Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.


Jan Adamczewski Posąg ze Zbrucza



Dawne więzienie św. Michała. Dziś na powrót chyba najpiękniejszy pałac Krakowa. I chyba najładniejsza w Polsce siedziba Muzeum Archeologicznego. Dyrektor dr Jacek Rydzewski z dumą oprowadza po salach. Przypomina stare dzieje, kiedy to korytarze zawalone były gruzem, a małe ciemne pokoiki-cele niczym nie przypominały dzisiejszych sal.

Mijamy królestwo prof. dr Kazimierza Bielenina - piece do wytopu żelaza. Sala zakończona jest półokrągłą jak gdyby apsydą. Olbrzymia, na całą ścianę fotografia starych dębów. Na ich tle stoi kamienny posąg o czterech twarzach - to Światowid. Sławny zbruczański Światowid.

Wschód - Zachód

"I począł Włodzimierz panować sam... Składano im żertwy, mianując bogami. I przyszedłszy Dobrynia do Nowogrodu postawił Peruna bałwana nad rzeką Wołchowem. Składali mu Nowogrodzianie żertwy jako bogu" - tak pisał w swojej kronice "Powieść doroczna" mnich ławry peczerskiej w Kijowie - Nestor, zwany także Latopisem (ur. ok. 1053, zm. po 1113 r.).

Z kolei relacja Sakso, zwanego również Gramatykiem, z XII wieku:

"W świątyni (Altenkirchen, Rugia) stał posąg ogromny, wielkością przewyższający postać ciała ludzkiego, czterema głowami zdawał się patrzyć... trzymał róg z rozmaitego kruszcza zrobiony. Opodal widziało się uzdę i siodło bóstwa".

Obie te relacje są istotne. Pierwsza dotyczy religii Słowian wschodnich, druga: Słowian zachodnich. Granicą między Słowianami zachodnimi i wschodnimi był Zbrucz. A Światowid zbruczański został wykonany przez rzeźbiarza, który pozostawał pod różnym wpływem, także, wpływem wysokiej kultury śródziemnomorskiej. Posąg jest tak wyjątkowo wspaniałym egzemplarzem, że niektórzy kwestionowali nawet jego autentyczność.

W wodzie straszy

W sierpniu 1848 roku w Zbruczu (lewy dopływ Dniestru) znaleziono kamienny posąg. Kto go pierwszy znalazł, kto zarządził wybobycie i przechowanie? Na te pytania odpowiada szczegółowo doc. Gabriel Leńczyk w pracy pt. "Świtowid zbruczański".

Jan Krzeptowski, zarządca lasu w Horodnicy, przeprowadzając wywiad z miejscową ludnością, pisał m.in. w liście z 14 lutego 1902 roku: "Nasłuchałem się dość różnych wersji, jedna nieprawdopodobniejsza od drugiej. Pomiędzy innymi wyróżnia się tylko jedna, która załuguje na wiarę. Olena Krzyształowicz, 99-letnia staruszka z Trybuchowiec całkiem przytomna na umyśle opowiadała, że gdy miała 33 lata i pasła nad Zbruczem bydło swego ojca, dwóch pastuchów: Marcin Bartoszewski i Iwan Chałaman opowiadali jej nieraz, że kąpiąc się w Zbruczu znaleźli kamiennego bożka, bliżej naszego brzegu..."

Z kolei Kazimierz Bieńkowski opowiadał w 1873 roku Edwardowi Pawłowskiemu, konserwatorowi ze Lwowa, że to on właśnie jadąc konno brzegiem Zbrucza w 1848 roku dostrzegł bałwana wystającego ukośnie z wody; przy pomocy ekonoma Gawłowskiego wyciągnął kilku parami wołów posąg z rzeki i złożył go na dziedzińcu dworu w Liczkowcach, gdzie przeleżał kilka lat... Historia zanotowała jeszce kilka innych relacji.

Gabriel Leńczyk, który wnikliwie przestudiował wszystkie zapisy, odtworzył przebieg wydobycia posągu z rzeki: A więc: chłopcy-pastuchy natknęli się na zalany wodą posąg, płaskorzeźb nie dostrzegli i potraktowali słup jako jeden z przybrzeżnych kamieni. Dopiero gdy Zbrucz wystąpił z brzegów i w postawę prawie prostopadłą podniósł z dna posąg kamienny, po opadnięciu wody w rzece wynurzyła się jego głowa "podskakując" na mknącej fali jak głowa topielca. Zjawisko to wywołało poruszenie wśród ludzi prostych, tak łatwo ulegających złudzeniom, a skłonnych zawsze do zabobonów i tworzenia naprędce legend. Tej psychozie o strachach pod Sokolicą ulegli również gajowi i nadgraniczni strażnicy. Gajowi zawiadomili leśniczego w Postołówce, strażnicy - mandatariusza w Liczkowcach.

Zbrucz - Kraków

Dalej akcaja potoczyła się szybko. Po odbytej na miejscu naradzie leśniczego, rządcy i mandatariusza (jeden ze strażników skoczył nawet do wody, aby stwierdzić, że to słup - a nie topielec) postanowiono sprowadzić z dworu wóz z trzema parami wołów. Na wystającą z wody głowę zarzucono sznur i wołami słup wyciągnięto na brzeg. Potem załadowano go na wóz i przewieziono do mandatariusza w Liczkowcach. Tam też zrzucono posąg pod stodołą. W Zbruczu przestało straszyć.

Od mandatariusza odebrał go po 6 miesiącach Mieczysław Potocki, który zimą 1849 roku przewiózł posąg saniami do Kociubińczyk. Niedaleko znajdowała się mogiła. Na tym kopcu zamierzał Potocki ustawić posąg tak, by go wszyscy przejezdni mogli oglądać. Ale miejscowi chłopi zagrozili: "Jeśli postawi pan jakiegoś Turka, to my go w kawałki rozbijemy".

14 maja 1850 r. Towarzystwo Naukowe Krakowskie zwróciło się do wszystkich zacnych i oświeconych obywateli, aby przyczyniając się do rozjaśnienia przeszłości... wpływem swoim, radą, darami samych przedmiotów starożytności... przyłączyć się zechcieli do dzieła...

Apel ten dotarł także do Mieczysława Potockiego, który szybko, bo 15 listopada 1850 roku zawiadomił, że u niego znajduje się posąg kamienny wydobyty ze Zbrucza w czasie niskiego stanu wody. W liście tym po raz pierwszy użył określenia Światowid, które już na zawsze przylgnęło do kamiennego posągu. W 1851 r. Światowid furmanką odbywa podróż do odległego o 18 km Husiatyna, a stamtąd drogą kołową - do Krakowa. Kolei wtedy jeszcze tu nie było.

Dalsze jego losy były różne. Raz Światowid byłna wozie, raz pod wozem. W Krakowie jechał drogą królewską. Przejechał ul. Grodzką, objechał Rynek, a potem św. Anny do Biblioteki Uniwersyteckiej, w której stał 8 lat. Prasa szeroko informowała, że przybywa posąg pogańskiego bożka. Bigotki uznały go za antychrysta godnego potępienia, zaś z faktu przybycia akurat w Wielkanoc liberałowie wyciągali wniosek, iż już wkrótce powstanie wolna Polska. W 1858 roku Światowid jest ozdobą wystawy archeologicznej i właściwie jednym z pierwszych eksponatów Muzeum Archeologicznego w Krakowie.

Okupację podczas ostatniej wojny przetrzymał w dziwny sposób: K. Novotny z Wiednia, zarządca hitlerowski, na karcie opisowej przedstawił Światowida jako posąg... Wikinga. Po wyzwoleniu wystawiany był w muzeum przy ul. św. Jana. Rzeźbiarz Stanisław Szukalski, znany z ekscentrycznych pomysłów, proponował, umieszczenie posągu ze Zbrucza w Smoczej Jamie pod Wawelem.

Ofensywa filologów

Prezes Akademii - prof. dr Kazimierz Nitsch wyrażał się z przekąsem o autentyczności posągu. Nagła śmierć doc. dr Tadeusza Reymana (dyrektora Muzeum do 1955 r.) nie pozwoliła na dokończenie pracy o Światowidzie. Kontynuacji tego dzieła podjął się Gabriel Leńczyk.

W XIX wieku życie archeologa nie było łatwe. Propfesor Uniwersytetu Wrocławskiego T. Momrusen określił archeologię jako niewinną zabawkę i wesołą rozrywkę wysłużonych lekarzy, obywateli ziemskich, emerytowanych oficerów, nauczycieli ludowych i wiejskiego duchowieństwa. Aleksander Brückner protestował: "więc filologia pod ławkę, a archeologia na kołek". A o posągu ze Zbrucza powiedział wprost: "Pseudoświatowid ze Zbrucza, nawet gdyby był najzupełniej autentyczny, tj. prastary, o czym jeszcze bardzo wątpię, słowiańskim być nie może w żaden sposób".

Profesor Tadeusz Sinko, posługując się metodami filologicznymi, podtrzymał wątpliwości A. Brücknera, a nawet zdecydował się na ostry atak. Także Paweł Jasienica w książce "Świt słowiańskiego jutra" poddał się opinii filologów i pisał: "istnieje bowiem podejrzenie, że bogobojni krakowianie dopuszczają się podwójnego bałwochwalstwa. Primo: składają przy zwiedzaniu zbiorów ofiary pogańskiemu bożkowi w postaci kwiatów, secundo: otaczają czcią falsyfikat".

Czterogłowy posąg z Arkony nosi miano Światowita, czterotwarzowy posąg ze Zbrucza nazywany Światowidem. Niby nazwy podobne, ale nie te same. Dlaczego? Mieczysław Potocki "chrzcząc" posąg przyjął możność pochodzenia nazwy Światowid (nie, jak chce XII-wieczny Helmot, od św. Wita), lecz od "świat" i "widzieć". Dlatego Światowid! Trudno orzec, co jest poprawniejsze: Światowit czy Światowid. Językoznawcy tego problemu jeszcze nie rozstrzygnęli.

Co archeolodzy mogli przeciwstawić zarzutom filologów? Wyniki badań laboratoryjnych, mikroskopowych, fizycznych, chemicznych! Badania technologiczne posągu przeprowadził prof. Rudolf Kozłowski, konserwator wawelski, autor odkrywczych teorii badawczych.

Cała powierzchnia kamienia została dokładnie przestudiowana. Uzupełniono to studiami mikroskopowymi. Skorzystano z pomocy uczonych ukraińskich przy opracowywaniu materiałów porównawczych pochodzących z mioceńskich formacji wapiennych z okolic Husiatyna. Wyniki badań mikroskopowych, makroskopowych, analiza kroplistych nacieków na powierzchni, warstwowych nacieków na tylnej stronie posągu, nacieków żelaza, resztek polichromii, mułów - pozwalają stwierdzić, że zabytek to najzupełniej autentyczny.

Kamienny posąg liczy 2,57 m wysokości. Ma kształt słupa czworościennego o przekroju niemal kwadratowym (29-32 cm). Każda ściana ozdobiona płaskorzeźbami. Nie opisuję szczegółowo, gdyż zbruczańskiego Światowida należy zobaczyć samemu. Eksponowano go niezwykle starannie i efektownie. Zresztą wart jest tego. Zdaniem specjalistów, pochodzi z okresu nie wcześniejszego jak IX wiek i jest niewątpliwie wyjątkowym, imponującym dziełem, jakie z tego okresu posiadamy. Zapraszamy do krakowskiego Muzeum Archeologicznego.

Jan Adamczewski

(W opracowaniu wykorzystano: Gabriel Leńczyk "Światowid Zbruczański", Materiały archeologiczne, Rudolf Kozłowski "Badania technologiczne posągu Światowida z Muzeum Archeologicznego w Krakowie", Ochrona zabytków nr 2-3)

JAN ADAMCZEWSKI ur. 1923 w Poznaniu, prozaik, publicysta, reportażysta. W czasie II wojny żołnierz II Korpusu gen. Andersa. Pracował w prasie poznańskiej i krakowskiej (m.in. w Dzienniku Polskim, Echu Krakowa, Przekroju, Życiu Literackiim). Jest członkiem założycielem Stowarzyszenia Autorów Polskich, byłczynny w jego władzach, członkiem Związku Literatów Polskich, laureatem kilkudziesięciu konkursów publicystyvcznych i reporterskich, oraz nagród) w tym nagrodas M. Krakowa, 1970). Napisał ponad 20 książek, głównie na tematy krakowskie, tłumaczonych na wiele języków, w tym "Mikołaj Kopernik i jego epoka" na 16 języków (dwukrotnie wydana w Japonii).

Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik