ks. prof. Józef Wołczański Kraków, 2005
Druga wojna światowa, a dokładniej rzecz ujmując jej skutki, przyniosły niemal całkowitą depolonizację, a w ślad za tym zanik struktur administracyjnych Kościoła rzymskokatolickiego na ziemiach południowo-wschodniej Rzeczypospolitej. Złożyły się na to zjawisko zarówno represyjna polityka Niemiec hitlerowskich oraz Związku Sowieckiego wobec ludności polskiej i Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego, jak również eksterminacja tychże ze strony ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1946. Ostateczną pieczęć przyłożyły postanowienia wielkich mocarstw na konferencjach w Teheranie (28 XI - 1 XII 1943 r.) i Jałcie (4-11.II.1945 r.), określające m.in. granice wschodnie powojennego państwa polskiego na linii Curzona1. W praktyce oznaczało to przesądzenie losów Kresów Wschodnich na rzecz Związku Sowieckiego. O błyskawicznie zachodzących zmianach w sferze oblicza tych ziem najlepiej świadczy list zakonnika z lwowskiego klasztoru oo. Karmelitów do prowincjała z 29 X 1945 r.: „We Lwowie nastrój przygnębiający, Lwów zmienił się bardzo. Mowa polska na ulicach należy do miłej niespodzianki, która jeśli się zdarzy to aż człowiekowi serce rośnie, że się słyszy mowę polską. Tu na każdym kroku słyszy się jedno i to samo pytanie: «Po co wy, Polacy, tu jeszcze siedzicie?*".2 Wspomniane procesy polityczno-demograficzne pociągnęły za sobą olbrzymie zmiany w strukturze organizacyjnej Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie Zachodniej po 1945 r. W jej granicach znalazło się 5 całych i 4 niepełne dekanaty wschodniej części diecezji przemyskiej obrządku łacińskiego3 oraz niemal cała archidiecezja lwowska bez obszaru ziemi lubaczowskiej, która weszła w skład PRL-u. Masowy ruch ekspatriacyjny ludności polskiej z terenu archidiecezji lwowskiej na Zachód zapoczątkowany u schyłku wojny, znalazł swoje apogeum w ewakuacji ważnych instytucji Kościoła lwowskiego: Seminarium Duchownego, Kurii oraz Kapituły Metropolitalnej, klasztorów męskich i żeńskich, a wreszcie większości parafii rzymskokatolickich. Opuszczenie terenu archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego w granicach Związku Sowieckiego przez wyższą hierarchię wiosną 1946 r. pod presją czynników państwowych, pozbawiło lokalny Kościół nie tylko zwierzchnictwa ale nade wszystko elementu ciągłości życia organizacyjno-religijnego. Dopiero 20 lat później Stolica Apostolska mianowała tajnego biskupa dla katolików obrządku łacińskiego w granicach Ukraińskiej SSR w osobie proboszcza parafii Złoczów - ks. mgr. Jana Cieńskiego (1905-1992). Sakry biskupiej udzielił mu w konspiracyjnych warunkach prymas Polski kard. Stefan Wyszyński 30.IX.1967 r. w Gnieźnie. Akt ten stanowił swego rodzaju asekurację zabezpieczającą status Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie Sowieckiej, tym bardziej, że z racji oczywistych nominacja nigdy nie została ogłoszona publicznie, a co za tym idzie funkcje pastoralne hierarchy niczym prawie nie różniły się od stylu pracy zwykłego duszpasterza4. Przez cały okres sowieckiej władzy na Ukrainie, lokalny Kościół podlegał jurysdykcji biskupa