Semper Fidelis 4-5/2004

O Lwowie nieco inaczej

Lesław Oberc

Oblężenie tureckie w roku 1672 rozpoczęło upadek zamku obronnego dumnie wznoszącego się ponad miastem. Katastrofa szwedzka w 1704 roku dopełniła ostateczną klęskę Wysokiego Zamku (potoczna nazwa Piaskowej Góry),który już nigdy nie podniósł się z upadku. Stopniowe zniszczenie dopełniła ręka ludzka. Rozwój miasta ożywił ruch budowlany wymagający budulca, piasku i kamienia. Potrzebny materiał znajdował się najbliżej na Piaskowej Górze z ruinami zamku. Zaczęto pobierać z niej piasek, a dla pozyskania kamienia rozbierano zamek i wydobywano go z kamieniołomu w miejscu dzisiejszego domku ogrodnika. Z końcem XVIII wieku, z potężnych niegdyś murów, pozostały tylko szczątki. Rozkopywanie góry było dokuczliwe dla mieszkańców, gdyż północno-wschodnie wiatry zasypywały Lwów tumanami piasku a z każdą silniejszą ulewą, spływające z góry lawiny błota, zalewały miasto żłobiąc kolejne jary.

Aby temu zapobiec, magistrat w roku 1797 opracował projekt zalesienia Wysokiego Zamku. Po licznych perypetiach wiosną 1839 roku rozpoczęto zasadzanie drzew i darniowanie Piaskowej Góry. Po rozbiorach Galicja znalazła się pod rządami austriackimi i wówczas górze nadano nazwę „Sandberg", którą po wizycie we Lwowie cesarza Franciszka Józefa l w 1851 roku, zmieniono na „Franz Josefs Berg". Ostatecznie za obowiązującą uznano nazwę potoczną Wysoki Zamek.

W roku 1869, dla uczczenia trzechsetnej rocznicy zawarcia Unii Lubelskiej, Franciszek Smolka zainicjował usypanie starosłowiańskim wzorem kopca na szczycie Wysokiego Zamku. 28 czerwca miejska rada uchwaliła zgodę, a 12 sierpnia po uroczystej mszy u OO. Dominikanów mieszkańcy Lwowa, mimo złej pogody, udali się na górę celem położenia kamienia węgielnego z wyrytymi herbami i napisem: „Wolni z wolnymi, równi z równymi - Polska, Litwa i Ruś zjednoczona Unią Lubelską 12 sierpnia 1569.".

W maju 2004 roku stoję na szczycie kopca Unii Lubelskiej w wielkim tłoku, bo wycieczka za wycieczką wspinają się na niego, skąd rozpoczynają zwiedzanie miasta. Ukraińscy przewodnicy zbyt wiele nie mówią o historii Piaskowej Góry koncentrując się raczej na pokazywaniu zabytków i miejsc historycznych, które będą zwiedzać. Patrzę na swoje rodzinne miasto i wiem, że pobyt ten jest już ostatni. Dawne rudawo-czerwonawe dachy poprzetykane są srebrzystymi punktami nowych przykryć blachą ocynkowaną. Patrzę na mój były kościół parafialny Dominikanów, który jak przed laty dominuje zieloną kopułą. Obok wieża Korniakta, dalej ratusza i katedry. Ten piękny widok przypomina mi Florencję, gdzie podobna panorama roztacza się ze wzgórza Ogrodów Boboli. Wśród wycieczkowiczów widać nie tylko starsze osoby, ale i dużo ludzi młodych.

Po zejściu z Wysokiego Zamku przewodnik zaprowadzi ich na Rynek, gdzie zwiedzą piękną katedrę, nowo otwartą katedrę ormiańską, następnie kościół Bernardynów ze wspaniałym, odnowionym barokowym wnętrzem. Później przejdą na Wały Hetmańskie z Teatrem Wielkim, może na ulicę Akademicką. Zrobią obowiązkowe zdjęcia pod pomnikiem Adama Mickiewicza na placu jego imienia (lwowscy radni uchwalili już przywrócenie historycznej nazwy placu Mariackiego). Ostatni punkt to zwiedzenie Cmentarza Łyczakowskiego i złożenie hołdu „Orlętom". Na koniec czas wolny i powrót do kraju.

Zabytkowe centrum Lwowa wpisano na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Dzięki temu, za przyznane fundusze z ONZ, odnowiono szereg elewacji kamienic starówki, co przywróciło im dawny blask architektoniczny, i dokonano kapitalnych remontów zaledwie kilku obiektów. Generalnie dotacje zostały źle wykorzystane, bowiem odrestaurowano elewacje, ale kosztem samych budynków i oficyn, które pozostały zdekapitalizowane, brudne i cuchnące w wyniku wieloletnich zaniedbań. Dzisiaj historyczna zabudowa Lwowa grozi zawaleniem, co zresztą ma już miejsce. Tego turystom nie pokazuje się i wyjeżdżają w przekonaniu o wspaniałości miasta, jakim jest niewątpliwie Lwów.

