jednak pewna różnica między tym a dawniejszym okresem czasu. Za Józefa II panował reformatorski, za czasów Metternicha zachowawczy absolutyzm. Postępowanie rządu stało się mniej bezwzględnem w tem, co było niemiłem krajowi, ale także i mniej dbałem o to, coby mu jaką korzyść przynieść mogło. A więc nie ograniczano już praw duchowieństwa, nie mówiono też już tak otwarcie o potrzebie zniemczenia kraju - ale z drugiej strony ustały też ta chęć ulepszeń i ta sprężystość w zarządzie, jakie cechowały cesarza Józefa II. Prawie wszystkie urządzenia państwowe, które istniały aż do r. 1848, pochodziły z czasów Marji Teresy i Józefa II; później cofnięto niektóre za daleko idące, ale nowych nie wprowadzono w zasadzie żadnych. Pod względem budowy dróg, pod względem handlu i przemysłu zabór austrjacki w tych czasach bardzo był zaniedbany. Wszystko w urzędach szło tylko według utartych formułek, a ludność starano się utrzymać w zupełnej obojętności dla spraw publicznych. Dlatego i cenzura książek stała się tak ostrą jak nigdy. Broń Boże, aby komu miało wpaść na myśl, że może być coś inaczej i lepiej! Taki stan rzeczy doprowadził do jakiegoś martwego zastoju, do dziwnego zobojętnienia i przytępienia. To piętno czasu odbito się także i na lwowskiem społeczeństwie jak najwyraźniej. Niższe warstwy żyły bezmyślnie z dnia na dzień, wyższe starały się zapełnić pustkę życia czczą zabawą*). *) Te stosunki w wyższem społeczeństwie, które przeciągnęły się i poza rok 1830, wyszydził dowcipnie i trafnie Leszek Borkowski w głośnej swojego czasu książce p. t. "Parafiańszczyzna" (1843). Wtem jakby iskra elektryczna przebiegła całą Europę wieść o rewolucji lipcowej w Paryżu, a wkrótce potem cały obszar ziem polskich wiadomość o powstaniu listopadowem w Warszawie (1830). Nagle Lwów ożywił się nie do poznania. Cały gościniec żółkiewski zaroił się od śpieszących do Zamościa ochotników. Urzędnicy niemieckiego pochodzenia z przerażeniem widzieli, jak ich właśni synowie wybierają się do polskich szeregów. Konsyljarz Reitzenheim wyśmiewał się z drugiego, którego syn podążył do Królestwa, że nie umie wychowywać dzieci w duchu rządowym - aż tu w najbliższym czasie własny syn jego jedynak prosto z balu wymknął się do powstania. Nawet żołnierze w koszarach śpiewali nasze narodowe pieśni; ulicznicy dotkliwe psoty wyrządzali bawiącemu we Lwowie rezydentowi rosyjskiemu. Przychodziły wiadomości o świetnych czynach oręża polskiego pod Grochowem, pod Wawrem, pod Wielkim Dębem. Jednakże krótką była niestety chwila radosnego uniesienia. Powstanie uległo przemocy; a ci sami Lwowianie, którzy z pierwszą wiosną r. 1831 odprowadzali pełnych nadziei ochotników, witali w jesieni smutnych i rozbrojonych rozbitków. Jednakże umysły raz poruszone tak potężnem wrażeniem nie powróciły już więcej do dawnego zobojętnienia. Nie mając żadnego innego pola dla pielęgnowania narodowego życia, zeszły na niebezpieczną drogę spisków. Wszystko co żyło spiskowało wówczas we Lwowie, spiskowało przez lat kilkanaście. Rozbudzali ten ruch uczestnicy powstania listopadowego pozostali w Galicji i przybywający świeżo od czasu do czasu z Francji emigranci. Co raz to nowe powstawały związki tajemne: "Węglarzy polskich", "Przyjaciół ludu" i "Wzajemnej pomocy"; potem "Stowarzyszenie ludu polskiego", potem liczne inne, zostające pod wpływem "centralizacji towarzystwa demokratycznego polskiego" we Francji. Były różne waśnie między tymi związkami, były najrozmaitsze odcienie. Najumiarkowańsi dążyli tylko do uzyskania swobód politycznych, do rozbudzania ducha narodowego, zwłaszcza u ludu; gorętsi zmierzali do zbrojnego powstania; najskrajniejsi do jakichś międzynarodowych przewrotów, zbliżonych do dzisiejszego socjalizmu. W tych spiskach jeden mąż przewyższył wszystkich innych tą trzeźwością poglądu, która się nie da ułudzić choćby najponętniejszym nadziejom, tą siłą charakteru, która się nie lęka groźby ni swoich ni obcych, a u jednych i drugich równe budzi poszanowanie. Któż we Lwowie nie znał i nie szanował Franciszka Smolki, na którego pomnik teraz patrzą potomni na placu jego imienia? Wtenczas właśnie zaczynał on zasłużony swój zawód publiczny. Porzucał widoki świetnej karjery, które mu przedstawiano, ponieważ postanowiwszy należeć do spisków, nie chciał składać przepisanej w urzędach przysięgi. Inni przysięgali i spiskowali, ale Smolka dla żadnego celu krzywoprzysięgać nie umiał. Umiał jednak dla sprawy, którą za słuszną uważał, narazić się na niedostatek, na więzienie, nawet na karę śmierci, od której go tylko ułaskawienie monarsze ocaliło. Narażając siebie, działał jednak Smolka w sprawach publicznych zawsze z największem umiarkowaniem i przezornością. Dzięki tym jego przymiotom "Stowarzyszenie ludu polskiego", do którego należał, przetrwało wszystkie inne związki (do roku 1841). A kiedy mu później, w roku 1846, emigrant Dembowski, gorąca głowa, ofiarował dowództwo powstania we Lwowie, obiecując 60.000 chłopów na zawołanie, odpowiedział Smolka ze smutkiem, że staną chłopi, ale nie za powstaniem, tylko przeciw powstaniu. Odmówił więc udziału w tem niebezpiecznem dla sprawy narodowej przedsięwzięciu, a groźba śmierci, której użył Dembowski, ani na chwilę nie zachwiała jego postanowienia. Skutkiem takiego stanowiska Smolki było, że powstanie we Lwowie nie znalazłszy zdolnego kierownika, nie doszło do wybuchu. Skończyło się wszystko na ślepym alarmie załogi, gdy dnia 23 lutego 1846 wieczorem władze rządowe wzięły postawione na gościńcu winnickim warty chłopskie za zbliżających się powstańców. W innych stronach kraju natomiast nastąpił wybuch, a smutne przewidywania Smolki sprawdziły się w zupełności. Na nieszczęśliwy kraj spadła klęska chłopskiej rzezi, pod wrażeniem której wydobył się z zakrwawionej piersi naszego poety rozpaczliwy chorał "Z dymem pożarów"*). *) Kornel Ujejski; "Skargi Jeremiego". A kiedy wreszcie przeszła ta straszna burza, nastąpiły znowu liczne wyroki na uczestników powstania. Dwóch ukarano śmiercią (Teofila Wiśniowskiego i Józefa Kapuścińskiego), a wielu odwieziono do więzień fortecznych w Kufsteinie i Spielbergu. Dla Lwowa nie było boleśniejszej chwili jak dzień 31 lipca 1847 r., w którym Teofil Wiśniowski zginął na rusztowaniu, na górze stracenia (dziś na park im. Wiśniowskiego zamienionej). Zdawałoby się, że teraz wszystko przycichnie na długie lata. Tymczasem ruchy galicyjskie były tylko przedwczesnym i częściowym wybuchem tej powszechnej rewolucji, na którą się już długo zbierało w całej Europie. Już w pierwszych miesiącach roku 1848 płomień rewolucji ogarnął Francję, Niemcy, Włochy - wreszcie całą monarchję austrjacką. Dnia 13 marca 1848 ogromne tłumy ludu ruszyły w Wiedniu przed pałac cesarski i przedłożyły tam przez swoich wysłanników żądania ludu ("Sturmpetition"). Następstwem tego wypadku było ustąpienie znienawidzonego Metternicha, przyzwolenie rządu na gwardję narodową i obietnica dalej idących reform. Wieść o tem wszystkiem rozpowszechniła się dopiero dnia 19 marca we Lwowie. Koleje i telegrafy były bowiem w Austrji jeszcze w zawiązku i nie dochodziły wówczas dalej jak do granic*) naszego kraju. *) Dopiero w r. 1859 wykończoną została kolej Karola Ludwika i zawitał pierwszy pociąg do Lwowa. Była piękna niedziela wiosenna; wszystko co żyło w kilku chwilach znalazło się na ulicy. Przed domem krawca Kulczyckiego, który wydawał głośny w swoim Czasie "Dziennik mód paryskich", zajmujący się więcej sprawami bieżącemi niż modą, zebrały się liczne gromadki ludzi. Kulczycki zapraszał do siebie do podpisywania ułożonej przez Franciszka Smolkę petycji. Petycja w 13 punktach zawierała to wszystko, co wówczas ludziom leżało na sercu. Była zredagowaną w duchu narodowym, autonomicznym i demokratycznym. Żądała więc wprowadzenia języka polskiego do szkoły i do urzędu, autonomji dla kraju i miast, a wreszcie zrównania wszystkich stanów i wyznań wobec prawa. Pańszczyzna miała być zniesioną, cenzura usuniętą, więźniowi polityczni wypuszczeni na wolność; porządek wewnętrzny utrzymywany nie przez wojsko ale przez narodową gwardię. Niebawem tysiące podpisów pokryło petycję, a Jan Dobrzański w gorącej przemowie wezwał do wysłania deputacji z tem pismem do namiestnika. Namiestnik ówczesny, hr. Franciszek Stadion, człowiek zasad wolnomyślnych, bardzo przychylnie przyjął wysłanników i obiecał jak najrychlej przedłożyć petycję monarsze. Wówczas zapał powszechny ogarnął mieszkańców, tysiące ludu zgromadzone przed pałacem namiestnika wznosiły na jego cześć głośne okrzyki, a wszystkie okna zapłonęły iluminacją. Tak skończył się ten dzień pamiętny dla Lwowa ogólną radością. Następne dni przynosiły coraz to nowe ustępstwa: uwolnienie więźniów, zniesienie cenzury, przyzwolenie na gwardję narodową. Wreszcie dnia 25 kwietnia wyszedł patent cesarski nadający konstytucję, która wszystkim ludom Austrji. zapewniała swobodny rozwój narodowy i autonomiczne urządzenia. Lwów z niemniejszym zapałem przyjął tę wiadomość, jak wszystkie inne miasta w monarchii austrjackiej. Było teraz w co ręce włożyć, aby tylko wyzyskać należycie otrzymane już ustępstwa, ale przewódzcy lwowscy zamiast tego woleli żądać coraz więcej. Nie mieli tej zimnej krwi, jaka potrzebna jest w polityce. Im dalej tem bardziej czczemi stawały się demonstracje. Jednego razu ogromne tłumy niezadowolonych wyruszyły za miasto, aby wkrótce śpiewając powrócić napowrót; innym razem znowu rozlepiano po rogach kamienic karykaturę hr. Stadiona. Wszystko to drażniło niepomiernie rząd a jeszcze bardziej wojskowość, której najtrudniej przychodziło pogodzić się z nowym porządkiem rzeczy. Następstwa takich naprężonych stosunków zaczęły się coraz dotkliwiej dawać we znaki. W tych czasach, kiedy tak silny prąd autonomiczny i narodowościowy przechodził całą Europę, obudzało się poczucie odrębności nawet między najbliżej spokrewnionymi szczepami. Rusini w Galicji spiskowali dawniej razem z Polakami; jeszcze na początku marca 1848 r. całe seminarjum ruskie (duchowne) przybrało się w niebieskie konfederatki, a już przy końcu tego miesiąca stanęli Rusini odrębnie od Polaków i przeciw Polakom. Stąd powstał naówczas dowcip, że hr. Stadion jest "wynalazcą Rusinów". Oczywiście, że Stadion Rusinów nie wynalazł, ale nie ulega wątpliwości, że znacznie się on przyczynił do pogłębienia rozdziału między nami i nimi. Być może, że zyskał przez to Stadion na razie jakąś pomoc przeciw ówczesnemu ruchowi polskiemu, ale nie postąpił sobie jak głębszy polityk, który przewiduje także i dalsze następstwa takiego rozbudzenia przeciwieństw. Jednak na tym niekorzystnym sprawy ruskiej obrocie nie kończą się jeszcze u nas dzieje owego starcia między rządem a stronnictwem ruchu w r. 1848. Zaznaczyliśmy już powyżej, że po stronie rządowej najbardziej rozdrażnioną była wojskowość. Między gwardją narodową a wojskiem ciągłe zdarzały się zaczepki, które doprowadziły wreszcie w jesieni r. 1848 do krwawego dramatu. I w tym względzie Lwów poszedł w ślady Wiednia. Było to dnia 1 listopada r. 1848, w sam dzień Wszystkich Świętych. Właśnie w Wiedniu w ciągu października wzięły górę najskrajniejsze żywioły. Minister wojny Latour zamordowany został wśród rozruchu, dwór cesarski opuścił stolicę; już ani ministerjum, ani obradująca pod prezydencją Smolki pierwsza austrjacka rada państwa nie miały żadnego znaczenia. Wiedeń cały był w ręku rewolucji. Od Pragi zbliżał się na czele wojsk cesarskich jenerał Windischgratz, a od Pesztu ciągnął na pomoc Wiedeńczykom wódz węgierskiej armji powstańczej Mogą. We Lwowie rozchodziły się wieści, że zwyciężył Moga. To dodawało ducha i lwowskim skrajnym żywiołom. Pragnęły doprowadzić do zbrojnego starcia. Wśród tego zdarzył się wypadek, o jaki nie trudno było przy rozdrażnieniu między gwardją a wojskowością, a który ostatecznie spowodował wybuch. Wieczorem w ów dzień Wszystkich Świętych artylerzyści wśród kłótni porąbali gwardzistę. Napół żywego przyniesiono na odwach gwardji w ratuszu, a wkrótce dzwonek poprzedzający księdza z Najśw. Sakramentem zapowiedział ostatnie chwile nieszczęsnego. W całem mieście zaczęły się zbierać liczne tłumy w najwyższem rozdrażnieniu. W takich razach gwardja narodowa obowiązana była stawić się dla przywrócenia porządku w mieście. I rzeczywiście już się były tłumy zaczęły rozchodzić, uspokojone obietnicą ukarania zabójcy, gdy wtem trzy wystrzały działowe od strony koszar artylerji sypnęły gradem kulek kartaczowych po dachach rynku. Były to strzały alarmowe. Komenderujący gen. austr. Hammerstein uzasadniał je tem, że jedna kompanja gwardji na placu Franciszkańskim broń nabijała. Według jego zapatrywania zachodziło niebezpieczeństwo, aby gwardje nie zajęły arsenału przy dominikańskim kościele, celem uzbrojenia ludu. Na znak alarmu cała załoga w pośpiesznym pędzie zajęła przeznaczone miejsca. Wojsko stanęło na wałach i na szkarpach, na placu Strzeleckim, Marjackim i Bernardyńskim, a opuściło odwach na rynku. Wyloty dział od strony Zamku i seminarzyckiej góry, od przedziałów pomiędzy szkarpami, od wszystkich placów między wałami a szkarpami, skierowały się ku ulicom miasta. Słowem, jakby za czasów dawnych oblężeń, śródmieście znalazło się osaczonem od strony przedmieść. Od strony placu Halickiego, gdzie był także odwach wojskowy, padły strzały na jakiegoś uzbrojonego drągiem chłopaka szewskiego, który nie odpowiedział na okrzyk warty. To stało się hasłem do budowy barykad. Między pospólstwem snuły się jakieś nieznajome a groźne postacie, które wzywały do obrony. Za ich przewodem rzucono się do zrywania bruków i do wywlekania beczek ze sklepów, a sprzętów z mieszkań. Koło Dominikanów, na Ruskiej i Serbskiej ulicy, na ulicy Sobieskiego i przy ujściu Halickiej do Rynku; na Trybunalskiej, Krakowskiej, Ormiańskiej, a nawet na Teatralnej ulicy (przy starej akademji) stanęły barykady. Z wyjątkiem tej ostatniej, obsadzonej przez akademików, wszystkie były nadzwyczajnie liche i do żadnego odporu niezdolne. Uzbrojenie ludu polegało na drągach i kosach sznurkami przymocowanych; tu i ówdzie snuli się tylko owi przewódzcy ruchu z dubeltówkami w ręku. Na ten widok struchlał gen. Wybranowski, stary żołnierz z powstania listopadowego a wówczas dowódzca naczelny gwardji, i nie chcąc narazić ludu i miasta na okropną klęskę, udał się z przedstawieniem do Hammersteina. Prosił, aby wojsko ustąpiło do koszar, a wówczas barykady natychmiast będą rozebrane i gwardja rozejdzie się do domów. Komenderujący oświadczył, że wojsko pierwsze ustąpić nie może; nie zgodził się nawet na równoczesne ustępowanie stron obu. Na pytanie, którędy właściwie gwardje rozejść się mają, gdy wszystkie wyjścia, z śródmieścia zamknięte, odpowiedział, że po zniesieniu barykad każe wojsku otworzyć luki, któremi się gwardje przeprawić będą mogły. Według umowy miało to nastąpić o godzinie 6-tej zrana (2 listopada). Rzeczywiście o oznaczonym czasie były barykady