katolickiego rezydującego w Rydze. Stamtąd też kierowano nowych duchownych, absolwentów miejscowego Seminarium Duchownego, do pracy duszpasterskiej na terenie diecezji przemyskiej i archidiecezji lwowskiej pod rządami komunistów sowieckich. Ograniczenie jurysdykcji biskupa rzymskokatolickiego na Ukrainie Zachodniej nie stanowiło bynajmniej jedynego problemu dla wspólnot wiernych obrządku łacińskiego. Jeszcze bardziej uciążliwe okazało się metodyczne i bezpardonowe likwidowanie parafii rzymskokatolickich oraz represje względem duchowieństwa. Procesy te biegły niemal równolegle obok siebie, bowiem z chwilą aresztowania i zesłania do łagrów duchownego, władze administracyjne automatycznie zamykały świątynię, likwidując tym samym parafię. Spośród 74 parafii diecezji przemyskiej znajdujących się po 1945 r. na obszarze Ukrainy Zachodniej, przez cały okres sowiecki do 1991 r. przetrwało zaledwie cztery. Były to: Dobromil, Mościska, Nowe Miasto, Sambor5. Z kolei liczba przeszło 400 parafii archidiecezji lwowskiej funkcjonujących do 1939 r., spadła w okresie władzy sowieckiej do siedmiu: Równie dramatycznie przedstawiał się stan personalny duchowieństwa rzymskokatolickiego na terenie wspomnianych jednostek administracji kościelnej. Z grona 805 kapłanów archidiecezji lwowskiej pełniących posługę duszpasterską w 1939 r., po 1945 r. pozostało zaledwie 22, natomiast w 1984 r. ich stan obniżył się do 6 osób. Byli to: Duchowieństwo diecezji przemyskiej odcięte wschodnią granicą od reszty Kościoła lokalnego liczyło początkowo 21 osób. Ale w 1984 r. na obszarze diecezji w obrębie Ukrainy Zachodniej funkcjonowało jedynie 3 kapłanów: Najtrudniejszą kwestią do oszacowania pozostaje liczba wiernych obrządku łacińskiego po 1945 r. U schyłku bowiem II wojny światowej i bezpośrednio po jej zakończeniu miało miejsce kilka akcji ekspatriacyjnych z terenów byłej Małopolski Wschodniej. Układ o tzw. repatriacji, a właściwie ekspatriacji, został podpisany przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego i rząd Ukraińskiej SSR 9 X 1944 r. Przewidywał on „dobrowolny" exodus do Polski Polaków i Żydów jako polskich obywateli, którzy mogli się wykazać polskim obywatelstwem do 17 IX 1939 r. w granicach II Rzeczypospolitej i zgłosili zamiar wyjazdu. Kolejna umowa nosiła datę 6 VII 1945 r. Akcję koordynacji wyjazdów zlecono pełnomocnikowi z siedzibą w Łucku z podporządkowanymi mu urzędami rejonowymi w Chodorowie, Czortkowie, Drohobyczu, Kamionce Strumiłowej, Kowlu, Lwowie, Rawie Ruskiej, Samborze, Stanisławowie, Stryju i Włodzimierzu. Określono terminy rejestracji na wyjazd w przedziale 1 X - 31 XII 1944 r. oraz przesiedlenia: 1 XII 1944 r. - 1.IV.1945 r. W rzeczywistości uległy one pewnemu przedłużeniu, zamykając się przedziałem czasowym 1944-1946. Łącznie w tym okresie opuściło Ukraińską SSR 787,7 tys. osób, w tym ok. 65 % ludności polskiej i żydowskiej - obywateli II Rzeczypospolitej. Najwięcej ludności polskiej pozostało w przygranicznym pasie na linii Rawa Ruska-Żółkiew-Mościska-Sambor, skąd wyjechało zaledwie ok. 10% Polaków9. Liczne skupiska znajdowały się przeważnie w dużych miastach i większych miasteczkach, spośród