Do historii stworzenia Lwowskiej Galerii Obrazów

Kiedy o zmroku gasnącego lutowego dnia dziwna ekipa z napakowanymi saniami przekroczyła granicę, pozostawiając na stacji w Li-powcu obwodu Winnickiego zdziwionych i zmarzniętych żołnierzy rosyjskiej straży granicznej (zima 1907-go roku była bardzo mroźna), i ruszyła w kierunku Lwowa, ludzie prowadzący ekspedycję wreszcie z ulgą odetchnęli - udało się! Oto jeden z fragmentów przygody, który widzę, kiedy fakt za faktem odtwarzam historię stworzenia we Lwowie Galerii Obrazów. Staram się to robić, stosując zasadę kojarzenia faktów, którą na potwierdzenie własnych myśli znalazłam u historyka M. Jakowenki. Wykorzystując konkretne realia tworzę swoją wizję wydarzeń, które miały miejsce 90 lat temu chociaż rozumiem, że nikt nie może dokładnie wiedzieć jak wyglądały one w rzeczywistości.

Oczywiste są dwie rzeczy. Po pierwsze - powstanie Galerii Obrazów nie było dziełem przypadku czy zbiegiem okoliczności, a było wynikiem szeregu planowych zabiegów. Po drugie - stworzenie tego muzeum odbyło się prawdziwie po lwowsku - nie obeszło się bez plotek, intryg i skandali. Krytycy krytykowali wszystko i wszystkich: że nie trzymano się programu i metody, że nie ci ludzie biorą w tym udział, że w taki sposób nie stworzy się galerii, bo tak robiono 100 lat temu itd., itp.

Spróbujmy więc wyobrazić sobie nasze miasto na początku XX wieku. Miasto - o przepięknej architekturze, dawnych tradycjach i kulturze - ma tylko jedno muzeum państwowe Przemysłu Artystycznego, które otwarto w roku 1874. Oczywiście, istniały liczne prywatne zbiory, oprócz tego, w dobrym tonie u zwykłych mieszczan było posiadanie przyzwoitych obrazów w mieszkaniach. Kupienie dzieła sztuki nie stwarzało trudności - przepełnione antykwariaty wabiły chętnych swoimi sekretami, oprócz tego sporo znanych dziś malarzy uczyło się i tworzyło we Lwowie. Już w roku 1837 lwowianie mieli okazie oglądania pierwszej wystawy dzieł sztuki ze zbiorów miejscowych kolekcjonerów. Możliwe, że w szeregu wypadków, które poprzedzały stworzenie Miejskiej Galerii, pierwszym krokiem stało się przekazanie miastu w darze kolekcji obrazów i rycin przez majora Kiinhla w 1874 r. Rada Miejska, nie mając odpowiedniego pomieszczenia, 130 obrazów i 1660 rycin oddała na przechowanie Zakładowi im. Ossolińskich. Podczas Wystawy Krajowej, trwającej od 5 czerwca do 15 października 1894 r. we Lwowie, można było zapoznać się z retrospektywą malarstwa w Galicji, oglądając obrazy ze zbiorów prywatnych. W początkach XX w. Lwów ogarnął prawdziwy muzealny szał. W roku 1905, początkowo jako prywatną fundację Metropolity Andrzeja Szeptyckiego otwarto Muzeum Cerkiewne, które w 1908 r. przemianowano na Ukraińskie Muzeum Narodowe. Do nowego, specjalnie zbudowanego gmachu (przy ul. Hetmańskiej 20, obecnie al. Swobody 20), przenosi się w 1904 r. Muzeum Przemysłowe. Przygotowuje się do otwarcia Muzeum im. króla Jana III w Królewskiej Kamienicy w Rynku, zakupionej specjalnie na ten cel.

Ta ogólna tendencja domagała się również zgromadzenia w jednym miejscu dzieł sztuki dawnej oraz nowych prac ówczesnych malarzy polskich: Grottgera, Wyspiańskiego, Malczewskiego, Wygrzywalskiego i innych, które przypadały prochem w Archiwum Miejskim, Ratuszu i na ścianach licznych biur. Sprawą tą zajęło się kilka osób, pierwszym wśród nich był Tadeusz Rutowski - długoletni wiceprezydent, a później prezydent miasta Lwowa. Sławny polityk był świetnym znawcą sztuki. Drugim był Aleksander Czołowski - dyrektor Archiwum Miejskiego, autor licznych prac historycznych. Właśnie on, rok za rokiem zbierał stare obrazy oraz inne pamiątki z przeszłości, składając je w jednej z sal Archiwum.