rozebrane, a gwardie zaczęły się przeprawiać przez owe luki. Jednakże wojsko wyszydzało gwardzistów, a na placu św. Ducha obalili nawet żołnierze jednego z nich na ziemię i bili go kolbami. Wówczas z kamienicy Andriollego padły strzały na wojsko, które je zmusiły do opuszczenia placu i obsadzenia gmachu gubernjalnego. W mieście rozległ się znowu okrzyk "do barykad! do broni!" Wtedy już żadne usiłowania gwardji nie powstrzymały ludu od powtórnego wystawienia barykad. Wybranowski udał się znowu do generalnej komendy, a wróciwszy stamtąd w towarzystwie generała Bordolo, wezwał stojących przy barykadzie na ulicy Sobieskiego do ustąpienia. Daremne usiłowania! Obrońcy barykad odpowiedzieli, że już teraz niczemu nie wierzą i że muszą się bronić przed wojskiem. Od strony gmachu dominikańskiego padły nawet strzały na stojącą w pogotowiu artylerię. Gdy te wiadomości generał Bordolo przyniósł komenderującemu (po godz. 9-tej), zagrały działa na wszystkich punktach... Barykady rozlatywały się w puch, tu i ówdzie zabłysły już ogniste języki na dachach; ludzie chronili się po domach. Z wieży ratuszowej podniesiono białą chorągiew, a kilku zacnych mężów z wydziału miejskiego z Michałem Gnoińskim na czele, nie zważając na grad kul, udało się na Wysoki Zamek do Hammersteina, aby go prosić o oszczędzenie miasta. Komenderujący zezwolił na krótką przerwę do godziny 11-tej. Jednakże nawet teraz tłumy nie usłuchały głosu poważnych obywateli, kilka zapaleńców strzeliło nawet znowu do wojska. Natenczas działa ciężkiego kalibru rzuciły bomby na miasto. Huk okropny wstrząsał domami, w powietrzu krzyżowały się race, w kilku miejscach naraz wybuchnął pożar. Akademja, stary teatr, technika ówczesna i ratusz stanęły w ogniu. Straszliwym był widok ratusza. Cały dach kłębił się ognistem morzem, z którego wysterczała wieża jakby w koronie z płomienistych języków. Powtórna deputacja miejska uprosiła Hammersteina, że po godzinie zaprzestał ognia. Pełnomocnicy miejscy podpisali kapitulację, która zastrzegała sprowadzenie gwardji na stopę prawem przepisaną, zupełne rozwiązanie legjonu akademickiego i wydalenie w przeciągu 3 dni wszystkich nie należących do gminy osób, zwłaszcza emigrantów. Była godzina południowa. Wojsko wznosiło przeraźliwe okrzyki radości, tem bardziej, że niebawem nadeszła wiadomość o zajęciu Wiednia przez Windischgratza. Nieszczęśliwe miasto jednak smutny przedstawiało widok. Ogień, spustoszenie od kul i barykad; po wałach trupy ludzkie bez różnicy płci i wieku. Rozjątrzone żołnierstwo strzelało bowiem przy końcu do każdego, kto się nawinął. Szczególnie dokazywał pułk "Deutschmeister" ustawiony w oknach gmachu gubernjalnego. Zginęło wskutek wypadków dnia tego 55 osób cywilnych, a 75 było ranionych. Z wojska polec miało 3 ludzi, a 13 odnieść rany. Wielką stratą dla miasta było spalenie świeżo wystawionego ratusza*), a nieocenioną klęską dla nauki zniszczenie ogniem zbiorów naukowych i bibijoteki uniwersytetu. Zaledwie szóstą część uratowano z dawnej liczby 48.000 dzieł. Ogień byłby jeszcze większe poczynił spustoszenie, gdyby nie zabiegi inspektora budownictwa miejskiego Salzmana, który ratował miasto z narażeniem życia. W następnych dniach po owem nieszczęsnem bombardowaniu zawieszono stan oblężenia i wydalono ze Lwowa przeszło 100 nie należących do gminy osób. *) Ratusz stary, zagrożony zawaleniem, rozbierano powoli, a także i domy na środku rynku stojące, dla uzyskania większego miejsca do budowy nowego ratusza- Wkońcu stara wieża, która miała być zachowana, nie mając należytego oparcia, zawaliła się dnia 14 lipca 1826 - właśnie w chwili, gdy komisja techniczna orzekła, ze "bezpośredniego niebezpieczeństwa niema". Wkrótce potem (1835) wybudowano nowy ratusz - ten sam, który stoi do dzisiaj. Pożar bowiem z r. 1848 zniszczył tylko górne części i wieżę, która dawniej nie była zakończona blankami, ale kopułą. Na wiosnę roku 1851 była już restauracja ukończona i wieża tudzież górne części ratusza doprowadzone do dzisiejszego banalnego kształtu - o którym jednak taki znawca jak ś. p. Kazimierz Mokłowski powiedział, że "z takiej czworobocznej prostej skrzyni wszystko można zrobić". Hammerstein stał się we Lwowie przedmiotem nienawiści. Nawet w sferach rządowych wzięto mu za złe jego postępowanie i wkrótce go z Galicji odwołano. Gdyby po zgruchotaniu barykad za pierwszem zaraz strzelaniem najmniejszy oddział wojskowy wkroczył do śródmieścia, tłum byłby się rozpierzchnął w jednej chwili. Hammerstein jednak przeceniał siły swych przeciwników i myślał, że w takim razie byłoby wojsko wystawione na niebezpieczeństwa walki ulicznej. Przytem była wojskowość nadzwyczajnie rozdrażniona ciągłem pogotowiem i pragnęła stosunkom ówczesnym rychły położyć koniec. Nowy porządek państwowy nie był jej wcale po myśli; pragnęła by wróciły znowu dawne stosunki. Jeszcze jedno wstrząśnienie rewolucyjne poruszyło cały Lwów w kilkanaście lat po tych wypadkach, jakkolwiek nie było już zwrócone przeciw Austrji - tylko przeciw Rosji. Austrja nawet sprzyjała zrazu temu ruchowi narodowemu, ale małoduszna jej polityka jak zawsze i wszędzie, tak i tym razem zawiodła tych, którzy za wiele na niej budowali. Po klęsce Rosji w wojnie sewastopolskiej i śmierci Mikołaja I w r. 1855, nowy car Aleksander II, jakkolwiek wielkich nadziei nie robił, skłonnym był jednak do pewnych ustępstw wobec Polski. Społeczeństwo nasze było jednak w rozterce, żywioły umiarkowane nie połączyły się, bo Zamojski był to niepolityczny teoretyk, a Wielopolski twardy despota, pozostał więc na placu tylko rząd moskiewski, a z drugiej strony gorączkowa młodzież, która doprowadziła 22 stycznia 1863 r. do wybuchu powstania, mimo niedostatecznej gotowości. Łudzono się widokami interwencji ze strony Francji, Anglji i Austrji - jednakże naprzód cofnęła się Anglja, a potem Austrja, którą Bismarck straszył oświadczeniem się; za Rosją, a ciągnął do wspólnej wyprawy przeciw Danji o Szlezwik i Holsztyn. Ostatecznie więc Austrja, która zrazu sprzyjała Polsce, począwszy od końca r. 1863 przyczyniała się do tłumienia powstania. - We Lwowie na początku r. 1863 zapanował ruch gorączkowy. Jakkolwiek i tutaj "biali" (szczególnie Smolka) powstanie odradzali, to jednak wzięli górę "czerwoni", zachęceni przez przybywających z zagranicy emigrantów, jak Zyg. Miłkowski, Józ. Wysocki, Edm. Rożycki, Jan Sawicki. Utworzyły się różne komitety, zostające w porozumieniu z Rządem Narodowym warszawskim; z nich najruchliwszy był Komitet Bratniej Pomocy. Zbierano pieniądzei zbrojono oddziały powstańcze. Już w początkach maja młodzież z naszych okolic wzięta wybitny udział w jednej z najpomyślniejszych walk powstania, w bitwie pod Kobylanką (naprzeciw Cieszanowa), pod wodzą gen. Ant. Jeziorańskiego. Natomiast nie udała się wyprawa pod Radziwiłłów gen. Wysockiego (l lipca), a jeszcze bardziej wyprawa pod Poryckk (naprzeciw Sokala), przez pułkownika Komorowskiego 1 listopada przedsięwięta. W tej ostatniej objawiła się przykra niesubordynacja, zmarnowano wiele ludzi, zasobów i pieniędzy - tak, że ogólne przygnębienie ogarnęło nasze miasto. W tej właśnie chwili zaczęli zakładać swoje "środki zaradcze" Austrjacy, ogłaszając znaczne kary za przechowywanie powstańców, a jeszcze znaczniejsze za posiadanie broni. Zamordowanie radcy sądu kryminalnego Kuczyńskiego "jako szpiega", jeszcze bardziej podrażniło władze austrjackie, jakkolwiek Rząd Narodowy wyparł się wszelkiego udziału w tym wypadku. Na początku lutego 1864 rozstawiono warty chłopskie po gościńcach dla chwytania powstańców, a 28 lutego ogłoszono stan oblężenia. Namiestnikiem był Niemiec, wojskowy, gen. Mensdorf-Pouilly, sądy wojskowe ścigały ostro powstańców: zapełniały więzienia, rozbijały oddziały, wydalały z kraju "obcych poddanych". Na początku czerwca tropiony wszędzie, musiał opuścić nasze miasto ostatni organizator powstania we Lwowie Jan Stella Sawicki (pułkownik Struś), aby po latach doń powrócić, jako lekarz i inspektor szpitali. Pozostali bowiem na placu tylko zwolennicy "pracy organicznej", a na ich czele hr. Agenor Goluchowski, który w Galicji miał daleko szczęśliwszą rękę, niżeli w Królestwie Wielopolski. Nadchodził okres autonomiczny. Rewolucja z r. 1848 we wszystkich częściach monarchji austrjackiej została zgniecioną; na Węgrzech przy pomocy Rosji. Minęły czasy złotej wolności - ale już nie powrócił dawny absolutyzm. W swoim manifeście wstępnym wypowiedział cesarz Franciszek Józef zasadę, że pragnie odmłodzenia Austrji "na podstawie prawdziwej wolności, na podstawie równouprawnienia wszystkich ludów monarchji i równości wszystkich obywateli wobec prawa, a zarazem ich współudziału w prawodawstwie". Prawda, że nie zaraz wróciło u sfer rządowych zachwiane przez rewolucję zaufanie do form konstytucyjnych i że z początku wiele reform cofnięto lub zawieszono - ale zczasem przełamały się przecież te lody. Niepowodzenie wojenne z r. 1859 i 1866 doprowadziły Austrję do uznania tej prawdy, że potęga państwa nie tylko od siły wojskowej, ale także od obywatelskiego ducha zawisła. Przywrócił więc Franciszek Józef urządzenia konstytucyjne dyplomem październikowym z r. 1860. Zarzucono jednak tej konstytucji, że była "narzuconą", ponieważ przyszła do skutku bez współudziału posłów, a szczególnie niezadowolone były Węgry, dlatego, że je postawiono na równi z innemi krajami, na stanowisku prowincji. Po dłuższych więc naradach, w których już brali udział przedstawiciele ludów, a Węgry uznane zostały jako osobne państwo, tylko przez unję z Austrją złączone, przyszła nareszcie w r. 1867 ta konstytucja do skutku, która aż do upadku Austrji istniała. Podwaliną nowych urządzeń w naszem mieście stała się powszechna ustawa gminna z 17 marca 1849, opracowana na wzór pruskiej przez hr. Stadiona. Hr. Stadion wychodził ze słusznej zasady, że "podstawą wolnego państwa jest wolna gmina". Wrócić więc miał do Lwowa dawny samorząd, przez lat tyle do swoich praw niedopuszczany. Magistrat, który dotychczas kierował obywatelstwem, miał się stać znowu podwładnym urzędem rady z wolnych wyborów powstającej. Radzie miejskiej przyznano prawo wyboru burmistrza i oddano jej nietylko cały zarząd miasta i jego majątku, ale także wszystkie czynności państwowe w mieście - te, które gdzieindziej przysługują starostwem. Tak samo jak to już za dawnych czasów bywało, z wyłączeniem tylko obrony, która jest wszędzie powierzona wojskowości. Jednakże krótko tylko obowiązywała nowa ustawagminna, a potem była większa część tych postanowień, jak wszędzie w Austrji tak i u nas, w zawieszeniu (1851-1860). Nawet "zakres własny" był pod dozorem rządu, a "zakres poruczony" sprawował magistrat, zawisły nie od rady, tylko od namiestnictwa. Burmistrzem ustanowiony był radca namiestnictwa Karol Höpflingen v. Bergendorf, biurokrata dawnego pokroju. Wyborów nie odnawiano, tylko pozostała aż do r. 1861, wybrana w r. 1849 rada, zwana jeszcze po dawnemu "wydziałem miejskim". Dopiero tyle zasłużony około samorządu w b. Galicji namiestnik hr. Agenor Gołuchowski spowodował nowe wybory, a burmistrzem zamianował radcę namiestnictwa Franciszka Kröbla. Był to wprawdzie także urzędnik państwowy, ale człowiek odmiennych zasad, który pomimo trudnych warunków 1863 i 1864 jak najlepsze zostawił po sobie wspomnienie, i który w stroju polskim kazał się położyć na spoczynek wieczny. Za jego to czasów dopiero język polski odzyskał na ratuszu dawne swoje prawa i stał się znowu językiem urzędowym. Franciszek Kröbl był to ostatni burmistrz urzędnik. Po jego śmierci (1869) jeszcze raz rząd zamianował burmistrza, ale już z grona wydziału miejskiego: notarjusza Juljana Szemelowskiego. Potem nastąpił uchwalony przez sejm statut miasta Lwowa z 14 października 1870, a z nim długo oczekiwany zupełny samorząd stolicy. Zasady statutu samorządu lwowskiego te same są mniej więcej, co zasady ustawy gminnej galicyjskiej z r. 1849. Bliższe zaś szczegóły czynności miejskich poznajemy z "porządku czynności", który rada miejska w pierwszych latach samorządu sobie przepisała, Najważniejszem z tego jest: instytucja delegatów i podział rady na sekcje i komisje. Prócz prezydenta*) i wice-prezydenta wybieranych na lat trzy (bo tak długo trwał pierwotnie jeden okres wyborczy, czyli kadencja) wybierała jeszcze na rok jeden rada miejska 20 delegatów. Zadaniem tych delegatów był nadzór nad należytem wykonaniem zarządzeń rady i wogóle nad całym porządkiem w mieście. Każda dzielnica oddaną została opiece 3 lub 4 delegatów. Podział na sekcje i komisje uczyniony był w tym celu, aby każdy radny mógł się szczegółowo zajmować taką sprawą, do której jest najbardziej uzdolniony. Dlatego każdy ze stu radnych należeć musiał do jednej z pięciu sekcyj. Sekcje załatwiały pomniejsze sprawy same, a do każdej większej przygotować winny potrzebne szczegóły i objaśnienia, aby potem pełna rada z należytem przygotowaniem uchwalać mogła. *) Prezydentami Lwowa w okresie samorządnym byli następujący mężowie (których portrety umieszczone są w biurze prezydjalnem): l) Dr. Florjan Ziemiałkowski 1871-1873. 2) Aleksander Jasiński 1874 do 1879. 3) Michał Gnoiński 1880-1882. 4) Wacław Dąbrowski 1883 do 1885. 5) Edmund Mochnacki 1886-1897. 6) Dr. Godzimir Małachowski 1897-1905. 7) Michał Michalski 1905-1907. 