Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Stanisław Grodziski "Z lwem w herbie"
Wiosną 1940 roku odbyć się miał we Lwowie piękny jubileusz: przygotowywano się do uczczenia sześćsetnej rocznicy włączenia miasta do Polski. Niestety, wydarzenia dziejowe potoczyły się inaczej - 22 września 1939 roku miasto zajęte zostało przez Armię Czerwoną.
Formalnie biorąc, było to mniej niż 600 lat. Lwów założony około 1240 roku przez księcia halickiego Daniela z dynastii Rurykowiczów i przekazany przezeń synowi Lwowi - skąd wzięła początek nazwa - pozostawał w rękach ruskich niemal przez sto lat. Nie było to jednak władztwo suwerenne; podporządkowany został wraz z Rusią panowaniu tatarskiemu.
Przyjmuje się, że panowanie polskie rozpoczął we Lwowie król Kazimierz Wielki, zajmując w 1340 roku Ruś Halicką po śmierci ostatniego z jej książąt, Bolesława Trojdenowicza. Możnaby jednak cofnąć się jeszcze o pięć lat.
Kiedy w 1335 roku wygasła halicko-włodzimierska linia Rurykowiczów, tron halicki objął książę Bolesław Trojdenowicz. Był to Piast po mieczu, z linii wywodzącej się od Konrada Mazowieckiego, Rurykowicz po kądzieli. Przeszedł wprawdzie na prawosławie, ale czuł się Polakiem i politykę prowadził wcale rozsądną - starał się chronić Ruś zarówno przed Tatarami, jak i przed Węgrami. Nie doczekawszy się potomstwa, pragnął przekazać tron halicki Kazimierzowi Wielkiemu; nim do tego doszło, Bolesław został otruty przez miejscowych bojarów, sprzyjających Tatarom.
Jeśli jednak liczyć będziemy tradycyjnie panowanie polskie we Lwowie od 1340 roku, to do pierwszego rozbiou Polski w 1772 roku upłynęło 432 lata.
W granicach monarchii habsburskiej, pod panowaniem austriackim pozostał Lwów od 1772 do 1918 roku, z krótką przerwą między wrześniem 1914 a czerwcem 1915 roku, kiedy podczas wojny światowej opanowali miasto Rosjanie, po raz pierwszy w swoich dziejach.
Krótki epizod z początkiem listopada 1918 roku, kiedy Lwów stać się miał stolicą "Republiki Zachodniej Ukrainy", przerwany został przez powstanie polskie. Starcy i młodzież (mężczyźni w sile wieku od dawna powołani byli do armii austriackiej) zdobyli miasto i bronili je - ciasno otoczone przez wojska ukraińskie - do kwietnia 1919 roku, kiedy pękła obręcz oblężnicza. Od listopada zatem 1918 do września 1939 roku, przez 21 lat, Lwów pozostawał w ręku polskim.
W sumie, razem z tamtymi 432 latami, byłoby to 453 (a licząc Bolesława Trojdenowicza, 458) lat polskości. Bardzo drobiazgowo wyliczone, bo w czasach austriackich, zwłaszcza podczas autonomii galicyjskiej, datującej się od 1861 roku, polskość tego miasta dla nikogo, łącznie z cesarzem Franciszkiem Józefem I, nie ulegała wątpliwości.
Ogromny to szmat czasu. Tym ważniejszy, iż rola, jaką Lwów w swych polskich czasach odgrywał - gospodarcza, polityczna, kulturalna - była niezwykła.
Rozbudowany i obdarzony szerokimi przywilejami przez Kazimierza Wielkiego, rozwijający się szybko w XIV i XV wieku, stał się niebywałą mozaiką etniczną. Osiadali w nim Niemcy, Ormianie, Żydzi, Grecy, Tatarzy, Wołosi, wcale nie na pierwszych miejscach Polacy i Rusini. Przybysze polonizowali się jednak szybko pod szczególną opieką polskich monarchów i skutkiem znacznej roli, jaką Lwów w obrębie Rzeczypospolitej odgrywał. Polonizacja - nie tylko poprzez napływ Polaków - wynikała z tolerancji językowej i religijnej. Nikomu nie przeszkadzano w używaniu swego języka, nie narzucano polskiego; urzędowy język, jakim król przemawiał w swych dokumentach do miasta, stanowiła łacina. Obok kościołów katolickich rytu rzymskiego (najliczniejszych), greckiego i ormiańskiego, funkcjonowały cerkwie prawosławne, zbory ewangelickie, synagogi żydowskie, meczety muzułmańskie. Miasto stawało się ruchliwą, zamożną bramą handlową, otwartą na wschód.
Owa brama stać się miała w XVII wieku redutą, broniącą Rzeczypospolitej od tego samego wschodu. Lwów odpierał liczne fale najazdów, pracowici mieszczanie stawali się kresowymi rycerzami. W 1648 i 1655 roku oblegał miasto Chmielnicki. Kiedy zażądał wydania mu lwowskich Żydów, mieszczanie odpowiedzieli, że "Żydzi, tak samo jak chrześcijanie, do obrony miasta, trudów wojennych i poświęcenia życia dla dobra ogólnego każdego czasu są gotowi". W 1672 roku atakowali miasto Kapudan Basza i Doroszeńko. W 1675 roku zagrożone było przez Nuradyna, w 1695 roku - przez Tatarów. W uznaniu zasług militarnych zdobył zaszczytny tytuł "Semper fidelis", uzyskał też w 1658 roku nobilitację, stając się w jednym rzędzie ze stolicami: Krakowem i Wilnem. Zdobyty został dopiero przez Szwedów.
Zubożały po klęskach i epidemiach, zniszczony w czasach Konfederacji Barskiej, przecież jeszcze próbował stawić czoła zaborcom. W 1772 roku protestował przeciw zmianie przynależności państwowej, zaś mieszczanie odmawiali udziału w uroczystościach instalacyjnych pierwszego gubernatora austriackiego, demonstrując wierność Stanisławowi Augustowi aż do początku 1773 roku.
Przyłączony do Austrii, stał się Lwów stołecznym miastem "Królestwa Galicji i Lodomerii". Doczekał się napływu wielkiej fali niemieckich i czeskich, ale zniemczonych, "beamterów". Nie dał się jednak zgermanizować, lecz przeciwnie - spolonizował większość z tych imigrantów. Rozwijając się gospodarczo, stał się wśród trzech dzielnic porozbiorowej Polski trzecim po Warszwie i szybko rosnącej Łodzi centrum ekonomicznym, ruchliwszym i silniejszym od Krakowa, Poznania i Wilna. Dzięki Uniwersytetowi, Ossolineum i wielu innym organizacjom odgrywał znaczną rolę na polu nauki i kultury. Archidiecezja rzymsko-katolicka z katedrą Najświętszej Marii Panny, w której Jan Kazimierz składał swoje śluby, ormiańsko-katolicka z katedrą Świętej Trójcy i grecko-katolicka z katedrą świętego Jura czyniły ze Lwowa centrum życia duchownego, a dla Rusinów, coraz powszechniej nazywających się Ukraińcami, centrum odrodzenia narodowego. Sejm krajowy galicyjski, działający w latach 1861-1914, czynił ze Lwowa poważne centrum polityczne, podporządkowane Wiedniowi, choć nie zawsze w pełni mu posłuszne.
Od Wiosny Ludów 1848 roku narastał we Lwowie konflikt między Polakami i Rusinami. Zrazu rozgrywający się w legalnych ramach galicyjskich instytucji autonomicznych, zwłaszcza w walce wyborczej do Sejmu krajowego i parlamentu wiedeńskiego oraz w starciach politycznych na sali sejmowej, przybierał coraz to ostrzejsze formy. W 1908 r. Andrzej Potocki, namiestnik galicyjski popierający konserwatywnych "Starorusinów" przeciw ukraińskim nacjonalistom, zamordowany został przez ukraińskiego studenta, Mirosława Siczyńskiego. Walka o demokratyzację prawa wyborczego, które dałoby sprawiedliwszy dla Ukraińców podział mandatów w Sejmie, zbyt późno bo dopiero w 1914 roku doprowadziła do kompromisowej reformy; nie sprawdzonej w praktyce na skutek wybuchu pierwszej wojny światowej.
Jak wiadomo, z końcem wojny walka o Lwów i cały teren byłej Galicji wschodniej aż po Zbrucz przybrała zaciekłe formy wielomiesięcznej, krwawej kampanii. Zakończyła się ona sukcesem strony polskiej - mieli bowiem Polacy wyraźną większość w samym Lwowie, choć stanowił on wyspę polskości na Rusi Czerwonej, otoczoną ukraińskim w swojej przewadze pierścieniem bliższych i dalszych wsi. W odrodzonej Polsce rychło zaleczył rany wojenne, odzyskując swe znaczenie gospodarcze i kulturalne.
22 września 1939 roku Lwów znalazł się w obrębie ZSRR, z przerwą na okupację hitlerowską w latach 1941-1944. Formalnie wszedł w skład Ukrainy, choć nie miało to wpływu na los społeczeństwa polskiego; wypieranie polskości zaplanowane zostało przez władze związkowe ZSRR i w równej mierze leżało w interesie podporządkowanych im władz republikańskiej Ukrainy.
Proces likwidacji polszczyzny rozpoczął się jesienią 1939 roku i trwa na dobrą sprawę do dziś. Od pierwszych aresztowań poprzez masowe deporatcje w latach 1940-41, egzekucje, skrytobójstwa i prześladowania w stosunku do inteligencji oraz zamożniejszego mieszczaństwa. Krwawy terror hitlerowski od 1941 roku, wspomagany przez ukraińskich nacjonalistów, w którym wyginęli lwowscy Żydzi, ale ogromne straty ponosili i Polacy. Z cofającą się armią hitlerowską opuszczali Lwów Niemcy, zamieszkujący w nim od pokoleń.
Od początku panowania tzw. "drugich bolszewików" w lecie 1944 roku, trwało drakońskie ustawodawstwo gospodarcze i otwarte, bezwzględne niszczenie polskiej tradycji kulturalnej. Służyła temu rusyfikacja oświaty, usuwanie polskich instytucji, nawet nazw ulic i wszelkich napisów - podpis "Adam Mickiewicz" na jego pomniku jest wyjątkiem - zamykanie kościołów, przekształcanych na magazyny, składy, sale gimnastyczne. Pacyfikacje ludności, połączone z tolerancją dla rzezi, dokonywanych na Polakach przez niektóre organizacje ukraińskie. Zapełnianie cel więziennych Zamarstynowa i Brygidek polską inteligencją i duchowieństwem wszelkich wyznań. Nie koniec to ponurego katalogu.
Nadeszła wielka akcja "repatriacyjna". Osobom narodowości polskiej i żydowskiej, posiadającym przed 1939 rokiem obywatelstwo polskie, przyznano prawo wyboru miejsca zamieszkania i przynależności państwowej: do Polski lub ZSRR. Ludzi, od wielu pokoleń tę ziemię za swą ojczyznę uważających, broniących jej i pracujących dla niej, uznano tym samym za obcych i dozwolono im - na twardych, wysiedleńczych warunkach - na "repatriację" za Bug i San. Była to nieludzka alternatywa: wyjechać do Polski w jej nowych granicach za cenę wyrzeczenia się ojcowizny, albo pozostać na ziemi swych ojców za cenę wyrzeczenia się polskości. Nastąpił masowy exodus.
Dziś ludność polską we Lwowie szacuje się na około 20 do 30 tysięcy. W mieście, liczącym obecnie około 900 000 mieszkańców, jest to odsetek bardzo skromny. Tym skromniejszy, iż gmina polska ma niewielki procent własnej inteligencji, surowo do niedawna prześladowanej, przerzucanej w głąb ZSRR. Służą tej gminie dwie szkoły polskie. Spotkać się z gminą polską można w niedzielę po nabożeństwie, w dwóch już tylko kościołach rzymsko-katolickich: katedralnym i św. Antoniego na Łyczakowie.
Równolegle do procesu likwidacji polszczyzny przebiegał proces rutenizacji i rusyfikacji. Do miasta, w którym niewielki procent stanowili Ukraińcy, napływała ukraińska ludność z bliższych lub dalszych wsi, z małych miasteczek. Władze związkowe masowo osiedlały w tym mieście Rosjan z głębi ZSRR; otrzymywali oni w ramach gospodarki kwaterunkowej najlepsze lokale w samym śródmieściu. Aparat partyjny, aparat administracyjny, władze wojskowe składały się w przewadze z Rosjan.
Miasto przepełnione pamiątkami wielowiekowego władztwa polskiego, pamiątkami kultury z czasów Rzeczypospolitej, czasów galicyjskich, Polski międzywojennej, zamieszkałe dziś jest przez ludność, która do owych pamiątek ma całkiem inny stosunek. Rosjanom są one obojętne lub niezrozumiałe, tym samym skazane na zniszczenie lub zapomnienie. Dla Ukraińców tylko niektóre z nich - jak Stauropigia czy Święty Jur - wiąża się z własną przeszłością narodową. Inne są im wrogie - przecież pomnik Iwana Franki na cmentarzu Łyczakowskim przedstawia kamieniarza, druzgocącego kilofem bryłę, której kształt przypomina granice Polski międzywojennej; Cmentarz Orląt Lwowskich ulec miał zasypaniu i całkowitej likwidacji. Nie sprzeciwiano się więc polityce partii komunistycznej, zamieniającej piękne kościoły na magazyny i składy, bądź skazującej je na ruinę. Likwidującej "Panoramę Racławicką", niszczącej dowody, iż kiedyś było to polskie miasto. Usuwającej pomniki polskich bohaterów narodowych, także i tych, których działalność przynosiła bezpośrednie korzyści miastu.
Dla nowej ludności miasta obca była tradycja szlachecka polska, tradycja Lwowa, który był "Semper fidelis", w którym ogłoszono Matkę Boską Królową Korony Polskiej i w którym usypano kopiec w trzechsetną rocznicę Unii Lubelskiej.
Owa zbędna dla obecnej ludności Lwowa tradycja dziejowa nie może być udźwignięta przez liczebnie, materialnie i organizacyjnie słabą ludność polską, jaka dziś to miasto zamieszkuje.
Nieodzowna jest owym wysiłkom zorganizowana, planowa pomoc ze strony państwa polskiego.
Ciąży bowiem na społeczeństwie polskim, niezależnie od jego obecnego stanu materialnego, obowiązek wydatniejszego niż dotychczas wsparcia tych wysiłków. Na płaszczyźnie, wynegocjowanej między Warszawą a Kijowem. Po ułożeniu od nowa stosunków ze społeczeństwem ukraińskim, tak, aby nie raniąc jego tradycji narodowej, uszanować i ochronić polską, w myśl dewizy uwiecznionej na Kopcu Unii Lubelskiej: "Wolni z wolnymi, równi z równymi".
Powyższy artykuł stanowi poszerzoną przez Autora wersję tekstu publikowanego w "Dzienniku Polskim" z dnia 29.XI.1991 r., nr 276 (14435).
1 Niedawno doszedł mały, stary drewniany kościółek na północnych peryferiach miasta - w Zboiskach.
Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.