których bezwzględnie wybijał się na pierwsze miejsce Lwów. Proces ekspatriacji polskiej społeczności z Małopolski Wschodniej przemianowanej na Zachodnią Ukrainę zaowocował jeszcze jednym dramatem: zamykaniem świątyń i kaplic, usuwaniem ich z powierzchni ziemi jako przeżytków „religijnego zabobonu" a w najlepszym przypadku ich desakralizacją. Przygnębiające wrażenie wywierał zwłaszcza widok budowli sakralnych o wielkich walorach architektonicznych, zamienionych w muzea ateizmu, sklepy, magazyny, sale koncertowe i wystawiennicze itp. W samym Lwowie taki los spotkał kościół i klasztor oo. Dominikanów p.w. Bożego Ciała zamknięte decyzją władz sowieckich 14 V 1946 r.; w świątyni i w krużgankach urządzono Muzeum Religii i Ateizmu, a klasztor oddano dla zbiorów Państwowego Archiwum Wojewódzkiego10. Jeden z najstarszych kościołów lwowskich p.w. Matki Bożej Śnieżnej pełnił funkcję sali z ekspozycją fotografii11. Słynną z malowideł ściennych Jana Henryka Rosena kaplicę Seminarium Duchownego ob. łac. przeznaczono na audytorium Urzędu Jakości, Meteorologii i Standaryzacji12. Kościół p.w. św. Mikołaja początkowo oddano Cerkwi prawosławnej, a później stał się magazynem Biblioteki Uniwersyteckiej13. Podobnie w kościele oo. Jezuitów p.w. Apostołów św. Piotra i Pawła zamkniętym 4.VI.1946 r. umieszczono skład papieru a potem książek Biblioteki Naukowej im. Stefanyka (dawnego Ossolineum)14. W kościele p.w. św. Anny znajdował się magazyn i sklep meblowy15. Klasztor oo. Karmelitów Trzewiczkowych po eksmisji zakonników w październiku 1945 r. oddano najpierw dla celów Archiwum Państwowego, a wkrótce potem na rzecz domu poprawczego dla bezdomnych chłopców. Natomiast kościół p.w. Świętego Michała Archanioła zamierzano przeznaczyć na warsztaty dla tychże; zamknięto go 13 V 1946 r.16. We wnętrzu monumentalnego kościoła p.w. św. Elżbiety zamkniętego dla kultu 4.VI.1946 r. ulokowano magazyny fabryki cukierniczej „Switocz", natomiast w podziemnej kaplicy przedpogrzebowej przechowywano jarzyny17. Wotywny kościół za utrzymanie Lwowa i Kresów przy Rzeczypospolitej p.w. Matki Bożej Ostrobramskiej utracił swoje funkcje sakralne w dniu 4 VI 1946 r18. Aż do końca sowieckiej obecności we Lwowie pełnił funkcję magazynu książek19. Po przeróbkach wnętrza kościoła oo. Franciszkanów-Reformatów p. w. Świętej Rodziny zamkniętego w połowie maja 1946 r., przeznaczono go na klub oraz siedzibę wojskowej jednostki poborowej, a w klasztorze umieszczono hotel robotniczy20. W kościele ss. Karmelitanek Bosych p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Józefa oraz zabudowaniach klasztornych zainstalowano centralę telefoniczną21. Po zamknięciu 22 X 1962 r. kościoła p.w. św. Marii Magdaleny, oddano go do dyspozycji Politechniki Lwowskiej. Początkowo pełnił on funkcję klubu młodzieżowego, a później został przemianowany na salę koncertową22. Analogiczne funkcje klubu pełnił kościół oo. Jezuitów p.w. św. Józefa i bł. Andrzeja Boboli, pozbawiony funkcji budowli sakralnej 4.VI.1946 r., natomiast towarzyszący mu Dom Rekolekcyjny przeznaczono na szkołę23. Ukończona tuż przed wybuchem II wojny światowej dolna część kościoła p.w. Św. Wincentego a Paulo Zgromadzenia Księży Misjonarzy utraciła funkcje sakralne 7.X .1945 r., kiedy to władze sowieckie odebrały gospodarzom klucze od świątyni. Dzień wcześniej odbyło się ostatnie nabożeństwo24. Inny kościół pozostający w gestii tegoż Zgromadzenia - p.w. św. Zofii zamknięto 6.VI.1946 r.; znalazły w nim pomieszczenia magazynu25. Znany we Lwowie kościół Zgromadzenia Księży Zmartwychwstańców p.w. Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa oraz klasztor uległy eksmisji a następnie zamknięciu w 1945 r. W świątyni mieścił się magazyn, w pozostałych budynkach ulokowano szpital26. Eklektyczny kościół p.w. Najświętszego Serca Jezusa i klasztor ss. Franciszkanek od Adoracji Najświętszego Sakramentu został zamknięty 13.V.1946 r. Odtąd we wnętrzu świątyni mieściła się przychodnia zdrowia, natomiast gmachy klasztorne objęła w posiadanie klinika miejska27. Likwidacji uległ także kościół oo. Karmelitów Bosych p.w. Matki Bożej Szkaplerznej i zespół klasztorny w dzielnicy Persenkówka; dzień 15.V.1946 r. położył kres istnieniu tej placówki. Bezpańskie obiekty zamieniono na magazyn i warsztaty naprawy samochodów28. Dnia 4.VI.1946 r. zakończył swe istnienie kościół parafialny p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w dzielnicy Lewandówka. Prawdopodobnie przeszedł na własność Cerkwi prawosławnej, po czym w 1960 r. uległ wyburzeniu29. W innej dzielnicy Lwowa - na Sygniówce, istniały dwa kościoły: stary - p.w. Świętych Piotra i Pawła oraz niedokończony nowy, przy którym prace budowlane wstrzymał wybuch II wojny światowej. Po jej zakończeniu, świątynię parafialną przeznaczono na salę gimnastyczną, w nowej zaś zorganizowano magazyn30. W kolejnej dzielnicy miasta - na Zamarstynowie, funkcjonujący tam od lat międzywojennych kościół oo. Kapucynów p.w. św. Franciszka z Asyżu i klasztor uległ likwidacji na przełomie kwietnia i maja 1946 r. W świątyni pomieszczono składnicę filmów, a gmach klasztorny zasiedlono cywilnymi mieszkańcami31. Na terenie dzielnicy Zniesienie, kościół parafialny Księży Saletynów p.w. Matki Bożej Królowej Polski zamknięty po II wojnie światowej przeznaczono na składowisko artykułów chemicznych32. Natomiast kościół parafialny p.w. Najświętszego Serca Jezusa w dzielnicy Batorówka zamknięto 26 IV 1946 r.; odtąd mieścił się w nim magazyn33. Podobny los spotkał rzymskokatolickie świątynie na prowincji. W małych osadach, szczególnie na wsiach, kościoły przejmowały zarządy kołchozów, adaptując je na spichlerze, magazyny płodów rolnych, młyny, składy narzędzi rolniczych. Zarówno większe ośrodki miejskie jak i mniejsze miejscowości chętnie korzystały z opustoszałych obiektów przejmując je na cele Dosyć często zdarzały się przypadki wyburzania świątyń już to ze względów ideologicznych, albo też;wskutek nieprzydatności po wojennych zniszczeniach. Tak np. okazały kościół p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnopolu na polecenie władz sowieckich zdetonowano w 1954 r., a na jego fundamentach wybudowano dom towarowy44. Podobny los spotkał świątynię p.w. Wniebowzięcia NM Panny w Skałacie. Po likwidacji parafii rzymskokatolickiej w 1945 r., w kościele urządzono