8) Stanisław Ciuchcinski 1907-1911 9) Józef Neuman od 1911 Do sekcji I należały sprawy duchowne i dobroczynności; do II układ dochodów i wydatków miasta (budżet), tudzież sprawy handlowe i przemysłowe; do III sprawy budownicze; do IV stosunki zdrowotne, policyjne i wogóle cały zakres poruczony; do V wreszcie oświata. Wykonanie uchwał rady poruczone jest magistratowi, komisarzom dzielnic i innym podwładnym organom, które także mają swoje osobne, przez radę miejską uchwalone, instrukcje. Statut z r. 1870 przetrwał w głównych zarysach do dnia dzisiejszego. Uległ później jedynie zmianom drugorzędnym. I tak ustawa z 11 kwietnia 1896 r. przedłużyła kadencję rady do lat sześciu, w ten sposób, że co trzy lata ustępuje 50 radnych, a w miejsce ustępujących (o czem rozstrzygał los) wstępowali nowowybrani radni. Podobnie przedłużono czas urzędowania prezydentów i wiceprezydentów (których liczbę podniesiono do trzech) do lat sześciu, delegatów zaś do lat trzech. Rozwiązanie rady należało do kompetencji namiestnika galicyjskiego; w takim wypadku, (który zresztą nie miał ani razu miejsca), następny wybór miał być przeprowadzony do sześciu tygodni. Prawo czynne i bierne do rady przysługiwało osobom płacącym pewien (dość wysoki) podatek lub mającym przepisane warunki t. zw. cenzus inteligencji (wykształcenie akademickie). Ordynacja wyborcza do rady miejskiej nie była więc demokratyczną. Mała bowiem tylko część mieszkańców mogła w wyborach brać udział. Na parę lat przed wojną wszczęto wprawdzie szeroką dyskusję i akcję w sprawie pewnego zdemokratyzowania ordynacji wyborczej, wybuch wojny jednak przeszkodził całkowitemu urzeczywistnieniu tych poczynań, zostawiając to przyszłości. Wykonanie uchwał rady poruczył statut z r. 1870 magistratowi, komisarjatowi dzielnic i innym organom, które mają swoje osobne, przez radę miejską uchwalone, instrukcje. Magistrat zarządza bezpośrednio sprawami gminy, zakładów i funduszów miejskich, załatwia sprawy bieżące, przekazane mu przez radę. W sprawach t. zw. poruczonych jest pierwszą instancją polityczną, zastępującą starostwo w obrębie miasta. Taki ustrój miasta przetrwał do dni dzisiejszych. Jest on dziś niewątpliwie pod niejednym względem przestarzałyi zostanie zapewne wkrótce zastąpiony przez nowe zasady organizacyjne, które uchwali sejm polski. Należy zająć się teraz pokrótce scharakteryzowaniemistoty samorządu*), który wyrył wybitne piętno na całymrozwoju naszego miasta w ostatniem pięćdziesięcioleciu. *) Należy odróżnić "samorząd" od "autonomii". W języku prawniczym "autonomja" oznacza pewną samodzielność w zakresie władzy ustawodawczej, "samorząd" zaś tylko pewną samodzielność w zakresie władzy wykonawczej. Statut miasta Lwowa jest samorządnym, nie autonomicznym. Autonomie miała Galicja jako austrjacki kraj koronny. Samorząd miasta Lwowa ma zakres obszerny. Zakres działalności gminy jest dwojaki: własny i poruczony. Zakres własny oznacza prawo gminy, do samodzielnego zarządui wydawania rozporządzeń z zachowaniem istniejących ustaw. Obejmuje wogóle wszystko, co bezpośrednio dotyczy interesów gminy i w jej granicach własnemi jej siłami może być wykonane, a więc: wolny zarząd majątkiem gminy i załatwianie spraw, odnoszących się do związku gminy, policję targową, ogniową, zdrowia, zakładanie i utrzymywanie gminnych dróg, mostów, ulic i placów, sprawy ubogich, zakładów dobroczynnych, zakładanie i utrzymywanie szkół powszechnych i zawodowych, oraz inne sprawy z ogólnego określenia "spraw własnych" wynikające. (Policja miejscowa t. j. czuwanie nad bezpieczeństwem publicznem osób i ich mienia należała do państwa. We Lwowie też zarówno w czasach austriackich, jak i obecnie istnieje tylko policja państwowa). Zakres poruczony oznacza obowiązek gminy do współdziałania w sprawach publicznych z administracją państwową, określony ustawami, a będący - odnośnie do gmin obdarzonych, jak miasto Lwów osobnym statutem - przelaniem pewnych praw i obowiązków państwa na te gminy. W tym zakresie załatwia gmina wszystkie sprawy, należące do zakresu działania politycznej władzy powiatowej pierwszej instancji (t. j. starostwa), której zadanie spełnia w obrębie miasta magistrat. Zakres ten jest obszerny. Obejmuje on staranie o wykonanie ustaw; magistrat (jako starosta) nadaje uprawnienia handlowe i przemysłowe, orzeka w tych sprawach w pierwszej instancji, rozstrzyga o przynależności do gminy, współdziała przy spisie ludności i wyborach, stara się o zakwaterowanie wojsk i t. p. Dla ulżenia wydatkom z temi czynnościami, wynikającemi z zakresu poruczonego związanym, otrzymał Lwów specjalnie na ten cel jeszcze patentem cesarskim z 25 maja 1829 przywilej miast zamkniętych (których w Austrji było ogółem 9), polegający na prawie pobierania podatku od produktów spożywczych, sprowadzanych do miasta, t. zw. akcyzy. Przywilej ten, choć dziś już przestarzały, przetrwał jednak do czasów dzisiejszych. Na pokrycie wydatków, związanych z działalnością gminy przewiduje statut środki finansowe. Daje je w pierwszym rzędzie majątek gromy. Majątek gminy stanowią:
Dzięki tym uprawnieniom w zakresie skarbowości mógł zarząd miasta podjąć się zadań, jakie spadają dziś na każde wielkie miasto nowoczesne. Zadania te. jednak powodują takie wydatki że żadne niemal współczesne miasto nie może prowadzić gospodarki bez zaciągania rosnących z każdym rokiem długów. Mimo to długi przedwojenne Lwowa nie były stosunkowo znaczne, tem bardziej, że powodowane były głównie wydatkami na cele produktywne, związane z rozwojem miasta (na budowle, nowe urządzenia, szkoły i t. p.). Dla przykładu warto przytoczyć szybki wzrost wydatków wielkiego miasta. W r. 1422 cały dochód miasta Lwowa wynosił 61 kóp groszy polskich, 2 kłody pszenicy i 5 kłód żyta. Jeżeli to wszystko przemieni się na wartość srebra w r. 1914, otrzymamy sumę 3000 K. W r. 1627 budżet miasta Lwowa wynosił 24 złp., t. j. około 96.000 K, w r. 1774 spadł był poniżej 20.000 K, za czasów Józefa II przedstawiał już wartość 200.000 K; w zupełną ruinę popadło miasto za rządów niemieckich w pierwszej połowie XIX w. Według- relacji burmistrza Dra. Gnoińskiego, nadesłanej do Wydziału miejskiego w październiku 1848 kasa miejska świeciła pustkami, dobra wypuszczone w dzierżawę za bezcen, lasy brutalnie trzebione, walące się realności miejskie - oto była spuścizna po rządach niemieckiego Wydziału. Nowy Wydział miejski zastał w kasie tylko 4896 złr. (w czem 3000 obcych depozytów). Musiano zaczynać od pożyczek (pierwszą pożyczkę w kwocie 600.000 złr. udzieliło miastu Towarzystwo Kredytowe). Dzięki jednak nowym stosunkom i ofiarnej pracy odbudowa finansowa miasta nastąpiła szybko. Poniższe cyfry ilustrują dokładnie ten rozwój:
Jeżeli porównamy szybkość wzrostu ludności*) z wzrostem wydatków, zobaczymy, że potrzeby cywilizacyjne Lwowa, których wyrazem jest wzrost dochodów i wydatków, nie wzrastały w tym samym stosunku, co jego ludność, lecz w stosunku nadzwyczajnie przyśpieszonym. Jest to objaw zupełnie normalny dla wzrostu wielkich miast, których wydatki wzrastają w miarę wzrostu potrzeb cywilizacyjnych ludności. I w budżecie miasta Lwowa zmniejszały się stale wydatki na administrację na korzyść potrzeb cywilizacyjnych, w pierwszym rzędzie na oświatę i sztukę. Z wydatków w ostatnich latach czwarta część przeznaczona była na administrację, druga zaś czwarta część na szkoły. To są dwie najważniejsze pozycje w budżecie miejskim. Drugą połowę dochodów obraca się na wszystkie inne potrzeby: na drogi, bruki i kanały, oświetlenie i utrzymanie czystości, dobroczynność i t. p. Dochody na pokrycie wydatków czerpie miasto, jak już wyżej wskazaliśmy, zarówno z majątku i przedsiębiorstw, jak i z dodatków do podatków, które rada miejska w myśl statutu ma prawo pobierać. Podatki te jednak nie pokrywały nawet potowy wydatków. W r. 1913 wynosiły one zaledwie 2,906.404 K, na jednego zaś mieszkańca miasta przypadało (w r. 1910) - 18,99 K podatku gminnego na ogólną kwotę 94,70 K ogółu podatków (państwowych, krajowych i gminnych*), czyli że podatek gminny stanowił około 20% ogółu opłacanych przez mieszkańców Lwowa podatków. *) Zobacz str. 228. **) Podatki państwowe wynosiły w tym roku 7,363.070 K, podatki krajowe 4,528.274 K, razem zaś z gminnemi wynosiły podatki 14,797.748 K. Brakujące sumy pokrywało miasto bądź to z różnych przedsiębiorstw, jak gazownia, elektrownia, kolej elektryczna, rzeźnia i t. p., bądź z pożyczek. W miarę rozwoju stosunków suma długów wzrastała. W r. 1873 wynosiła tylko 1.056 K, W r. 1903 już 6,258.000 K, w r. 1913 dosięgła sumy 46,970.932 K, co stanowiło więcej niż połowę wartości majątku gminy, który oceniano na niecałych 90 miljonów. Nic więc dziwnego, że procenty od długów wzrastały i wynosiły w r. 1910 aż 14% rozchodów. W czasie wojny oczywiście długi wzrosły do olbrzymich sum, zwłaszcza wobec tego, że suma dochodów stosunkowo zmalała, przedsiębiorstwa przestały przynosić zyski, zadania zaś miasta, pociągające za sobą miljonowe wydatki, wzrosły niepomiernie. Uzdrowienie więc finansów miasta zależy od uzdrowienia całokształtu stosunków gospodarczych w naszem państwie. Samorząd sprowadził ogromnie szybki rozwój naszego miasta. Zabudowawszy niemal w zupełności dolinę Pełtwi posuwa się Lwów coraz dalej, zajmując okoliczne wzgórza. Obecna powierzchnia miasta wynosi przeszło 33 km2, obwód zaś około 50 km. Odpowiednio też wzrosła ludność. Podczas gdy z chwilą przejęcia Lwowa przez Austrię, liczył on (w r. 1776) 29.500 ludności cywilnej, w przeddzień zaś otrzymania samorządu (1869 r.) liczba ludności wynosiła 87.109 osób, w r. 1910 wynosiła blisko 200.000, w r. 1921 zaś już blisko 220.000*). *) Podajemy dokładne cyfry ludności m. Lwowa według urzędowych spisów z r. 1910 i 1921 (w r. 1910 wliczono też załogę wojskową): Rok 1910: liczba ogólna 206.574. Według wyznania: rzym.-kat. 101.267 (51,7%), grecko-kat. 34.454 (17,1%), mojż. 56.751 (29%). Według języka ojczystego: polski 175.560 (85,8%), ruski 21.780 (10,8%), niemiecki 6,825 (3%), żydowski - Rok 1921: liczba ogólna 219.467. Według wyznania: rzym.-kat. 112.578 (51,3%); grecko-kat. 26.627 (12,1%), mojż. 76.890 (35,4%). Według języka ojczystego: polski 140.032 (63,8%), ruski 19.432 (8,9%), niemiecki 1.544 (l,4%), żydowski 56.933 (25,9%). O ile wzrost ludności w okresie przed samorządem jest stosunkowo słaby (przeciętny przyrost roczny w latach 1830-1869 wynosi l,3%), potęguje się on od czasu uzyskania samorządu w sposób bardzo widoczny. Przyrost roczny ludności w latach 1869-1880 wynosi 8'4°/o, w dziesięcioleciu następnem 1880-1890 - 15%, 1890-1900 wynosi już 25%. Najszybszy wzrost ludności miasta wykazuje pierwsze dziesięciolecie obecnego wieku, w którym ludność Lwowa powiększyła się o zgórą 30%. Tłumaczy się to wzrostem immigracji (przychodźtwa), która wynosiła w okresie lat 1880-1910 - 63.413 osób. Oczywiście wojna zmniejszyła to tempo wzrostu ludności cywilnej, której przyrost za ostatnich jedenaście lat (1910-1921) wynosi tylko około 12%. Pod względem narodowościowym podnieść należy ogromnie szybki wzrost ludności żydowskiej, a ubytek ludności ruskiej. W każdym razie Lwów pod względem zaludnienia wykazuje znaczną przewagę ludności polskiej, która wprawdzie straciła procentowo i bezwzględnie w porównaniu z r. 1910, lecz tłumaczy się to okolicznością, że rząd austrjacki nie uznawał języka i narodowości żydowskiej. Wobec tego żydzi przyznawali się do polskości, co jednak, jak wypadki 1918/19 r. wykazały, nie było szczere. Obecnie uznanie języka i narodowości żydowskiej wpłynęło znakomicie na wyjaśnienie sytuacji narodowościowej w naszem mieście. Równolegle z wzrostem ludności szła przemiana Lwowa na miasto nowoczesne o typie zachodnio-europejskim. Po zniesieniu w pierwszej połowie XIX w. resztek murów i wałów, krępujących normalny rozwój miasta (co prawda w sposób dla konserwacji zabytków nieoględny), Lwów przeniósł się na okoliczne wzgórza, gdzie powstały nowe dzielnice. W r. 1871 przeprowadzono nowy podział miasta na cztery dzielnice, (których liczba w miarę rozwoju powiększyła się do sześciu). W tymże roku nadano ulicom i placom nowe przeważnie nazwy i to nietylko nowym ulicom i placom, ale i dawnym, usuwając niepotrzebnie charakterystyczne i stare oznaczenia. Kamienice zaś ponumerowano w ten sposób, że każda ulica ma po jednej (prawej - idąc od środka miasta) numery parzyste, po drugiej - nieparzyste. Do najważniejszych prac, które przyczyniły się do zmiany wyglądu miasta, należy zasklepienie Pełtwi i innych pobocznych potoków*). Pełtew, mająca swe źródła tuż pod samem miastem, przebiegała środkiem miasta, nie przedstawiając zaś żadnej korzyści dla miasta - ani pod względem zdrowotnym, ani pod względem handlowym - stanowiła tylko dużą przeszkodę w normalnym jego rozwoju. Zasklepienie rzeczki dało miastu szerokie planty, ciągnące się przez środek miasta i będące bezsprzecznie jedną z najpiękniejszych jego ozdób (planty na ul. Akademickiej i Wały Hetmańskie). Zasklepienie jednak Pełtwi zabrało mieszkańcom naszego grodu jedyną rzeczkę; wielkie dziś ćwierćmiljonowe miasto, zostało bez rzeki. Jest to niewątpliwie rzadkiem wśród miast zjawiskiem i dla naszego miasta brak rzeki daje się nieraz w lecie dotkliwie odczuwać, zwłaszcza wobec zasypania z początkiem wieku XX licznych i wielkich stawów (jak staw Panieński i Pełczyński). Dziś ma Lwów tylko dwa małe stawy. Stąd słusznie powiada przysłowie: "Lwów nie każdemu zdrów". *) Początek zasklepienia Pełtwi zrobiono w r. 1841, tworząc przez pokrycie kawałka Pełtwi dzisiejszy plac Mariacki. Główne prace wykonano w latach 1883-1892, następnie w r. 1896, zakończono zaś w r. 1905. Pył wapienny, tak pospolity w naszem mieście, bardzo niekorzystnie oddziaływa na płuca i oczy mieszkańców. Środkiem zaradczym jest odpowiednie uregulowanie ulic, zwłaszcza zaprowadzenie bruków ulicznych. Już za prezydentury Jasińskiego (1874 do 1879) zaczęto w tych ulicach, w których niema bruku kostkowego (a takich ulic i dziś jeszcze jest niestety bardzo dużo) używać kamieni rzecznych do szutrowania, potem jednak znów wrócono do owej wapiennej martwicy, która się tak prędko w proch rozsypuje. Dopiero z początkiem XX w. zabrano się energiczniej do porządkowania placów i ulic miasta. Bruki lwowskie do dziś stanowią kłopot dla gospodarki miasta. Przejścia wojenne zniszczyły w dużym stopniu to, co zrobiono przed wojną, tak, że Lwów pod tym względem stoi dziś daleko poza tym poziomem, jaki przystoi wielkiemu miastu, zwłaszcza, że zaniedbano miasto i pod względem czystości. Bardzo wiele zrobił zarząd gminy dla uzdrowienia miasta przez usunięcie wolnopłynących albo stojących wód, które zanieczyszczały dawniej wyziewami powietrze i przez zaprowadzenie kanalizacji i wodociągów. Po zasklepieniu Pełtwi i innych potoków zasypano wiele ścieków i kałuż. Ogród Pojezuicki (dziś Park Kościuszki) osuszono przez założenie drenów i uwolniono go przez to od owej mglistej zasłony, która się niegdyś nad nim unosiła. Wiele również zrobiono pod względem kanalizacji i wodociągów. Dawniej istniały tylko kanały odciekowe, których początek datuje się z wieków XVII i XVIII. Kanały te miały połączenia jedynie z klasztorami i przyległemi do nich zabudowaniami. Wykonane przeważnie z kamienia łamanego na zwykłej zaprawie wapiennej, nadto z nieszczelną posadzką płaską również z kamienia ułożoną, przyczyniały się tylko do zakażania okolicznych warstw gruntu i wód zaskórnych. Z rozwojem miasta nad niektórymi z nich lub w ich pobliżu pobudowano domy, których odcieki do nich wprowadzono wprost lub przy pomocy bocznych kanałów kamiennych, a nawet drewnianych. Dopiero jednak na podstawie planów, opracowanych przez komisję lwowskiego Towarzystwa Politechnicznego przeprowadzono od r. 1904 szereg nowoczesnych kanałów. Długość sieci kanałowej wynosiła w 1870-15 km. bież., w r. 1903 blisko 54 km. bież., w r. 1910 zaś blisko 82 km. bież. Szerszemu jednak rozwinięciu systemu kanalizacyjnego przeszkadza brak odpowiednich bruków i dróg. Do uzdrowienia miasta przyczyniło się w dużym stopniu zaprowadzenie własnego wodociągu miejskiego, który dostarcza zdrowej i świeżej wody. Dawniej żelazne rury doprowadzały wodę wprost ze źródeł do studzien miejskich, które po wybudowaniu wodociągu przeważnie zamknięto. Wodociąg zbudowano według planów inż. Smrekera w latach 1899-1901 za sumę 6V2 miljonów koron. Sprowadza on wodę ze stawów i źródeł Wereszycy w Woli Dobrostańskiej, oddalonej od miasta o 30 km. w linji powietrznej. Zamknięcie cmentarzy w