Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.


Zofia Sokolnicka-Izdebska* 

"Historia Kościoła we Lwowie od 1939 roku**"
Cz. 2


W kwietniu 1948 roku miało miejsce ważne i szczęśliwe dla naszego kościoła wydarzenie, mianowicie zwolnienie i powrót z obozu karnego ks. Władysława Kiernickiego 19, franciszkanina, imię zakonne o. Rafał, zwanym na ogół księdzem Rafałem. Miał wówczas 36 lat (ur. 3 maja 1912 r.). Mimo słabego zdrowia zrujnowanego w obozie, jest to człowiek o niespożytej energii i nieugiętej woli. Wyświęcony w 1939 r., wstąpił podczas okupacji niemieckiej do AK, a nie mogąc występować z bronią w ręku, był w łączności. Gdy w 1944 r., po powtórnym zajęciu Lwowa przez bolszewików, zaczęło się prześladowanie AK-owców, o. Rafał brał udział w tajnym zebraniu 20. Niestety milicja ich odkryła, jednak uczestnicy zdołali częściowo uciec. O. Rafał osłaniał odwrót, przy czym sam został aresztowany. Przebywał czas jakiś w więzieniu we Lwowie, a potem w "pokazowym" obozie w Riazaniu niedaleko Moskwy. Jego czynna natura nie pozwalały mu jednak siedzieć biernie. Oprócz posług kapłańskich nieraz zamiatał podwórze za któregoś z współwięźniów. Wreszcie o. Rafał postanowił uciec z obozu. Przygotował się do tego skrupulatnie ale na nieszczęście przyłączył się do niego jeden z towarzyszy niedoli. Zdołali wydostać się z obozu, ale ten kompan obtarł sobie nogi i namówił o. Rafała, żeby wsiąść do pociągu. Niestety tam ich złapano, ale gdy strażnicy zdrzemnęli się, o. Rafał otworzył okno i wyskoczył. Na nieszczęście zgubił okulary, a że miał krótki wzrok, nie mógł szybko uciekać. Strażnicy zatrzymali pociąg, dogonili Ojca i zawieźli z powrotem do obozu. Tam zbity leżał dłuższy czas na betonie. Przeszedł w obozie skręt kiszek i operację.

Po odbyciu kary i powrocie do Lwowa, rzucił się w wir pracy duszpasterskiej i stał się duszą naszej katedry. Wygłaszał płomienne kazania. Spowiadał przeważnie w czasie rekolekcji do późnych godzin nocnych. Wzywany do chorych, często z dalszych okolic, jeździł do nich nieraz autami ciężarowymi. Kiedyś spiesząc się od chorego do kościoła, chciał skrócić drogę przez zamarznięty staw, ale lód się załamał i o. Rafał wpadł po pas do wody. Nie zważał na to i udał się do kościoła. Nazywano Ojca Szaleńcem Bożym.

Ciężki dla naszego kościoła był rok 1949: umarło w nim trzech księży. 25 marca - 35 letni ks. St. Płoszyński; miał sarkomę w gruczole ślinowym. Operowany żył jeszcze jakiś czas ale na skutek przerzutów zmarł. Jego pogrzeb był olbrzymią manifestacją katolickich mieszkańców Lwowa. Pracowałam wtedy na uniwersytecie im. Iwana Franka (dawnego naszego UJK). Uciekłam z jakiegoś zebrania, żeby udać się na pogrzeb, co mi ostro wypomniała, jak również mojej koleżance, nasza kierowniczka katedry.

Przed pogrzebem ciało ks. Płoszyńskiego leżało na katafalku w naszym kościele. O. Rafał miał kazanie podnosząc zasługi zmarłego, po czym kondukt żałobny przeszedł przez śródmieście na Cmentarz Janowski. Ciało wieziono zwyczajem przedwojennym w karawanie. Były takie tłumy, że tramwaje stanęły. Pochowano księdza w grobowcu oo. Jezuitów.

Drugim a kolei księdzem, który zmarł tego samego 1949 roku, 30 kwietnia, był staruszek, proboszcz kościoła Najśw. Maryi Panny Śnieżnej, ks. Piwiński. Pochowano go cichaczem, żeby uniknąć manifestacji, na Cmentarzu Janowskim.

6 czy 7 listopada 1949 r. zmarł ks. Zygmunt Truszkowski, jako ofiara więzienia. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim.

W lecie 1951 r. o. Rafał sprawił sobie motocykl. Przedtem dojeżdżał do pracy na rowerze. Gdy Ojciec uczył się jazdy, pedał motocykla uderzył go bardzo silnie w nogę. Ojciec nie chciał się położyć, ale dr Kopystiański, zdolny i znany chirurg, który go leczył, zapowiedział, że nie podejmie się kuracji, o ile pacjent nie położy się. Ponieważ był to okres święta Matki Boskiej Wniebowziętej i wielki napływ wiernych z prowincji, nieraz bardzo dalekiej, o. Rafał przeniósł się do mieszkania organisty przy katedrze i tam spowiadał na leżąco.

W 1952 roku władze nakazały przeprowadzenie remontu katedry od zewnątrz. Po działaniach wojennych gmach nosił jeszcze ślady kul. Pewnego dnia, przechodząc przez zakrystię usłyszałam słowa: "Ksiądz taki zmartwiony..." W głowę zachodziłam co mogło być tego przyczyną, ale wkrótce moja ciekawość została zaspokojona, bo o. Rafał ogłosił z ambony o remoncie i prosił o datki pieniężne. Ludzie tak chętnie dawali, że po jakimś czasie ojciec zwrócił się do wiernych z podziękowaniem i powiedział, że ma już dosyć pieniędzy na przeprowadzenie remontu. Bardzo kosztowne były rusztowania do takiego wielkiego gmachu. Za radą o. Rafała użyto platformy na linach, co wtedy było rzadkością. Nieraz widywano ojca doglądającego robót osobiście.

W późniejszych latach odnowiono wszystkie boczne kaplice a w roku 1978 chciano przystąpić do odnowienia głównej nawy. Tymczasem władze nie zgodziły się na przeprowadzenie remontu we własnym zarządzie i rusztowanie wewnętrzne stało parę lat. Komitet katedralny z dzielną dr Pelczarską 21 na czele jeździł do Kijowa i do Moskwy. Wreszcie postawiono na swoim, ale remont przeprowadzono tylko częściowo. Jeszcze rusztowanie zostało na połowie górnej nawy, bo z robotnikami są również kłopoty - sprowadzano ich aż z Wilna.

Po śmierci naszych księży w 1949 r. kościół Najśw. Maryi Panny Śnieżnej był jakiś czas otwarty i prowadził go ks. Lendzian 22 (o ile dobrze pamiętam jego nazwisko). W kościele św. Marii Magdaleny był ks. Karaś 23. Kiedy i dlaczego tych księży usunięto, nie mam danych. Kościół św. Marii Magdaleny był otwarty, a w niedzielę i święta dojeżdżał do niego o. Rafał.

Szczęśliwym bardzo wydarzeniem wśród fali niepowodzeń był powrót z obozu ks. prałata Zygmunta Hałuniewicza 24, który przed wojną był kanclerzem Kurii. Najdłużej ze wszystkich naszych księży, bo 10 lat przebywał w obozie karnym a przed wypuszczeniem, chcąc jak najprędzej wrócić do Lwowa, by pomagać naszym księżom, wiązał siatki na kard, aż do pokaleczenia sobie palców.

Ks. Hałuniewicz wrócił do Lwowa w maju 1955 r. w wieku lat 66 (ur. 27 VI 1889 r.). Po powrocie objął kościół św. Marii Magdaleny. Ks. prałat był człowiekiem zrównoważonym, zawsze pogodnym i uprzejmym, życzliwym ludziom, wygłaszał mądre kazania. Nastrój w tym kościele, do którego uczęszczała przeważnie inteligencja, był wytworny.

Dzień 14 lipca 1955 r. był dla katolików lwowskich pamiętny: w tym dniu ks. Hałuniewicz poddał się operacji przepukliny a o. Rafał dostał ostrego ataku kamieni nerkowych i został odwieziony do dawnego szpitala ukraińskiego, gdzie pielęgniarkami były jeszcze wtedy siostry zakonne grecko-katolickie.

Ks. Jastrzębski został jedynym księdzem na cały Lwów, bo ks. Chwirut był wtedy na urlopie w Karpatach. Ks. Kanonik prosił, aby się modlić o powrót do zdrowia "dwóch księży chorych w naszym mieście" i urządził całodzienne wystawienie Najśw. Sakramentu. 21 lipca odbyła się operacja o. Rafała, wyjęto mu trzy duże kamienie z nerek. W pierwszej połowie sierpnia wrócił do pracy. Ks. Hałuniewicz był jeszcze wcześniej na posterunku, a ks. Chwirut przerwał urlop i wrócił do kościoła św. Antoniego.

W 1956 r. mieliśmy 26 sierpnia w samo święto kościelne Matki Boskiej Częstochowskiej doniosłą uroczystość 50-lecia kapłaństwa naszego Kanonika ks. Karola Jastrzębskiego. Zjechało kilku księży z prowincji, m.in. o. Seweryn 25 jezuita ze Szczerca. Wygłosił okolicznościowe kazanie, podnosząc zasługi jubilata, zwłaszcza wielkie nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. "Gdyby nie Miłosierdzie Boże - powiedział o. Seweryn - dawno by nas tu nie było". Wspomniał jako jedną z zasług ks. kanonika tę, że przed wojną był katechetą, a "znacie - powiedział - przekleństwo: obyś cudze dzieci uczył".

Jesienią tegoż roku 1956 odwiedził nas dawny wikary brzuchowiecki ks. Stanisław Ganowski, ówczesny dziekan strzegomski. Pozwolono mu przyjechać w celu odwiedzenia grobu ojca w rodzinnym Zbarażu i w drodze powrotnej wstąpił do Lwowa. Przyjechał do nas w 10 lat od wyjazdu i zamknięcia naszego kościoła w Brzuchowicach. Spędziliśmy parę godzin na rozmowie i ksiądz powiedział, że spodziewał się zastać nas załamanych, a tymczasem znalazł pogodnych i w dobrej formie. Ja na to powiedziałam: "Kościół nas trzyma". Nazajutrz ks. Ganowski odprawił Mszę św. w kościele św. Antoniego we Lwowie i oznajmił wiernym, że gdy wróci do siebie, powie swoim parafianom, że jeśli chcą się nauczyć modlić, to niech jadą do Lwowa. Jednakże za odprawienie przez ks. Ganowskiego Mszy św. bez pozwolenia władz został zwolniony z pracy kościelny od św. Antoniego.

17 marca 1958 r. w niedzielę wieczorem o. Rafał rozpoczął rekolekcje. Mówił jak zwykle bardzo interesująco, zaczął od nawiedzenia Pana Jezusa przez Nikodema. Rekolekcje po dziś dzień trwają w naszej katedrze cały tydzień i księża mówią ok. 45 minut. Nazajutrz 18-go wybrałam się na naukę razem z moją Matką, która podeszła do mnie przed początkiem i szepnęła mi, że o. Rafała aresztowano. Nie potrzebuję opisywać wrażenia, jakie ta wiadomość na mnie wywarła. Tymczasem na ambonie pojawił się wyżej wspomniany o. Seweryn, jezuita, na którego władze zgodziły się i kontynuował rekolekcje. Poruszenie wśród wiernych z powodu wiadomości o o. Rafale było ogromne. Po nauce i błogosławieństwie biegano do zakrystii po bliższe informacje. Okazało się, że o. Rafał nie był aresztowany, ale zawieszony we wszelkich funkcjach kapłańskich wykonywanych w katedrze. Pytano o przyczynę zwolnienia. Odpowiedź była, że handel dewocjonaliami przed kościołem. O. Rafał mawiał, że po 10 latach pracy w katedrze Pan Bóg dał mu urlop.

Msze św. Ojciec odprawiał w domu lub zakrystii kościoła św. Antoniego, odwiedzał chorych. Po paru tygodniach zaczął szukać posady świeckiej. Podejmował różne prace, z których bywał często zwalniany. M.in. przyjął pracę stróża nocnego w parku Kilińskiego i co drugą noc pilnował łabędzi. Po jakimś czasie dostał lepszą posadę: stróża nocnego w sanatorium dla gruźlików na Hołosku pod Lwowem. Pracował również na zmiany, co mu pozwoliło sprawować funkcje kapłańskie. Katedry nie opuścił. Nieraz widywałam o. Rafała klęczącego na klęczniku albo nawet na kamiennej posadzce, a obok penitenta. Władze zabroniły mu spowiadać w jednym czy drugim kościele, ale ojciec nic sobie z tego nie robił. Kiedyś wezwany do umierającej znajomej, przyjechał do niej do Brzuchowic o 12.30 w nocy. Opowiadano mi, że pewnej nocy o. Rafał miał sen, że umiera staruszka za miastem i wzywa księdza. Zerwał się i podążył do niej piechotą, rzeczywiście umierała.

Podczas nieobecności oficjalnej o. Rafała w katedrze zastępował go o. Seweryn. Był również po obozie karnym i zdrowie, a zwłaszcza nerwy, nie dopisywały mu. Jego kazania zupełnie nam nie odpowiadały i przeniosłyśmy się na niedzielną sumę do kościoła św. Marii Magdaleny, gdzie proboszczem był od r. 1955 ks. prałat Zygmunt Hałuniewicz.

Po pewnym czasie o. Seweryna również zwolniono. Zapytałam wtedy ks. Jastrzębskiego: "No i co teraz będzie?" - "Miłosierdzie Boże" - odpowiedział staruszek. Sprawę rozstrzygnięto w ten sposób, że w niedziele i święta ks. prałat po odprawieniu sumy w kościele św. Marii Magdaleny dojeżdżał do katedry i odprawiał "pierszówkę" - Mszę św. na którą uczęszczała głównie inteligencja. W pierwszy piątek bywała w kościele św. Marii Magdaleny Msza św. wieczorna.

30 czerwca 1962 r. odbyła się w katedrze podniosła uroczystość, mianowicie jubileusz 50-lecia kapłaństwa dwóch naszych księży: Zygmunta Hałuniewicza i Ignacego Chwiruta, również prałata. Ks. Hałuniewicz odprawił sumę i wygłosił kazanie o wyświęceniu w roku 1912 - 24 księży, w tym naszych dwóch przez arcybiskupa Bilczewskiego. Z tych 24 księży było przy życiu w 1962 r. dziewięciu. Podobna uroczystość jubileuszowa odbyła się w kościele św. Marii Magdaleny i św. Antoniego.

(c.d. w następnym numerze)


Przypisy

19 Kiernicki Władysław Rafał (1912 - 1995), święcenia kapłańskie w zakonie OO. Franciszkanów Konwentualnych w 1939 r. we Lwowie. Po wybuchu II wojny światowej pozostał w środowisku lwowskim; był spowiednikiem sióstr zankonnych, kuratorem katolickiej organizacji młodzieżowej "Juventus Christiana", wykładowcą na tajnych kompletach gimnazjalnych oraz skarbnikiem a później szefem oddziału V Komendy Okręgu Lwowskiego AK ps. "Dziunio". Aresztowany w 1945 r. przez NKWD został wywieziony do Charkowa, po czym w l. 1946-48 osadzony w łagrach w Riazaniu, Czerepowcu i Griazowcu. Po powrocie w 1948 r. do Lwowa podjął pracę duszpasterską w Bazylice Metropolitalnej. W l. 1958-65 odsunięty przez władze sowieckie od tych funkcji, przyjął etat nocnego stróża w sanatorium na Hołosku, a wcześniej dozorcy w parku kontynuując tajnie pracę duszpaterską. Po cofnięciu sankcji, w l. 1965-95 powrócił do obowiązków proboszcza parafii katedralnej. Dn. 15 I 1991 r. mianowany biskupem pomocniczym lwowskim. Odznaczony kilkoma orderami polskimi m.in. Krzyżem Partyzanckim i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Zmarł 23 XI 1995 r. we Lwowie, pogrzebany w krypcie Bazyliki Metropolitalnej.

20 Pomyłka autorki. W rzeczywistości jako szef łączności konspiracyjnej oddziału V Komendy Okręgu Lwowskiego AK został aresztowany wraz z pozostałymi oficerami Komendy Głównej na odprawie podstępnie zaaranżowanej przez dowódców wojsk sowieckich. Wywieziony do Charkowa przebywał tam do końca 1945 r., skąd wraz z całym dowództwem Obszaru Lwowskiego AK został zesłany do obozu w Riazaniu. Informację podała p. Janina Zamojska (Lwów), za co piszący te słowa składa serdeczne podziękowanie.

21 Pelczarska Irena (1911-1990), studia medyczne ukończyła w 1934 r. w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, w 1938 r. uzyskała doktorat tamże, do 1939 r. pracowała w klinikach uniwersyteckich UJK oraz na krótko przed wybuchem II wojny światowej pełniła funkcję lekarki szkolnej. Po 1946 r. pozostała we Lwowie. Obok prof. Henryka Mosinga była jedynym polskim lekarzem "charytatywnym" niosącym pomoc najbardziej opuszczonym i potrzebującym pacjentom. Zatrudniona była wówczas na etacie lekarza w przychodniach przeciwgruźliczych. W l. 1974-90 pełniła obowiązki przewodniczącej Komitetu Parafialnego przy Bazylice Metropolitalnej we Lwowie. Pogrzebana została na Cmentarzu Łyczakowskim. Informację podała p. Maria Skierska (Lwów), za co piszący te słowa składa szczere podziękowanie.

22 Właściwie: Lendzion Kazimierz ur. w 1913 r., redemptorysta, po II wojnie światowej pracował w Mościskach, Samborze i Stryju; w l. 1952-56 więziony w łagrach sowieckich. Po uzyskaniu wolności wrócił do Lwowa, pełniąc posługę duszpasterską w kościele p.w. Matki Bożej Śnieżnej. W 1958 r. zmuszony został do wyjazdu do Polski.

23 Karaś Marcin ur. 1910 r., redemptorysta, pracował w Samborze, Mościskach i Stryju, więziony w łagrach sowieckich w l. 1952-56. Po wyjściu na wolność wrócił do Lwowa, pracując w kościele p.w. św. Marii Magdaleny. W 1959 r. wydalony przez władze sowieckie do Polski.

24 Hałuniewicz Zygmunt (1889-1974), święcenia kapłańskie w 1912 r. we Lwowie, wikariusz w Pieniakach i w par. św. Antoniego we Lwowie, 1921-46 kanclerz Kurii Metropolitalnej obrz. łac. i kanonik gremialny Kapituły Metropolitalnej tamże. W l. 1945-55 więziony w łagrach sowieckich na Syberii; po powrocie w l. 1955-62 proboszcz par. św. Marii Magdaleny we Lwowie, po czym w l. 1962-74 duszpasterzował przy Bazylice Metropolitalnej. Pochowany w grobowcu OO. Jezuitów na Cmentarzu Janowskim we Lwowie.

25 Seweryn Ludwik (1906-1970), jezuita, w l. 1945-55 więziony w łagrze w Solikamsku. Po wyjściu na wolność, w l. 1955-70 proboszcz w Szczercu, Stryju i tymczasowo we Lwowie. Pogrzebany w grobowcu OO. Jezuitów na Cmentarzu Janowskim. .

Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót