LUDZIE I
ZDARZENIA
KATEDRA WE LWOWIE
Wieża Babel pod barokowym
hełmem
Przed wojną wszystko było
proste: Polak - rzymski katolik, Ukrainiec - grecki albo
prawosławny. Byli polscy księża i polska katedra. Teraz
się pogmatwało. Do świątyń grekokatolików zaczęli
chodzić Rosjanie i Polacy, do rzymskich -
przedstawiciele różnych narodowości, którzy się łatwo
oburzają: jakiż to polski kościół?
|
Matka Boska
Łaskawa. Przed tym obrazem 1 kwietnia 1656 roku
król Jan Kazimierz składał swoje śluby
(c) JERZY
DUDEK |
|
Jeden z
najwspanialszych obiektów sakralnych Europy
(c) JERZY
DUDEK |
|
(c) JERZY
DUDEK |
Czy katedra lwowska, miejsce ślubów króla Jana
Kazimierza, który tutaj obwołał Maryję królową Polski,
traci swoją tożsamość?
Ukraińcy tak, ich język - nigdy
W polskim sercu Lwowa - w katedrze - język polski
powoli zdobywa status przedsoborowej łaciny. Po polsku
odprawiane są wszystkie msze i nabożeństwa, po polsku
wierni odpowiadają na wszystkie wezwania księdza. A
potem wychodzą za drzwi świątyni i zaczynają między sobą
rozmawiać po ukraińsku bądź rosyjsku. W zasadzie to nic
dziwnego, bo na Ukrainie językiem rzymskich katolików
staje się ukraiński. Ale co innego katedra lwowska.
Ostatni bastion polskości. Symbol. Religijne i narodowe
sacrum. Ostoja patriotyzmu i wiary w mrocznej dobie
komunizmu. W takim kontekście ukrainizacja równa się
upadek. Niektórzy uważają, że to umiejętnie odgórnie
prowadzona polityka, coś w rodzaju spisku władzy i
księży w niszczeniu polskości. Wielu postrzega te zmiany
jako proces oddolny, nieuchronny i naturalny.
- To jest sprawa polityczna, uzgodniona z władzą
ukraińską - jest przekonana B., 40-letnia parafianka.
Ten żal również pobrzmiewa w głosie K.: - To już nie
jest moja katedra...
Nie moja, bo od kilku lat ministranci, ba, nawet
niektórzy księża rozmawiają między sobą po ukraińsku.
Coraz częściej po ukraińsku się chrzci i katechizuje.
Ogłoszenia duszpasterskie wywieszane są w dwóch
językach. Chór młodzieżowy pozwala sobie nie tylko na
polskojęzyczne piosenki. Mimo to 33letnia Julia Bert
puka się w czoło: - Co z tego, przecież nie ma nawet
jednej mszy po ukraińsku!
Ale granica i tak już została przekroczona.
- Wszystko we Lwowie i tak jest po ukraińsku. Czemu
katedra nie może pozostać tylko nasza? - pyta 25-letnia
G. Jej rówieśnik D. jest mniej rygorystyczny: - To nie
jest polski narodowy kościół. Gdyby nie Ukraińcy i
Rosjanie, w katedrze na mszy byłoby półtorej osoby.
Polacy to gatunek na wymarciu. Potem dodaje: - Ale moja
ciocia przestała chodzić na pasterkę do katedry od kiedy
zaczęli tam śpiewać "Ojcze nasz" w dwóch językach.
Od kilku lat trwa nieoficjalny bojkot katedry przez
dużą grupę Polaków. Niedzielną mszę św. spora ich część
spędza w częściowo oddanym katolikom kościele św. Marii
Magdaleny, który w tygodniu pełni funkcję sali
organowej. Oficjalnym powodem jest m.in. większa dbałość
o poziom kazań oraz to, że świątynia w odróżnieniu od
katedry jest w zimie ogrzewana. Prawdziwym - brak
elementów niepolskich oraz poczucie, że tutaj są sami
swoi.