pobliżu miasta (cmentarz gródecki, stryjski i żółkiewski t. zw. "Paparówka") i przeniesienie ich na krańce miasta (cmentarz łyczakowski i janowski oraz żydowski) przyczyniło się również do polepszenia stosunków zdrowotnych w mieście*). *) Dawne cmentarze bywały przy kościołach, a tylko w wypadkach nadzwyczajnych (podczas zarazy, wojny, w razie samobójstwa i t. p.) chowano zmarłych za miastem. W ten sposób w czasie wojny i morów powstały u nas cmentarze: na Paparówce (pod Zamkiem), stary Stryjski (poniżej parku z lewej strony) i Gródecki. Cmentarz Łyczakowski powstał w r. 1567, uregulowano go zaś i rozszerzono w latach 1831, 1855 i 1861. Po zamknięciu cmentarzy: Paparówki, Stryjskiego nowego i Gródeckiego utworzono nowy wielki cmentarz na rogatce janowskiej, a ostatnio z powodu przepełnienia obu cmentarzy planuje się założenie nowego cmentarza na Hołosku Wielkiem. W tym też celu stara się miasto o usuwanie na przedmieścia większych zbiorowisk ludzi, jakiemi są koszary, oraz o usunięcie z miasta więzień, co odwlokło się wskutek wybuchu wojny. Całokształt tej pracy nad zdrowotnością miasta w połączeniu z pracą nad podniesieniem dobrobytu i wzmożeniem akcji dobroczynnej nie mógł pozostać bez wpływu na śmiertelność wśród mieszkańców. Procent śmiertelności, choć jeszcze znaczny, okazuje stałą tendencję do zmniejszenia się. Gdy w r. 1870 na tysiąc mieszkańców było wypadków śmierci 34, to w roku 1913 procent ten spadł do 22. Największy procent jest oczywiście wśród źle mieszkającej ludności zarobniczej. W ostatnich czasach zaczęto też myśleć o budowie domów robotniczych, kasach chorych i t. p. Akcja ta, jak i inne, utknęła w skutek wybuchu wojny. W latach wojennych odsetek śmiertelności wzrósł znacznie, wpływały na to jednak specjalne warunki, nie może być on przeto brany w rachubę przy ocenie stosunków zdrowotnych naszego miasta. Ruch budowlany w okresie przejściowym, poprzedzającym samorząd był u nas w zastoju. Niewiele tylko w tym czasie powstało gmachów. Do okazalszych z tego okresu pochodzących budowli zaliczyć należy: gmach Skarbkowski, gdzie dawniej mieścił się teatr, zbudowany w klasycznym stylu (w latach 1837-1842), pałac namiestnikowski (w stylu empire z r. 1821), arcybiskupi (1844), oraz wspaniały w stylu romańskim w dwukolorowej nietynkowanej cegle wykonany (w latach 1855-1863) dom inwalidów, projektowany przez wiedeńskiego architekta Teofila Hausena*). *) Z tego okresu pochodzi też stary gmach Uniwersytetu przy ul, św. Mikołaja, zbudowany w latach 1842-1844 przez F. Stadlera Dopiero okres samorządowy skierował i na nasze miasto większą troskliwość rządu austriackiego, a swojskim siłom dał możliwość swobodnego rozwoju. Nowozorganizowana (w r. 1872) technika zaczęta dostarczać krajowi sił, zwłaszcza w dziale budowniczym pod kierownictwem J. Zacharjewicza, którego dzieła ozdabiają też obce miasta (np. Czerniowce). Prof. Zacharjewicz zbudował (w latach 1873-1877) gmach politechniki w stylu renesansowym, najpiękniejszy bodaj we Lwowie kościółek SS. Franciszkanek (przy ul. Kurkowej w stylu romańskim w latach 1876 do 1888) i gmach Galicyjskiej Kasy Oszczędności ( w stylu późnego renesansu w r. 1891). On też odbudował w stylu romańskim najstarsze lwowskie kościoły: N. Panny Marji Śnieżnej (z XIV w.) i św. Jana (z XIII w.) (1886). Inny budowniczy J. Hochberger, dyrektor miejskiego biura budowniczego, wykonał w stylu renesansowym dwa gmachy: okazały gmach sejmowy (w r. 1877-1881 obecnie uniwersytet) i gimnazjum III (1876, obecnie im. Batorego). Z okresu samorządowego pochodzi również szereg innych budynków, tak duchownych, jak i świeckich. Z duchownych budowli, powstałych w tym czasie wymienić należy wybudowane w stylu romańskim: kościół i zakład OO. Zmartwychwstańców (przy ul. Piekarskiej w r. 1877), cerkiew SS. Bazylianek (1882) i prawosławną cerkiew (przy ul. Franciszkańskiej); w stylu gotyckim: kościół i klasztor SS. Karmelitanek bosych (w r. 1890); w stylu przejściowym romańsko-gotyckim: wielki kościół św. Elżbiety (1912) -bud. Teodor Talowski staraniem arcb. Bilczewskiego; w stylu renesansowym i barokowym kościół OO. Reformatów (przy ul. Janowskiej w r. 1900). Z początkiem XX w. w stylu kasarnianym, gdzie do r. 1848 znajdował się konwikt młodzieży szlacheckiej i Cytadela na górze Wronowskich, zbudowana w latach 1852-1854, oraz odbudowa ratusza (w r. 1849) po zawaleniu się dawnego przy bombardowaniu miasta w dniu 2 listopada 1848 przerobiono też w stylu renesansowym na cerkiew (t. zw. Przeobrażeńską przy ul. Krakowskiej) dawny kościół OO. Trynitarzy, gdzie do r. 1848 mieściła się bibijoteka uniwersytecka. Pozatem ozdobiono Lwów szeregiem wspaniałych budowli publicznych, przeważnie w stylu późnego renesansu: jak: Namiestnictwo (1877-1880 dziś Województwo), Nowy Teatr (1897-1900 przez Z. Gorgolewskiego), Muzeum Przemysłowe (1904), Bank krajowy, Dworzec główny (1904 przez prof. W. Sadłowskiego), Żandarmerja (dziś Policja Państwowa 1890), Biblioteka Uniwersytecka (1904). Z innych budowli, wzniesionych w tym czasie wspomnieć należy: Izbę handlowo-przemysłową (w stylu secesyjnym), Dyrekcję kolejową i Bank austro-węgierski (dziś Polska Kraj. Kasa Pożyczkowa), Szkołę kadecką, Szkołę przemysłową, Teatr ruski, Szkołę leśną (1880), Pocztę główną (1890), zniszczoną w czasie walk polsko-ukraińskich (obecnie odbudowaną), Instytuty uniwersyteckie: medyczne, mineralogiczno-chemiczny (1892) i geologiczny (1908) i t. p. Wzrost ruchu budowlanego we Lwowie ilustrują poniższe cyfry: w r. 1873 było we Lwowie 2.594 domów (przeważnie parterowych i jednopiątrowych), w 1893 r. 3.322, w 1900 r. 4.360, w 1913 r. 6.043 (przeważnie dwu i trzy piątrowych). Wskutek wojny nastąpił we Lwowie, podobnie jak i w innych miastach i krajach zupełny zastój w ruchu budowlanym, co daje się dotkliwie odczuć mieszkańcom, których liczba znacznie wzrosła; może unormowanie się stosunków polepszy te warunki i złagodzi przesilenie mieszkaniowe. W ruchu budowlanym uczestniczył też zarząd miasta przez wystawienie szeregu pokaźnych gmachów szkolnych; na budownictwo prywatne wpływał korzystnie przez wydawanie stosownych przepisów (o linji regulacyjnej, dachach ogniotrwałych, telefon pożarny (od r. 1879), straż pożarną i t. p.). Przepisy te miały na celu nietylko względy bezpieczeństwa i zdrowotności, lecz także w dużej mierze względy estetyczne. Szczególniejsze przeto staranie zwrócił zarząd miasta w kierunku upiększenia samych ulic i placów (przez sadzenie drzew), oraz plantacyj. Trawniki, klomby i drzewa ożywiają każdą wolniejszą przestrzeń, place zaś ozdabiają pomniki: Ujejskiego odsłonięty w r. 1901 i Mickiewicza w r. 1904 dłuta A. Popiela, Fredry w r. 1897 dłuta L. Marconiego, Sobieskiego w r. 1898 dłuta T. Barącza, Kilińskiego i Głowackiego w r. 1895 dłuta J. Markowskiego, Wiśniowskiego i Kapuścińskiego w r. 1906, Gołuchowskiego w r. 1901 dłuta C. Godebskiego, Smolki w r. 1917 dłuta T. Błotnickiego i najstarszy pomnik hetmana Stanisława Jabłonowskiego z XVIII w., odnowiony w r. 1860). Nad miastem zaś na górze zamkowej wznosi się kopiec, wzniesiony za inicjatywą Franciszka Smolki w r. 1869 ku upamiętnieniu trzechsetlecia Unji Lubelskiej. Niewątpliwie największą ozdobą miasta są parki i skwery. Pod tym względem zaliczyć się może Lwów do najszczęśliwszych miast w Europie. Szereg wielkich parków *), nadto ciągnące się przez środek miasta planty z Wałami Hetmańskiemi (powstałe na miejscu zasklepienia Peltwi), Wały Gubernatorskie (powstałe na miejscu dawnych murów) zajmują blisko 300 morgów obszaru. Charakter parku ma też piękny cmentarz łyczakowski z szeregiem wspaniałych grobowców-pomników bohaterów i znakomitych ludzi. *) Miejski, obecnie Kościuszki, założony w roku 1855, Kilińskiego (dawniej stryjski) w r. 1882, Łyczakowski, obecnie Głowackiego, w r. 1884, Wiśniowskiego w r. 1895, Wysoki Zamek, założony w r. 1836 i Żelazna Woda w r. 1894, Park Strzelnicy miejskiej w r. 1823 z pomnikiem Jana III. Tu znajdują się groby Ordona i powstańców 1830/31 i 1863 r., Artura Grottgera, Seweryna Goszczyńskiego, Aleksandra Fredry, Marji Konopnickiej i Gabrjeli Zapolskiej, historyków Karola Szajnochy i Augusta Bielowskiego, Antoniego Małeckiego i Piotra Chmielowskiego. Lata wojny stworzyły obok niego cmentarze żołnierzy różnych wiari narodowości (t. zw. Cholm Sławy - z grobami żołnierzy rosyjskich i cmentarzyk mahometan), oraz najdroższy sercu Lwowian Cmentarz Obrońców Lwowa z czasu walk polsko-ukraińskich. Do tego dołączyć należy wspaniałe okolice miasta z bogatemi lasami (Pohulanka, Pasieki miejskie, Cetnerówka, Lonszanówka, Hołosko, Kleparów, Brzuchowice, Biłohorszcza, Wulka, Żubrza, Zofjówka i t. p.), które dostarczają mieszkańcom miejsc na letnie wycieczki i spacery. Już oddawna układano plan "Corsa", któreby otoczyło miasto pasem zieleni (projekt Zacharjewicza z r. 1896). Przed samą wojną sprawa ta miała wejść na realne tory, wypadki wojenne odłożyły ten plan na czas nieoznaczony. Otrzymało też miasto w ostatnim okresie szereg urządzeń nowoczesnych (telegrafy, telefony i t. p.). Oświetlenie miasta odbywa się od r. 1858 zapomocą gazu, który wprowadziło Towarzystwo Dessauskie. W r. 1897 powstała we Lwowie własna gazownia, początkowo jako przedsiębiorstwo prywatne (tow. Dessauskiego), w następnym już jednak roku przeszła pod zarząd miasta. W r. 1901 zaś puszczono w ruch miejską elektrownię, jedną z największych w Austrji. Istniejący od r. 1879 konny tramwaj, będący prywatnem przedsiębiorstwem włoskiego towarzystwa (Societa triestina tramway) został powoli wyparty przez tramwaj elektryczny, który poraz pierwszy pojawił się we Lwowie (i w Austrji) na ulicach w czasie wystawy w r. 1894*). *) Tramwaj elektryczny powstał początkowo jako prywatna instytucja firmy Siemens i Halske, w r. 1896 został przez miasto wykupiony. Dzięki tym środkom technicznym Lwów przybrał wygląd miasta nowoczesnego. Zadaniem nowoczesnego miasta jest nietylko troska o załatwianie potrzeb prawno-publicznej natury mieszkańców, ale i dbanie o potrzeby materialne, kulturalne i narodowe. Pod względem dobroczynności publicznej zadania miasta powiększyły się niepomiernie, obejmując szeroki krąg ludności miejskiej. Wystarczy porównać stan na tem polu z przed półtora wieku z dzisiejszym, ażeby stwierdzić ten postęp, mimo że i obecny stan dobroczynności publicznej pozostawia z dzisiejszego punktu widzenia wiele do życzenia. Franciszek Kratter, znany autor listów o Galicji, wydanych w r. 1786 opowiada, że we Lwowie wszystkie kościoły, ulice i bramy miasta, obsadzone są żebrakami. Nie można ujść dziesięciu kroków, aby się nie spotkać z nędzarzem lub kaleką. W zimie zdarzało się widzieć sterczącą z kupy nawozu głowę żebraka, który się tam zakopał, aby uniknąć zamarznięcia. Co za przerażający opis! Wiele jest jeszcze dzisiaj nędzy ludzkiej w naszem mieście, ale czegoś podobnego już chyba zobaczyć nie można. Dziś miasto i państwo ujęły w swe ręce dobroczynność, a sumy na ten cel użyte stanowiły poważną kwotę w budżecie miasta, wynoszącą przeciętnie 1/10 ogółu wydatków*). Dochody na ten cel płyną głównie z podatku od widowisk, który stopniowo wzrastając dochodzi dziś dla niektórych przedsiębiorstw do 50% od biletu.- Jest to słuszna zasada, aby ci, co się bawią i ci, co czerpią z tego dochody, płacili pewną część na ubogich. Dla opieki nad ubogimi potworzyła rada miejska szereg komisyj z opiekunami ubogich, których zadaniem jest nieść pomoc potrzebującym. Pozatem istnieją w mieście liczne ochronki dla dzieci i zakłady dla starców, kalek i sierót, będące częściowo pod zarządem miasta, częściowo pod zarządem prywatnych instytucyj dobroczynnych. Pierwsza chrześcijańska ochronka dla dzieci powstała w r. 1840 na "Kręconych Słupach", żydowska zaś w r. 1843. Przed wojną zaś było już 26 ochronek miejskich i prywatnych. Pozatem istnieje szereg filantropijnych instytucyj, jak zakład dla kalek i dom starców im. św. Łazarza**), dwa miejskie zakłady sierót (jeden wielki na górze kadeckiej świeżo otwarty), kilka szpitali dla nieuleczalnych (jeden fundacji prywatnej A. Bilińskiego). Pozatem istnieje 5 domów ubogich, różne przytuliska i ogrzewalnie (braci Albertynów dla mężczyzn,, założony w r. 1891 i Sióstr III Zakonu św. Franciszka dla kobiet w r. 1893). W r. 1886 grono lekarzy otworzyło Poliklinikę, gadzie udziela się bezpłatnej porady lekarskiej. Takaż lecznica ruska otwarta została w r. 1914. Szereg kuchniludowych udziela za niską opłatą strawy niezamożnym osobom. *) W r. 1914 blisko 1 miljon koron. **) Zakład im. św. Łazarza powstał w r. 1787 z połączenia się starych instytucyi szpitalnych św. Ducha, św. Stanisława i św. Łazarza. Zakład ten ma majątki ziemskie w okolicy Lwowa (Malechów, Skniłówek), oraz kapitały i legaty, z których czerpię fundusze na utrzymanie. Zakład znajduje się pod zarządem miasta. Działalność filantropijna osiągnęła nieznane dotychczas rozmiary w czasie wojny. Było to wynikiem wytworzonych warunków. Niezapomniane na tem polu zasługi położył w czasie okupacji Lwowa przez wojska rosyjskie w r. 1914/15 prezydent Tadeusz Rutowski. Powstało wówczas mnóstwo tanich kuchni, zarówno ludowych jak i dla inteligencji, oraz sklepów miejskich, które przetrwały cały okres wojenny. W ostatnich latach duże zasługi na polu dobroczynności położyły organizacje amerykańskie, które przez zakładanie i utrzymywanie kuchni i innych instytucyj przyczyniły się w dużej mierze do przetrwania ciężkiego okresu przejściowego. W r. 1872 utworzono przy magistracie służbę zdrowia (fizykat), której zadaniem jest czuwanie nad zdrowotnością miasta i przeciwdziałanie chorobom zakaźnym. W tym celu podzielono miasto na siedem okręgów sanitarnych z osobnymi lekarzami okręgowymi, którzy obok czuwania nad zdrowotnością mają obowiązek udzielania bezpłatnej porady niezamożnym. W r. 1877 założono też miejskie laboratorjum chemiczne dla badania produktów spożywczych. Duże zasługi ma założone w r. 1893 Lwowskie Towarzystwo Ratunkowe (mieszczące się w gmachu Strażnicy pożarnej miejskiej), które zajmuje się nagłemi wypadkami chorób lub nieszczęść w obrębie miasta i mimo ciężkie warunki ofiarnie spełnia swoje zadanie. W r. 1912 otwarto miejskie zakłady kąpieli ludowych (przy placu Bema). Na osobne podkreślenie zasługuje rozwój szpitalnictwa. Poza Krajowym Szpitalem Powszechnym*) i Szpitalem Garnizonowym*) (załogi), które powstały z końcem XVIII w., reszta dziś istniejących szpitali pochodzi z XIX wieku i to głównie z ery samorządowej; obecnie ma Lwów 11 szpitali państwowych i miejskich i 8 prywatnych, oraz kilka ambulatoriów. (Sanatorjum Dra Wiczkowskiego w Hołosku). Szereg towarzystw (Towarzystwo Higjeniczne, Tow.walki z gruźlicą i t. p.) przez swą owocną działalność położyło tez duże zasługi około polepszenia zdrowotności miasta. W interesie ogółu podjęło się miasto różnych przedsiębiorstw, które mają nieść ulgę pod względem