magazyn zbożowy, a później warsztat samochodowy. Ta ostatnia okoliczność w znacznym stopniu wpłynęła na przyspieszenie procesu niszczenia budowli, którą ostatecznie wyburzono w 1954 r.45 Niekiedy opuszczone przez prawowitych właścicieli obiekty sakralne przejmowała Cerkiew prawosławna, adaptując je dla celów kultu (m.in. kościół p.w. św. Doroty w Tuligłowach46). Były to wszakże zjawiska sporadyczne, zwłaszcza bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej, ale potem w dobie dekadencji Związku Sowieckiego pod koniec lat 80. XX w. przybierały one na sile. Największe jednak zniszczenia substancji materialnej Kościoła rzymskokatolickiego na terenie Ukrainy Zachodniej przyniosły zbrojne działania ukraińskich nacjonalistów, zapoczątkowane jeszcze w 1939 r., kontynuowane później przez cały okres II wojny światowej, a nawet wybiegające poza ramy 2 połowy lat 40. XX stulecia. W ich rezultacie dziesiątki świątyń padło ofiarą napadów, podpaleń, dewastacji, z których nigdy nie zdołały się już podźwignąć47. Do chwili obecnej zachowały się resztki licznych budowli naznaczonych owych tragicznym piętnem. Poza materialnymi śladami in situ świątyń rzymskokatolickich z obszaru Zachodniej Ukrainy oraz fotografiami tychże, dotrwały do naszych czasów pisemne, pełne emocji, relacje świadków religijno-patriotycznych uroczystości towarzyszących zamykaniu świątyń, a tym samym likwidacji parani po zakończeniu II wojny światowej. I tak zachowało się świadectwo rozstania wiernych na długie dziesięciolecia z kościołem św. Elżbiety we Lwowie. Bezpośredni świadek tej bezprecedensowej uroczystości - Zofia Sokolnicka-Izdebska zanotowała: „W roku 1946 zaczęłyśmy dojeżdżać z moją matką do Lwowa [z Brzuchowic - JW] do kościoła św. Elżbiety, jako najbliżej położonego od dworca kolejowego. Jednakże długo to nie trwało, bo już 4 czerwca nastąpiło zamknięcie tego kościoła. Byłyśmy świadkami owego tragicznego wydarzenia. Oto po Mszy św. młody wikary odczytał litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Gdy doszedł do wezwania: «Serce Jezusa dobroci i miłości pełne» głos się księdzu załamał, rozpłakał się i uciekł do zakrystii. W tym momencie rozległ się ogólny wielki szloch, aż proboszcz wszedł na ambonę i prosił, żeby się w tej chwili uspokoić, bo on jest odpowiedzialny za porządek w kościele. Następnie jeszcze jeden przykry incydent, gdy po skończonym nabożeństwie ludzie rzucili się na ołtarze i zaczęli rozdrapywać kwiaty «na pamiątkę». Kościół stoi po dziś dzień48 nie odremontowany i oczodołami powybijanych okien woła o pomstę do nieba. Chciano usunąć krzyże z wież tego kościoła, ale człowiek, który to wykonywał spadł i zabił się, wobec czego zostawiono krzyże na dwóch innych wieżach49.
Inna autorka - Maria Pokiziak, znana malarka, nauczycielka i taterniczka, rezygnując z ekspatriacji aby spędzić jeszcze kilka dziesięcioleci do końca swego życia we Lwowie -zanotowała w podręcznym dzienniku: „25 IV [1946 r.] czwartek; dziś pożegnalna Msza św. o 10-tej u Bernardynów, były tłumy. Na chórze grali «Z dymem pożarów», a na koniec wszyscy głośno płakali. Nad siły! [...] 14 V wtorek 1946 r. Wczoraj ostatnie majowe nabożeństwo u Dominikanów, nieprzeliczone tłumy przyszły na pożegnanie. «Rozkazuję wam schować chusteczki na łzy radości» powiedział ojciec Sylwester w ostatnim kazaniu wykazującym analogię przeżyć narodu polskiego i jego szlachetność z życiem P[ana] Jezusa, który zmartwychwstał, choć przeciwnicy tryumfowali z jego pokonania. Wczoraj rano ostatnia Msza św. dla wiernych była u SS. Franciszkanek, a w niedzielę ostatnie nabożeństwo Adoracji Eucharystycznej; dziś do dnia jedzie drugi transport księży z klasztorów; nawet nie zarejestrowani otrzymali rozkaz (jak ks. Opacki) opuszczenia Lwowa do 14 bm. Nawet księdza, który miał zostać w katedrze już atakują. Żeby [ocalał - JW] choć jeden kościół, bo to już nad siły ludzkie. My mamy być Tabernakulum, nasze serca - tak mówił wczoraj ojciec. Jadą i SS. Bernardynki, i Karmelitanki"51 Analogiczną atmosferę utrwalił dominikański kronikarz, opisując ostatnie niemal godziny pobytu zakonników w kościele p.w. Bożego Ciała we Lwowie: „12 V [ 1946 r. - JW]. Dziś na kazaniu, a wypadły słowa Ewangelii «Maluczko, nie ujrzycie mnie - maluczko, a ujrzycie mnie», Ojciec Paweł Kielar fecit sermonem52 składającą się z 2 zdań i na tym koniec. «Prorocze to słowa Pana Jezusa. Patrzmy, by w tej wierze wytrwać. Amen!» Szlochanie straszne, choć pokorne i ciche. Wszak zapowiedziano, że jutro, tj. w poniedziałek ostatnia Msza św. i ostatnie nabożeństwo majowe! (zrozumiano?). Prosimy o zachowanie spokoju"53. Dominikanie opuścili Lwów 14 V 1946 r. Przejmująca relacja dotyczy dwóch innych kościołów: p.w. św. Wincentego a Paulo i św. Zofii we Lwowie. Ostatni superior domu Zgromadzenia Księży Misjonarzy, prowadzących duszpasterstwo w owych świątyniach - ks. Stanisław Kałężny wspominał fakt likwidacji pierwszej z wyżej wymienionych: „Nie pomogły żadne starania, otrzymaliśmy nakaz oddania kościoła. Na I niedzielę października zapowiedziałem w kościele św. Wincentego całodzienne wystawienie Najś[więtszego] Sakramentu; zaznaczyłem, że po nieszporach nastąpi przeniesienie Najświętszego] Sakramentu do kościoła św. Zofii, a w poniedziałek rano musimy oddać klucze od kościoła Bolszewikom. Przez całą niedzielę wierni tak z parafii jak i z całego miasta tłumnie przychodzili się pomodlić i pożegnać kościół, który następnego dnia miał być oddany Bolszewikom. Punktem kulminacyjnym nabożeństw tej niedzieli były nieszpory, po których miano wynieść Najś[więtszy] Sakrament do kościoła św. Zofii. Na nieszpory zgromadziło się około 10 000 wiernych; zaledwie połowa dostała się do kościoła. Na rozpoczęcie nieszporów (g[odzina] 16) pozapalano wszystkie światła w kościele, bractwa z zapalonymi świecami ustawiły się w 2 szeregi przez cały kościół; wielka liczba dzieci z kwiatkami i ministranci w komeż-kach, chorągwie stanęły w kościele. O g[odzinie] 16 wyszedł z nieszporami w towarzystwie wszystkich księży ks. superior. Po nieszporach, przy wystawionym N[ajświętszym] Sakramencie powiedział kazanie, w którym żegnał P[ana] Jezusa wypędzonego z kościoła przez Bolszewików, proszą[c] o dalszą opiekę nad parafią naszą. Towarzyszył temu kazaniu ogromny płacz wiernych, który wzmógł się, gdy po kazaniu ks. superior wziął