W 1902 roku dr. Władysław Dulęba wniósł do skarbca miasta 5000 koron "na kupno dzieł sztuki". W roku 1903 nadarzyła się pierwsza okazja, i magistrat kupuje płótno Wilhelma Le-opolskiego "Śmierć Acerna". W tym samym czasie zostały także zakupione obrazy "Polonia" Jana Styki i "Śluby Jana Kazimierza" Jana Matejki. W 1904 r. na jubileuszowej wystawie Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie zakupiono trzy obrazy, między innymi "Filistrów" E. Okunia. Ze względu na brak pomieszczeń te oraz inne dzieła sztuki zdobiły ściany kancelarii Prezydenta miasta, gabinety i korytarze Ratusza, salę posiedzeń Rady Miejskiej. W 1905 r. mieszczanin lwowski Szymon Michał Toepfer podarował miastu 59 obrazów i szkiców. Później, w czasach pierwszej wojny światowej, A. Czołowski zwrócił uwagę na kolekcję znanego mecenasa nauki i sztuki Bolesława Orzechowicza w Kalnikowie i pomógł przewieźć ją do Lwowa, tym samym ratując od roz-kradzenia. Z wdzięczności B. Orzechowicz podarował miastu swoją kolekcję, która potem weszła do nowoutworzonej Galerii Miejskiej pod nazwą "Zbiór Bolesława Orzechowicza".

Otóż, istnieją podstawy do stworzenia takiego muzeum jak Galeria Obrazów, są też osoby, które o tym marzą, oprócz tego są odpowiednie warunki finansowe, umożliwiające kupno nowych dziel sztuki.

W związku z sytuacją polityczną w Imperium Rosyjskim w latach 1905-1907 przez Lwów przewożono setki dzieł sztuki, które antykwariusze skupowali na Podolu i Wołyniu. Często te dzieła sztuki sprzedawane kupcom zagranicznym osiadały w zbiorach prywatnych Wiednia, Berlina, Petersburga. Do rąk Czołowskiego trafił właśnie ładnie wydany, wprawdzie bez tytułu, katalog, który zawierał setki nazw wybitnych dzieł sztuki. Jeden z handlarzy B. Domhelm sytuację przedstawił intrygująco: owszem, jest na sprzedaż ogromny zbiór, cały majątek i wszystko to można kupić, ale niezwłocznie - ponieważ właściciel rozesłał katalogi, kiedy tylko minie zima przyjadą kupcy z Niemiec i Francji a wtedy już będzie za późno. W Muzeum Przemysłowym odbyła się niemal że "rada wojenna", zdecydowano - jeśli katalog oraz Domhelm mówią prawdę, trzeba zabierać się do tej sprawy bez zwłoki. Od tej chwili zaczyna się historia nabycia zbioru na Ukrainie, historia z elementami hochsztaplerstwa, nieco detektywistyczna, która nie schodziła ze szpalt ówczesnych czasopism przez cały rok.

Cóż to była za kolekcja i gdzie się znajdowała? W województwie Winnickim, powiecie Lipowieckim, we wsi Sitkowce (Sitkiwci), przez długie lata zbierał dzieła sztuki Jan Jakowicz - współwłaściciel i kierownik dwóch cukrowni. Przypomnijmy tu znanych mecenasów i kolekcjonerów Chanenków oraz Tereszczenków, którzy również byli przemysłowcami, właścicielami cukrowni. Większa część kolekcji Jakowicza pochodziła ze zbiorów, które należały do króla Stanisława Augusta oraz bogatych rodzin szlacheckich: hr. Potockich w Tulczynie i Sitkowcach, hr. Przezdzieckich z Czarnego Ostrowa, Dębowskich. Katalog zbiorów wyliczał około 400 obrazów, między innymi płótna Rafaela, Rembrandta, Rubensa, Van Dycka, Veronese, Tintoretto i innych mistrzów oraz dużą kolekcję akwareli, rysunków, mebli, gobelinów, fajansów. Jakowicz był wystraszony chłopskimi powstaniami w latach 1905-1907 - pisał w liście: "jeśli wychodzę dokądś, zawsze wzdrygam się na myśl, że wszystko to może spłonąć od jednej zapałki".

Pierwszy pojechał do Sitkowic jeden z członków lwowskiej komisji W. Stroner - kustosz Muzeum Przemysłowego - i odrazu przysłał depeszę, że kolekcja jest ogromna, 19 przepełnionych pokoi. Pozostali członkowie komisji - T. Rutowski, A. Czołowski, prof. St. Rejchan, prawnik A. Lisiewicz wyjechali do Sitkowic piątego i przebywali tam do ósmego lutego. W ciągu trzech dni w dzień i w nocy oglądali każdy przedmiot, każdy obraz i w żaden sposób nie mogli ustalić ceny. Zgadzali się co do jednego, że przegapić kolekcji nie można, koniecznie należy ją kupić w całości. Nużące targi nie doprowadziłyby do niczego, gdyby nie nawinął się Domhelm, który za pewną prowizję namówił Jakowicza do zniżenia ceny - ustalono sumę 200000 koron. 12 lutego otrzymano zgodę Magistratu, a 13 lutego - sekcji finansowej, na wypłacenie sumy 225000 koron. Pojawił się teraz nowy problem: w jaki sposób przewieźć taką ilość rzeczy przez granicę. Istniał przecież dekret zabraniający wywozu dzieł sztuki za granice Imperium Rosyjskiego.

I oto powracamy teraz do pierwszych zdań o mroźnym lutowym wieczorze... W końcu jednak, 106 paczek szczęśliwie dojechało do Lwowa. Potem były gorączkowe przeliczenia i sprawdzanie, jak zwykle czegoś zabrakło, a brakowało właśnie paczki z Rafaelem i Brueghe-lem. Wyjaśniono, że w pośpiechu ją zostawiono, za kilka dni przywiozła te obrazy córka Jakowicza. Wkrótce zorganizowano imprezę pod tytułem "Wystawa zakupu na Ukrainie". Wydany został "Przewodnik Tymczasowy", a otwarcie wystawy odbyło się pod koniec lutego w salach Muzeum Przemysłowego.

Opinia publiczna o nabytku na Ukrainie była rażąco sprzeczna: jedni cieszyli się i popierali tę akcję, lecz byli w mniejszości; większość, i w polskiej i w ukraińskiej prasie, ganiła i kolekcję i jej właściciela, a także sposób, w który została zakupiona i cenę. Dostali za swoje i ci, którzy dokonali tej transakcji. Wysuwano przypuszczenie, że większa część kolekcji to falsyfikaty, że "Madonna", którą przypisywano Rafaelowi, jest dziełem całkiem innego malarza itd. Od tego momentu rozpoczęło się życie Miejskiej Galerii Obrazów, która jeszcze przez jakiś czas poniewierała się po cudzych kątach. Prowadzono starania i rozmowy o budowie dla tej kolekcji Pałacu Sztuki. Projekt opracowany przez prezesa Towarzystwa Politechnicznego Wincentego Rawskiego i architekta miejskiego Michała Łużeckiego jednak pozostał nieurzeczywistniony.

Po śmierci znanego pisarza i historyka Władysława Łozińskiego w roku 1912 jego przepiękne zbiory, które znajdowały się we własnym budynku (przy ul. Ossolińskich 3, obecnie ul. Stefanyka 3), zgodnie z testamentem przeszły na własność miasta. Spadkobierca Władysława Łozińskiego - Walery Łoziński, po pewnym czasie odsprzedał Magistratowi oddziedziczony budynek i tym sposobem Galeria Miejska otrzymała swoją obecną siedzibę.

Były to dzieje dni dawno minionych. Ale najważniejsze wydarzenia w losach skarbów Galerii Obrazów oraz ludzi z nią związanych, miały nastąpić dopiero w przyszłości...

Natala FILEWICZ (Nr 26, luty 1997)


Copyright 1996 Wydawnictwo "Centrum Europy"
Lwów ul. Kościuszki 18
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót
Licznik