materjalnym mieszkańcom. Do tego rodzaju przedsiębiorstw należy nowoczesna Rzeźnia miejska (1901), przedsiębiorstwo Taniego Opału i sklepy miejskie spożywcze, które zwłaszcza w czasie wojny duże oddały usługi, miejska Kasa Oszczędności (1911) i miejski Zakład Zastawniczy**). *) Szpital powszechny powstał z fundacji ks. St. Głowińskiego, biskupa-sufragana lwowskiego w roku 1762 na rzecz Collegium Nobilium XX. Pijarów, które zostało przemienione na szpital przez Józefa II. Szpital garnizonowy powstał w r. 1789 w dawnym klasztorze OO. Bonifratrów. Z fundacji Fr. Jana Zawadzkiego, łowczego kijowskiego z r. 1744, pochodzi szpital SS. Miłosierdzia pod wezwaniem św. Wincentego a Paulo, który w r. 1880 przeniesiono do nowego gmachu przy ul. Teatyńskiej. **) Wspomnieć tu należy o najstarszym we Lwowie zakładzie zastawniczym "Mons Pius" przy katedrze ormiańskiej założonym w r. 1792. W roku 1899 utworzono Miejskie Biuro Pracy, którego zadaniem jest pośrednictwo między pracodawcami a robotnikami. Ponadto istnieje miejska Kasa Chorych, rządząca się autonomicznie. Wogóle na polu ubezpieczeń społecznych uczyniono już przed wojną stosunkowo dużo, wiecej nawet (jak w ogóle w Austrji), aniżeli w krajach zachodnich. Największą niewątpliwie chlubą samorządu m. Lwowa jest rozwój szkolnictwa. Pod koniec XVIII wieku*) było 10 publicznych szkół niemieckich wszelkiego typu i 3 niemiecko-żydowskie. W r. 1808 tylko 1575 dzieci pobierało naukę. Stan ten niewiele polepszył się w okresie przedsamorządowym. W r. 1850 istniało 6 szkół ludowych, liczba zaś uczniów wynosiła (1853) - 3127. Rozwój szkolnictwa ludowego datuje się od chwili wprowadzenia samorządu w Malopolsce (b. Galicji) i mieście. W r. 1868 powstała "Galicyjska Rada Szkolna Krajowa", w r. 1871 Lwowska "Rada Szkolna Okręgowa", od r. 1873 przyjęło miasto szkoły ludowe na swe utrzymanie i wysyła na każdy okres trzyletni swego delegata do Rady Szkolnej Krajowej. Z chwilą objęcia szkół ludowych przez miasto było we Lwowie tylko 11 szkół miejskich (z tych trzy były czteroklasowe, a reszta trzyklasowe), nadto były trzy szkoły klasztorne, jedna czteroklasowa szkoła ruska i trzy żydowskie. Razem w szkołach publicznych lwowskich było tylko 48 klas. Prywatnych szkół było 15. Ilość dzieci uczęszczających do wspomnianych 18 szkół publicznych wynosiła 4.794. *) Pierwsza szkoła publiczna miejska powstała we Lwowie już w r. 1382. W r. 1444 pozwolił król Władysław na założenie szkoły "nobilium et ignobilium" przy kościele św. Ducha, druga powstała w r. 1565 u OO. Franciszkanów. W r. 1586 powstała szkoła języka greckiego i słowiańskiego przy bractwie cerkiewnem. Przy końcu XVI wieku założyli, a w r. 1608 rozszerzyli OO. Jezuici Kollegium, z którego później (1661)wyłonił się Uniwersytet. Wiek XVI i XVII jest okresem rozwoju szkolnictwa we Lwowie, które jednak w wieku XVIII podupadło. W r. 1871 nie miało miasto ani jednego budynku na cele szkolne wyłącznie wystawionego. Taki był stan szkolnictwa w chwili zaprowadzenia samorządu. Jakiż wielki postęp na tem polu dokonał się w ciągu następnych lat czterdziestu. W roku 1913 było 43 szkół publicznych (ludowych) z 466 klasami i zgórą dwadzieścia szkól prywatnych. Wzrosła zaś nietylko ilość, lecz i jakość szkół. Podczas gdy w r. 1850 z 6 szkół publicznych połowa miała po cztery, połowa zaś po trzy klasy, przed wojną wszystkie niemal szkoły miały po 7 i 8 klas. Pozatem istniało we Lwowie kilkanaście szkółek dla dzieci, będących w wieku* przedszkolnym (freblówek). Podobnie powiększyła się liczba średnich szkół z czterech w r. 1870 na 15 publicznych i 18 prywatnych w r. 1910. Odpowiednio do tego wzrostu szkolnictwa wzrosła liczba dzieci uczęszczających do szkół. W r. 1913 liczba uczęszczających do szkół dzieci wynosiła 22.615, z urodzonych zaś w r. 1896 tylko około 400 dzieci do szkół nie chodziło. Z tych cyfr okazuje się, że przymus szkolny, stosowany we Lwowie osiągnął nader dodatnie rezultaty; analfabetyzm wśród młodego pokolenia zniknął prawie zupełnie. Dla starszych analfabetów urządzał miejski zarząd szkolny, jak i różne towarzystwa oświatowe osobne kursy, wskutek tego liczba analfabetów, która w połowie ubiegłego wieku wynosiła w naszem mieście zgórą 50%, spadła w r. 1900 do 44.000 t. j. 30%, (podczas gdy Warszawa w tymże roku miała 49% analfabetów), w dalszych zaś latach spadła jeszcze bardziej, poniżej 20%. Pozatem jest dość znacznie reprezentowane we Lwowie szkolnictwo zawodowe i handlowe, które rozwinęło się zwłaszcza po wystawie krajowej 1877 r. Miasto otrzymywało kilka wieczornych szkół dopełniających dla młodzieży rękodzielniczej i robotniczej, oraz udzielało różnych stypendjów i subwencyj na cele szkolne i oświatowe. Baczną uwagę zwrócono też na zdrowie młodzieży (od r. 1902 wprowadzono do szkół naukę wychowania fizycznego). Setki młodzieży dostawało możność odpoczynku na wakacjach (kolonje, komitet lwowski korpusów wakacyjnych). Szerokie rozmiary osiągnęła ta opieka nad młodzieżą w okresie wojny, kiedy to w czasie ogólnej nędzy dostarczano w szkołach bezpłatnie posiłku i zaczęto przeprowadzać na wielką skalę wysyłkę dzieci na wakacje (Komitet "Dzieci na wieś"). Wspomnieć jeszcze należy o założonem przez dr. Germana w r. 1903 Polskiem Muzeum Szkolnem, które przez zbieranie i wystawianie dzieł pedagogiczno- dydaktycznych, książek szkolnych różnych krajów, modeli do nauki, kart, obrazów, widoków szkół i t. p. przyczynia się do podniesienia poziomu szkolnictwa. Muzeum to obecnie obejmuje około 10.000 tomów i 7.000 innych objektów szkolnych. Lwów jest też siedzibą szeregu szkół wyższych. Na pierwszem miejscu postawić należy Uniwersytet Jana Kazimierza (założony w r. 1661); po okresie panowania niemczyzny w XIX w. stał się znów od lat 1868-1882 wybitnem w całej Polsce ogniskiem nauki. W roku 1894 otrzymał on wydział lekarski. Politechnika powstała z trzyletniej szkoły realnej (utworzonej w r. 1817), od r. 1844 zwanej akademją techniczną; zreorganizowaną została w r. 1872 i otrzymała nowy budynek. Ostatnio połączono z Politechniką Wyższą Szkołę Lasową (istniejącą od r. 1874) i Akademję Rolniczą w Dublanach (istniejącą od r. 1856). Nadto posiada Lwów Akademję Weterynaryjną (od r. 1881), Akademję Handlową (od r. 1899), Państwową Wyższą Szkolę Przemysłową (od r. 1891) i Konserwatorjum Muzyczne (od r. 1880). W ostatnim czasie powstała we Lwowie Wyższa Szkoła dla handlu zagranicznego (Akademja eksportowa). Z innych szkół istniejących we Lwowie, wymienić należy szkołę kadecką, dwie szkoły dla głuchoniemych (Galicyjski Zakład dla głuchoniemych od r. 1830 i żydowska szkoła), Zakład dla ciemnych (od r. 1891), Centralną Szkołę koszykarską i t. p. Z tych danych widzimy, że Lwów uczynił duże postępy na polu szkolnictwa i oświaty, że i pod tym względem umiał dobrze skorzystać z otrzymanego samorządu. Położenie geograficzne Lwowa jest bardzo korzystne dla jego rozwoju gospodarczego. Położony na punkcie węzłowym na skrzyżowaniu się licznych dróg i linij kolejowych na szlaku bałtycko-czarnomorskim, stanowi on naturalny łącznik między Wschodem i Zachodem. Do wzrostu życia gospodarczego przyczynia się ogromny Dworzec główny (otwarty w r. 1904), największy w b. Galicji, połączony z wielkim również dworcem towarowym (t. zw. czerniowieckim), oraz dwa mniejsze dworce (Podzamcze i Łyczakowski). Mimo to nie rozwinął Lwów za czasów austrjackich większego przemysłu. Główną tego przyczyną jest brak wody i oddalenie od terenów węglowych i zachodniego ruchu przemysłowego. Rozwinął się jedynie przemysł spirytusowy, wódek i likierów (fabryka Baczewskiego), naftowy i chemiczny (fabryki: "Tlen", Ihnatowicz, Rucker). Fabryki kamienia sztucznego, ceramiki, gipsu, terrakoty i cementu, nawozów sztucznych, świec stearynowych, zapałek, tudzież obuwia (Gafota), koszykarskie, stolarskie (Ojkos), szczotkarskie, oraz czekolady i konserw tworzą całe życie przemysłowe naszego miasta. Uzupełniają je nieliczne fabryki i warsztaty mechaniczne, maszyn rolniczych, odlewarnie żelaza, warsztaty kolejowe, oraz młyny parowe. W okolicy Lwowa znajdują się też liczne cegielnie i browary. Żywszem zato tętnem bije życie handlowe i rękodzielnicze. Już przed wojną niemal 50% ludności zajmowało się handlem, komunikacją i rękodziełem. Po wojnie procent ten wskutek ożywienia się stosunków handlowych niewątpliwie podniósł się znacznie. Całe jednak obecne życie gospodarcze miasta powstało dopiero w okresie samorządowym. Działała wprawdzie już przedtem Izba handlowo-przemysłowa (od r. 1851), punktem jednak zwrotnym w rozwoju życia przemysłowego naszego miasta i kraju południowej Małopolski była Wystawa rolniczo-przemysłowa w r. 1877, urządzona w ogrodzie pałacu Jabłonowskich staraniem Włodzimierza hr. Dzieduszyckiego. Wystawa ta (w której brał również udział zarząd miasta przez udzielenie subwencji), wskazała nowe źródło przyszłego dobrobytu. Najwybitniej reprezentowane na niej były działy przemysłu domowego, górniczy i szkolny. Dzięki podniecie, jaką dała ta wystawa, zwróciło się społeczeństwo do handlu i przemysłu, oraz zaczęły powstawać szkoły handlowe i przemysłowe. W dwa lata później (1879) odbył się we Lwowie pierwszy międzymiastowy targ zbożowy. Przeglądem wyników, jakie osiągnięto na tem polu, była Wystawa Krajowa (Kościuszkowska) w r. 1894. Na czele komitetu wystawowego stał ks. Adam Sapieha jako prezes, i dr. Zdzisław Marchwicki, jako dyrektor wystawy. Wystawa ta okazała ogromny wzrost przemysłu w kraju, który dotychczas był osławiony jako ognisko nędzy ("Nędza Galicji"*). Brało w niej udział i miasto, które dało pieniądze na jej urządzenie i odpowiednie miejsce (Plac powystawowy, dziś plac "Targów Wschodnich"), splantowało park, oraz wystawiło własny pawilon miejski. *) Pionierem odrodzenia gospodarczego b. Galicji był jak wiadomo Stanisław Szczepanowski ur. w 1846, zm. w 1900r., pochowany na cmentarzu Łyczakowskim) Wystawa 1894 r. była nowym bodźcem dla pracy na polu przemysłowem. W następnym już roku powstało pod przewodnictwem ks. J. Czartoryskiego "Towarzystwo zachęty przemysłu krajowego". Celem tego towarzystwa było utrwalenie zapału i zainteresowanie się społeczeństwa sprawami przemysłu krajowego. W r. 1896 otworzyło ono w pałacu Biesiadeckich (przy pl. Halickim) "Nieustającą wystawę okazów przemysłu krajowego", objętą później przez miasto i wydało rocznik p. t. "Przewodnik przemysłowy", orientujący w sprawach przemysłu krajowego, oraz urządzało gwiazdkowe wystawy (od r. 1895). W r. 1897 powstał Bazar krajowy. Rozwinęło się w tym czasie znakomicie Miejskie Muzeum Przemysłowe, założone w r. 1873 za inicjatywą prezydenta dr. Florjana Ziemiałkowskiego. Zadaniem Muzeum jest danie sposobności do doskonalenia się przemysłu i rzemiosła przez zbieranie okazów i środków pomocniczych. W roku 1904 przeniosło się Muzeum do własnego gmachu przy ul. Hetmańskiej. Jeżeli mowa o rozwoju przemysłu nie można pominąć milczeniem owocnej działalności "Ligi Pomocy Przemysłowej", która od swego powstania (1904) urządzała wystawy ruchome i jarmarki wyrobów krajowych celem podniesienia rodzimego przemysłu i handlu i wyparcia towarów pruskich. W najnowszych czasach główną rolę w rozwoju przemysłu i handlu objęły banki, których liczba wzrastała z każdym rokiem. Na czele tej pracy nad rozwojem przemysłu i handlu kroczą zwłaszcza dwa banki lwowskie: Bank Przemysłowy i Ziemski Bank Kredytowy. Już więc przed wojną znaczenie Lwowa jako siedliska życia przemysłowego i handlowego niezmiernie wzrosło. Wzrost ten byłby niewątpliwie większy, gdyby przyszedł do skutku wielki plan budowy kanału Odra-Wisła- Dniestr. Lwów uzyskałby wtedy upragnioną drogę wodną. Niestety realizowanie tego planu, nieszczerze traktowanego zresztą przez rząd austrjacki, odwlekano z roku na rok, aż wojna ostatecznie unicestwiła go na długi okres czasu. Jakkolwiek pod tym względem został Lwów upośledzony dzięki wojnie, otworzyła jednak ona przed nim inne perspektywy. Po wojennych latach zastoju wszelkiego życia przemysłowego i handlowego, nastąpił obecnie dla naszego miasta nowy okres rozwoju. Powstało szereg nowych fabryk, przedsiębiorstw, firm i spółek handlowych. Lwów staje się obecnie naturalnem emporjum dla handlu z Rumunją i Ukrainą. Zrozumiały to lwowskie sfery miarodajne i podjęły w roku 1920 wielką w tym kierunku akcję. Powstał plan urządzenia stałych corocznych "Targów Wschodnich", których celem ma być uczynienie ze Lwowa pośrednika między Wschodem a Zachodem. Inicjatywę podjęły: zarząd miasta, sfery handlowe i bankowe, a na czele akcji stanął dyr. M. Turski. Dzięki energji inicjatorów sprawa posuwała się w szybkim tempie. Dawny plac powystawowy (gdzie odbyła się wystawa 1894 r.), zaroił się od budynków i pawilonów, tak ze Lwów w krótkim przeciągu czasu otrzymał osobną niejako dzielnicę, która ma stałe swe przeznaczenie jako plac Targów Wschodnich. Otwarcie pierwszych Targów Wchodnich odbyło się 25 września 1921. Stało się ono prawdziwą uroczystością dla miasta, ponieważ zainaugurowało nowy okres w jego życiu. Na otwarcie przyjechał Naczelnik Państwa Józef Piłsudski i mnóstwo dygnitarzy polskich i obcych państw, tudzież ze sfer handlowych i przemysłowych z całej Polski i z zagranicy. "Targi Wschodnie" dały przegląd produkcji młodego naszego państwa, szereg też firm obcych (z Austrji, Czechosłowacji i Francji) był na wystawie reprezentowany. Pierwsze "Targi Wschodnie" spełniły swe zadanie, ponieważ nawiązały łączność z zagranicą, dały przegląd wytwórczości krajowej i okazały, że państwo polskie posiada nieznany dotąd zapas środków materjalnych. Dokonanie w miljardy idących operacyj handlowych świadczy o powodzeniu całej akcji. Ze powodzenie "Targów Wschodnich" nie było wynikiem przypadkowych okoliczności, dowiodły też II "Targi Wschodnie" urządzone we wrześniu 1922 r., jak również i III "Targi Wschodnie" odbyte 5-17 września 1923. Historja ruchu umysłowego i kulturalnego we "Lwowie w najnowszym czasie zapisała na swoich kartach cały szereg osób i czynów, których sława wybiegła daleko poza mury naszego grodu i uczyniła z niego w ciężkich czasach niewoli promieniejące na całą Polskę siedlisko życia umysłowego. Najdawniejszem ogniskiem polskości, a swojego czasu jedynem pośród zalewającej wszystko fali niemczyzny był teatr. Początki jego sięgają ostatnich lat XVIII w. Gdy Austrjacy po objęciu Galicji otworzyli niemiecki teatr obok kościoła OO. Jezuitów, założył znany mecenas sztuki i adwokat Józef Wronowski polski teatr w swoim pałacu u stóp góry Wronowskich (Cytadeli). Podwaliny jednak teatru polskiego we Lwowie dał Wojciech Bogusławski, który w latach 1795-9 grywał ze swoją trupą bądź w ogrodzie niegdyś Jabłonowskich, bądź w nowym teatrze niemieckim, w przerobionym na ten cel (w 1785 r.) i powiększonym później (1792) starym kościele franciszkańskim (przy dzisiejszej ulicy Dzieduszyckich). Stały teatr polski zawdzięcza swój początek Janowi Nepomucenowi Kamińskiemu, który od r. 1809 wytrwale podtrzymywał nową scenę polską. Teatr ten mieścił się do r. 1842 w murowanym budynku na placu "Castrum". W tym roku przeniósł się do nowego gmachu, fundacji St hr. Skarbka, zbudowanym w latach 1837-42 w stylu klasycznym. Teatr ten miał swój okres świetności, gdy dawał i sztuki Fredry, i Korzeniowskiego. Później jednak zaczął podupadać z powodu braku odpowiednich sił. Dopiero upadek sceny niemieckiej (1872) i objęcie dyrekcji przez Stan. Dobrzańskiego (1875-80) wzniosło cenę lwowską na prawdziwą wyżynę świetnego rozkwitu. Lecz z śmiercią Dobrzańskiego nastąpił znowu upadek, z którego podźwignęła go nowa dyrekcja i przeniesienie go do nowego gmachu. Nowy wspaniały teatr w stylu późnego renesansu zbudowano w latach 1897-1900 kosztem około 6 miljonów koron według planów i pod kierownictwem architekty Zygmunta Gorgolewskiego. Wnętrze, ozdobione malowidłami i rzeźbami pierwszorzędnych artystów (Popiel, Kotowski, Rybkowski, Rozwadowski, Kryciński, Dębicki, Zuber, Augustynowicz, Batowski, Rejchan) przedstawia się okazale. Otwarcie teatru w nowym gmachu nastąpiło 4 października 1900 r. Za czasów dyrekcji T. Pawlikowskiego i początkowych lat dyrekcji L. Hellera nastąpił nowy świetny okres sceny lwowskiej. Obecnie ma Lwów trzy teatry miejskie (Wielki, Mały i Nowości). Scena lwowska ma niejedną złotą kartę w dziejach teatru polskiego. Stąd wyszedł i tu występował szereg wybitnych artystów i artystek europejskiej miary i światowej stawy (Modrzejewska, Aszpergerowa, Siemaszkowa, Fischer, Skalski, Feldmann, Adwentowicz, Żelazowski). Lwów posiada nadto teatr ruski i żydowski. Drugiem ogniskiem ruchu umysłowego i kulturalnego we Lwowie stał się zakład narodowy im. Ossolińskich. Założony został w r. 1817 przez Józefa Maksymiljana Ossolińskiego, a oddany do publicznego użytku w r. 1826. Mieści się u stóp Cytadeli w zabudowaniach dawnego (z początku XVII w. pochodzącego) klasztoru Karmelitanek Trzewiczkowych i kościoła św. Agnieszki, odbudowanych w stylu "empiru" według- projektu wiedeńskiego architekty Piotra Nobile, przez kapitana inźynierji (późniejszego słynnego generała) Bema w dwudziestych latach XIX w. Zakład ten obejmuje jedną z największych w Polsce bibijotek (około 300.000 tomów i zgórą 10.000 rękopisów), galerje obrazów, zbiór rycin i monet, oraz muzeum XX. Lubomirskich (1823). Przez długie lata stanowił on główny ośrodek życia naukowego w b. Galicji, gdzie skupiali się najwybitniejsi mężowie nauki i literatury owego czasu (A. Bielowski, K. Szajnocha, W. Pol, J. Dzierzkowski, A. Małecki, W. Kętrzyński, K. Ujejski, M. Romanowski, Z. Kaczkowski, Walery i Władysław Łozińscy i w. i.). Utwory swoje umieszczali albo w "Czasopiśmie Zakładu Nar. im. Ossolińskich", albo w "Dzienniku literackim". Historja Ossolineum jest ściśle związaną z historją nauki i kultury nietylko miasta Lwowa, ale i całej Polski. Po odniemczeniu Uniwersytetu (1868-1882) stał się on ogniskiem życia umysłowego. Po zbombardowaniu w r. 1848 starego Uniwersytetu został on (1851 r.) przeniesiony do nowego budynku przy ul. św. Mikołaja, gdzie pierwotnie mieścił się zakład dla młodzieży szlacheckiej, zbudowany w latach 1842-44. W r. 1894 otrzymał też Wydział lekarski. W r. 1920 zaś otrzymał na swe pomieszczenie okazały gmach b. Sejmu galicyjskiego. Bardzo szybko wzniósł się lwowski Uniwersytet Jana Kazimierza na wyżyny prawdziwej nauki i rywalizował ze starym Uniwersytetem Jagiellońskim. Stąd wyszło całe nowe pokolenie obecne, tu wykładali uczeni nietylko polskiej, ale i światowej sławy (literatura polska - A. Małecki, P. Chmielowski, Kallenbach; prawo i historją - Xawery Liske, Balzer, Finkel, Piniński, Abraham, Rittner, Biliński,T.Wojciechowski; filozofja - E. Czerkawski, Twardowski; sztuka - Antoniewicz; przyroda-Dybowski, Nusbaum-Hilarowicz, Zuber; geografja - Romer; medycyna - Kadyi, Rydygier, Jurasz, Gluziński, Łukasiewicz). Założona w r. 1844 i zreorganizowana w r. 1877 Politechnika przyczyniła się w przeważnej mierze do podniesienia życia gospodarczego i przemysłowego w kraju. Dzięki szeregowi znakomitych uczonych (Zacharyewicz, Niedźwiedzki, Talowski, Dziwiński, Godlewski, Thullie, Niementowski) stanęła ona bardzo wysoko, ściągając i wielu obcych. Wyszłe z jej łona "Towarzystwo politechniczne" (1877) podejmowało niejednokrotnie inicjatywę w wielu pierwszorzędnej doniosłości sprawach. W ostatnich czasach powstał we Lwowie szereg towarzystw naukowych, których zadaniem jest pielęgnowanie odpowiednich działów nauki (Polskie Towarzystwo przyrodnicze im. Kopernika, 1874, Towarzystwo historyczne 1886, Towarzystwo filozoficzne 1903, literackie im. A. Mickiewicza, filologiczne, lekarskie, higjeniczne i w. i.). Na czoło tych towarzystw wysunęło się Towarzystwo dla popierania nauki polskiej we Lwowie, założone w r. 1901 przez prof. Balzera, a przemienione w r. 1920 w Towarzystwo Naukowe. Objęto ono ster życia naukowego w naszem mieście i dzierży go silnie i pewnie ku pożytkowi polskiej nauki i polskiego społeczeństwa*). *) Istnieje też we Lwowie "Towarzystwo naukowe im. Szewczenki", które stanowi ośrodek życia kulturalnego i naukowego społeczeństwa ruskiego. Szerzenie wiedzy w przystępnej formie między szerokiemi warstwami ludności przyjął na siebie (założony w roku 1899) Uniwersytet ludowy im. A. Mickiewicza,założona zaś z inicjatywy Konopnickiej przez J. L Kraszewskiego (1882) Macierz Polska rozszerza znajomość arcydzieł naszej literatury przez swe tanie wydawnictwa. Do szerzenia oświaty i wzmożenia ruchu umysłowego przyczyniają się biblioteki. Lwów jest w nie zaopatrzony wcale obficie. Obok wspomnianej już biblioteki Ossolineum na pierwszem miejscu postawić należy Bibliotekę Uniwersytecką. Została ona założona przez cesarza Józefa II w r. 1784 i powstała z daru Garellich, lekarzy cesarskich, i bibijoteki dawnej polskiej akademji jezuickiej, oraz różnych prywatnych zbiorów. Dziś liczy ponad 200.000 tomów i zgórą 1000 rękopisów. W r. 1904 otrzymała nowy gmach z magazynem konstrukcji żelazo-betonowej. Pozatem znajduje się we Lwowie kilka publicznych bibliotek powstałych z prywatnych fundacyj; Biblj. im. Baworowskich w dawnym arsenale Sieniawskich, powstała w pięćdziesiątych latach XIX w. dzięki ofiarności Wiktora hr. Baworowskiego i liczy obecnie ponad 20.000 tomów; Bibij. hr. Dzieduszyckich t. zw. Poturzycka, założona w początku XIX wieku przez Józefa hr. Dzieduszyckiego, ponad 50.000 tomów; Pawlikowskich - złączona jest obecnie z Ossolineum; Bibijoteka ruskiego Towarzystwa im. Szewczenki, Domu Narodnego, oraz kilkanaście wypoży czalń (Związku akt., T. S. L., Lektor, Naukowa i t. p.). Posiada też Lwów szereg muzeów i galeryj obrazów, które pod względem ilości i zawartości przedstawiają się wcale okazale (wspomniane już muzeum XX. Lubomirskich, muzeum Narodowe im. Jana III i historyczne (1908), muzeum etnograficzno-przyrodnicze im. Dzieduszyckich, założone w r. 1880 przez Wł. hr. Dzieduszyckiego, zbiory Łozińskiego, Orzechowicza i Dąbczańskiej, oraz ukraińskie muzeum narodowe (1912), muzeum tow. Szewczenki i Stauropigji). Pozatem ma Lwów bogate archiwa, zarówno państwowe (Archiwum Ziemskie 1878 i Państwowe) i miejskie, jak i prywatne. Miała i sztuka we Lwowie przedstawicieli europejskiej miary. Z najdawniejszego ogniska naszej kultury, z teatralnej orkiestry, wyszedł skrzypek, Karol Lipiński, który swego czasu mógł rywalizować z Paganinim. Opera Lwowska dostarczała śpiewaków światowej stawy (Zakrzewski, Myszuga, Kochańska, Kruszełnicka, Bandrowski, Józef Mann, Korolewicz-Waydowa). Pod względem muzyki stał i stoi Lwów na jednem z pierwszych miejsc w Polsce. Stąd wyszli słynni kompozytorawie Gali, Niewiadomski i i. Istnieje we Lwowie kilka szkół muzycznych i operowych, oraz towarzystw śpiewackich (Echo, Lutnia, Bard). Prym dzierży bezsprzecznie Konserwatorjum Muzyczne. Powstało ono w r; 1880 ze szkoły muzycznej, utrzymywanej przez towarzystwo św. Cecylji, założone w r. 1810 przez A. Mozarta, syna słynnego Wolfganga Amadeusza Mozarta. W ostatnich czasach zakwitnęły we Lwowie również sztuki piękne. Pierwsza wystawa obrazów odbyła się w Ossolineum w r. 1847. Zamiłowanie do tych sztuk rozpowszechniło się wśród szerokich warstw mieszkańców, czego wyrazem było założone w r. 1868 Towarzystwo przyjaciół sztuk pięknych, które przetrwało do dni dzisiejszych. Celem Towarzystwa jest utrzymywanie stałej wystawy dzieł sztuki, oraz szerzenie i wzbudzanie zamiłowania do sztuki. Pierwsza na/wielką skalę urządzona wystawa odbyła się w r. 1894 w czasie wystawy krajowej. Od tego czasu corocznie salony Towarzystwa zapełniają się obrazami artystów tak pozamiejscowych jak i miejscowych, których nie braknie (Rybkowski, Rejchan, Pautsch, Sichulski, Batowski i w. i.). Powoli zdobyło się miasto na własną Galerję Narodową (założoną w r. 1905), która rozwinęła się tak szybko, że dziś może śmiało stanąć obok innych polskich galeryj. Przyczyniły się do tego liczne ofiary prywatnych osób (zbiory Łozińskiego, Orzechowicza i Dąbczańskiej). Są też we Lwowie bogate zbiory prywatne (Dzieduszyckich, hr. Pinińskiego, prof. Łukasiewicza i t. p.). Ozdobą miasta jest wspaniała Panorama Racławicka na placu Targów Wschodnich, pędzla Kossaka, Styki, Rozwadowskiego i Bollera. Sztuki piękne więc rozwijają się we Lwowie w całej pełni. Istnieje też kilka prywatnych szkół malarskich. Oczywiście nie może nasze miasto jeszcze rywalizować z Krakowem, który ma własną Akademję Sztuk Pięknych i dłuższą i świetniejszą tradycję, niemniej dużo już na tem polu zrobiło. Jedynie rzeźba jest gorzej reprezentowana, głównie przez pomniki, których zresztą jest niewiele i nie zawsze dużej wartości artystycznej. Żywszem zato tętnem bije w naszem mieście życie literackie. Różne towarzystwa i kluby (Kasyno i Koło literacko-artystyczne, Związek naukowo- literacki) żywo zajmują się temi kwestjami. Może się też Lwów poszczycić wybitnymi pisarzami, którzy gród ten sobie na stały pobyt obrali Konopnicka, Zapolska, Kasprowicz, Staff i w. i.). W ożywieniu tego ruchu literackiego żywy udział bierze prasa. Pierwszym dziennikiem w naszem mieście była francuska "Gazette de Leopol" (1776 do 1787). Później powstała urzędowa "Lemberger Zeitung" (1787) i "Gazeta Lwowska" (1811), która przetrwała do dni dzisiejszych. Najdawniejszym niezawisłym dziennikiem był "Dziennik patriotycznych polityków" (1792-1798). Właściwy jednak rozwój dziennikarstwa datuje się od nowej ery, od r. 1848. Z mnóstwa powstałych wówczas po zniesieniu cenzury dzienników przetrwała do wybuchu wojny tylko "Gazeta Narodowa". Drugi okres rozwoju lwowskiego dziennikarstwa zaczyna się od daty konstytucji (1867). Wtedy powstał "Dziennik Polski", który przetrwał do lat wojennych. Obecnie istnieje we Lwowie spora ilość dzienników i czasopism, wydawanych w różnych językach. Wojna jednak poważnie zaciężyła i na tej dziedzinie, tak że ruch czasopiśmienniczy nie zdołał jeszcze osiągnąć tego poziomu, na jakim stał przed wojną. Okres samorządowy nie został przez miasto i jego mieszkańców zmarnowany. Na każdem polu życia społecznego, czy to na polu kulturalnem i umysłowem, czy na polu przemysłowem i handlowem, czy wreszcie na polu gospodarki miejskiej - może się Lwów poszczycić bardzo poważnemi rezultatami. Zawrzało w grodzie naszym życie i wre do chwili dzisiejszej. Położony na kresach Polski wytworzył Lwów dzięki różnym warunkom w swoich obywatelach pewien typ, który objawia się zarówno w temperamencie, jak i w sposobie ujmowania kwestji narodowo-społecznych. Mają Lwowianie swoje śmieszne strony, jak ów osławiony djalekt ulicy lwowskiej, polegający na przeciąganiu przedostatniej zgłoski, połykaniu ostatniej i rutenizowaniu wyrazów - jak lokalny patrjotyzm. Ale też mają za to i swoisty humor i swoisty temperament, po którym można poznać Lwowianina wszędzie. I jeszcze jedna cecha mieszkańców tego grodu, podnoszona przez obcych: oto gościnność, nie często spotykana w innych środowiskach. O innym przymiocie Lwowa, który imię jego rozniósł szeroko po całej Polsce i całym świecie, o jego patrjotyźmie i bohaterstwie, pomówić nam wypadnie w rozdziale następnym. Warunki polityczne, w jakich znalazł się naród polski po powstaniu styczniowem 1863/4 r., przeznaczyły naszemu miastu zaszczytną choć wielce odpowiedzialną rolę do spełnienia. Po powstaniu wskutek ucisku narodowościowego, stosowanego przez rząd rosyjski w Kongresówce a pruski w Poznańskiem, całe życie narodowe przeniosło się do b. Galicji, gdzie po wprowadzeniu rządów konstytucyjnych warunki dla rozwoju życia narodowego okazały się dogodniejsze. Na pierwszy plan w tej pracy narodowej wysunął się Lwów. Zaraz po upadku reakcji politycznej w Austrji i ogłoszeniu nowej ustawy o stowarzyszeniach (1867) powstaje we Lwowie Towarzystwo "Sokół-Macierz", które postawiło sobie za cel odrodzenie społeczeństwa przez pracę nad odrodzeniem fizycznem w myśl zasady: "zdrowa dusza w zdrowem ciele". Towarzystwo to ma swoją kartę w dziejach odrodzenia społeczeństwa w okresie popowstaniowym. W krótkim czasie dzięki pracy jednostek (Dr. Józef Milleret, Jan Dobrzański, dr. Tadeusz Żuliński, Antoni Durski) "Sokół" stał się jednem z ognisk życia narodowego przez setki placówek, rozsianych po całym kraju. Wzorem "Sokoła" powstało w tym okresie mnóstwo stowarzyszeń, które podtrzymywały ducha narodowego nietylko wśród warstw przodujących, lecz i wśród rzemieślników i robotników ("Skała" i "Gwiazda"). Trzechsetną rocznicę wiekopomnej Unji Lubelskiej (1569-1869) uczcił Lwów wspaniałym wysiłkiem mieszkańców. Oto z inicjatywy Fr. Smolki wznieśli Lwowianie własnemi rękami na miejscu ruin dawnego zamku kopiec, który stanowi jedną z najpiękniejszych ozdób miasta i górując nad. całą okolicą, widnieje jako symbol pojednania bratnich narodów. Z nastaniem ery konstytucyjnej i otwarciem Sejmu krajowego stał się Lwów centrum życia politycznego b. Galicji. Szereg wybitnych mężów jak Franciszek Smolka*), Florjan Ziemiałkowski, Otto Hausner, Tadeusz Romanowicz, Stanisław Szczepanowski rozwija tu owocną działalność nad podniesieniem narodowem i gospodarczem społeczeństwa. *) Franciszek Smolka (1810-1899) jeden z najwybitniejszych polityków galicyjskich. Od młodości brał udział w tajnych stowarzyszeniach politycznych, za co w r. 1841 został skazany na śmierć, potam ułaskawiony. W r. 1848 był wiceprezydentem, potem prezydentem konstytuanty austriackiej. Był jednym z przywódców kierunku federalistycznego w Austrji, zmierzającego do przemiany Austrji w państwo związkowe, w skład którego miałaby wchodzić i wyodrębniona Galicja. -Florian Ziemiałkowski (1817-1900), w młodości razem ze Smolką skazany na śmierć za udział w tajnych związkach, po ułaskawieniu brał czynny udział w życiu politycznem jako członek sejmu galicyjskiego i parlamentu austrjackiego. Należał również do federalistów w latach 