To wcale nie martwi biskupa pomocniczego
archidiecezji lwowskiej Mariana Buczka:
- Niech nie myślą, że bez nich katedra została pusta.
450 osób przeniosło się do Marii Magdaleny, a w ich
miejsce przyszło tyle samo nowych.
Pytany, skąd się wzięli, odpowiada:
- Nie wiem. To cud.
Polacy zabrali polskość
- Największą krzywdę polskości Lwowa wyrządziła...
Polska! - mówi biskup Buczek. - Po co przez ostatnie 15
lat dawali naszej młodzieży stypendia u siebie, zamiast
wspierać tu, na miejscu? Tysiące wyjechały i już nie
powróciły! I to najlepsi z najlepszych. Za polskie
pieniądze się wykształcili i polskość nam zabrali. A
potem krzyczą - ukrainizacja katedry! Bo w miejsce tych,
co wyjechali. przyszli Ukraińcy.
Młodzież polska teraz do Lwowa przyjeżdża na święta i
chce czytać Pismo Święte podczas uroczystości. No, bo
miejscowi czytają z niewłaściwym akcentem. A ja mówię: -
Nie. Czytać będą ci, co chodzą do katedry na co dzień.
Generalnie o sytuacji w archidiecezji i w innych
częściach Ukrainy biskup mówi:
- Naszym zadaniem jest głosić Słowo Boże, nie szerzyć
kulturę polską. Tam, gdzie jest więcej Polaków,
odprawiamy msze po polsku i na odwrót. Czasami kazania
są w dwóch językach, msze najczęściej i po polsku, i po
ukraińsku. Na wschodzie Ukrainy po polsku już nikt nie
rozumie i tam do ukraińskiego dochodzi rosyjski. A na
Zakarpaciu bywa, że odprawia się w pięciu językach
naraz: po ukraińsku, rosyjsku, węgiersku, słowacku i
polsku.
Niczego nie będziemy robić na siłę. Za Zbruczem
bywały przypadki, gdy księża - i to księża z Polski -
narzucali wiernym język ukraiński. Tak nie wolno.
To jest konflikt między dziadkami i wnukami, a nie
Polakami i Ukraińcami. Przychodzimy do parafii i
zaczynamy katechizować popolsku. Dzieci nas nie
rozumieją. Przechodzimy na ukraiński - babcie podnoszą
krzyk. One nie po to walczyły o te świątynie, aby do ich
wnuków tu po ukraińsku mówiono. Pytam: a czemu pani nie
nauczyła wnuków po polsku? - Bo wie ksiądz, były takie
czasy, że nie wolno było. Myślałam, że teraz ksiądz ich
nauczy. Niestety, to nie jest zadanie księdza. Jeśli nie
będziemy pozyskiwać młodzieży, mówić w zrozumiałym dla
niej języku, co pozostanie, jak umrze babcia? Kościelne
mury. Jeśli Ukraińcy i Rosjanie nie poczują się w
naszych świątyniach u siebie, przejmie je obrządek
bizantyjski. Wstawią ikonostas, wyrzucą zabytkowe
malowidła, przyczepią kopułę. Austriacy też przekazywali
kościoły obrządkowi wschodniemu, ale nie pozwalali
niszczyć architektury. Obecne władze mają inne
nastawienie. Już ponad 70 kościołów w archidiecezji ma
dobudowaną kopułę.
Kościół lwowsko-powszechny
W pozostałych pięciu świątyniach Lwowa obrządku
rzymskokatolickiego kwestia wprowadzenia języka innego
niż polski nie wzbudza aż takich emocji. W kościele św.
Antoniego (w którym notabene ochrzczono Zbigniewa
Herberta) od kilku lat działa wspólnota katolików
rosyjskojęzycznych. Liturgia po rosyjsku odbywa się dwa
razy w tygodniu. Zdarza się, że zacięte staruszki
przychodzą na nią wyłącznie po to, aby głośno odpowiadać
na wezwania księdza po polsku. Mają jednak coraz mniej
szans zagłuszyć nowo nawróconych na katolicyzm Rosjan.
