Natalia Koczan (Kijów)
Przyczynek do problemu porozumienia i pogodzenia ukraińsko-polskiego.
Płaszczyzna kościelna (1)
Oczyszczenie pamięci historycznej, zachęta do dialogu i spotkania.
Wezwania, które zostawił nam Papież.
Stosunki ukraińsko-polskie obciążone zadawnionymi
obopólnymi krzywdami; historia współżycia dwóch narodów, przede wszystkim na ziemiach kresowych, obfituje w strony tragiczne.
Niemało nieporozumień i konfliktów wpisano do historii wzajemnych stosunków dwóch odłamów obrzędowych Kościoła katolickiego na tych terenach - greckokatolickiego i rzymskokatolickiego, które to tradycyjnie identyfikowały się z ukraińskością i polskością. Z czasem do krzywd narodowych dochodziły religijne. W ciągu długiego okresu historii łaciński obrządek Kościoła rzymskokatolickiego (dalej w tekście „KRK") co do swoich rdzeni traktowany był jako wyższy od bizantyjskiego, względem obrządku Kościoła greckokatolickiego. Później obserwujemy, że tak powiem, obrzędowy triumfalizm ze strony Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (nazwany przez Głowę Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (dalej w tekście „UKGK") „bogonośną tradycją wschodnią"), kiedy to obrządek traktowany jest w charakterze czołowego składnika tożsamości narodowej, co prowadzi do tego, iż rzymskokatolicy traktowani są jako mniejszość obrzędowo-narodowa na Ukrainie, która powinna już sama dopasować się do większości.
Splot czynników narodowych i religijnych w sytuacjach konfliktowych wzmaga u każdego z nich siłę niszczącą, czego mnóstwo przykładów możemy znaleźć w przeszłości i teraźniejszości- Podczas wizyty na Ukrainie, w czerwcu 2001 roku, Papież Jan Paweł II nie mógł pozostawić na uboczu kwestii stosunków ukraińsko-polskich w aspekcie globalnym, a między innymi stosunków między Kościołami Katolickimi łacińskiego i bizantyjsko-ukraińskiego obrządku na Ukrainie- UKGK i KRK. Papież raz jeszcze potwierdził bolesną i haniebną prawdę życiową stwierdzając, że niemało chrześcijan, zarówno polskiego, jak i ukraińskiego pochodzenia na ziemiach kresowych nie było wiernych Ewangelii i, że obecnie nastał czas odgrodzić się od bolesnej przeszłości". Papież nawoływał: „oczyśćmy pamięć historyczną" - „zapomnijmy przeszłość, prośmy i proponujmy wzajemne wybaczenie za rzucone i odebrane obrazy, ufając bezgranicznie ponawiającemu działaniu Ducha Świętego". Nie mógł też przemilczeć tego problemu podczas wizyty Papieża na Ukrainę Głowa UKGK kardynał Huzar przyznając ze swojej strony istnienie „ciemnych, tragicznych duchowo, momentów" w historii i ubiegłym stuleciu, kiedy to „niektórzy synowie i córki Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, niestety, świadomie i dobrowolnie wyrządzali krzywdę swoim bliskim z szeregów swojego narodu lub innych narodów".
Ukraińsko-polskie stosunki międzyetniczne.
Nawoływania do zgody nieprzypadkowo zabrzmiały właśnie we Lwowie, a nie w Kijowie. Dziś na Ukrainie problem normalizacji stosunków ukraińsko-polskich jest przeważnie problemem regionalnym, przygranicznym; niemało starszych ludzi pamięta docelowe okrutne wzajemne wyniszczanie się Ukraińców i Polaków w ciągu pierwszej połowy XX wieku na ziemiach galicyjsko-wołyńskich. Obarczając winą tych, którzy świadomie i dobrowolnie wyrządzali krewnym krzywdę kardynał oszczędza winnych słowem „niektórzy synowie i córki UKGK" nie uszczegóławiając, iż w rzeczywistości takich było niemało, że wszyscy oni wyznawali ideologię ukraińskiego nacjonalizmu i w swojej absolutnej większości w ten czy też inny sposób należeli do OUN-UPA - wojskowej organizacji ukraińskich nacjonalistów, stosunek do której większości ludności Ukrainy pozostaje negatywnym i znaczenie której w walce o narodową niepodległość nie może być zakwalifikowane jako jednoznacznie pozytywne, chociażby z tej przyczyny, ze bojownicy OUN-UPA uczestniczyli w akcjach pacyfikacyjnych skierowanych przeciwko ludności cywilnej kraju.
„Niektórzy synowie i córki" - to nie przejęzyczenie kardynała, który w jednym z ostatnich swoich wywiadów określił nacjonalizm jako wyłącznie miłość do Ojczyzny porównując go z „prawem opartym na czwartej zapowiedzi Boskiej".
„Nacjonalizm w znaczeniu patriotyzm chrześcijański - dowodzi dziś kardynał Huzar - jest uczciwością i nie możemy tego lekceważyć. Wszyscy ludzie, którzy gotowi byli nawet życie oddać za swoją Ojczyznę - to nasi bohaterowie, nasz narodowy skarb. Oni bronili naszych praw.". Więcej o tym, jaką treść zawiera pojęcie patriotyzmu chrześcijańskiego, na który powołuje się Głowa UKGK, można zrozumieć z zapisków duchownego greckokatolickiego Mykoły Konrada, beatyfikowanego w roku ubiegłym podczas wizyty papieża na Ukrainę.
W okresie międzywojennym M. Konrad dowodził istnienia wspólnych rys w katolicyzmie i nacjonalizmie, twierdził o coraz to większym zbliżeniu nacjonalizmu do katolicyzmu - „w pierwszej kolejności faszystów i hitlerowców, którzy u podstaw ładu społecznego stawiają wiarę w Chrystusa i zapowiedzi Chrystusa", o dążeniu w Galicji „do syntezy nacjonalizmu i katolicyzmu (Odnowa KAUM)", nawołując: „Daj Boże, aby i u nas te dwa idealizmy religijny i nacjonalistyczny, katolickie wierzę i nacjonalistyczne chcę, połączyły się harmonijnie, jak dwa czyste tony ukraińskiej duszy w jednym akordzie..." - A zatem za jakie ciemne strony historii i za jakie wyrządzone krzywdy prosił wybaczenia kardynał Huzar, jeżeli takie stwierdzenia osoby duchownej nie stanowią przeszkody do beatyfikacji?
Tak, o. Konrad rzeczywiście był zgładzony przez organa radzieckie w 1941 r., jednak nie daje to jednoznacznej i przekonującej odpowiedzi na pytanie, jakiej wierze on służył. Kanonizacja o. Konrada jest tym bardziej niezrozumiałą dziś, kiedy Kościół Katolicki przystępuje do ujawnienia archiwów watykańskich, celem
sprostowania zarzutów w niegłośnym poparciu polityki Trzeciej Rzeszy. Zgodnie z nacjonalistyczną wersją historii bojownicy OUN-UPA są bohaterami narodowymi, którzy walczyli o niezależność swojej Ojczyzny; ich gloryfikacja w Galicji, przy wsparciu i udziale hierarchii i duchowieństwa UKGK nabrała szerokiego rozmachu po proklamowaniu niepodległości Ukrainy. „Kult OUN-UPA", w tej postaci, jaką przybrał on dzisiaj w Galicji, został zaszczepiony przez wychodźców z diaspory ukraińskiej, którym udało się wyjechać do krajów demokracji zachodniej pod koniec drugiej wojny światowej. Emigracja, jak każda pierwsza fala jakiejkolwiek masowej emigracji politycznej, żyła przeważnie przeszłością i swoimi heroicznymi mitami. Ci sami Ukraińcy i Polacy, którzy pozostali w podległej Sowietom Galicji znacznie krytyczniej ustosunkowywali się do działalności OUN-UPA - cierpieli oni zarówno od terroru nacjonalistycznego, jak i od radzieckiego.
Dziś w wydaniach greckokatolickich i regionalnych świeckich spotykamy powiadomienia o poświęcaniu przez duchowieństwo greckokatolickie sztandarów OUN, o obchodach Święta Matki Boskiej Opiekuńczej, które stało się nierozłącznym z rocznicą utworzenia UPA; z roku na rok, praktycznie w każdym numerze tygodnika diecezji iwano-frankowskiej „Nowa Zorza" publikowane są sprawozdania o udziale panującego episkopatu i duchowieństwa w rozmaitych akcjach na cześć bojowników OUN-UPA (przy takiej pozycji dominującej w Kościele Greckokatolickim nie budzi zdziwienia fakt, iż tamtejsi deputowani w kwietniu br. uchwalili decyzję o przyrównaniu w przywilejach ~ a faktycznie zdjęciu piętna ze złoczyńców wojskowych - bojowników OUN-UPA i zrównaniu ich w prawach z żołnierzami Armii Czerwonej); wydana w diecezji stryjskiej gazeta Arka wychwala ideologa ukraińskiego nacjonalizmu integralnego Dymitra Dońcowa przytaczając jego słowa, iż dla promocji nacjonalizmu niezbędny jest szlak klerykalny;
centralny organ UKGK „Meta" (Cel) co pewien okres drukuje materiały wysławiające adeptów ukraińskiego nacjonalizmu okresu międzywojennego. Jednostronna interpretacja ideologii i praktyki nacjonalizmu ukraińskiego pozwala Głowie UKGK sprowadzać problem polsko-ukraińskich zatargów w kraju do walki i wyjaśnienie pytania, który z dwóch narodów dysponuje historycznym prawem na tę ziemię: „Zdaniem narodu polskiego -są to rdzenne ziemie polskie, a Lwów - to dawny ośrodek kultury polskiej".
Rzeczywiście, w pewnym okresie Lwów był potężnym ośrodkiem duchowym Polaków. Lecz nie czyniło to Galicji ziemiami historycznie polskimi. Była to ziemia zajęta, i wydaje mi się, że ten moment naród polski musi zrozumieć i przyznać. Natomiast Ukraińcy powinni przyznać fakt: tu polegli ludzie, którzy bronili ziemi z myślą, że to ich ziemia. „Wydaje mi się", konstatuje kardynał Huzar, „że przy takim podejściu, omijając ostre kąty, dojdziemy do zgody". Pozwolę sobie nie zgodzić się z takim wnioskiem, jako że właśnie takie podejście zaostrza kąty: ukraińsko-polskie pogranicze odwiecznie było terenem etnicznie zmieszanym, gdzie w zasadzie rzeczą niemożliwą było przeprowadzenie granicy według linii przekroju etnicznego zamieszkałej tu ludności. Zgoda narodowa, a następnie pojednanie, możliwe jest jedynie pod warunkiem przyznania odwiecznego zamieszkiwania na polsko-ukraińskich ziemiach kresowych zarówno Ukraińców, jak i Polaków, których właśnie wyjaśnianie pytania „czyjaż to ziemia" niejednokrotnie w dziejach zderzało w krwawych starciach.
W przygotowanej przez kurię Kościoła rzymskokatolickiego liście wyznawców wiary Archidiecezji Lwowskiej w latach 1939-1945 znajduje się 185 osób z grona duchowieństwa rzymskokatolickiego, członków męskich i żeńskich zakonów i kongregacji, zamordowanych nie tylko przez radzieckie organa karne, lecz i nacjonalistów ukraińskich. Lecz fakt ten nie powstrzymuje dzisiejszych apologetów OUN-UPA ze środowiska kościelnego. Przeszłość mimo wszystko ciąży nad teraźniejszością. I chociaż w 1987 roku kardynał Lubacziwskyj z ramienia UKGK i kardynał Józef Glemp z ramienia Kościoła katolickiego Polski wymienili deklaracje o wzajemnym przebaczeniu, sytuacja nie uległa polepszeniu. Nacjonalizm w środowisku kościelnym - „nie dotrzymywanie się Ewangelii", według słów papieża Jana Pawła II - nie tylko uczynił w przeszłości niemało krzywd w życiu obu Kościołów, zarówno na Ukrainie jak i w Polsce, lecz i do dziś pozostaje jedną z przeszkód na drodze do pojednania między ukraińską i polską ludnością kraju, (c.d.n.)