1873-1888, był ministrem dla Galicji. -Otto Hausner (1825-1890) wybitny polityk, poseł do sejmu galicyjskiego i parlamentu austrjackiego; mowy jego w parlamencie, w których występował przeciw ówczesnym gwałtom rosyjskim były głośne w całej Europie. Za obronę interesów polskich w parlamencie został przez radę miejską we Lwowie mianowany obywatelem honorowym miasta Lwowa. Pozatem pisał dzieła z zakresu statystyki i sztuk pięknych. - Tadeusz Romanowicz (1843-1903) polityk i ekonomista, jeden z założycieli stronnictwa demokratycznego. -Stanisław Szczepanowski (1846-1900) przemysłowiec, polityk i publicysta. Pierwszy zwrócił uwagę na bogactwa Galicji i przyczynił się do rozwoju przemysłu w tej części Polski. Jako miasto wybitnie rzemieślniczo-handlowe stał się Lwów siedliskiem myśli demokratycznej, która stąd promieniuje na całą Polskę. Nie było żadnego zdarzenia o znaczeniu ogólnonarodowem, któreby nie znalazło żywego odgłosu wśród mieszkańców naszego grodu. W okresie wojny rosyjsko- tureckiej, 1876/77, kiedy nowa nadzieja wolności zaświtała narodowi, Lwów staje się siedliskiem ówczesnej akcji patrjotycznej (Konfederacja Narodu Polskiego z ks. Adamem Sapiehą na czele*). *) Konfederacja Narodu Polskiego założona -w roku 1876 w atmosferze grożącej, a wkrótce potem wybuchłej wojny rosyjsko-tureckiej przez garstkę Polaków miała za zadanie rozwinąć akcję dyplomatyczną i wojskową (próby legjonu po stronie Turcji) na rzecz Polski. Nie rozwinęła jednak wybitniejszej działalności i większej roli nie odegrała wskutek tarć osobistych w Radzie generalnej. Obchód stuletniej Konstytucji 3 Maja (1891) uczcił Lwów współudziałem w twórczej akcji utworzenia tyle zasłużonej instytucji Towarzystwa Szkoły Ludowej, a poza temi akcjami zewnętrznemi, poza obchodem różnych rocznic narodowych, które przyczyniły się do obudzenia ducha narodowego, wrzało we Lwowie (jak i w innych miastach) gorączkowe życie konspiracyjne zarówno wśród starszego społeczeństwa ("Liga Polska"), jak zwłaszcza wśród młodzieży ("Związek Młodzieży Polskiej", kółka socjalistyczne i postępowe*) z których wychodziły najtęższe jednostki obecnego pokolenia. Nie stała też w tyle w tej pracy narodowej i lwowska rada miejska, która niejednokrotnie rzucała swój głos na szalę wypadków politycznych (udział w t. zw. Kampanji petycyjnej o wyodrębnienie Galicji, petycja do sejmu o wprowadzenie języka polskiego na kolejach (1877), wniosek dr. Bronisława Radziszewskiego**) popierający Koło polskie w wiedeńskim parlamencie w walce przeciw germanizacyjnym tendencjom Niemców austriackich, a przez inicjatywę w wielu pracach i subwencjonowanie wielu poczynań postawiła nasze miasto na czele życia narodowego w kraju. Główna jednak uwaga całego społeczeństwa zwracała się do r. 1905 w kierunku podniesienia życia gospodarczego kraju, w czem widziano etap na drodze do uzyskania niepodległości. *) Liga Polska (później przemianowana na Ligę Narodową) tajna organizacja, zawiązana przez grono emigrantów w Szwajcarji w 1886 r., rozszerzyła się następnie we wszystkich dzielnicach. Celem jej była praca nad uświadomieniem narodu, zwłaszcza mas ludowych. Od roku 1898 działalność jej została częściowo ujawniona przez odezwy. Przetrwała do ostatnich czasów. Najwybitniejszymi członkami byli L. Popławski, Z. Balicki, R. Dmowski. Odpowiednikiem jej wśród młodzieży był "Związek Młodzieży Polskiej" założony przez Balickiego i R. Dmowskiego. **) Bronisław Radziszewski, prof. chemji na uniwersytecie krakowskim i lwowskim. Rozwijająca się od ostatnich lat XIX w. praca niepodległościowa jeszcze szybsze tempo uzyskała po wojnie rosyjsko-japońskiej (1904/6) i rewolucji rosyjskiej 1905/6 r. Klęskę Rosji na froncie japońskim powitało całe społeczeństwo z uczuciem ogromnej radości (czego dowodem ulica Japońska nazwana na cześć pogromców Rosji). Zdobycie Portu Artura przez Japończyków (1905) powitał Lwów samorzutną iluminacją ulic. Odtąd zawrzała w całym kraju praca konspiracyjna, a siedzibą tego ruchu stał się Lwów. Sytuacja polityczna sprzyjała tej pracy. W umysłach ogółu zapanowało przekonanie, że wojna między zaborcami jest nieunikniona, że więc do tej wojny musi się przygotować naród polski, bo ona rozstrzygnie o jego przyszłości. Zawrzała więc praca we Lwowie, a stąd rozszerzała się na cały zabór austrjacki. Lwów w tym okresie stał się prawdziwie sercem i mózgiem Polski. Stąd wychodziła wszelka inicjatywa i wszelkie poczynania niepodległościowe. Stąd wyszło nowe pokolenie, które miało wziąć czynny udział w budowie państwa polskiego. Należy podkreślić, że pierwszą, która wniosła inicjatywę w kierunku realnej pracy nad zdobyciem niepodległości i hasło niepodległości wysunęła na czoło życia narodowego, była młodzież lwowska. Skupiała się ona wprawdzie w różnych towarzystwach i pod różnemi sztandarami (młodzież narodowo- demokratyczna w "Czytelni akademickiej", niepodległościowa w "Zarzewiu" i "Kuźnicy", postępowo-socjalistyczna w "Życiu"), łączyła się jednak razem, o ile szło o pracę narodową. Za przykładem młodzieży, poszło i społeczeństwo. Nie było i wśród niego jedności i zgody, wrzała zażarta t. zw. walka o orientacje, mimo to jednak nie zaniedbywano samej pracy, która rosła z miesiąca na miesiąc. Atmosfera polityczna stawała się coraz gorętsza, co chwila wybuchało podniecone społeczeństwo w manifestacjach i demonstracjach przeciw mocarstwom zaborczym. Słusznie można nazwać ten okres życia społeczeństwa lwowskiego okresem manifestacyj. Każdy fakt, każde zdarzenie o znaczeniu narodowem znajdowało w sercach mieszkańców żywy oddźwięk, który objawiał się w manifestacjach i demonstracjach. Zwracały się one zarówno przeciw reprezentantom (konsulom) niemieckim, jak i rosyjskim. W ten sposób zareagował Lwów przeciw ustawom wyjątkowym sejmu pruskiego (ustawa o wywłaszczeniu 1908), jak i przeciw, wyodrębnieniu Chełmszczyzny przez Dumę rosyjską (1911/12), przyczem często dochodziło do krwawych starć z policją. Były też stałe dnie poświęcone manifestacjom narodowym (3-maja, rocznica śmierci Wiśniowskiego i Kapuścińskiego 31 lipca, rocznica stracenia Traugutta i towarzyszy 5 sierpnia, rocznice powstań 22 stycznia i 29 listopada), kiedy to młodzież i starsze społeczeństwo gromadziły się dla podniesienia ducha narodowego. Niestety - wypadki polityczne zwróciły nastrój polityczny mieszkańców i w innym kierunku. W tym okresie szczególnie ostro zaczął zarysowywać się stosunek do Ukraińców. Walka o polskość Uniwersytetu lwowskiego pochłaniała wiele energji obu stron, przyczem dochodziło do poważnych awantur na Uniwersytecie (1907 r.), a nawet i do krwawych zajść, kończących się ofiarami (1910). Stosunki te uległy naprężeniu od zabicia namiestnika Andrzeja hr. Potockiego przez studenta ukraińskiego Mirosława Siczyńskiego (1908). Częste awantury ukraińskie w sejmie przyczyniły się też niemało do powiększenia podnieconej atmosfery. Nietylko jednak w kierunku manifestacyj i demonstracyj wyładowywała się energia mieszkańców Lwowa. Zdobyć się oni potrafili i na twórcze narodowe działanie. Wspomnieć tu należy samorzutną akcję bojkotu towarów pruskich, która powstała jako protest przeciw antypolskim ustawom wyjątkowym Sejmu pruskiego w Poznańskiem (1908). Akcja ta poza stroną negatywną przyczyniła się w dużym stopniu do podniesienia polskiego przemysłu i handlu nietylko w mieście, ale i w całym zaborze austrjackim. Drugą poważną akcją, którą głównie Lwów zapoczątkował, a która zmierzała wprost do walki o wolność, była praca zmierzająca do stworzenia kadr przyszłego wojska polskiego. Inicjatorem, twórcą i duszą ruchu wojskowego był Józef Piłsudski. W r. 1908 zawiązał on we Lwowie zaczątek tajnej organizacji wojskowej ("Związek Walki Czynnej"), która w r. 1910 ujawniła się jako "Związek Strzelecki". Równocześnie niemal (1909) z łona młodzieży niepodległościowej wyszła inicjatywa założenia podobnej organizacji, która wystąpiła w r. 1911 na zewnątrz pod nazwą "Drużyn Strzeleckich". Wśród młodzieży gimnazjalnej rozwijała ducha narodowego i wychowywała w kierunku wojskowym (początkowo) założona z inicjatywy tych samych kół młodzieży niepodległościowej organizacja "Skaut", wzorowana na takiejże organizacji angielskiej (głównie przez A. Małkowskiego). Za przykładem "Związku Strzeleckiego" i "Drużyn Strzeleckich" poszedł wreszcie i "Sokół", który w poprzedzających latach zapadł był w bezczynność, tworząc "Stałe Drużyny Sokole" (z późniejszym gen. J. Hallerem na czele) o charakterze wojskowym. Ze Lwowa też wyszła inicjatywa rozszerzenia organizacyj wojskowych na młodzież wiejską ("Drużyny Bartoszowe"). Z tych zawiązków polskiej wojskowości wyszli ludzie, którzy w kilka lat potem zajęli kierownicze stanowiska w państwie i wojsku polskiem(generałowie Haller, Sosnkowski, Sikorski, Norwid-Neugebauer, Januszajtis, Rydz- Smigły, Kukiel i w. i.). Tymczasem groźba wojny powszechnej wisiała nad Europą, atmosfera też i w naszem mieście stawała się coraz gorętszą. Zaczęto realnie myśleć i przygotowywać się na wypadek wojny. W czasie wojny bałkańskiej skupiły się we Lwowie wszystkie stronnictwa niepodległościowe tworząc "Komisję Tymczasową Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych". Komisja ta nie przetrwała długo jako jednolita całość, rychło musiała zarzucić nazwę "Tymczasową", powstały w jej łonie tarcia, pozostała jednak do wybuchu wojny jako ośrodek stronnictw lewicowych, podczas gdy stronnictwa prawicowe skupiły się w "Radzie Narodowej". Wszelkie akcje, jakie tworzyły się we Lwowie, odbijały się głośnem echem nietylko po całej Galicji, ale i po wszystkich ziemiach polskich. Lwów stał się siedzibą myśli patrjotycznej i czynu narodowego, promieniując wokół. Życie konspiracyjne kwitło swobodnie wobec stanowiska rządu austrjackiego, odbywały się przedwstępne narady i ustawiczne konferencje, a tymczasem wszystko gotowało się do wybuchu. Był to niewątpliwie najświetniejszy i najruchliwszy okres w dziejach porozbiorowych naszego miasta. Panował też w niem gwar, ruch, a przedewszystkiem praca. Niedługo miało wszystko ulec radykalnej zmianie. Wybuch wojny zwiększył jeszcze gorączkowe tempo życia Lwowa. Cały sierpień 1914 żyło miasto w ciągłej gorączce. Obok organów istniejącej Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, propagującej hasło walki czynnej, powstaje Centralny Komitet Obywatelski, który działaniem swem akcję tę wstrzymuje, nie ufając polityce mocarstw centralnych. Zwyciężył jednak wtedy w nastroju ogólnym kierunek walki czynnej z Rosją. Nie można się temu dziwić, gdy się zważy ówczesne położenie polityczne i kierunek wychowania młodego pokolenia, które uważało Rosję za największego wroga. Mobilizują się więc "Związek Strzelecki" i "Drużyny Strzeleckie" i inne organizacje wojskowe. Już w pierwszych dniach sierpnia wyruszyła pierwsza partja "Strzelców" do Krakowa, by stamtąd jako część pierwszego oddziału ("Kadrówki") wyruszyć pod wodzą Piłsudskiego do Królestwa (6 sierpnia 1914). Po utworzeniu Naczelnego Komitetu Narodowego i Legjonów Polskich w Krakowie (16 sierpnia 1914) praca we Lwowie zawrzała jeszcze większem tętnem. Miasto ofiarowało dwa miljony koron na Legjony, ludność z niewidzianym zapałem składała złoto i srebro na "Polski Skarb Wojskowy". Tymczasem losy wojny szły swoim torem. Wojska austriackie ponosiły klęski i musiały cofać się na zachód, pozostawiając Lwów Rosjanom. Musiały opuścić Lwów i oddziały, tworzące t. zw. Legjon Wschodni. Około 3300 młodzieży opuściło wtedy z Legionem Wschodnim nasze miasto, by w parę tygodni potem rozwiązać się (w Mszanie Dolnej) na znak protestu przeciw obłudnej polityce Austrji. Ci, którzy wytrwali, przeszli częściowo do I brygady Piłsudskiego częściowo do II brygady Hallera, by ofiarnie nieść życie Ojczyźnie. Około 5.000 młodzieży dał Lwów w tym czasie Legjonom. Po wyjściu Legionów i wojsk austrjackich cisza zapanowała w mieście, tak dziwnie odbijająca od niedawnego gwaru. W dniu 3 września 1914 zajęła Lwów część rosyjskiej armji gener. Russkiego pod wodzą gen. v. Rodego. Odwróciła się znowu jedna karta dziejów. W tych ciężkich czasach nie opuścili mieszkańcy rąk. Natychmiast zajęto, się zapewnieniem bezpieczeństwa publicznego tworząc Miejską Straż Obywatelską, która przez pierwsze tygodnie okupacji rosyjskiej wzorowo spełniała swe obowiązki. Na czele zaś miasta po wyjeździe prez. Neumanna i większej części radnych z wojskami austrjackiemi, stanęli pozostali wiceprezydenci T. Rutowski, Stahl i Schleicher. Prezydentem faktycznym był dr. Tadeusz Rutowski. Zadanie reprezentacji miasta nie było łatwe. Po krótkim okresie rządów gubernatora Szeremetjewa został mianowany generał-gubernatorem Galicji gen. Bobrińskij, który odrazu stanął na stanowisku, że Lwów i t. zw. Galicja Wschodnia jest ziemią rosyjską i mają należeć do Rosji. Z godnością umiał odpowiadać na te zakusy prez. Rutowski i mimo ustawiczne zapędy w tym kierunku umiał stać na straży polskości naszego grodu. Lecz równie trudne, a może i trudniejsze zadania czekały prezydjum miasta na innem polu. Po opuszczeniu miasta przez wojska i władze austrjackie, Lwów i jego mieszkańcy znaleźli się w fatalnem położeniu materjalnem. Kasa miejska pusta, urzędnicy bez pensji, wszelki ruch handlowy i przemysłowy w pierwszych miesiącach zamarł. Głód i nędza zjawiły się przed mieszkańcami w całej grozie. Zapobiegł temu jednak energiczny prezydent Rutowski. Zwołał (19 września 1914) pozostałych członków Rady miejskiej, gdzie podzielono się na pięć komisyj (dobra publicznego, finansową, techniczną, zdrowotną i szkolną). Główną w tej chwili komisję dobra publicznego objął sam Rutowski. To, co na tem polu zdziałał, wyryło się niezatartemi głoskami w pamięci mieszkańców. Rozwinął szeroką i owocną działalność. Szereg kuchni ludowych i dla inteligencji, miesięczne zapomogi w towarach spożywczych, tanie herbaciarnie - umożliwiły ludności przetrwanie ciężkiego okresu. Dla zapobieżenia brakowi obiegowych środków pieniężnych wypuścił zarząd miasta bony jedno-koronowe. Wiele pomocy okazały mieszkańcom i rosyjskie władzy okupacyjne. Trzeba jednak przyznać, że Lwowianie szybko umieli się przystosować do nowych warunków gospodarczych. Gdy zamknięte były szkoły i urzędy, bezrobotni urzędnicy zabrali się żwawo do pracy. Powstało szereg sklepów, przedsiębiorstw (składy drzewa, herbaciarnie i t. p.), kierowanych przez inteligencję, która okazała wtedy niespodziewaną energię. Dzięki temu sytuacja gospodarcza poprawiła się tak znacznie, że groźba nędzy i głodu zniknęła. Nie polepszyły się jednak stosunki polityczne. Rosjanie coraz bardziej zagospodarowywali się w mieście, coraz pewniej się w niem czując. Zapędy rusyfikacyjne gen. gubernatora Bobrińskiego rosły (napisy rosyjskie ulic, uniemożliwienie wznowienie polskiego szkolnictwa). ; a w dniu .22 kwietnia 1915 r. przybyły do Lwowa car Mikołaj II ogłosił z, balkonu pałacu namiestnikowskiego, że "niema żadnej Galicji, jest tylko jedna aż do Karpat sięgająca wielka Rosja". Nic więc dziwnego, że zaczęła ludność oczekiwać niecierpliwie końca rządów rosyjskich. Niedługo też one już trwały. W dniu 22 czerwca 1915 r. wo|ska rosyjskie opuściły LWÓW, zabierając ze sobą zakładników (m. i. Rutowskiego i innych wiceprezydentów), tegoż dnia zajęli miasto Austrjacy. Lwowianie powitali wracające wojska austrjackie z ulgą jako odsunięcie groźby przyłączenia ich miasta do Rosji. Nie wiedzieli co się w ciągu okupacji rosyjskiej stało w państwach centralnych, jakie było ich ustosunkowanie się do sprawy polskiej. Dawny zapał odżywał i znowu wiele młodzieży zasiliło szeregi legjonowe. Bolesne jednak było rozczarowanie. Nastąpił smutny okres panowania soldateski*) austriackiej i krwawych rządów gen. Letowsky'ego. Na podstawie gołosłownych donosów następowały aresztowania i wyroki śmierci. Wślad za tem przyszła cała wojenna gospodarka państw centralnych: rekwizycja żywności, odzieży, metali, miedzianych dachów i dzwonów. (Około 100 dzwonów i dachów zarekwirowano w samym Lwowie). Powróciła nędza w większych jeszcze rozmiarach. Twarda ręka zaciążyła na całem życiu politycznem. Uległy pewnej zmianie na lepsze stosunki polityczne, gdy generała Letowsky'ego zastąpił na stanowisku komendanta miasta generał Rimml (a później gen. Nowotny). Warunki gospodarcze jednak pogarszały się z każdym dniem. *) Soldateska (wyraz włoski) = żołdactwo. Rada miejska została rozwiązana; na jej miejsce ustanowiono komisarza rządowego w osobie Adama Grabowskiego, któremu przydano Radę przyboczną z głosem tylko doradczym. Działalność nowego zarządu miasta nie była łatwą. Kasa miejska była bez pieniędzy, a długi rosły. Rosły bowiem zadania miasta w związku z wypadkami wojennemi. Mimo to rozwinięto działalność taką, jaka w danych warunkach była możliwa. Przez wprowadzenie systemu kartkowego na artykuły spożywcze (chleb, mąkę, tłuszcze, sól, cukier, naftę, węgiel, drzewo i t.p.) starano się zapewnić mieszkańcom przynajmniej pewne minimum wyżywienia. Nie wiele to jednak pomagało; państwa centralne bowiem pozbawione wszelkiego dowozu z zagranicy, musiały się ograniczać coraz bardziej. Coraz bardziej też pogarszała się jakość produktów spożywczych, któremi obdarzano ludność. Miejsce prawdziwych wytworów zajmowały namiastki (t. zw. "Ersatz"), które nie mogły wpływać dodatnio na zdrowotność wśród ludności. Coraz liczniejsze były te namiastki, coraz gorszym był chleb, którym żywiono ludność. Coraz widoczniejszem przeto stawało się, że państwa centralne idą ku katastrofie*). Nietylko warunki gospodarcze przyczyniły się do wzrostu niechęci do Austrji; w większym niewątpliwie stopniu sprawiały to warunki polityczne. Jeszcze słynny akt 5 listopada 1916, którym stwarzały państwa centralne "Królestwo Polskie" na terenie Kongresówki, przyjął Lwów z pewnem ożywieniem. Widział bowiem w tym akcie pierwsze ustępstwo państw zaborczych, pierwsze uznanie zasady niepodległości Polski. *) W r. 1917 został komisarzem rządowym miasta Lwowa po powrocie z Rosji dr. Rutowski, po jego zaś śmierci w kwietniu 1918 r. dr. Władysław Stesłowicz. Praktyka jednak, jaka towarzyszyła wprowadzeniu tego aktu w życie, i nowe prądy, które powstały pod wpływem słynnych punktów Wilsona *) i wybuchłej w marcu 1917 rewolucji rosyjskiej, przyczyniły się do ujednostajnienia opinji politycznej w Polsce. Kierunek porozumienia z państwami centralnemi (próba t. zw. austro-polskiego rozwiązania sprawy polskiej), wznowiony przez kon serwatystów krakowskich, zbankrutował w zupełności. Widomym znakiem zerwania Lwowa z całym kierunkiem filoaustrjackim były wypadki lutowe 1918 r. Dnia 2 lutego t. r. z okazji kongresu Stronnictwa Pracy Narodowej odbyła się olbrzymia manifestacja zwrócona przeciw Niemcom jak i Austrji. W czasie tej manifestacji przyszło do starcia z policją, którego ofiarą padł uczeń gimnazjalny Marjan Czerkas. Śmierć Czerkasa wstrząsnęła do głębi całem miastem. Pogrzeb jego był znowu olbrzymią manifestacją całego polskiego Lwowa. W tydzień po tym wypadku przyszła wiadomość o zawarciu przez Niemcy i Austrję w Brześciu Litewskim pokoju z Rosją i Ukrainą Sowiecką, gdzie przyznano Ukrainie całą Chełmszczyznę i przyrzeczone wyodrębnienie "Galicji Wschodniej". Wiadomość ta zelektryzowała całe społeczeństwo i przyczyniła się do ostatecznego zerwania mostów między narodem polskim a państwami centralnemi. Dniem protestu był dzień 18 lutego. Razem z całym krajem protestowało i nasze miasto. Wszystkie urzędy państwowe, miejskie i prywatne opuszczono, wszystkie zakłady, przedsiębiorstwa i sklepy zamknięto, ustał wszelki ruch komunikacyjny na ulicach miasta. Cała zaś ludność wyległa na ulice, by wziąć udział w proteście przeciw gwałtowi. Olbrzymi pochód przeciągał ulicami miasta, liczni zaś mówcy publicznie oświadczali już zerwanie z Austrją. *) Woodrow Wilson, prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (1914-1920) ogłosił w styczniu 1917 r. 14 punktów, w których ujął cele wojny światowej; 13-ty punkt wymieniał jako cel wojny odbudowanie państwa polskiego. Minęło jeszcze kilka miesięcy. Państwa centralne trzeszczały w posadach. We Lwowie wśród stronnictw i młodzieży zawrzała praca nad przygotowaniem się do działania w chwili zupełnego rozkładu Austrji i powstania własnego państwa. Aż wreszcie wybiła godzina. Po kapitulacji Bułgarji (we wrześniu 1918 r.) i klęsce nad Marną nastąpił kres potędze Austrji i Niemiec. Społeczeństwo polskie oddawno czekało na ten moment. W październiku 1918 Lwów znowu zabrał się gorączkowo do pracy konspiracyjnej. Powstałe organizacje wojskowe czyniły ostatnie przygotowania. Brakowało tylko jednej najważniejszej rzeczy: zgody i solidarności. Trzy organizacje wojskowe (Polska Organizacja Wojskowa (P. O. W.), Polskie Kadry Wojskowe i byli legioniści II brygady) działały odrębnie i na własną rękę. Taki sam brak zgody panował i wśród przewódców stronnictw. Wskutek tego wypadki wyprzedziły kierowników, którzy stanęli w obliczu nieoczekiwanych wydarzeń. Stąd też ta chwila upadku państw centralnych, która dla innych części naszej Ojczyzny była chwilą spojenia i triumfu, stała się dla Lwowa zarzewiem ciężkiej lecz chlubnej i bohaterskiej walki. W nocy z 31 października na l listopada 1918 dokonał się zamach ukraiński. Akcja ukraińców była przygotowaną od dłuższego czasu, za porozumieniem się z władzami austrjackiemi. Ściągano do t. zw. Galicji Wchodniej pułki ruskie, usuwając lub opóźniając powrót pułków polskich. Pogłoski o przygotowanym zamachu krążyły na długo przedtem po Lwowie, nie znajdywały jednak wiary u polskich sfer kierowniczych. Podczas gdy Polska Komisja Likwidacyjna w Krakowie przygotowała się do rokowań z władzami austrjackiemi i ówczesnym namiestnikiem hr. Huynem o wydanie władzy, Ukraińcy czynili ostatnie przygotowania, wspomnianej nocy opanowali wojskiem wszystkie budynki rządowe i miejskie, zajmując bez oporu całe miasto. Rankiem 1 listopada ujrzeli mieszkańcy Lwowa na ratuszu powiewający sztandar ukraiński. Władzę objęła Ukraińska Rada Narodowa, proklamując utworzenie "Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej" i wzywając ludność do zachowania spokoju. Komendantem miasta został ataman Witkowskyj, który natychmiast ogłosił stan oblężenia. Przerażenie padło na miasto. Zdawało się, że wszystko stracone. Nie straciła jednak wiary młodzież lwowska. Jeszcze w dniu 31-go października zarządziła mobilizację P. O. W. w Domu Akademickim, inna grupa legjonistów zebrała się w Szkole im. Sienkiewicza pod wodzą majora Tabor-Trześniowskiego. Ta szkoła rozpoczęła pierwsza opór wojskom ukraińskim i dała hasło do walki. Równocześnie doszło do porozumienia między kierownikami organizacyj wojskowych i przedstawicielami stronnictw. Komendantem obrano kap. Czesława Mączyńskiego, który też niezwłocznie objął kierownictwo walki. Zbyt świeże są to zdarzenia i zbyt dokładnie już znane, by szerzej się nad niemi rozwodzić. Trzy tygodnie walk ulicznych były jednym nieprzerwanym pasem poświęceń i bohaterstwa. Bohaterem zaś tych walk stała się młodzież lwowska, "Dzieci lwowskie": obok młodzieży technickiej i uniwersyteckiej, uczniowie gimnazjalni, młodzież rzemieślnicza i robotnicza, oraz te wszystkie elementy, które w normalnych warunkach stoją poza nawiasem życia społecznego, określone we Lwowie mianem "batjarów". Obok nich stanęli w pierwszym rzędzie kolejarze lwowscy. Nie brakło też w tej walce kobiet polskich, które nietylko wzięły udział w pracy pozafrontowej, lecz często i z bronią w ręku manifestowały swój patrjotyzm. I zaczęła się walka. Bez broni rzucano się na uzbrojone oddziały, zdobywając na nich broń. i amunicję. Odtąd już walka poszła raźniej. O głodzie i chłodzie stali na posterunku młodzi "żołnierzykowie", zdobywając piędź po piędzi rodzinnego miasta, ulicę po ulicy. Punktem oparcia dla walczących była. północno-zachodnia strona miasta. Stąd postępowano coraz dalej. Szczególnie zażarte walki toczyły się około Dworca Głównego, placu Bema, Głównej Poczty i Szkoły Kadeckiej. Raz zdobyte stawały się punktem dla nowych wypadów. Nie sposób opisywać szczegółów tej bohaterskiej walki. Mieszkańcy Lwowa wykazali w niej takie bohaterstwo i takie przywiązanie do Ojczyzny, że wzbudzili podziw i szacunek w całym świecie. Wreszcie po trzech tygodniach walki zbliżył się jej kres. Przyszła długo oczekiwana odsiecz pod wodzą gen. Roji. Po dwudniowem zawieszeniu broni (19/20 listopada) nastąpił generalny atak Polaków, który zmusił Ukraińców do ucieczki. Dzień 22-go listopada przyniósł miastu oswobodzenie. Niesłychana radość ogarnęła serca mieszkańców, gdy nareszcie po trzech tygodniach rozdzielenia na stronę polską i ukraińską Lwów znowu zobaczył się złączonym w wolnej już Polsce. Szybko więc zabrano się do pracy, ponieważ t. zw. "Galicja Wschodnia" była jeszcze przeważnie zajęta przez Ukraińców, a kontakt z Warszawą był luźny, ukonstytuował się we Lwowie Tymczasowy Komitet Rządzący, który objął władzę w mieście, Pierwszą jego czynnością było zorganizowanie armji dla obrony miasta. Pozatem musiał się zająć piekącemi sprawami gospodarczemi. Czekały bowiem nasze miasto jeszcze ciężkie czasy. Ukraińcy nie dali za wygrane. Zreorganizowawszy szybko swoje wojsko podsunęli się ponownie pod Lwów, chcąc za wszelką cenę go zdobyć. W sam dzień Bożego Narodzenia padły znowu na miasto strzały armatnie. Równocześnie rozpoczęli Ukraińcy generalny. szturm Przez całe dwa dni i dwie noce (28 i 29 grudnia) trwały zacięte ataki, (walki toczyły się pod samemi bramami miasta: Persenkówka, Pasieki), wszystkie jednak wysiłki rozbiły się o pierś lwowskich obrońców. Wobec tego postanowili Ukraińcy wziąć Lwów głodem, pozbawieniem wszelkich środków do życia i bombardowaniem. Miasto zostało odcięte od całego świata, pozbawione oświetlenia elektrycznego i gazowego, ba nawet wody po zajęciu i zniszczeniu wodociągu dobrostańskiego. Dzień po dniu padały na miasto setki granatów, siejąc śmierć i spustoszenie. Lwów jednak wytrwał. Zarząd miasta rozwinął wzorową działalność dla zapewnienia ludności żywności, gaz i elektrykę zastąpiła nafta i świece, wodociągi zastąpiły miejscowe studnie. Cztery miesiące trwało oblężenie Lwowa. Ukraińcy nie chcieli pod żadnym warunkiem odstąpić. Misja francuska z gen. Barthelemy doprowadziła do krótkotrwałego zawieszenia broni (koniec stycznia i początek lutego 1919), poczem bombardowanie jeszcze się wzmogło. Sytuacja stała się krytyczna w marcu, gdy Ukraińcy przeciąwszy jedyną drogę komunikacyjną Lwowa, tor kolejowy do Przemyśla postanowili decydującym atakiem miastem zawładnąć. I tym razem bezowocnie. Mimo wszelkie z ich strony wysiłki, mimo tysiączne ofiary i mimo głód i chłód - Lwów trwał na posterunku, aż nadeszła odsiecz pod wodzą gen. Iwaszkiewicza, który przełamał żelazny pierścień ukraiński (17-20 marca 1919). Miesiąc jeszcze trwały ciężkie zmagania, aż wreszcie w noc poprzedzającą Święta Wielkanocne (19 na 20 kwietnia) koncentryczny atak załogi lwowskiej pod dowództwem gen. Jędrzejowskiego odsunął na stałe Ukraińców od strony zachodniej i południowej. W tydzień potem odepchnięto Ukraińców od strony północnej i wschodniej i Lwów był wolny*). To co jednak przeszedł w czasie tych sześciu miesięcy zdobyło mu zasłużone miano bohatera i obrońcy kresów wschodnich Rzpitej. W uznaniu tych swoich zasług otrzymał Lwów krzyż "Virtuti Militari". Nie danem było naszemu grodowi zaznać prędko tak potrzebnego dla zagojenia otrzymanych ran spokoju. Zaraz po uwolnieniu się od grozy niebezpieczeństwa ukraińskiego zabrało się miasto żwawo do pracy. Nowa (powstała z nominacji) rada miejska zaczęła doprowadzać do jakiego takiego stanu gospodarkę miejską. Ledwo jednak praca ta mogła się rozwinąć, gdy nowe ciężkie chwile nastały dla naszego grodu: w lecie 1920 nawała bolszewicka podsunęła się pod sam Lwów, grożąc mu swym zalewem. I teraz jednak nie stracił on otuchy i odwagi. Śmiało podejmował nowy wysiłek. I znowu wszyscy mieszkańcy od młodzieży i kobiet począwszy stanęli na wałach, wstępując do "Małopolskich Oddziałów Armij Ochotniczych". Lwów spokojnie czekał na niebezpieczeństwo, gotując się do zażartej obrony. *) Szczegółowo przedstawia dzieje walk polsko-ukraińskich Cz. Mączyński w dwutomowej książce "Boje Lwowskie", Lwów 1921, oraz szereg rozmaitych publikacyj (Próchnika, Dunin-Wąsowicza, i in.). Na szczęście okazała się ona tym razem zbędną. Napór bolszewicki został złamany nad Wisłą i pod Zamościem, wskutek czego i na innych frontach musiały armje najezdnicze się cofać. Rok 1920 był ostatnim dotąd rokiem próby wojennej. Przed niezłomną wolą Lwowa i całego narodu ustąpić musiały i państwa koalicyjne, załatwiając ostatecznie (dnia 14 marca 1923 r.) sprawę przynależności Lwowa i t. zw. Galicji Wschodniej do Polski. Wróciły znów normalne czasy, które przyniosły strudzonemu grodowi zasłużony odpoczynek. I nowy okres rozwoju zaczął się dla Lwowa. Znikły bezpowrotnie - zdaje się - jego dni świetności zewnętrznej, kiedy to był stolicą Galicji, a sercem i mózgiem Polski. Całe życie polityczne przeniosło się do Warszawy, a wraz z niem szereg najwybitniejszych sił opuściło miasto. Stał się Lwów rezerwoarem dobrego materjału dla całej Polski, która zeń korzystała pełną garścią. Dziś można spotkać Lwowian po całej Polsce na najwybitniejszych stanowiskach. Lwów opustoszał wielce, nowi ludzie objęli miasto, nowy stwarzając, dlań charakter. Nie ograniczył się bowiem do siedziby województwa, lecz podjął się wielkiej roli pośrednika handlowego między Wschodem a Zachodem (Targi Wschodnie). I powoli zmienia się charakter kresowego grodu. Miejsce dawnego politycznego życia zajmuje gwar handlowy, oznaczający nowy okres rozwoju. W naszych oczach odchodzi w przeszłość dawny Lwów z czasu zaborów; rodzi się nowe miasto i nowe życie. Geografia Lwowa:
NA OKŁADCE:
W TEKŚCIE:
|