Wspólnota rozwija się prężnie i już liczy około 60 osób,
głównie młodych. Nowy proboszcz parafii Aleksander
Litwiniuk jest pochodzenia rosyjskiego i chętnie się
nimi opiekuje. Poza tym u św. Antoniego raz w tygodniu
odprawia się po ukraińsku, a niedawno zgłosili się też
Litwini, którzy poprosili o mszę w swoim języku. Ojciec
Litwiniuk zaczął się uczyć litewskiego.
- Zawsze odprawiamy w języku wiernych - podkreśla
biskup Buczek. - To nasi wrogowie mówią: polski kościół,
polska cerkiew.
Sprzed budowy wieży Babel
W otwartym sześć lat temu seminarium
rzymskokatolickim w Brzuchowicach pod Lwowem panuje
pełna harmonia. Konfliktów na tle językowym czy
narodowościowym nie było nigdy. Przez trzy dni w
tygodniu wszystkie modlitwy wraz z liturgią są
odprawiane po polsku, przez trzy po ukraińsku i jednego
dnia po łacinie. Wykłady są prowadzone w dwóch językach
- polskim i ukraińskim, więc każdy z nich klerycy muszą
doskonale opanować w mowie i piśmie.
- Ja prowadzę wykłady po polsku, bo tak mi wygodniej
- mówi lwowianin ks. Andrzej Legowicz. - Klerycy na
egzaminie mogą odpowiadać, w jakim języku chcą.
Problemem nie jest zrozumienie się, tylko sumienność
bądź jej brak.
Opowiada się, że w czasie uroczystej inauguracji
seminarium pewna Polka zemdlała z przerażenia, gdy
usłyszała modły po ukraińsku. Teraz się wszyscy
przyzwyczaili.
- U nas nigdy nie było problemów na tle językowym -
opowiada prefekt seminarium ksiądz doktor Mirosław
Hanus, związany z archidiecezją od ponad dziesięciu lat.
Tutaj studiują Ukraińcy, Polacy, chłopcy z rodzin
mieszanych. Jest kleryk, który pisze wspaniałe wiersze
po rosyjsku, oraz absolwent szkoły hebrajskiej w
Czerniowcach. Pewien seminarzysta uczył się
ormiańskiego, bo chcieliśmy, by został duszpasterzem
ormiańskich katolików we Lwowie. Ponieważ wszyscy
rozmawiają od dzieciństwa w kilku językach, łatwiej
opanowują języki zachodnie. Gdy gościliśmy biskupów
zagranicznych, nie zatrudniłem ani jednego tłumacza, bo
byli klerycy.
Komu kibicować
Pytany, w jakim języku rozmawia z podopiecznymi
pochodzący z polskiego Lubaczowa ksiądz prefekt,
tłumaczy:
- Najpierw byłem w rozterce, rozwiązanie przyszło w
czasie wspólnego picia kawy. W nieformalnej atmosferze
każdy z chłopaków mówi w języku ojczystym, nie
przechodzi na język rozmówcy. Ode mnie oczekują, że będę
mówić po polsku. - Ale czasem trudniej nauczyć
etnicznego Polaka poprawnej polszczyzny, bo jest
przyzwyczajony do mówienia własnym dialektem, niż
Ukraińca czy Rosjanina. Bezwzględnie też tępimy
mieszanki językowe.
Kiedy zaś księdzu prefektowi zadać wprost pytanie,
czy kleryków wychowuje na patriotów suwerennej Ukrainy,
czy na Polaków, nie waha się z odpowiedzią:
- Myślę, że nasi chłopcy bardziej identyfikują się z
kapłaństwem niż z określoną narodowością. A poza tym
zauważyłem, że u nich jest bardziej rozwinięta tożsamość
lokalna. Utożsamiają się z seminarium, tutaj czują się u
siebie. Nie tak było, gdy studiowali w Polsce. Po
pierwsze nazywano ich tam ruskimi, a po drugie mieli
potem złe wyobrażenie o swojej przyszłej pracy. Myśleli,
że przyjdą do nich tłumy, że będą chrzcić tysiące. A na
Ukrainie Kościół rzymskokatolicki stanowi mniejszość i
często młody ksiądz trafia do wsi, gdzie parafianie to
grupka staruszek.
I dodaje: - Mówi się, że Anglikiem się staje wówczas,
gdy zaczyna się kibicować angielskiej drużynie
krykietowej. A ja mecze reprezentacji polskiej muszę
oglądać w samotności. Wszyscy klerycy, w tym etniczni
Polacy, ekscytują się tylko grą Dynama Kijów.
Mimo wszystko ks. dr Hanus wie, że jego wychowankowie
jeszcze przez wiele lat będą się zmagać z określeniami
polski kościół, polski ksiądz. Pójdą ewangelizować, czy
polonizować?
- Przez dłuższy czas mieszkałem w Szwajcarii - mówi -
gdzie jest podobna sytuacja. Jeśli tam panuje zgoda i
harmonia, to czemu tak nie mogłoby być na Ukrainie?
ŻANNA SŁONIOWSKA
Katedra łacińska |
|
Schowana w
ciasnych uliczkach Lwowa
(c) TOMASZ
WIERZEJSKI/FOTONOVA | Z
zewnątrz niezbyt piękna, pudełkowata budowla,
schowana w ciasnych uliczkach Lwowa. W środku
jeden z najwspanialszych obiektów sakralnych
Europy.
Pierwszy kościół, drewniany, pod wezwaniem
Trójcy Przenajświętszej, powstał w miejscu
dzisiejszej świątyni w 1344 roku. Spłonął zaledwie
sześć lat później. Dzięki Kazimierzowi Wielkiemu w
1360 roku rozpoczęto budowę kościoła murowanego.
Uroczystego poświęcenia dokonał w 1405 r. biskup
przemyski Maciej.
Już za czasów andegaweńskich zmieniono wezwanie
kościoła na Wniebowzięcia Najświętszej Marii
Panny. W roku 1481 arcybiskup Jan Wątróbka
Strzelecki uroczyście konsekrował katedrę. Później
trwała jej rozbudowa, aż do pożaru w 1527 roku, po
którym świątynię trzeba było odbudować. W 1600
roku miała 17 ołtarzy, w połowie XVIII wieku 30.
Na okalającym katedrę cmentarzu wybudowano kilka
kaplic. Do dziś stoi najpiękniejsza kaplica
Boimów.
1656 katedra zapamiętała jako rok "ślubów Jana
Kazimierza". 1 kwietnia we lwowskiej katedrze król
przed obrazem Matki Boskiej Łaskawej mówił:
"...Ciebie za Patronkę moją i za Królową państw
moich dzisiaj obieram..."
W epoce saskiej świątynia podupadła. Dopiero w
1761 r. nowy arcybiskup Wacław Hieronim
Sierakowski rozpoczął jej odbudowę. W XIX wieku
dokonano kolejnych zmian, m.in. niezbyt
szczęśliwie otynkowano ją z zewnątrz.
Po roku 1945 katedra co prawda nie została
zamknięta była jednym z niewielu kościołów
katolickich, czynnych na Ukrainie. Jednak przez
wiele lat obecność na mszach czy nawet samo
wejście do świątyni było bardzo niemile widziane
przez sowieckie władze, które tolerowały najwyżej
obecność grupki miejscowych staruszków lub
wycieczki polskich turystów.
Odrodzenie katedry łacińskiej rozpoczęło się
jeszcze w czasach radzieckiej pieriestrojki, a w
pełni dokonało się już w niepodległej Ukrainie.
Tyle że w porównaniu z okresem przedwojennym we
Lwowie katolików jest dziś niewielu. Niegdyś byli
w większości, a dziś np. Polaków uważanych
tradycyjnie za katolików jest tu zaledwie 1 1,5
proc. p.k. |
|