hostię z monstrancji, włożył do puszki i skierował swe kroki do wyjścia z kościoła. Lud płacząc śpiewał: «Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas, Jezu nie opuszczaj nas», całując szaty kapłańskie. W tym momencie zgaszono «wieczną lampkę» i zostawiono otwarte tabernakulum. Wszyscy odprowadzili P[ana] Jezusa aż na ulicę, po czym «privato modo» ks. superior w towarzystwie księży poprzez park św. Zofii przeniósł N[ajświętszy] Sakr [ament] do kościoła św. Zofii. Tamże czekali już zgromadzeni wierni, którzy poprzez bliższe drogi zdążyli przyjść do kościoła św. Zofii. Przy biciu w dzwon kościelny, w towarzystwie bractw ze zapalonymi świecami wprowadziliśmy P[ana] Jezusa do świątyni. Kościół i cały teren wokoło kościoła zalegli wierni. Odprawiliśmy nabożeństwo, a na koniec zaśpiewali wierni pieśń «Pobłogosław Jezu drogi, tym co serce Twe kochają». Nawet na bolszewikach, którzy mieszkali w pobliżu zrobiła ta uroczystość wielkie wrażenie. Następnie przenosiliśmy do kościoła św. Zofii ołtarze, chrzcielnicę, ambonę, feretrony, chorągwie i część ławek. Konfesjonały zaś w liczbie 4 oraz część ławek przewieźliśmy w poniedziałek w depozyt do kościoła św. Elżbiety, a 20 dębowych klęczników do Katedry. Obrazy i krzyże rozdaliśmy parafianom. Obraz z wielkiego ołtarza w wymiarach 3x2 [metry - JW] zrolowany umieściliśmy na chórku kościoła św. Zofii. W poniedziałek o g[odzinie] 10 przyszli Bolszewicy po klucze od kościoła"54. Równie wzruszająca uroczystość miała miejsce w czerwcu 1946 r. w kościele Księży Misjonarzy p.w. św. Zofii. Wspomniany wyżej relator pisał: „6 VI 1946. Mój wyjazd do Krakowa, ostatnia msza św. w kościele św. Zofii. Nadszedł ostatni dzień mego pobytu we Lwowie. Uprzednio, w niedzielę, zapowiedziałem z ambony, iż 6 VI po raz ostatni odprawi się w kościele św. Zofii mszę św. o gfodzinie] 7. Lud zapełnił całą świątynię, śpiewając pieśni, modląc się rzewnie. Wielu ludzi płakało, a płacz spotęgował się, kiedy po rozdaniu Komunii św. tabernakulum pozostało otwarte, a kościelny zgasił «wieczną lampkę». Po mszy św. tabernakulum, chrzcielnic[ę] i inne drobne rzeczy wynieśliśmy na strych kościoła licząc, że może niezadługo powrócimy znów do Naszego Kochanego Lwowa i Kościółka św. Zofii. W czasie tego [zajęcia - JW] pozostały lud nie wychodził z kościoła, ale płacząc śpiewał nabożne pieśni. Kiedy już wszystko w kościele ukończyłem, bardzo serdecznie żegnali mnie parafianie wychodzącego z kościoła. Ponieważ wielu z ludzi pozostało modląc się jeszcze w kościele, bolszewicy przemocą wyrzucali ich z kościoła, zamknęli kościół i poszli"55. Także na prowincji dochodziło do jeszcze bardziej dramatycznych wydarzeń. Tak np. w Leszniowie, pow. Brody, woj. Tarnopol, po opuszczeniu przez oo. Bernardynów kościoła i klasztoru 4 V 1945 r. zaczął się okres dekadencji ośrodka religijnego. Kronikarz zanotował: „Dnia 4 maja 1945 r. o godz. 7 odprawiłem Mszę św. wotywną o Najświętszym] Sercu Pana Jezusa przy udziale kilku osób, które pożegnałem i prosiłem o czuwanie nad kościołem. Br[at] Donat po śniadaniu odjechał do Brodów, a ja czekałem na przyjazd urzędników, którzy przyjechali o godz. 11, obejrzeli cały kościół, klasztor, budynki gospodarcze, podpisali przyjęcie wszystkiego wraz z kluczami i odjechali, i ja również przygotowaną już furmanką wyjechałem do Brodów, aby tam czekać na transport kolejowy. [...] Klasztor dla żołnierzy był bazą wypadową na bandy ukraińskie, a gdy się wojsko sowieckie z klasztoru wyprowadziło, klasztor stał się łupem różnych rzezimieszków; wykradli i wynieśli wszystko, co się dało, rozbito drzwi do biblioteki i wyniesiono książki. Władze sowieckie nic nie uczyniły, by to zabezpieczyć. Po ograbieniu klasztoru, dobrano się do kościoła i ogołocono ze wszystkiego, co było możliwe do zabrania, tylko obraz M[atki] B[ożej] Częstochowskiej i szaty liturgiczne przeniesiono do cerkwi w Korsowie. Pozostała tam ludność polska została wystraszona i nie dopuszczono jej do kościoła. Miejscowe władze gminy były też na to wszystko obojętne. Wreszcie pewnej nocy sierpniowej 1945 r. UPA podłożyło dwie miny pod klasztor, jedną od strony refektarza, a drugą od strony ogrodu, które zrobiły średnie wyrwy w murze. Po jakimś czasie miejscowe władze pozwoliły na zdejmowanie blachy z klasztoru, a później i z kościoła, co stało się przyczyną zawalenia sufitów i zupełnej ruiny klasztoru i kościoła! W następnych latach rozebrano mury kościoła i klasztoru, i wywieziono na zrobienie drogi z tego materiału do Beresteczka. Miejsca na których stały te budowle zamieniono na pastwiska, a ogród zaorano, budynki spalono"56 Ostatnie chwile kościoła i klasztoru oo. Dominikanów w Czortkowie prezentuje zakonna kronika: „12 VI [1946r.-JW]. Zdawanie kościoła. Spisywanie pozostawionych rzeczy. Żydy w czapkach buszowali po kościele. Okropne. [...]. 13 VI [1946 r. - JW]. Władze przyszły po klucze od kościoła. Nie oddaliśmy, stąd doszło do poważniejszej kłótni z «Lubiczem» czyli Nussbaumem. [...]. 14 VI [1946 r. - JW]. Ostatnie Msze św. «ad propriam». Ojcowie wołani do Komitetu, gdzie po czterogodzinnym «posiedzeniu» musieli ustąpić z oddaniem kluczy. Po południu odebrano i zamknięto kościół. Zamykały te same ręce, które mordowały Ojców i Braci57, Żyda Nussbauma pseudonim «Lubicz». Był to dzień jego tryumfu. Kiedyś, gdy Komitet okazał się bezsilnym w poruszeniu nas, odezwał się Nussbaum: «Ja się do nich wezmę i dam sobie radę» i dokonał swego, bo jakkolwiek O. Urban z Br[atem] Januarym starali się, by przynajmniej we dwójkę pozostać, nie dało się nic zrobić, bo nie mogli pozwolić na bastion polski w mieście, które było siedzibą województwa tarnopolskiego. Drugim głównym sprawcą był niejaki «Rodak», następny po Walkowiaku «Pełnomocnik» przy Komitecie. Udawał nawet wierzącego i religijnego. Od jego przyjęcia wzmogły się represje i ostatecznie dokonano swego. Ludzie wieczorem modlili się, klęcząc na schodach przed zamkniętymi drzwiami kościoła"58. Podobnych przykładów źródła pamiętnikarskie dostarczają niemało; zacytowane wyżej przybliżają zarówno skalę napięcia społecznego towarzyszącego aktom desakralizacji świątyń rzymskokatolickich, jak i ukazują sowieckie metody depolonizacji Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej.
Copyright © 2005 ks. Józef Wołczański.
|
Data modyfikacji strony: 2007-12-30