Będąc kolejny raz w rodzinnym mieście, przez miesiąc przemierzałem ulice oraz zaułki tak bardzo mi drogie i znane. Zagłębiałem się w podwórza i oficyny, w które Lwów jest bogaty, i których turyści już nie oglądają.

Na Cmentarzu Łyczakowskim widać zmiany na lepsze. Nowe nawierzchnie głównych alejek, zaprzestano złodziejskich praktyk, kiedy polskie grobowce przeznaczano na pochówek tutejszych „zasłużonych", utrzymuje się porządek. Ale dalej brak jest zgody władz miasta na powrót pomników lwów, lotników amerykańskich i żołnierzy francuskich na Cmentarz Obrońców Lwowa. Usunięto napis z płyty Pięciu Nieznanych z Persenkówki, gdyż zdanie lwowskich działaczy partii „Nasza Ukraina", siłą wspierane przez bojówki UNA-UNSO, jest ważniejsze od decyzji prezydenta kraju. Na nekropolii „Orląt" spotykam szkolną wycieczkę z kraju. Młodzież w wieku 16-18 lat w skupieniu słucha historii ich rówieśników, którzy bronili swego miasta w 1918 roku.

I natykam się na wzruszającą chwilę, kiedy grupka ośmiorga polskich harcerzy, w podcieniu katakumb, modli się i oddaje hołd najmłodszemu obrońcy Jurkowi Bitschanowi. Widok ten wzbudza nadzieje, że młode pokolenie nie zapomni o przelanej krwi za polski Lwów. Bo czy może wykorzenić polskość miasta zmiana nazw ulic (jak choćby z Sapiehy na zbrodniarza Banderę), gloryfikowanie pomnikami organizacji UPA czy usilna „ukrainizacja" jego historii? Czy tolerowanie nacjonalistycznej bojówki UNA-UNSO zbliża Ukrainę do Europy?

W centrum Lwowa przybywa wyremontowanych sklepów. Na Wałach Hetmańskich można już kupić luksusowy koniak lub eleganckie perfumy- i choć partery domów zdobią szykowne magazyny, to lepiej do ich oficyn i klatek schodowych nie zaglądać. Do wyjątków należy nowozmodernizowany dom towarowy „Magnus" przy Kazimierzowskiej, który w czasach ZSRR znany był jako „Cum". Miejsce stoisk z tanimi towarami zajęły luksusowe, markowe sklepy a na ostatnim piętrze urządzono kawiarnię, skąd roztacza się widok na zatłoczony plac Krakowski i dachy sąsiednich kamienic. Ale już za domem towarowym rozciąga się bazar rodem z trzeciego świata, który jednak pod względem wschodniego kolorytu ulega placowi targowemu przy Gródeckiej.

Lwów powoli się cywilizuje. Powstają eleganckie sklepy, stawia się nowoczesne supermarkety, panuje moda na unowocześnianie łazienek i kuchni zlewozmywakami i zachodnią glazurą (nazywają to „Jeuroremont"). Wszystko oblicza się na dolary z wyjątkiem żywności wycenianej w grywnach. Centrum miasta nadal jest zatłoczone, co nie przeszkadza w dalszej rozbudowie miasta i mimo, że dawna sowiecka gigantomania spowodowała problem z dostarczaniem wody, dalej stawia się kolejne bloki mieszkalne. Do nadmiaru blokowisk dochodzą jeszcze częste awarie rurociągów, których długo nikt nie remontuje, przez co bieżąca woda potrafi kilka dni płynąć chodnikami, tworząc sztuczne potoki. To wszystko decyduje, że brak wody był, jest i będzie powszechną bolączką mieszkańców.

Kończąc swój pobyt w rodzinnym mieście, poszedłem do oazy spokoju, jakim jest Stryjski Park. Górna jego część, powystawowa, bardzo zniszczona i zdewastowana, a na dole koło stawku teren zadbany. W sąsiedztwie pomnika Kilińskiego budowany jest dość duży obiekt - prawdopodobnie na restaurację. Spacerując natknąłem się na zniszczoną ławeczkę z czasów przedwojennych, kiedy Józku spotykał się tutaj z Andzią.

Jeszcze się trzyma, ale gdy ludzka ręka jej nie naprawi, to ulegnie całkowitemu zniszczeniu, podobnie jak setki kamienic w centrum Lwowa. Czy turysta, stojąc na szczycie Wysokiego Zamku, może zobaczyć rzeczywistość?

Copyright (c) 2004 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik