Wielcy zapomniani Rudolf Weigl - odkrywca szczepionki przeciwtyfusowej Profesor Weigl był światowej sławy biologiem, którego kandydaturę czterokrotnie wysuwano do Nagrody Nobla. W Instytucie, w którym wynalazł pierwszą na świecie skuteczną szczepionkę przeciw durowi plamistemu, zatrudnił w czasie okupacji niemieckiej dziesiątki profesorów, młodzieży akademickiej i licealnej, a także wielu członków AK, ratując im tym samym życie. Do końca swoich dni był wierny Polsce, swojej wybranej Ojczyźnie, której nigdy nie zdradził. Urodził się 2 września 1883 r. w Prerowie na Morawach. Jego rodzice byli Niemcami, jednak on sam wychowywany w Polsce czuł się zawsze Polakiem, uważając Polskę za swą jedyną Ojczyznę. Odrzucał więc stanowczo propozycje zmiany narodowości, jakie mu w czasie II wojny światowej składano. Studiował na Uniwersytecie we Lwowie nauki przyrodnicze, które ukończył w 1907 roku. Następnie doktoryzował się z zakresu cytologii, a w 1913 r. po habilitacji z zakresu zoologii, anatomii porównawczej i histologii jako profesor zwyczajny objął Zakład Biologii Ogólnej na Wydziale Lekarskim tej uczelni. Okrył sławą naukę polską
W 1939 r. profesor Weigl wyjechał do Abisynii, gdzie pomagał w opanowaniu epidemii duru plamistego. Zdając sobie doskonale sprawę z faktu, iż Polska zagrożona jest wojną, przerwał prace i powrócił do niej. Wiedział, że będzie bardzo potrzebny w Ojczyźnie, ponieważ tam, gdzie trwają działania wojenne, pojawia się tyfus. Od 1939 do 1944 r. prowadził więc badania w Instytucie Badań nad Durem Plamistym i Wirusami. Trzeba przypomnieć, że kiedyś dur plamisty był chorobą, która przerażała samą nazwą. Zginęło od niej więcej ludzi, niż w wielu wojnach padło od kul. Dlatego wynalazek naszego wielkiego uczonego miał dla ludzkości znaczenie rewolucyjne. Niósł nadzieję tysiącom ludzi, którzy bali się tej choroby jak ognia. Szczepionka była oczekiwana z niecierpliwością przez ówczesną medycynę. Wystarczy przytoczyć tutaj wypowiedź ojca Ruttena, który jako szef sanitarny misji belgijskich w Chinach pierwszy na większą skalę wypróbował szczepionkę prof. Weigla: "Najstraszliwszy nasz wróg tyfus plamisty... ta straszna choroba porwała nam więcej ofiar, niż wszystkie epidemie, niedomagania, morderstwa razem wzięte. Wystarczy powiedzieć, że spośród 130 ojców, zmarłych w latach 1906-1931, 88, a więc 70 proc., padło ofiarą tyfusu plamistego... Jakoś tak, przed ośmiu laty doszły nas wieści, że w dalekiej Polsce jeden z waszych uczonych wynalazł szczepionkę przeciwtyfusową o niezwykłej jakoby sile działania. Nazwisko tego profesora brzmiało Weigl, profesor Rudolf Weigl z Uniwersytetu Lwowskiego. Przyznam się, że z początku do tych wieści ustosunkowaliśmy się sceptycznie. Tyle już nam przecież w ciągu długich lat przedstawiano lekarstw i szczepionek przeciw tyfusowi, tyle razy zapewniano nas o ich absolutnej skuteczności, tyle pieniędzy wyłudzono na te próby. Tym razem jednak informacje wyglądały tak poważnie, że postanowiłem zainteresować się nimi bliżej. Od chwili rozpoczęcia szczepień, czyli od 7 lat, nie zdarzyło się, aby szczepiony misjonarz lub krajowiec umarł wskutek tyfusu plamistego. Wasza polska szczepionka uratowała życie nie tylko misjonarzom, ale tysiącom Chińczyków". Szczepionka przyniosła prof. Weiglowi światowy rozgłos. Stosowano ją w ogniskach epidemicznych w Europie, Afryce i Azji. Profesor Weigl otrzymał za to najwyższe odznaczenie papieskie - Order św. Grzegorza, odznaczenia belgijskie oraz członkostwo wielu instytucji naukowych, a jego kandydaturę wystawiono do Nagrody Nobla. Wielki patriota
Dzięki temu, że w czasie okupacji niemieckiej Lwowa prof. Weigl zatrudnił w Instytucie Produkcji Szczepionki wielu pracowników jako żywicieli wszy, uratował życie kilku tysiącom przedstawicieli polskiej inteligencji, w tym m.in. prof. Stefanowi Banachowi i prof. Eugeniuszowi Romerowi. "Wskutek patriotycznej postawy profesora Weigla i jego pracowników w czasie okupacji niemieckiej wzrosło znaczenie Instytutu jako ośrodka pełniącego funkcje osłonowe w stosunku do ludności polskiej, a zwłaszcza osób związanych z życiem konspiracyjnym. Wielkie w tym zakresie znaczenie miała możliwość uzyskiwania legitymacji zakładowych na blankietach firmowanych przez Oberkomando der Wehrmacht, dających swobodę poruszania się bez obawy zatrzymania w akcjach policyjnych, takich jak łapanki i wywozy do Niemiec na roboty. Legitymacje Instytutu stwarzały osobom związanym z konspiracją możliwość swobodnego poruszania się po mieście. W przypadku karmicieli wszy laboratoryjnych istniało uzasadnienie do co najmniej dwukrotnego wychodzenia z domu w ciągu dnia i wykorzystywania swobodnego czasu na cele konspiracyjne. Z tych względów osoby związane w wielkim zakresie z działalnością podziemną pracowały przeważnie w Instytucie jako karmiciele. Karmicielem wszy był między innymi szef sztabu Lwowskiego Okręgu AK major Karol Borkowiec (pseudonim 'Zenek'), były adiutant dowódcy 19 pułku piechoty Odsieczy Lwowa, który bardzo wysoko oceniał zasługi Instytutu dla AK. Karmicielką wszy była również docent Uniwersytetu Jana Kazimierza Stefania Skwarczyńska, która wówczas sprawowała kierownicze funkcje w podziemnych wydawnictwach. W zespole doktora Henryka Mosinga pracował Tadeusz Garliński, ściśle związany z konspiracyjną Delegaturą Rządu" - pisze Jerzy Gardynik w opracowaniu "Rola Instytutu Tyfusowego profesora Rudolfa Weigla w osłonie ludności i konspiracji polskiej w okupowanym Lwowie". Mimo ciężkich warunków, jakie istniały w okresie okupacji, prof. Weigl potrafił z wyłączonymi spod niemieckiej kontroli pracownikami stworzyć w Instytucie atmosferę sprzyjającą ożywionej działalności naukowej. Profesor Alfred Jahn w książce "Z Kleparowa w świat szeroki" wspomina: "U Weigla pracował prawie cały Uniwersytet Lwowski. Gdy karmiłem wszy, obok mnie siadywał znany lwowski psycholog profesor Kreutz, w pobliżu widziałem sławnego matematyka profesora Banacha". Przy zwiększonej produkcji szczepionki dla celów okupanta znaczna jej część, pomimo ścisłej niemieckiej kontroli, dostarczana była przez współpracowników profesora do leśnych zgrupowań AK, lwowskiego i warszawskiego getta, a nawet do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu i Majdanku. Jednym z dostarczycieli szczepionki był dr Mosing, który pod pretekstem wypróbowywania jej wartości uodpornił szczepionką kilka tysięcy ludzi najbardziej zagrożonych osadzeniem w więzieniu lub obozie. Narażając siebie i prof. Weigla na wielkie niebezpieczeństwo, zaszczepił nią również dzieci z sierocińca Braci Albertynów we Lwowie, a także alumnów i wykładowców rzymskokatolickiego seminarium lwowskiego i grupy inteligencji lwowskiej. Skazany na zapomnienie
Piotr Czartoryski-Sziler Tekst pochodzi z gazety "Nasz Dziennik" Materiał umieszczono za zgodą Redakcji. Wszystkie prawa zastrzeżone dla Redakcji gazety „Nasz Dziennik” |